Minimalista w rodzinie

Minimalizm zawsze kojarzył mi się z życiem pod prąd. Nigdy nie łudziłam się, że moja rodzina będzie chciała funkcjonować w ten sposób, bo -jak pisałam wcześniej- jest to styl życia mocno odbiegający od standardów społecznych. Ilekroć widzę rodzinkę minimalistów, to mam wrażenie jakbym oglądała bajkę. Powiedzmy, że nawet trafiłoby mi się to szczęście, to czy nagle wszystko w domu zostałoby zorganizowane po mojej myśli? Z doświadczenia wiem, że ludzie implementują minimalizm na tyle różnych sposobów, że nawet się nie łudzę.

Jak żyć, Panie Prezydencie?

No właśnie, jak tu być minimalistą w rodzinie? Chyba najlepszym rozwiązaniem jest posiadanie po prostu własnej przestrzeni. Nie, to nie musi być od razu oddzielny pokój. Na myśl przychodzi mi codzienne funkcjonowanie w tzw. open space'ach czyli biurach, w których stanowiska mieszczą się w jednej sali. Nikogo tam nie dziwi różnorodność organizacji biurek. Każdy jest inny i potrzebuje stworzyć na swój sposób "twórczy bałagan". Czasem oznacza to, że ma puste biurko.

Jak to się przekłada na dom?
Jedni okupują biurko, inni łóżko. Dzieci z reguły takie miejsca mają przypisane bezpośrednio do siebie, dzięki czemu mogą je aranżować w preferowany przez siebie sposób. Jest z nimi też o tyle łatwiej, że często bardzo mocno inspirują się zachowaniami rodziców. Dość prawdopodobne jest więc, że również zaczną żyć bardziej minimalistycznie.

Otoczeni miłością

W małżeństwie jest o tyle łatwiej, niż z innymi współlokatorami, że mamy do czynienia z kimś, kto nas kocha. Wchodząc w związek wiedziałam, że od tej pory będę funkcjonować w naszej wspólnej przestrzeni i nigdy wszystko nie będzie "po mojemu". Mam wyjątkowe szczęście, że mogę iść przez życie z najwspanialszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam, która mnie codziennie inspiruje i motywuje, dlatego organizacja mieszkania zdecydowanie nie jest czymś, co spędza mi sen z powiek :) Mój mąż również chce, bym w naszym domu czuła się jak u siebie, dlatego wiele rzeczy urządza z myślą o mnie. Nawet jeśli coś mi przeszkadza, to przecież w minimalizmie właśnie o to chodzi, by bardziej być niż mieć, nieprawdaż?

Piwnica? Świetne miejsce na wina i przetwory!

Kiedyś pomagałam mojej dalszej rodzinie uprzątnąć dom po remoncie. Kiedy weszłam na strych okazało się, że znajduje się tam oczywiście graciarnia (i nie był to efekt wspomnianego remontu). Po uprzątnięciu udało mi się stworzyć tam wyjątkową, klimatyczną przestrzeń, gdzie można przy nastrojowych światłach usiąść w ciszy, napić się herbaty i pokontemplować... Gdy zaprosiłam tam mieszkańców domu, oniemieli, gdyż do tej pory nikt nie myślał o tym miejscu jak o przestrzeni użytkowej.

Największy bałagan z reguły powstaje tam, gdzie nikt nie jest za niego bezpośrednio odpowiedzialny. Wspomniany strych, piwnica, przedpokój, łazienka, a nawet kuchnia, to świetne miejsca do zagracenia. No, ale co tu zrobić? Przecież przedmioty same dostają nóg i tam wędrują ;)

Zrzuć wszystko na winnego...

Najlepszym, wypraktykowanym przeze mnie, sposobem jest trzymanie wszystkich swoich rzeczy właśnie we wspomnianej wcześniej "własnej strefie". Niech w przedpokoju wiszą jedynie te okrycia, które są aktualnie używane, a reszta ląduje do szafy w pokoju. To samo z butami. Nie chcesz zrezygnować z dużej ilości rzeczy? To sam się z nimi baw :) W ten sposób zawsze jest miejsce, by powiesić płaszcze gości, a wychodzenie z domu przestaje przypominać chodzenie na szczudłach.

Gniazdko w łazience? Nie widziałem...

Czasem wchodzę do czyjejś łazienki i widzę ściany obwieszone suszarkami, lokówkami, prostownicami i nie wiadomo czym jeszcze... Kable uplatają się w węzeł gordyjski. Wydostanie czegokolwiek powoduje sporo nerwów. No i ta wanna pokryta na krawędziach buteleczkami i tubkami, tak że strach się ruszyć pod prysznicem. Lustro oczywiście też zastawione, że co chwilę coś spada do umywalki...
Znacie może ten obraz?

Wiecie, że w Wielkiej Brytanii w łazienkach nie ma gniazdek? Przepisy bezpieczeństwa na to nie pozwalają. I jakoś ludzie z tym żyją.
Ja, mieszkając w Polsce, mam aktualnie gniazdko tuż nad wanną i kiedy biorę prysznic jest tak na wysokości moich ramion. To pozwala mi na refleksję nad ulotnością ludzkiego życia oraz zasadnością brytyjskich przepisów :) Na wyspach zdałam też sobie sprawę, że po suszeniu włosów nie boli mnie głowa -dźwięk w zwykłym pomieszczeniu zupełnie inaczej się rozchodzi niż w tym pokrytym kafelkami... No i reszta współlokatorów nie tańczy pod drzwiami z pełnym pęcherzem ;) Wraz z suszarką zmieniają też miejsce zamieszkania produkty do stylizacji, kolekcja szczotek, itd... Ale co tu zrobić z kolekcją kremów, balsamów, peelingów i innych tego typu? Też nie mają stać w łazience?
Dobrym rozwiązaniem jest pionowy regalik, na nim półka z koszyczkiem dla każdego lokatora. A jeżeli ktoś się nie mieści na przestrzeni 30x30cm? To niech trzyma resztę u siebie :)

Zabawki, wszędzie zabawki...

Zmora młodych rodziców. Nie da się przejść przez pokój, a skręcenie kostki to tylko kwestia czasu... Tylko czy dzieci są temu winne? Jeszcze nie widziałam dwulatka samodzielnie kupującego sobie coś w sklepie...
Wielu rodziców pisze często, jak to z radością przyniosło swoim pociechom jakiś nowy samochód, domek dla lalek, a dziecko po chwili i tak wróciło do zabawy kamykiem i kijkiem...

Daj dzieciom głos

Pozwól im wybierać, czym chcą się bawić. Nie kupuj czegoś na siłę, bo wszystkie inne dzieci się tym bawią. Nie spełniaj Twoich dziecięcych marzeń. To niesamowite, do czego dzieci potrafią dojść w życiu, jeśli są wspierane przez rodziców we własnych zainteresowaniach...
Nie, to nie znaczy, że masz zbankrutować, spełniając ich każdą zachciankę. W zależności od ceny dziecko może dostawać zabawki częściej lub rzadziej. Niech samo zadecyduje, którą opcję woli. To taka wczesna edukacja ekonomiczna :)
No, ale dzieciństwo jest tylko jedno, a Ty chcesz spełnić ich wszystkie marzenia... Pieniądze jednak nie biorą się znikąd. Są owocem czasu, który spędzasz poza domem. Ten filmik świetnie pokazuje co dzieci wolą bardziej:




Wiele osób czyta Konrada i Leo Babauttę dlatego, bo są rodzicami. Zastanawiam się, jakich porad szukacie na ich blogach. Macie może jakieś swoje sposoby?


14 komentarzy:

  1. Faktycznie gniazdko nad wanną to jakieś kuriozum... Ale łazienki bywają większe i w dalszej odległości np. wypada mieć gniazdko np. do obsługi pralki, a nawet odkurzacza. Poza tym gniazdka powinny być zabezpieczone, czyli posiadać klapkę zabezpieczającą przez pryskaniem wodą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do przepisów angielskich: w większych łazienkach gniazdka są dozwolone w tzw trzeciej strefie -daaaleko od wody.

      O jakiegoś czasu pralka bardziej pasuje mi w kuchni: w miejscu gdzie się pracuje i hałasuje. Łazienka to dla mnie strefa relaksu, ze świeczkami, olejkami do aromaterapii... Wiem, że jeśli całe życie miałaś pralkę w łazience to ciężko sobie wyobrazić inny układ, ale zgodzisz się ze mną, że burzy to nieco koncepcję domowego spa...
      Dodatkowo, jeśli suszysz pranie w pomieszczeniu, w którym przebywasz większość dnia, to możesz zrezygnować z nawilżacza powietrza...

      Coś mam z tym hałasem i dlatego przestałam używać okurzacza na rzecz zmiotki i mopa :)
      Nie da się? wszystko się da!

      Apropos kuriozum:
      Łazienka jest pomieszczeniem z największą ilością gniazdek w moim domu dlatego tam ładujemy wszystkie możliwe sprzęty ktorych nie potrzebujemy na bieżąco używać. Nieźle, prawda?

      Usuń
  2. Filmik rozłożył mnie na łopatki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam w łazience gniazdka. Wszystkie mają klapki i są niezbędne (choćby do włączenia pieca gazowego, który bez prądu nie działa).
    Za to nie mam suszarki. Ani w łazience, ani nigdzie. I nigdy nie chcę jej mieć :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Macie gniazdka? No to klapa, nie możecie być minimalistami ;)

      Usuń
    2. Potwierdzam... z gniazdkami nie da rady...

      Usuń
  4. Hmmm... czytam Konrada Ikilka innych osób), bo zwracają uwagę na "duchowy" aspekt minimalizmu, a nie jak większość znanych mi z sieci minimalistów na przede wszystkim materialny...
    Roman

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam przekonana, że to właśnie treści typu: "mam tylko 30l plecak i to co się w nim mieści" najbardziej interesują. Cieszy mnie to co napisałeś, bo minimalizm to sposób na zrobienie miejsca dla duchowości.

      Usuń
    2. A ja nawiążę do aspektu dzieciowego. Mój "minimalizm" rozpoczął się kiedy w wieku 14 lat wyjechałam do internatu, 5 lat tam, potem studia nauczyły mnie że mniej zachodu i problemu jest kiedy się posiada mało.Dopiero kilka lat temu odkryłam temat minimalizmu i to że takich ludzi jest więcej. W rodzinie oczywiście uchodzę za lekkiego odchyleńca bo zawsze mam coś do sprezentowania i przy 2 kilkulatkach porządek i przestrzeń do życia. Zupełnie popieram fakt, że takie maluchy nie kupują sobie tych zabawek tylko dorośli zagracają im pokoje i potem jeszcze żądają porządku!U nas jest też oczywiście trochę zabawek, posgregowanych w koszykach, pudłach i wszyscy wiedzą co gdzie jest. Zabawki które dostajemy, albo kupione i nieużywane zanosimy z dziećmi do komisu i po sprzedaży wybieramy coś nowego lub idziemy na lody ;)) albo dajemy znajomym w prezencie.
      Co do łazienki... na wierzchu stoi olejek do kąpieli, emulsja pod prysznic, szampon, radio i kubek ze szczoteczkami. Mamy z mężem po jednej szafce pod umywalką na kosmetyki i wsio.Bieda mówi mama, ale za to jak szybko się sprząta. Suszarkę mam kondensacyjną i chyba powinni ją dawać gratis na porodówce ;))). Pozdrawiam, Monika


      Usuń
    3. @minimalizm w praktyce...
      I tu sie z Tobą niezgodzę (choć moze zastosowałaś skrót)
      Minimalizm nie jest moim zdaniem sposobem na zrobienie miejsca na duchowość. Co najwyżej jest to sposób nazrobienie miejsca na "czas" :)
      A co już potem każdy z nas z tym czasem robić będzie to "insza inszość".
      Żeby dodać smaczku, Konrad i ja podlewamy naszą duchowość wodą z bardzo różnych źródeł ;)
      Roman

      Usuń
  5. Pralka w kuchni się nie zmieści, bo musiałabym wystawić z niej jedyne stojące szafki, a gdzieś trzeba trzymać żywność i sztućce dla 6 osobowej rodziny:) Zależy kto jaką przestrzenią dysponuje. To co jest dobrym rozwiązaniem dla jednych, niekoniecznie sprawdzi się u drugiego.Więc stoi sobie nasza pralka w łazience jak przystało na pralkę w bloku z wielkiej płyty:) Nie przeszkadza w wieczornym spa. Jak się ma gromadkę małych dzieci, to wystarczy wieczorna cisza(kiedy już śpią) i ciepła kąpiel - nic człowiekowi więcej do szczęścia niepotrzebne. Jesteśmy alergikami, więc chemii w łazience mało, suszarka potrzebna, bo córki długowłose :), ale suszarka schowana (ten kto ma małe dzieci, wie dlaczego :). Mamy małe mieszkanie, więc trzeba pilnować ilości rzeczy. Jeśli chodzi o zabawki, to tutaj mocno walczymy z dziadkami, ciociami, wujkami. Mogliby nas zasypywać nieustannie. I tutaj też chodzi już nie tylko o ilość, ale i jakość. To co jest "dla dzieci" niekoniecznie tym jest. Chodzi mi głównie o treść książeczek, pisemek dla najmłodszych, laleczki potwory itp. Czasami długo trzeba tłumaczyć, osobom, które tak bardzo chcą uszczęśliwić nasze dzieci. Nadmiar zabawek idzie dalej do innych dzieci. Nasze maluchy wolą być na podwórku lub same coś konstruować. Mamy dużo książek, ale to chyba dobrze :).
    Dlaczego czytam ten blog? - ze względu na podobne wartości,którymi kieruję się w życiu(tak jak już pisano wyżej "duchowość"). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzień dobry,
    ostatnimi czasy coraz częściej myślę o tym, jak zamienić, choćby częściowo, "mieć" na "być". Rezultatem moich poszukiwań było, między innymi, znalezienie tego blogu, z czego się bardzo cieszę. Bardzo inspirujące.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Renaissance

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My również pozdrawiamy, mamy nadzieję, że blog okaże się pomocny w "przemianie" :)

      Usuń
  7. Można by napisać post pt. "Minimalizm w rodzinie wielodzietnej" :-)

    OdpowiedzUsuń

UWAGA: Komentarze są moderowane i pojawiają się dopiero po pewnym czasie. Będzie nam miło, gdy się pod nimi podpiszesz :) Nie publikuję wypowiedzi pozornie na temat, a stanowiących formę reklamy, zwł. blogów komercyjnych...