tag:blogger.com,1999:blog-6951069257880435410.post4627487393366343512..comments2024-03-25T20:55:51.887+01:00Comments on Droga do prostego życia: Jak cudowna jest PanamaUnknownnoreply@blogger.comBlogger8125tag:blogger.com,1999:blog-6951069257880435410.post-28625850125288212982013-09-17T13:45:58.720+02:002013-09-17T13:45:58.720+02:00Świetna bajka. Tyle, że ja interpretuję ją nieco i...Świetna bajka. Tyle, że ja interpretuję ją nieco inaczej - to, co najważniejsze jest w nas, chodzi o nie szukanie szczęścia/sensu/prawdy na zewnatrz, w świecie, ale w naszych sercach, w duszy. Chodzi o to, by być w kotakcie ze sobą i słuchać swoejgo głosu wewnetrznego. I żyć w zgodzie ze sobą. Jeśli czuję, że podróże sprawaiją mi radość, to podróżuję - nie dlatego, że to modne, prestiżówe, ale bo to "moje" Jeśli nie czuję potrzeby, chęci podróży, ciagnie mnie do innych spraw, to nie podróżuję. Ja tak to widzę - istotą jest motywacja - jeśli słucham siebie i realizuję siebie, swoją drogę życiową to właściwie mogę robić co mi się zamarzy i nie ma tu żadnych reguł.<br />Skromność, wierność - pozwolę sobie poddać w wątpliwość wartość skromności samej w sobie. Dlaczego skromnośc jest wartością? Wg mnie każdy człowiek powinien żyć pełnią życia, a pełnie życia jakoś nie składa mi się ze skromnością. Jeśli mam świetną pracę, która baaardzo lubię, realizuje się w niej i zarabiam tym samym fajne pieniądze, czyli odnoszę sukcesy, mam uznanie i prestiż (jako konsekwencja pracy z zaangażowaniem i radością) - to już niedobrze? Wydaje mi się, że te jednoznaczne oceny sukcesu - nie są trafne. Oczywiście szanuję wszystkich przedmówców, bo każdy z nas szuka jak najlepszej drogi dla siebie. <br />Zapraszam na bloga, gdzie dzielę się moimi "odkryciami" związanymi z byciem sobą i defioniowaniem na nowo wartości w zyciu: pokochajsiebie.wordpress.comAnonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6951069257880435410.post-77589123875521791412013-08-30T10:44:31.109+02:002013-08-30T10:44:31.109+02:00No dokładnie Patrick. Emigracja to emigracja, bez ...No dokładnie Patrick. Emigracja to emigracja, bez względu na to czy od domu dzieli Cię 100 czy 3000 km. Jest to tak samo przekichane. Oczywiście, jeśli dopuszcza się do siebie przemyślenia, o jakich napisał Konrad. W moim przypadku było tak, że obudziłem się dopiero na emigracji właśnie. Goniłem nie wiadomo za czym. Kolejne kursy do zrobienia, kolejna wizyta w siłowni, kolejne zajęcia. Kierat. A przy tym uważałem, że za słabo zarabiam w swoim rodzinnym mieście. Że zasługuję na więcej, itd. Zmieniłem pracę na lepiej płatną w innym mieście. Musiałem się wyprowadzić, poluzowały się moje kontakty z rodziną. I po jakimś czasie - zarabiając bardzo fajnie, ale żyjąc wśród karierowiczów i obcych sobie ludzi - zdałem sobie sprawę, że to w ogóle nie to. Obudziłem się. Pozbyłem się telewizora. Zacząłem interesować się minimalizmem. Zacząłem czerpać radość z prostych rzeczy. Z szumu wiatru, ze spotkań z najbliższymi... Mam gdzieś te pieniądze. Staram się o przeniesienie do swojego rodzinnego miasta. Moje kontakty z rodziną nie były jeszcze nigdy tak dobre, jak obecnie. Dzięki minimalizmowi i zdrowemu rozsadkowi nie jestem już konsumentem, z politowaniem patrzę na wyścig szczurów, z którego wyszedłem. I powiem Ci, że nigdy nie było mi lepiej :-) Skoro ja mogłem, to Ty też możesz. Powodzenia!Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6951069257880435410.post-13354706632626182392013-08-29T06:25:10.721+02:002013-08-29T06:25:10.721+02:00Rewelacyjny dowcip :) Sukces tak naprawdę jest w n...Rewelacyjny dowcip :) Sukces tak naprawdę jest w nas ( albo go nie ma ). To co na zewnątrz niesłusznie jest nazywane sukcesem. Myślę ze największym sukcesem dla mnie jest codzienna praca nad sobą , pokonywanie małymi krokami własnych słabości. Gabriela Kucahttps://www.blogger.com/profile/13668562271607608699noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6951069257880435410.post-5031974852297611162013-08-25T21:08:11.372+02:002013-08-25T21:08:11.372+02:00Ale właśnie po to są podróże! Zarówno te za chlebe...Ale właśnie po to są podróże! Zarówno te za chlebem, jak i te krajoznawcze. Dobrze, że wyjechałeś, ale następny krok to powrót. Ja wyjechałem z rodziną do Niemiec i świadomy, że będzie mi mniej więcej 4 razy gorzej (finansowo) wróciłem do Polski. Mało kto to rozumie, muszę Ci powiedzieć. Większość puka się w czoło. Ale ja i moja rodzina jesteśmy szczęśliwi. Trudno powiedzieć dlaczego, ale jest nam lepiej.Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6951069257880435410.post-77783643719991451572013-08-25T21:03:10.701+02:002013-08-25T21:03:10.701+02:00Jest taki dowcip o rabinie i kozie, zacytuję z pam...Jest taki dowcip o rabinie i kozie, zacytuję z pamięci. Przychodzi człowiek do rabina i narzeka, że ma dużą rodzinę, a ciasny dom. Rabin radzi mu, żeby kupił kozę. Po tygodniu człowiek narzeka jeszcze bardziej, bo koza zabiera dużo miejsca. Rabin radzi mu, żeby sprzedał kozę. I po tygodniu człowiek przychodzi szczęśliwy, bo po sprzedaży kozy zrobiło się dużo luźniej w domu. :-)Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6951069257880435410.post-31791537170574135802013-08-23T15:39:15.408+02:002013-08-23T15:39:15.408+02:00No to masz przechlapane. Mała liczba znajomych (zw...No to masz przechlapane. Mała liczba znajomych (zwłaszcza tych najbardziej istotnych, wirtualnych, o ile założyłeś konto na Facebook), co to można się nimi pochwalić, i tam tego. Samochód traktujesz jak "jeździdełko", do transportu (a sąsiad ze swojego nowego cacka "wygląda"). Nie sprawdzasz się, nie komponujesz do całości:)<br />Serdecznie pozdrawiam - Sobie Pustelnik<br />Ps. Temat postu - super.Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6951069257880435410.post-17514710734027486362013-08-23T00:12:16.509+02:002013-08-23T00:12:16.509+02:00Dziekuje za taki interesujacy post. Te slowa brzmi...Dziekuje za taki interesujacy post. Te slowa brzmia o wiele dobitniej gdy czlowiek znajduje sie 3000km na emigracji od domu w poszukiwaniu... no wlasnie. Po przeczytaniu tego tekstu coraz mniej zaczynam byc pewnym czego tak wlasciwie szukalem opuszczajac przyjaciol i rodzinny dom...Patricknoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6951069257880435410.post-50665434965473301462013-08-22T22:53:45.799+02:002013-08-22T22:53:45.799+02:00Tak sobie czasami myślę, że mi to było i jest chyb...Tak sobie czasami myślę, że mi to było i jest chyba ciut łatwiej...<br />Bo ja nigdy z "domu" na dłużej nie wychodziłem...<br />Fakt, zdarzało mi sie zbłądzić, zdarzało mi się popłynąć ze "wszystkimi", ale otrzeźwienie zawsze przychodziło dość szybko...<br /> <br />Bo odkąd pamiętam takie słowa jak: "sukces", "uznanie", "prestiż", "status społeczny" to nie moja bajka, to tylko pięknie brzmiące, puste słowa...<br />Czasami było z tym trudno, bo jak tu porozmawiać z kolegami np. o samochodach skoro dla mnie są to tylko "urządzenia do przemieszczania się" i w przeciwieństwie do okien nie służą do "wyglądania"? ;)<br />Czasem trzeba było przełknąć kpiny "lepiejwiedzących", ale co tam... Zasadniczo nawet trudne do przełknięcia nie było, bo przecież: "to zaszczyt gdy głupiec uważa cię za głupca" jak mawiał mój dziadek...<br />A że krąg znajomych i przyjaciół (czy wogóle ich mam? i czy wogóle są mi potrzebni?) w skutek tego jest bardzo niewielki, cóż... w końcu: "lepiej być samemu niż w kiepskim towarzystwie"<br />RomanAnonymousnoreply@blogger.com