Zakupowe wpadki

Doświadczenie konsumenckie pokazuje, że nie tak trudno stać się ofiarą nieudanych zakupów. Niestety, uczymy się przeważnie na własnej kieszeni. Swoją bezcenną wiedzę możemy przekazywać kolejnym pokoleniom zakupowiczów.  Jeśli macie na koncie jakieś nieudane transakcje (dotyczące przedmiotów, usług, "promocji", ofert, itp.) zapraszam do dzielenia się nimi z czytelnikami. Warto podać, z jakiego powodu uważamy dany wydatek za nieudany. Może w ten sposób pomożemy komuś ominąć zakupowe rafy i mielizny?

Zaczynam od siebie:
1. Tornister dla dziecka z plastikowym zapięciem (kupiony w Tesco, 70 zł). Zapięcie popsuło się już drugiego dnia w szkole (puściły plastikowe nity). Niestety wyrzuciłem paragon. Warto kupić tornister z zapięciem wykonanym z metalu. I trzymać paragony...
2. Ładowarka akumulatorowa (samochodowa). Nie użyta ani razu. Mieszkając w bloku nie mam warunków do ładowania akumulatora. Zwykle, jeśli siądzie mi akumulator, proszę o pomoc sąsiadów i odpalamy silnik od ich samochodów.
3. Ostatnio rakietki do badmintona (made in China, z drewna, za 8 zł). Oszczędzali na żyłce tak, że przy uderzeniu lotka klinowała się w splocie. To kolejny przykład, że na sprzęcie sportowym lepiej nie oszczędzać. Na usprawiedliwienie dodam, że nie było alternatywy - urlop, sklep wiejski.
4. Ładowarka, tym razem do akumulatorków AA, znowu chińska, kupiona na bazarze (15 zł). Ładowałem kilka dni, efekt mizerny.
5. Rowerek dla dziecka z supermarketu. Było to dawno temu, ale wciągam na listę.  Rowerek był bardzo ciężki, klucze rowerowe do niego nie pasowały, warsztat nie chciał go naprawiać. Zgadnijcie, gdzie wyprodukowany... Polecam polskie marki.
6. Tani zestaw kluczy samochodowych. Przez kilka lat użyłem dwa razy, przy dokręcaniu śrub w kołach. Z tego za drugim razem klucz się rozpadł. Wystarczyło kupić jeden klucz, ale za to porządny. Ostatnio polecano mi zestaw kluczy marki Stahlson, które mają 25 lat gwarancji - gdy się zepsują, wymieniają na nowe.
7. Domek dla lalek drewniany marki Eichhorn. Kosztował chyba z 200 zł, zajmował sporo miejsca, ale -ku naszemu zdziwieniu- dzieci nie wykazywały dużego zainteresowania. Wolą za to robić domki z kartonów po butach, które same malują, meblują, itp. (A domek sprzedałem na Allegro).


Cdn...

20 komentarzy:

  1. Gdyby tak pomyśleć, to wszystkie moje nietrafione zakupy miały dwie wspólne cechy: były kupione szybko i pod wpływem emocji. Pczywiście nie znaczy to, że wszystko co kupiłem szybko i pod wpływem emocji było nietrafione...
    Wszelako od pewnego czasu, gdy mam kupić coś, co jest kaprysem, a nie potrzebą, "siadam i czekam" z nadzieją, że mi przejdzie... I bardzo często przechodzi, bo przecież skoro danej "rzeczy" nie potrzebowałem przez moje dotychczasowe 41 lat życia, to nie ma racjonalnego powodu bym "nagle" uznał, że jest mi to do życia "niezbędnie konieczne już, teraz i natychmiast"...
    Roman

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z przedmówcą (:
      Na kompulsywne zakupy mam dwie metody: 1. drobne zakupy - reguła 10 minut, czyli odczekać 10 minut między bodźcem a reakcją (sięgnięciem do portfela), często "nieodparta" chęć zakupu, który wynika np. z zamiaru poprawienia sobie nastroju, przechodzi; 2.większe wydatki - wpisuję na listę "oczekujące", czyli czekamy z decyzją o zakupie przez minimum 30 dni. Takie "chodzenie" z decyzją zwykle pomaga: poszukać taniej, zgromadzić środki i na koniec ... nie kupić!

      Usuń
  2. Dodam swoje 3 grosze:

    - rowerki made in China z Allegro. Wyglądały ślicznie na obrazku, kupiłam dwa inne od tego samego producenta. Nie dość, że mąż zmarnował mnóstwo godzin na składanie, to rozleciały się po prawie 2 tygodniach, wszystko odpadało systematycznie.
    Kupiliśmy dwa używane rowery na targu staroci i służą już moim chłopakom rok:)
    - kupno baterii (kran itd.) do wanny bez możliwości rozkręcenia, dokręcenia (tzw. całość). Kran zaczyna kapać...musisz kupić nową baterię:(
    W ogóle odradzam kupowania czegoś co jest zrobione z jednego kawałka, bez możliwości odkręcenia, dokręcenia, naprawienia.
    - najtańsze krzesełka i stolik dla dzieci z Ikei (wykonane z dykty), siedzenia
    połamały się szybko, fakt moje dzieci się do tego przyłożyły, niemniej producent powinien wziąć pod uwagę szaleństwo dzieci i zrobić coś porządnego.

    Ps. Fajnie, że już wróciłeś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do rowerów,to kupujemy używane na tablica.pl- dzieci rosną, rowery niestety nie. Chociaż na szczęście rosną też dzieci znajomych, którzy dzięki temu sprezentowali nam przed rokiem rower swojej pociechy. Po małym remoncie jest ok.
      Jakość pewnych produktów Ikea to osobny temat. Na naszej pierwszej sofie (styropian i pianka) nie dało się normalnie spać (uskok) ani siedzieć (raczej zjechać). Ale czego się nie robi "dla oszczędności". Ciebie również miło widzieć.

      Usuń
  3. W sierpniu tvn cnbc wyemitował arcyciekawy film o zaplanowanej nieprzydatności produktów. Warto zobaczyć, gdyż to jest ściśle związane, a raczej kontrastem do minimalizmu do jakiego dążymy (czytelnicy bloga i inni podobni do nas;p )

    Polecam: http://www.youtube.com/watch?v=yG6HIneVg9E

    ps. Nareszcie blog żyje... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlatego mawiają, że biednych nie stać na tanie rzeczy. Aczkolwiek rozważni zamożni też tanizny powinni unikać.

    Jeśli znowu będziesz potrzebował ładowarkę do baterii albo rakietki do badmintona, to teraz kupisz droższe, ale porządne.

    Jeśli sprzęt ma być często używany i służyć przez lata, to trzeba wydać więcej i kupić coś porządnego (oczywiście sama cena nie jest wyznacznikiem jakości). Początkowo portfel może jęknie, ale będzie to jedyny wydatek przez lata.

    Ale jak coś ma być użyte tylko raz to najlepiej pożyczyć, a jak się nie da, to wtedy kupić najtańsze.

    BTW Dziś na blogu Tofalarii podobny temat (pięć z siedmiu Twoich nietrafionych zakupów dotyczy jakości) - http://tofalaria.blogspot.com/2012/09/od-zepsutej-lodowki-do-antyglobalizmu.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cenne spostrzeżenie. Może właśnie na to powinienem uważać: nie schodzić powyżej pewnego pułapu jakości w zamian za pozorne krótkookresowe oszczędności na tanich zakupach. Dzięki

      Usuń
  5. A nawiązując do postu... Faktycznie ostatnio kupiliśmy dla mojej drugiej połówki rower górski pod wpływem chwili i dość niskiej ceny z Tesco... Na drugi dzień odpadły pedały, był źle złożony. Poza tym ciężki i kierownica źle przykręcona. próbowałem dokręcać, ale żaden klucz nie pasował. ogólnie dramat, brak satysfakcji z towaru, który miał pomóc w kondycji itp.. Oddałem do reklamacji. długo czekałem... a efekt mizerny bo inna część roweru się zepsuła tak bez końca. Między czasie kupiliśmy rower trochę droższy w Decathlonie - bez porównania. Jezdzimy juz 3 miesiac i nic sie nie dzieje.... Tamten wystawiłem na allegro. Dla siebie pewnie kupie jakiś stary klasyczny.

    Po paru miesiacach uzywania malego i taniego telefonu z Androidem (dośc lichego w specyfikacje), dzisiaj kupilem używaną 2,5letnią nokię biznesową z serii E. Będę kilkanaście razy bardziej zadowolony niż lichego Samsunga. Wiem, bo przed tym telefonem uzywalem przez 3 lata starszej nokii z serii E... cos mnie podkusilo do taniego dotykowego i na szczęście się nawróciłem. Wszystko zależy do czego sie telefon wykorzystuje.
    Techniki nie da się oszukać, android potrzebuje dużej mocy. Jeśli ktoś mysli ze kupi wpelni sprawnego smartfona dotykowego za mniej niz 800zl to sie grubo myli. To po prostu nie bedzie w pelni działało. To tak jakby wsadzic winsows 7 do pc z przed 8 lat.

    Do dość nieudnych zakupów można zaliczyć zakupowe przygody z dyskami twardymi do komputera, średnia co 2 lata muszę wymieniać. dziwnym trafem po uplywie gwarancji dysk pada, powstaja bad sectory, konflikty z plikami itp

    Ostatnio zabawe mam z butami z firm takich jak Cropp, czy House, Reserved (ta sama firma), srednio co 3 miesiące zanosze do reklamacji - podeszwy się rozwalają i elementy szycia podeszwy do buta się rozklejają (czyli nie są szyte...)

    To chyba na tyle, nie chce zanudzać. Pozdrawiam, Patrycju5z

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale kto kupuje buty w sieciówce??? tylko porządne skórzane od polskiego producenta w zwykłym sklepie z butami dla starszych ludzi :)

      Usuń
  6. Tak się zaczęłam rozglądać po domu w poszukiwaniu bubli... i już mi przyszło do głowy, że nic takiego nie mam (no dobra, poza nieszczęsną lodówką z wypaczonymi drzwiami). Ale znalazłam. Mam niedrogie komody z Ikei, w których wypadają denka szuflad. A inne rzeczy staramy się naprawiać. Na przykład mikser miał w środku jakąś plastikową tuleję, która oczywiście pękła. Na szczęście jeden znajomy Złota (a raczej Platynowa) Rączka zrobił taki element z metalu i wymienił. Ha, teraz mikser wbrew założeniom producenta będzie działał kolejne 30 lat. :) Ze starszych rzeczy mam maszynę Łucznika po sąsiadce mamy - ciągle działa.
    Mój pierwszy rower górski też był z supermarketu. Kupiłam go za pierwsze stypendium na studiach. W porównaniu do poprzednika - Jubilata to był niesamowity przeskok. Różne rzeczy się psuły, ale przejechałam na nim tysiące kilometrów, uczyłam się naprawiać. Ciężki był, więc jak później kupiłam rower już taki bardziej zaawansowany na zawody, to śmigałam aż miło. :) Dokładnie zgodnie z porzekadłem "co cię nie zabije, to wzmocni". Ale nikomu mimo wszystko tych najtańszych rowerów nie polecam, żadna oszczędność. Lepiej poczekać, dołożyć trochę i kupić albo złożyć coś, co chociaż serwisy będą chciały serwisować (chińszczyzny często nie chcą, bo to syzyfowa praca).
    Z tanich rzeczy kupujemy oboje z mężem sportowe skarpetki w supermarketach, takie po 4-5 zł. I tak są skazane u nas na szybką zagładę, więc po co kupować jakieś markowe? Tych przynajmniej nie szkoda wyrzucić, gdy się na zawodach gdzieś brodzi w czarnym błocie i są nie do doprania.

    Fajnie, że blog znowu ożył!

    OdpowiedzUsuń
  7. kupiłam rok temu mały termoforek do grzania rąk i użyłam go tylko raz. bo był z sową (lubię rzeczy z sowami ;) ) jest z taką substancją w środku, że gdy się wygnie blaszke to zaczyna tężeć i wytwarzać ciepło. niestety po tym jednym użyciu trzeba go wygotowac żeby substancja zrobiła się znowu płynna więc mi się nie chciało :P z resztą zaraz po kupieniu miałam wyrzuty sumienia że kupiłam coś tak nieprzydatnego(paragon posiałam), w dodatku z jakims toksycznym g. w srodku i wyprodukowanym w chinach. zamiast tego mogłabym sobie kupic cos ładnego handmade.

    najczesciej nie trafiam w ciuchy jednak. mam też problem z ubraniami z lumpeksów. z jednej strony są eko, fair trade, minimal i co tam jeszcze, ale mam tendencję do rzucania się "bo ładne i tanie" na rzeczy za duże albo nie pasujące do innych moich rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, mnie się zdarzało często kupić coś nietrafionego do ubrania dla siebie. W pierwszej chwili euforia i "muszę to mieć", a w domu po otrzepaniu się z emocji :) bluzka lądowała w szafie na dłuugo. Wiem teraz z czego wynikały te moje nieprzemyślane zakupy: stres w pracy (kupowałam na pocieszenie). Pooddawałam te nietrafione bluzki i spodnie koleżankom (przyjęłam zasadę: rok nienoszenia - do oddania)- przynajmniej komuś sprawiły długotrwałą radość :)
      Do zakupowych wpadek wpisałabym blender - kupiłam go w czasach, kiedy miksowałam potrawy dla malutkiej córki (raptem kilka razy do to tego celu użyłam, a mamy też mikser z opcją blendowania), ale okazało się,że mąż bardzo często korzysta z blendera (miksuje pomidory na sos do pizzy), więc jednak to nie był zły zakup ;)
      ps. Czekałam już na nowe wpisy na blogu

      Usuń
    2. tiosiarczan sodowy używany w chemicznych ogrzewaczach nie jest specjalnie toksyczny - według skali NFPA 704 ma 1 czyli "Exposure would cause irritation with only minor residual injury", poza tym jest odtrutką na cyjanek potasu :)

      Usuń
    3. też tak mam ale rzeczy za duże akurat można zmniejszyć chociaż u mnie leży już trochę z zamiarem ,,zmniejszę sobie" :)

      Usuń
  8. Wróciłeś :-))

    Wpadki zakupowe zdarzają mi się dość rzadko, ale pamiętam szczególnie jeden zakup - jak tu już ktoś wspomniał, zrobiony pod wpływem chwili, bo już trzeba było nabyć nowe, do tego promocja w markecie - komplet trzech patelni w różnych rozmiarach za ok. 45zł (niby przeceniony o połowę). Większego bubla jak żyję jeszcze nie spotkałam, pokryte to było jakąś tajemniczą powłoką, która nie dość, że przy rozgrzewaniu niemiłosiernie śmierdziała (próbowałam je więc 'przepalić', żeby pozbyć się tego aromatu), to w dwóch odprysnęła przy pierwszym użyciu, a trzeciej odpadła rączka... potem się cieszyłam, może uniknęłam zatrucia.
    Reguła odczekania jest super.
    W 80% przypadków dochodzę do wniosku, że doskonale mogę się bez danego przedmiotu obejść :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. robiłam kiedyś wywid jakie patelnie są zdrowe...tylko żeliwne ale ich w markecie nie kupisz

      Usuń
  9. W kwestii pozornego oszczędzania na tanich wyrobach swoją naukę odebrałem wraz z fotelami.
    Była jakaś obniżka w Jysku i kupiliśmy fotele, chyba takie - http://www.jysk.pl/130/726/3638000/a/catalog - straszna porażka. Siedzisko składa się z metalowej ramy, na której napięta jest taka cienka taśma jak do pakowania przemysłowego - ułożona jest w taką kratkę, a na niej jest niezbyt gruba gąbka.
    Na początku nawet nie było czuć tych taśm, ale potem gąbka się "wysiedziała".
    Na szczęście siostra wymieniała swoje fotele - miała podobne, ale lepsze, więc wzięliśmy siedziska, odświeżyliśmy obicia i zamontowaliśmy na naszych ramach.

    Więcej już się nie nabiorę na tanie fotele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przypomniałam sobie o konkretnym produkcie Ikei, który jest nietrafiony: brak wyprofilowania końcówki sprawia,że przy nalewaniu herbaty, napój rozlewa się po stole - nie polecam (http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/20102229/), co skutkuje tym,że owszem, używamy go, ale herbatę nalewamy nad dużym talerzem :(

      Usuń
  10. Pamiętam straszny, taniutki odtwarzacz DVD kupiony w Tesco (na usprawiedliwienie dodam,że kilka lat temu). Od początku psuł się mniej- więcej co tydzień, rok zajęło nam odzyskanie pieniędzy od sklepu, który stał na stanowisku, że przecież możemy go bezpłatnie naprawiać.
    I jeszcze sosnowa komoda z szufladami na wyprzedaży w Jysk. Była z tak cienkich deseczek, że cały czas się chwiała, przyklejone załączonym klejem fronty po kilku dniach odpadły, szuflady nie chciały się zamykać i stale odpadały nogi :(. Mój mąż skrócił komodę o jeden rząd szuflad, górny i dolny blat wymienił na grubsze, oraz wszystko porządnie skręcił i skleił. Nogi też zrobił inne... Efekt - komoda z Jysk w cenie znacznie lepszego mebla. Teraz jeżeli już, to kupujemy meble używane - zwykle za ułamek ceny sklepowej i świetnej jakości.

    A poza tym - witam się grzecznie na Twoim blogu, bo odzywam się po raz pierwszy :)

    OdpowiedzUsuń

UWAGA: Komentarze są moderowane i pojawiają się dopiero po pewnym czasie. Będzie nam miło, gdy się pod nimi podpiszesz :) Nie publikuję wypowiedzi pozornie na temat, a stanowiących formę reklamy, zwł. blogów komercyjnych...