Jak edukować dziecko zgodnie z duchem prostoty i minimalizmu?

Witajcie, to jest mój debiutancki post na tym blogu. Nazywam się Remigiusz i jestem autorem zaprzyjaźnionego bloga pt. Realny Minimalizm. Mam nadzieję także zagościć na stałe tutaj.

http://www.flickr.com/photos/mcfinlow/4038133722/sizes/m/in/photostream/
Licencja: Creative Commons

Dziś przygotowałem dla was post w formie nagrania audio, który mam nadzieję, będzie dla was miłą alternatywą.


http://w704.wrzuta.pl/audio/7DxHzLurkCB/glos-0028

Zapraszam do dyskusji, mam nadzieje, że pomożecie mi w przemyśleniach na temat harmonijnej edukacji dziecka w zgodzie z wyznawaną przeze mnie filozofią.

Pozdrawiam :)

14 komentarzy:

  1. Witaj. Bardzo ciekawa forma, gratuluje!
    Tez mam dzieci, 3 chlopcow w wieku przedszkolnym. Kazdy z nich jest troche inny. Mysle, ze my rodzice powinnismy skupic sie bardziej na potrzebach naszych dzieci, na zrozumieniu ich. Zycie w duchu minimalizmu tez moze byc ambicja rodzicow a nie dzieci ;) Ktos moze potrzebowac ciszy i spokoju, bo lubi ogladac czy czytac ksiazki, inny wrecz przeciwnie, potrzebuje wyszalec sie na rowerze , z pilka, wsrod kolegow, a ktos moze kochac taniec. Uwazne przebywanie z dxiecmi szybko da nam odpowiedz, jakie preferencje ma ten drugi, maly czlowiek. :)
    Pozdrawiam
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Remigiusz
    Bardzo ciekawy temat podjąłeś, obawiam się, że chyba nie ma jednej poprawnej odpowiedzi - każdy rodzic sam musi znaleźć ten właściwy kierunek. Jest to wyzwanie dla nas rodziców.

    Pomóc znaleźć dziecku pasję, nic na siłę, nie zmuszać i jak wspominałeś nie spełniać własnych ambicji w działaniach dziecka.
    Złoty środek i umiar - jak we wszystkim :-).

    Myślę, że będzie bardzo ciekawa dyskusja, wymiana doświadczeń i spostrzeżeń.
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawa alternatywa, ale..... :))
    nie wiem, czy zanim zacząłeś nagrywać zapisałeś sobie co chcesz powiedzieć, czy też szedłeś na żywioł, jeżeli to pierwsze to cudownie by było gdybyś choć konspekt swojej wypowiedzi umieścił w formie pisanej na blogu :)

    Martwi mnie to, że internet jest w coraz mniejszym stopniu "do czytania", mówiłeś przez 5 i pół minuty, a ja mając tekst uwinęłabym się z nim w najwyżej dwie ;)

    A co do wychowywania dzieci - jestem mamą dziewięciolatka. My poszliśmy w stronę słuchania potrzeb i zainteresowań dziecka. Wyszliśmy z założenia, że te 30 lat temu brak oferty edukacyjnej nie sprowadził nas na złą drogę, to i nasze dziecko nie musi biegać z jednych zajęć na drugie.

    Jest tylko jedna sprawa, w której nie ustępuję - języki. Uważam, że w dzisiejszych czasach to konieczność. Angielskiego uczy się w szkole i na dodatkowych zajęciach (też w szkole, zaraz po lekcjach), od września mam nadzieję zapisać go na jeszcze jeden język. Niech się uczy, póki jest młody i łatwo mu to przychodzi, nawet jeżeli teraz jęczy i kwęczy to myślę, że za 20 lat mi podziękuje ;)

    A co do innych aktywności to raz w tygodniu chodzi na wspinaczkę, na którą sam chciał się zapisać i w końcu zdecydował się na naukę gry na keyboradzie - to były tylko i wyłącznie jego decyzje.

    Syn zapisany jest też na uniwersytet dzieci, który sobie bardzo chwali, a który przybliża w przystępnej formie najróżniejsze dziedziny nauki. Zajęcia odbywają się dwa razy w miesiącu.

    Nie wiem, czy to tak łatwo jest zapełnić dziecku czas tak, by nie miało ochoty schodzić na złą drogę. Nie wszyscy mają talent do sportu, nie wszyscy trafią na swoją dyscyplinę. Chociaż sama drżę przed okresem dojrzewania mojego dziecka już od chwili jego narodzin ;) to staram się sobie tłumaczyć rozsądnie, że jeżeli będzie miał dobry przykład i wsparcie w rodzinie to nawet jeżeli pozna jakieś szemrane towarzystwo i przyjdą mu do głowy różne głupoty to koniec końców wyrośnie na porządnego człowieka, jak zresztą zdecydowana większość społeczeństwa wyrasta :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wg mnie trzeba wypośrodkować. Mniej więcej tak jak to przedstawiał Arystoteles, pouczając o "złotym środku", czyli w zależności od konkretnej sytuacji ów środek będzie leżał bliżej "obciążania" zajęciami dodatkowymi lub bliżej "luzowania". Jeśli dziecko jest zdolne w danej dziedzinie lub przynajmniej naprawdę chce - proszę bardzo. Ale na siłę - szkoda czasu, nerwów i pieniędzy.

    Odnośnie słów Fel Ticeira: <> A mnie to wcale nie martwi: mogę wzrok i ręce zająć czymnś innym, a tylko słucham sobie. Każda forma przekazu jest dobra. Nie zawsze chodzi o pośpiech, a już napewno najmniej na tym blogu. Tak sądzę, bez urazy.

    Adam S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. UZUPEŁNIENIE - odnośnie słów: ""Martwi mnie to, że internet jest w coraz mniejszym stopniu "do czytania", mówiłeś przez 5 i pół minuty, a ja mając tekst uwinęłabym się z nim w najwyżej dwie ;)""

      Adam S.

      Usuń
    2. A mnie to martwi, głównie ze względu na dzieci, które spędzają w internecie coraz więcej czasu i coraz więcej informacji czerpią właśnie stąd. Ostatnio syn prosił mnie, żebym mu wgrała coś do minecrafta. Zaczęłam szukać jak i znalazłam z 10 filmików na youtube, a dopiero gdzieś pod koniec pierwszej strony wyników google tekst. Skąd dzieci mają wiedzieć jak pisać, skoro nie czytają książek, a w szkole dostają testy do uzupełnienia?? Mogłyby choć internet poczytać :)

      Może akurat dzieci nie są grupą docelową tego bloga, więc ten mój problem tutaj nie jest problemem i dla każdego coś miłego - wyraziłam tyko swoje zdanie - od zawsze wolę czytać niż oglądać czy słuchać :)

      Usuń
    3. hej, nie ma problemu, każdy lubi co innego,

      - z tym, że kiedy mówię - to nie piszę i nie będzie konspektów,
      - a kiedy napiszę, także nie będę tego czytał 2gi raz dla fanów audio :D

      pozdrawiam,
      Autor z konta Bloggerowego

      Usuń
  5. Dla mnie fajnie było posłuchać zamiast czytać:)
    Temat dla mnie bardzo ważny. Złotej rady nie mam, prócz takiej by postawić na intuicję. Mnie moja nie zawodzi, odkąd nauczyłam się rozpoznawać jej głos. Ogólnie rzecz biorąc, jeśli chodzi o wychowanie, to wolę zrobić za mało niż za dużo - taką mam tendencję i ufam jej. Płynę z prądem i jestem bardzo ciekawa mojego dziecka. U mnie daje to zaskakująco fajne efekty.Nie mam szczerze mówiąc obaw typu, że moja córka zejdzie na złą drogę. Ufam w siłę naszej rodziny, jesteśmy ze sobą blisko i to mnie uspokaja, a ewentualnym trudnościom będziemy czoło stawiać na bieżąco.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam, dziękuję za wasze komentarze, wszystkie czytam z dużą uwagą, choć ten o języku akurat dotyka mojej branży :)

    O nauce języka akurat chyba poświęcę osobny post tutaj - temat rzeka, zobaczymy jeszcze w jakiej formie. (Oczy kiedyś muszą odpocząć, więc wczoraj zrobiłem mp3.)

    Remigiusz (z konta Blogger)

    OdpowiedzUsuń
  7. Temat bardzo wazny i na czasie. Ja podobnie jak Dorota powyzej stawiam na intuicje. Jestem mama 4 dzieci i srodowisko w ktorym zyje kladzie duzy nacisk na zajecia pozalekcyjne. @Fei Ticeira, Jezyki rzeczywiscie sa wazne i wierze w nacisk na ich nauke, ja z tym narazie nie mam problemu bo moje dzieci otoczone sa na codzien 3 jezykami. Wciaz szukam zlotego srodka i rozmawiam z dziecmi. Marze o tym aby potrafily sie nudzic i uzywac swojej wyobrazni. Czy dzieci w tych czasach potrafia jeszcze bawic sie zebranymi kamieniami, patykami, czy robic lalki z kukurydzy? Wierze, ze jesli pozwolimy im na wiecej dzieciecej nudy i wolnosci zaprocentuje to bardziej kiedys niz kolejne zajecia karate, baletu czy pianina. Ot taka moja opinia...Pozdrawiam Karolina
    Ps Napisalam post w podobnym temacie postaram sie opublikowac juz dzis, zapraszam www.multisupermama.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Czy dzieci w tych czasach potrafia jeszcze bawic sie zebranymi kamieniami, patykami, czy robic lalki z kukurydzy?"

      Znacznie częściej rodzic, jak w tej reklamie, dla świętego spokoju kupuje dziecku tablet. Takie mam wrażenie.

      Remigiusz

      Usuń
  8. Odnośnie języków - powołam się na swoje doświadczenia. W czasach mojego dzieciństwa co prawda nie było takiego dostępu do kursów językowych, ale też nie czułam potrzeby uczenia się języka obcego do pewnego momentu, czyli gdzieś około 15-tki. Byłam zmotywowana, wybłagałam rodziców o pieniądze na kurs, w trzy lata doszłam od zera do poziomu First Certificate. Słowo kluczowe - motywacja. Tak mnie ten język obcy (angielski) wkręcił, że zostałam lektorką. A potem widziałam mnóstwo młodych ludzi (a nawet dorosłych) którzy nie rozumieli po co właściwie się uczą, nie czuli potrzeby, nie byli zmotywowani. Gdy zaczynałam pracę, uczyłam ludzi, którzy angielskiego uczyli się dłużej ode mnie, ale uczyli się bo "trzeba", bo "każą", bo mówią, że "angielski jest ważny". To było dla mnie tak niezrozumiałe, że aż zniechęciło do uczenia (ale to inna historia).
    Małe dzieci uczy się poprzez zabawę i o ile nauce nie towarzyszy stres związany z "wynikami" to może być fajna sprawa, ale też - moim zdaniem - na naukę języka (prawie) nigdy nie jest za późno, a dobra motywacja zdziała więcej niż najlepsze metody i pomoce naukowe.
    Moja córka zna angielski bardzo dobrze, choć nie chodziła na żadne kursy, nie indoktrynowałam jej tym, że "angielski jest ważny" itp. Nie mówiłam do niej po angielsku, bo wydawało mi się to nienaturalne. Owszem, w gimnazjum miała sporo godzin angielskiego, ale gdyby nie motywacja (czyli potrzeba zrozumienia tego co mówią postacie z gier) na niewiele by się to zdało.

    Nikt nie porusza też wątku finansowego. A szczelne zapełnienie wolnego czasu pociechy kursami, to - jak przypuszczam - spory wydatek. Jeśli ktoś nie musi liczyć się z wydatkami, to ok, można pominąć. Ale dla kogoś kto ma budżet skrojony minimalistycznie, czyli tak, by starczało na podstawowe potrzeby, to już pominąć nie można. To co, moim zdaniem, w minimalizmie jest piękne to to, że zmusza on do uważności w każdej sferze życia, a zwłaszcza tam, gdzie mainstreamowa kultura każe być zaślepionym (tzw. "dobrem twojego dziecka") i rozrzutnym.

    A kwestią decydującą o wyborze jednej z dwóch dróg zaprezentowanych w materiale jest być może po prostu dostępność. Żyjąc w wielkim mieście chyba nie ma wyjścia jak dostosować się do jego pędu, kalejdoskopowej różnorodności, wielorakości, itd. itp. Natomiast żyjąc gdzieś na uboczu, łatwiej jest (chyba) pozwolić dzieciom skupić się na jednej pasji, albo dać im czas wolny bez obawy, że wpadną w złe towarzystwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za ten komentarz, podejście co do kursów - potwierdzam w zupełności, podobne doświadczenia w nauczaniu ludzi,

      i na pewno będzie na ten temat kolejny post

      Usuń
  9. Na pytanie zamieszczone w tytule mogę odpowiedzieć tak, że dla nas jest to edukacja domowa. Wcześniej nie wiedzieliśmy czego uczą się nasze dzieci,zajmowaliśmy się ich zawożeniem i pilnowaniem, by odrobiły lekcje. Wracały późno do domu zmęczone, aby zająć się czymś więcej poza odreagowaniem i...odrabianiem lekcji. W edukacji domowej sytuacja się odwróciła: nauka zajmuje nam znacznie mniej czasu, wiemy, co dzieci umieją, mają dużo sił i czasu na różnego rodzaju zajęcia poza domem, z których korzystamy aktywnie i w miarę potrzeb. Pozwalamy dzieciom na swobodę wyboru tego, nad czym chcą pracować.Jeśli chcą zrezygnować z jakiś zajęć, np. nauki gry na gitarze, bo im to nie odpowiada - pozwalamy na to. Ważne, żeby rozpoznać potrzeby dzieci, stworzyć warunki do rozwoju, ale zanadto nim nie sterować. Im starsze dzieci, tym więcej wyczucia, rozmów, szukania wewnętrznej motywacji.

    OdpowiedzUsuń

UWAGA: Komentarze są moderowane i pojawiają się dopiero po pewnym czasie. Będzie nam miło, gdy się pod nimi podpiszesz :) Nie publikuję wypowiedzi pozornie na temat, a stanowiących formę reklamy, zwł. blogów komercyjnych...