Nazywaj rzeczy po imieniu


W wakacyjnym numerze Znaku tematem miesiąca są rzeczy: jakie miejsce zajmują dziś w ludzkim życiu, czym są przedmioty, w jakich kierunkach ewoluują, co mówią o nas i jak sobie z nimi radzimy.

W rozmowie z Justyną Siemionowicz pt. Oddam, przyjmę mieliśmy -ja i moja Żona- okazję opowiedzieć o dobrowolnej prostocie, w jaki sposób ją odkryliśmy i jak przeobraziła nasze codzienne życie, w tym nasz stosunek do materialnego świata. Jak zwykle dzielimy się naszą normalnością, zadziwieni, że jest traktowana jako coś niezwykłego...

Poza tym w numerze można przeczytać kilka tekstów, które na różne sposoby starają się głębiej wniknąć w związki człowieka z przedmiotami, z których wszak utkana jest nasza codzienność i które tworzą trwałą ramę dla naszych myśli i działań. O obecnej dematerializacji rzeczy i w konsekwencji utracie oparcia, jakie dawała jednostce ich namacalność i solidność opowiada tekst Z powrotem do rzeczy Justyny Siemionowicz. Przejawem tego zjawiska jest choćby rozpowszechnienie rzeczy jednorazowego użytku (to już ponoć 80% dóbr obecnych na rynku).

O stosunku do rzeczy z perspektywy wędrowca, swoich obozowiskach i Nietzsche pisze Łukasz Orbitowski w eseju Wędrowiec i jego rzeczy. Po jego lekturze stwierdziłem, że może lepiej zrobilibyśmy traktując swoje aktualne miejsca zamieszkania jako tymczasowe obozowiska – taka perspektywa uczy właściwego stosunku do posiadania i samego siebie. „Obozowiska zasysają rzeczy i uczą ich nieważności” - pisze Orbitowski. Albo inaczej: uczą odróżniać rzeczy niezbędne do życia, od tych, które próbują stać się jego namiastką, pozostawiając nam, zakotwiczonym w naszych przedmiotach, tęsknotę za drogą. Nieprzypadkowo mówimy o nieruchomościach – one nas unieruchamiają. Punkt oparcia, stałość w wędrownym życiu zyskujemy nie dzięki przedmiotom, ale tym, z kim związaliśmy się grubym sznurem wspólnoty. Według autora: „Liczą się tylko te przedmioty, których wędrowiec nie potrzebuje”. Może wszyscy jesteśmy nomadami, a nasze poczucie „umiejscowienia” to triumf rzeczy, których nie mieliśmy siły porzucić.

Jako kontrapunkt materiał pt. Czyściec przedmiotów Filipa Springera powstały przy okazji badania Marcina Trzcińskiego, który jako pierwszy w Polsce przebadał zawartość naszych piwnic. Zwykle deklarujemy raczej praktyczny do nich stosunek, ale zamieszczony minireportaż ujawnia, że często górę biorą motywy emocjonalne. Magazynujemy tam rzeczy, na które nie chcemy patrzeć, nie chcemy o nich pamiętać. Ale nie jesteśmy w stanie ich wyrzucić.

W rozmowie Świadomość zmian Zuzanna Skalska stawia m.in. tezę, że jako Europejczycy osiągnęliśmy punkt graniczny – nie możemy się już bardziej wzbogacić. Kryzys finansowy, którego doświadczyliśmy, pokazał, że nie możemy mieć więcej. Potrzebujemy jakiegoś zrównoważenia dla dotychczasowego modelu, który zawiódł. Tym balansem jest -jej zdaniem- nadchodząca skandynawizacja (przeciwstawiona amerykanizacji), czyli życie ze świadomością, że nie potrzebujemy wielu rzeczy. Czy kierunek geograficzny nadchodzących zmian jest słuszny, tego nie wiem (równie dobrze z American dream otrząsnęli się jako jedni z pierwszych sami Amerykanie), ale warto przytoczyć zacytowane w wywiadzie fińskie powiedzenie, że szczęście jest zawsze pomiędzy „dużo” i „za mało". Według Skalskiej minimalizm nie jest „ruchem”, ponieważ tak naprawdę to jedyna droga, którą możemy pójść. A jednocześnie wyzwanie dla firm-gigantów typu multinational, które wyrosły z założenia, że człowiek nie jest minimalistą, że chce bez końca gromadzić. Czy jest to uniwersalna zasada antropologiczna, czy też prawidłowość dobrze opisująca tylko jedno pokolenie?

Czytelnicy bloga zainteresowani wgryzieniem się w temat przedmiotów mogą nabyć aktualny numer miesięcznika po promocyjnej cenie 12,90 zł (cena bez promocji to 19,90 zł). W tym celu do koszyka zakupowego na stronie www.znak.com.pl należy wpisać kod promocyjny "wystarczymniej" (na stronę promocji można wejść także tutaj). Wysyłka numeru gratis.

Ps. Czytelnicy w komentarzach donoszą, że gratisowa wysyłka obejmuje nie tylko sam numer Znaku, ale także całość zamówienia :)

11 komentarzy:

  1. Bardzo przyjemna strona, niezwykle miło czyta się o Państwa dobrowolnej prostocie :)
    Życzę szczęścia i wytrwałości!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. "Jak zwykle dzielimy się naszą normalnością, zadziwieni, że jest traktowana jako coś niezwykłego..." Niestety też to odczuwam dość często...Ostatnio parę dni spędziłem wśród ludzi uczących domowo (na egzaminach naszych dzieci) i w końcu nie musiałem się dziwić... prawdziwe wakacje ;)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  3. a mnie (tradycyjnie, jak zwykle zresztą) nie spodobał się przytyk w stronę singli,
    że niby to bycie rodziną minimalistów to dopiero jest wyzwanie.

    nieodmiennie podkreślam, że te dwa stany się różnią, ale absolutnie żadnego z nich nie wartościuję jako gorszego czy lepszego.
    bo tak naprawdę nie można tego robić.

    fakt, że inaczej się przekłada "używalność" rzeczy, że wiadomo w rodzinie lodówka jest na ileś osób, a singiel ma ją na wyłączność, no ale bez przesady.
    to są dwa tak różne światy i niestety rozwala mnie jak po raz kolejny czytam, że single to a rodzina siamto.
    uważam, że inne trudności są w rodzinie, inne w samotnym życiu, ale żadnych nie można wartościować jako ważniejsze itp.

    i ta historia z karteczkami.
    pozwalajmy dzieciom popełniać ich własne małe błędy, niech poznają świat też aposteriori.
    ja bym dziecku kupiła kilka sztuk tych kolorowych karteczek, żeby samo poczuło, że posiadanie ich bez konkretnej potrzeby czy konieczności nie jest jakąś ogromną frajdą.
    i że stan posiadania- nie ubogaca osoby.
    należy dzieciom też pozwalać próbować - w graniach rozsądku (przykładowo nie chodzi o to, żeby od razu im kupować komórki do gier, żeby po miesiącu się znudziły, ale powiedzmy, że karteczki są jeszcze akceptowalne)- niech sobie same wyrabiają osąd.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, Verónico, zdecydowanie odrzuciliśmy zbieranie przez 5-6 latki bezwartościowych naszym zdaniem karteczek z księżniczkami tak samo jako kolekcjonowanie swego czasu popularnych pet shopów (znajoma dziewczynka miała ich ze 100!), ale to nie oznacza, że dzieciaki nie mają okazji popełniać swoich małych i większych błędów, o co apelujesz. Od 7 roku dostają kieszonkowe (oczywiście w wysokości dostosowanej do potrzeb) i mają możliwość zdecydować, na co te pieniądza wydają bądź oszczędzają. Ostatnio w ramach mundialu najstarsza córka kupiła sobie parę zestawów kart z piłkarzami, które potem z młodszy bratem przyjaciółki z radością wymieniała (chciała uzyskać swojego ulubionego Neymara). To były jej pieniądze i jej decyzja. Zgadzam się, że te granice rozsądku muszą być ruchome i elastyczne. Ale mamy pewność, że wtedy nasza decyzja o tym, by tych karteczek nie kolekcjonować była słuszna. Pozdrawiam, Magda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, nie upieram się przy karteczkach, chodziło mi o przykład z artykułu.
      ważne, żeby dziecko budowało bazę własnych doświadczeń, oczywiście w granicach rozsądku, bo od tego są rodzice, żeby czuwać nad nimi.

      Usuń
    2. Oczywiście, zgadzam się z Tobą - najważniejsze doświadczenia pochodzą z naszego własnego działania, a nie a tego, że ktoś nas ustawicznie od nich uwalnia. W wywiadzie trudno było opowiedzieć obszerniej o tym jednym aspekcie - i nie o to chodziło, by wszystko tak dokładnie opisywać.
      A w ogóle to zbieractwu dzieci można by poświęcić osobny tekst. Nasza najstarsza córka od maleńkości do złudzenia przypominała Pippi Pończoszankę - każdy znaleziony patyczek, kamyczek, papierek, pudełko, sprężyna itp było to cenny skarb i niejednokrotnie trudno było nam (i jej) nad tymi zbiorami zapanować :). Magda

      Usuń
  5. Artykuł przeczytałam dopiero teraz, ale sprawił mi wielką frajdę -- dobrze jest wiedzieć, że istnieją jeszcze takie przestrzenie i takie rodziny. To krzepiące.
    Moc serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo potrzebne treści. Dziękuję za wywiad.
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dziękujemy za miłe słowa i pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  8. Postanowiłam dorzucić na stosik wakacyjnych lektur, w nagrodę dowiedziałam się, że nie tylko wysyłka numeru, ale całego zamówienia! Więc trochę zaszalałam... Ale też dużo oszczędziłam, bo buszowałam tylko po dziale weekendowych promocji ;-) I nawet na torbę płócienną się załapałam, co by wszystko ładnie i ekologicznie zapakować. Dzięki ogromne za informację!

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak, to prawda! Wszystkie zamówienia w których znajdzie się miesięcznik "Znak" są przez księgarnię znak.com.pl wysyłane za darmo ;-)

    OdpowiedzUsuń

UWAGA: Komentarze są moderowane i pojawiają się dopiero po pewnym czasie. Będzie nam miło, gdy się pod nimi podpiszesz :) Nie publikuję wypowiedzi pozornie na temat, a stanowiących formę reklamy, zwł. blogów komercyjnych...