Dobre życie - cz.4: Rozpraszacze

Do świąt Bożego Narodzenia pozostało już kilka dni. Możemy je różnie przeżyć. Na zarzuty Marty, która „uwijała się koło rozmaitych posług”, że Maria jej nie pomaga, Jezus odpowiedział, że troszczy się i niepokoi o wiele, "a potrzeba mało albo tylko jednego”. Maria siedząca u Jego stóp „obrała najlepszą cząstkę”. Ten obrazek z domu Marty i Marii dobrze oddaje przedświąteczną atmosferę. Uwijamy się jak w ukropie. Tak wiele spraw nas rozprasza, że tracimy z oczu zasadniczy cel naszego życia.

Wybrać najlepszą cząstkę. Mało albo tylko jedno. Może jeden prezent, może mniej pracy w kuchni, mniej porządków i przygotowań w ogóle. Więcej wsłuchiwania się w siebie samego i w siebie nawzajem. To nic, że nie ze wszystkim będziemy na czas. Mały przykład: chcieliśmy podarować dzieciom samodzielnie zrobione prezenty. Miało być w duchu voluntary simplicity. Okazało się, że zwyczajnie nie damy rady, a świetny z początku pomysł stał się głównie psychicznym obciążeniem – ot, kolejna sprawa na długiej liście. Zrezygnowaliśmy z jego realizacji na rzecz drobnego prezentu – jednej książki dla każdego dziecka. Czasem "prościej i spokojniej" oznacza rezygnację z własnych planów i ambicji zrobienia czegoś wyjątkowego. Zyskaliśmy więcej czasu dla siebie. Naszą najlepszą cząstką w tym roku były poranne roraty, rekolekcje adwentowe, dzielenie finansowe z potrzebującymi (na przekór lękowi, że nam samym nie starczy), kartki z życzeniami wysłane do najbliższych.

Nie dajmy się rozproszyć, rozmienić na drobne, wokół rozmaitych zadań. Przygotować się do świąt to odrzucić stereotyp „świętowania” wyniesiony z domu, który czasem dźwigamy jak ciężkie brzemię. Spuścić trochę powietrza z balonika wizji i oczekiwań, zanim –jak u Marty- pęknie w najmniej oczekiwanym momencie. Może kupić pierwszą z brzegu choinkę zamiast przebierać w nieskończoność, z czym akurat sam mam  problem. Ograniczyć liczbę tradycyjnych potraw. Zastanowić się nad życzeniami, jakie chcemy złożyć bliskim, zamiast "zdrowych, wesołych...”. Postanowić nie odbijać piłeczki i zastosować przycisk przerwy w sytuacjach konfliktowych, o które tak łatwo w szerszym rodzinnym gronie. Starać się zrozumieć wzajemnie swoje -jakże różne- potrzeby. Dać sobie w prezencie, zamiast kolejnego gadżetu, akceptację i wolność od sprostania przeróżnym oczekiwaniom. Czemu nie spróbować?

Jak mówiła błogosławiona Matka Teresa: nie potrafimy robić wielkich rzeczy, a tylko małe rzeczy z wielką miłością. Małe, drobne kroczki są w zasięgu naszych możliwości. Bądźmy wdzięczni za każdą chwilę naszego życia. To „cząstki”, które możemy na nowo odzyskać dla siebie. Może w tym czasie pomocą będą słowa mojego ulubionego Psalmu 131: Panie, moje serce się nie pyszni i oczy moje nie są wyniosłe. Nie gonię za tym, co wielkie, albo co przerasta moje siły. Przeciwnie: wprowadziłem ład i spokój do mojej duszy.

***

W kolejnym nagraniu moja Żona opowie na czym polega współczesny paradoks dobrowolnej prostoty i jak pozbywamy się rożnych rozpraszaczy. Link do nagrania (trwającego ok. 9 minut) znajdziecie tutaj. Zapraszam!