Moja historia: POTRZEBUJĘ ŚWIADKÓW

Zachęcam do przeczytania krótkiego, ale mocnego, świadectwa w ramach naszego nowego cyklu "Moja historia" (poprzedni post z cyklu znajdziecie tutaj):


Od jakiegoś czasu zaglądałam do Waszego bloga, jak i kilku pokrewnych, ponieważ narasta we mnie potrzeba uporządkowania życia.
Dlaczego do Was piszę? Ponieważ potrzebuję mieć świadków i dopingu przy planowanych zmianach. Często zastanawiałam się, dlaczego ludzie właściwie piszą blogi i myślę, że jedna z przyczyn jest właśnie taka - potrzeba świadków, potrzeba ujawnienia wewnętrznej narracji.

Moja droga do decyzji oczyszczenia życia i eliminacji artefaktów może brzmieć znajomo dla części osób:

Jestem mieszkanką dużego miasta, należę do klasy średniej. Bardzo dużo pracuję i dobrze zarabiam. Ciągła praca, późne powroty do domu, liczne obowiązki. W ramach rekompensaty - wieczorne drinki i kompulsywne zakupy. Nigdy co prawda nie posuwałam się do tego, żeby pić w ciągu dnia lub zadłużać w związku z zakupami, więc z zewnątrz cała sytuacja mogłaby wydawać się normalna, ale ja zrozumiałam już jakiś czas temu, że zaczynam stąpać po kruchym lodzie. Że to nie jest życie, jakie chcę prowadzić, i że odeszłam, nie wiem kiedy, od własnych planów z przeszłości. Zrozumiałam, że rozmieniam się na drobne i sprzedaję swoje życie za jakieś ułudy, że rozmijam się z moimi celami.

Oczywiście mogłabym teraz napisać, że od jutra rzucam pracę lub pracuję o połowę mniej i zajmuję się produkcją eko-żywności ;-), ale nie jest to realne, więc zaczynam od drobnych kroków...

1. Od pół roku trzymam się zasady, że nie piję alkoholu w ciągu tygodnia i w dni wolne przed dniem pracującym (niedziela). Zdarza mi się pić wino lub drinka w piątek wieczorem i sobotę - i myślę, że jest to zdrowa sytuacja.

2. Stosunkowo mało czasu spędzam z własnymi dziećmi (opiekunka, mąż) - ale czas z nimi mam zamiar poświęcić właśnie im - bez poczytywania książek na boku i bez zaglądania do komputera.

3. Ograniczenie zakupów - zakupy wg listy, głównie robi je mąż. Nie chodzę do galerii sama, ani z dziećmi - zawsze ulegam ich zachciankom w ramach rekompensaty wiecznej nieobecności :-(.

Tak więc na razie skromnie. W planach - przyjrzenie się zasobom domowym.

Pozdrawiam Was, R.


Bardzo dziękuję za szczere podzielenie się ważnymi życiowymi decyzjami. Zachęcam innych do dzielenia się swoimi, czasem z pozoru drobnymi, historiami, które innym mogą pomóc w dokonaniu zmian! 

Kolejny wpis z cyklu "Moja historia" - tutaj.

5 komentarzy:

  1. a`propos celu nr 2...
    Sam niegdyś zamartwiałem sie tym, że mało czasu spędzam z dzieckiem (wówczas jednym). Tylko, że wtedy uważałem, że "czas z dzieckiem", ma być tak naprawdę "czasem przy dziecku". A na to i siły i czasu nie miałem...
    Przełom nastąpił gdy przypomniałem sobie jak czas ze mna spedzał ociec; ja mu po prostu towarzyszyłem przy codziennych obowiązkach, przy pracy...
    I wiesz co?
    Z perspektywy dziesięcioleci uważam, że ten właśnie czas spędzony z rodzicami był najlepszy...
    Ileż to wspaniałych "rozmów o życiu" płynęło gdy z ojcem naprawialiśmy silniki, a z matką gotowalismy...
    Wczasy, wycieczki, wyjazdy... tak, to też było fajne, ale wspólna praca to było coś "superhiperekstra"
    Podobnie z resztą spędam część czasu z żoną; wspołnie cos robimy w domu. I dzięki temu "patentowi" nagle mamy dla siebie dużo wiecej czasu niż przed laty...
    Roman

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bo to konstruktywna rada. Wynagradzanie dziecku nieobecności, ciągłe organizowanie specjalnych atrakcji powoduje, że dziecko staje się roszczeniowe i czuje się "na specjalnych prawach", podczas gdy jest po prostu członkiem rodziny z prawami i obowiązkami.
      Pozdrawiam, Renaissance

      Usuń
  2. Powodzenia !!!
    Jestem na ścieżce tuż obok :)
    Ki

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki! mam takie same myśli związane z czasem spędzanym z dzieckiem. Najgorsze jest chyba jednak to, że gdy się z kimś umawiasz na kawę to ten znienacka wyciąga komórkę i coś tam grzebie...nawet nie przeprosi :/

    OdpowiedzUsuń

UWAGA: Komentarze są moderowane i pojawiają się dopiero po pewnym czasie. Będzie nam miło, gdy się pod nimi podpiszesz :) Nie publikuję wypowiedzi pozornie na temat, a stanowiących formę reklamy, zwł. blogów komercyjnych...