Pałeczki z kości słoniowej


źródło zdjęcia: http://vnextra.home.pl/

Poniżej zamieszczam krótką opowieść chińskiego filozofa i polityka Han Fei z III w. p.n.e. Nic nie straciła na swojej aktualności:

W dawnych Chinach żył raz młody książę, który zapragnął zrobić na zamówienie parę pałeczek służących do jedzenia. Miały być wykonane z kawałka kości słoniowej wielkiej wartości. Gdy dowiedział się o tym król, jego ojciec i wielki mędrzec, pospieszył do syna, aby wytłumaczyć mu rzecz następującą:
- Nie powinieneś tego robić, synu, gdyż ta kosztowna para pałeczek może cię doprowadzić do upadku!
Młody książę, zbity z tropu, nie wiedział, co ma myśleć o tych słowach. Nie był pewien, czy ojciec mówi poważnie, czy się z niego naśmiewa.
Ojciec tymczasem tak mu to zaczął tłumaczyć:
- Kiedy będziesz już miał pałeczki z kości słoniowej, zdasz sobie sprawę, że nie pasują one do kamionkowych naczyń na naszym stole. Zapragniesz filiżanek i miseczek z jaspisu. Ale przecież miseczki z jaspisu i pałeczki z kości słoniowej nie ścierpią pospolitych dań. Zapragniesz więc ogonów słoni i zarodków lampartów.
Człowiek, który skosztował ogonów słoni i zarodków lampartów, nie umie zadowolić się ubraniami z konopi ani prostym, surowym domostwem. Zapragniesz jedwabnych szat i wspaniałych pałaców. Aby mieć to wszystko, ogołocisz skarbiec państwa, a twoje pragnienia nie będą miały końca.
Szybko przyzwyczaisz się do życia w nieustannym luksusie, życia okupionego wydatkami, które nie mają granic. Na głowę naszych chłopców spadnie nieszczęście, a królestwo pogrąży się w ruinie i rozpaczy... Twoje pałeczki z kości słoniowej są bowiem jak ta cienka rysa na murze, która w końcu niszczy cały budynek.
Młody książę porzucił swój kaprys i stał się później monarchą słynącym z wielkiej mądrości.

Opowiadanie to stanowi fragment książki Bajki filozoficzne napisanej przez Michela Piquemala, w tłumaczeniu Heleny Sobieraj (więcej o książce tutaj).

Czytelnicy bloga zauważyli zapewne podobieństwo tej opowieści do historii, którą przytoczyłem we wpisie Efekt Diderota, czyli uwaga na styl życia!. Okazuje się, że problem spójności stylu jest o wiele starszy...


Ocalmy kasze od zapomnienia ...

Jaglana, gryczana, jęczmienna, kukurydziana ... kasze te były codziennością w polskich domach, dziś goszczą w nich sporadycznie lub wcale. To wielka strata. W kaszach jest bogactwo wartości odżywczych, są tanie i sycące, można je przyrządzić jako danie główne lub dodatek na dziesiątki sposobów, na słodko, z bakaliami, do zup, z warzywami ...

Ja podaję dziś przepis dr Romanowskiej na pyszne, zdrowe, tanie, łatwe do zrobienia kotleciki z kaszą jaglaną:

SKŁADNIKI:
1 szklanka ugotowanej kaszy jaglanej
10 dużych ugotowanych ziemniaków
1 posiekana cebula
1 posiekany ząbek czosnku
sól ewentualnie pieprz
kilka łyżek mąki razowej do obtaczania kotletów

Wszystkie składniki oprócz mąki mieszamy ze sobą, formujemy klopsiki, obtaczamy w mące, układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 175 stopni 30 minut. W połowie czasu pieczenia przewracamy je na druga stronę.

Idealne do obiadu, ja lubię je zabierać na plac zabaw zamiast kanapek dla dzieci.

Zachęcam do dzielenia się swoimi ulubionymi pomysłami na kasze.


Co nam może pomóc cz.2 - 5S

Rozwinięcie punktu pierwszego  z wpisu:

5S w praktyce, w domu - przykład na potrzeby niniejszego tekstu:
Szuflada w kuchni, gdzie przechowujemy sztućce - prześledźmy metodę 5S z poszczególnymi jej krokami:

1S - selekcja/sortowane (seiri/sort) --> sprawdzamy co mamy w szufladzie (identyfikujemy) i usuwamy wszystkie przedmioty, które są zbędne. Przykłady: widelec z czasów studenckich - mamy do niego sentyment, ale kompletnie nie pasuje do obecnej zastawy ;-), łyżeczki "po babci", łyżeczki do odmierzania lekarstw itp. Bardzo często ustala się kryteria, czy dany przedmiot jest zbędny - np. duble, nieużywane przez 30 dni, pół roku, rok, itp. Krok 1S powinien być procesem ciągłym - selekcja przeprowadzana jest na bieżąco, jeśli uznamy, że jakiś przedmiot jest zbędny. Bardzo często stosuje się tzw. czerwone karteczki do oznaczenia przedmiotów, aby poźniej podjąć decyzję, co z tym robimy - czy jest to używane (jak często), czy jest to rzecz zbędna, itp.

2S - systematyka (seiton) --> krok ten możemy podsumować "miejsce dla wszystkiego i wszystko na swoim miejscu". W naszej szufladzie wyznaczamy miejsce, a następnie je oznaczamy do przechowywania naszych sztućców, które uznaliśmy w poprzednim kroku za niezbędne - najlepszym rozwiązaniem będzie pojemnik na sztućce z podziałem na łyżki, widelce, noże, łyżeczki. Rozwiązanie musi być praktyczne i funkcjonalne - dostosowane do wielkości szuflady oraz ilości przechowywanych rzeczy. Ważna jest ergonomia - jeśli coś wyjmujemy rzadko, niech będzie na spodzie, z tyłu, tak, aby za każdym razem nie szukać, przesuwać. Warto poinformować o tym innych domowników, aby uniknąć problemów.

3S - sprzątanie (seiso) --> w tym kroku króluje sprzątanie, jednak najważniejsze jest wyeliminowanie przyczyn pojawiających się zanieczyszczeń. Zakładam, że wkładamy sztućce czyste, ale z czasem jakiś kurz się zbiera czy osadza wewnątrz. Możemy tutaj używać jaśniejszych/białych kolorów tak, aby wszelkie zanieczyszczenia były widoczne szybciej.

4S - standaryzacja (seiketsu) --> krok, w którym chcemy ustandaryzować praktyki, rozwiązania z poprzednich kroków. Informujemy rodzinę, że od dziś w naszej szufladzie tak wyglądają poukładane sztućce - temat szczególnie ważny dla dzieci, możemy przez konkretny przykład (jeśli pomagały od początku) pokazać, jak zorganizować, uporządkować i utrzymać standard. Ważna jest prewencja - tak postępujemy, aby uniknąć zbędnych rzeczy w szufladzie, układamy po wyjęciu, np. 
ze zmywarki, w odpowiednie przegródki, itp.

5S - samodyscyplina/samodoskonalenie (shitsuke) --> celem jest utrzymanie zmian wprowadzonych w pierwszych czterech krokach, jest to również ciągłe doskonalenie, a w szczególności samodoskonalenie.

Pojawiają się jeszcze czasem kroki 6s & 7s odnoszące się do bezpieczeństwa (safety) - przykład z nożami w przegródce, ew. zabezpieczenie szuflady przed otwarciem przez małe dzieci oraz zadowolenia (satisfaction) - w naszym przykładzie wpadamy w samozadowolenie, że mamy porządek w szufladzie ;-).

Przykład ze sztućcami jest banalny, ale pokazuje, jak krok po kroku działa metoda 5S. Większość z nas ją stosuje nieświadomie (przecież sprzątamy, wyrzucamy/oddajemy/sprzedajemy niepotrzebne rzeczy itp.). Mając świadomość całej drogi postępowania możemy spróbować ją wdrożyć np. w piwnicy, w której jest "wszystko", czy w pawlaczu. Pomoże nam oznaczenie czerwonych karteczek, a może przezroczystych pojemników, abyśmy szybko widzieli co jest w środku.

Powodzenia i zapraszam do podawania własnych przykładów.

Dzieciństwo w stanie oblężenia

Oto wizja szczęśliwego dzieciństwa: mydlane kolorowe bańki unoszące się w niebo, roześmiane dzieci, płatki śniadaniowe, batonik, sok lub jogurt, będące początkiem wspaniałej, "odjazdowej" przygody. Czekoladowy krem, który mama smaruje centymetrową warstwą na kanapkę, aby zapewnić wszystko, co niezbędne do "prawidłowego" rozwoju. Bez tego czy owego produktu nasze dziecko będzie wszak ospałe i zmęczone, a na domiar złego spotkają go liczne problemy z nauką i w relacjach towarzyskich.
Dzieci są przyszłością narodu. W każdym razie są przyszłymi podatnikami, a co ważniejsze - konsumentami, których gusta i przyzwyczajenia warto kształtować jak najwcześniej. Oczywiście w odpowiednim opakowaniu podkreślającym dziecięcą kreatywność, wyjątkowość i indywidualizm. Skoro pomyślność społeczeństwa została utożsamiona ze wskaźnikiem PKB, nic dziwnego, że podkreślanie dziecięcej podmiotowości i indywidualności ma być powiązane z jak najwcześniejszą konsumpcyjną inicjacją w formie świetnej zabawy.
Oto natknąłem się na reklamę nowego smartfonu dla dzieci pod hasłem "Spełnij dziecięce marzenia!" Dostęp do tysięcy gier i aplikacji, które możesz zacząć pobierać zaraz po wyjęciu telefonu z pudełka. Plus 40 darmowych gier w prezencie! Całość wieńczy klip roztańczonych dzieci do muzyki płynącej ze smartfona.
Dzieci to dzisiaj eksperci od marek, przemawiają lub występują w reklamach dla dorosłych: dziecięcy przekaz lepiej dociera do zatroskanych i zapracowanych rodziców. Coraz częściej też dorośli konsultują z dziećmi swoje konsumenckie decyzje.

Łakocie i witaminy ...

W ten sposób do kupna wielu słodyczy i tzw. suplementów diety nakłaniają, w bardzo nieuczciwy moim zdaniem sposób, różnego rodzaju firmy i koncerny. Jednak rodzic kupujący  "witaminizowane" cukierki czy żelki albo batony z "mlekiem" w środku, "mleczne kanapki" i im podobne, faszeruje swoje dzieci tłuszczem, cukrem i chemią. Nawet jeśli znajdzie się w takim produkcie jakaś witamina, to jest ona sztucznego pochodzenia i mało prawdopodobne jest, że się przyswoi. A nawet jeśli, to korzyści, jakie uzyska z niej organizm, będą o wiele mniejsze, niż straty spowodowane pozostałą zawartością takiego produktu. Wydaje się to być oczywiste, jednak z moich obserwacji wynika, że wielu ludzi się na to nabiera, nie czytając etykiet, nie zastanawiając się, ufając reklamie, która gra na rodzicielskich uczuciach.

Dzieci, i nie tylko one, pragną słodkiego smaku. Jest możliwe serwowanie im deserów naturalnie słodkich, pysznych, wysokowartościowych i naprawdę odżywczych zarazem. W sklepie się takich nie kupi. Można je zrobić dosyć łatwo w domu. Jedną z opcji jest stare, poczciwe ciasto domowej roboty. Jeśliby w takim cieście dodatkowo zastąpić cukier naturalną słodyczą bakalii, owoców albo syropu daktylowego, ewentualnie miodu, a białą mąkę zamienić na razową, powstaje zdrowy i pyszny deser.

Przedstawiam dziś jabłecznik dr Anny Romanowskiej, który nieco z czasem zmodyfikowałam.

SKŁADNIKI:
1,5 szklanki mąki pszennej razowej
1 szklanka mąki kukurydzianej
1/3 kostki masła
0,5 szklanki wody
1/3 łyżeczki sody

FARSZ:
20g daktyli suszonych
1kg jabłek

WYKONANIE:
Wszystkie składniki na ciasto zagniatamy, 1/3 ciasta odkrajamy i wstawiamy do lodówki. Na blaszkę kładziemy papier do pieczenia i wykładamy blachę pozostałą częścią ciasta. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 175 stopni na 15 min.
W tym czasie do garnka wlewamy 5 łyżek wody, wrzucamy daktyle, dusimy pod przykryciem aż zmiękną. Następnie miksujemy je. Jabłka obieramy i kroimy w kostkę. Ciasto po wyciągnięciu z piekarnika smarujemy masą daktylową, układamy na niej jabłka. wyciągamy pozostałe ciasto z lodówki i trzemy je na tarce, na grubych oczkach, bezpośrednio nad ciastem.Wstawiamy do piekarnika jeszcze na 15-20 minut i gotowe! 

Co nam może pomóc cz.1

Nie wiem, jaki byłby najlepszy tytuł tego wpisu ;-), ale chciałbym przedstawić, z racji wykonywanego zawodu, kilka narzędzi i metod, które z powodzeniem są wykorzystywane w szeroko pojętym przemyśle lub usługach i pozwalają uporządkować procesy, utrzymać standardy, wyeliminować straty czy przeciwdziałać awariom. Przy małej modyfikacji można je zaadoptować w domu. Nie przedstawiam pełnych definicji (można je znaleźć w sieci), ale krótki opis. W kolejnych postach (jeśli będzie zainteresowanie czytelników, można rozwinąć każdy z punktów) opiszę konkretne przykłady z gospodarstwa domowego.
Kolejność przypadkowa:
  1. 5S (czasami 6S) - narzędzie wywodzące się Japonii, które pomaga uporządkować oraz utrzymać wdrożone standardy. Nie jest to tylko sprzątanie, jak często jest to określane. Każde S ma swoje znaczenie - 1s selekcja/sortowanie, 2s systematyka, 3s sprzątanie, 4s standaryzacja, 5s samodyscyplina, samodoskonalenie, 6s bezpieczeństwo.
  2. Kaizen - jedno z tłumaczeń z japońskiego: "dobra zmiana". Sukcesywnie, małymi krokami, bez wielkich nakładów ulepszamy, osiągamy zamierzony cel. Ciągłe doskonalenie, zmiany na lepsze.
  3. TPM -  Total Productivity Maintenance - jedno z tłumaczeń: " zarządzanie utrzymaniem ruchu". Jednym z filarów TPM jest "zero awarii" - bardzo dobre narzędzie do zastosowania w domu,  jeśli chcemy, aby nasz "park maszynowy" (sprzęt agd, armatura, itp) pracował jak najdłużej. W konsekwencji jest to obniżenie kosztów oraz dobry przykład DIY (do it yourself).
  4. Lean - odchudzanie. Jest to odwołanie się do zarządzania z odrzuceniem, ograniczeniem wszelkiego marnotrawstwa. Bardzo często punkty 1-3 zawierają się w filozofii lean.
  5. Zasada Pareto (zwana czasami 80/20 bądź 20/80) - historycznie określała zależność posiadania 80% majątku Włoch przez 20% mieszkańców. Obecnie stosowana m.in. do podejmowania decyzji, określania priorytetów, analizowania danych. Przykład z życia: 20% wykonywanych zadań daje w końcowym efekcie 80% sukcesu. Znajdźmy te właściwe 20% ;-)

O zastosowaniu zasady Pareto w codziennym życiu możecie przeczytać w poście-recenzji książki Richarda Kocha Sposób na życie 80/20 tutaj.

    POCHWAŁA BRAKU

    Reklamy i media przekonują, że BRAK jakiejś rzeczy w naszym życiu nie powinien się wydarzyć. To obraza dla systemu konsumpcyjnej szczęśliwości, w którym każdy, najbardziej nawet niepotrzebny, produkt wcześniej lub później odnajdzie czyjąś, najlepiej Twoją lub moją, potrzebę (kolejność nieprzypadkowa). Nie mieć jakiegoś elektronicznego gadżetu, ubrania, kosmetyku, płyty czy książki, nie planować egzotycznych wczasów, zmiany mieszkania lub samochodu, a przynajmniej telewizora, to narażać się na obecność BRAKU, która niczym czarna dziura wyssie całą radość życia budowaną na pomnażaniu posiadania. BRAK to kamyczek w bucie, irytujące uczucie odstawania od peletonu, trendów i aktualnie obowiązującej mody, które -na odległość cienką jak karta kredytowa- oddziela od pełni szczęścia. Kupując kolejną rzecz usuniesz kamyczek, a rwący strumień pragnień poniesie Cię dalej: w miejsce jednego zaspokojonego pragnienia wkrótce pojawi się kolejne, a przyjmując logikę oferowaną przez współczesny świat - pojawi się wcześniej niż przypuszczasz. Sztuka marketingu polega przede wszystkim na zapobieganiu takim zjawiskom, jak ostateczne zaspokojenie pragnień.

    Dlaczego ciągle nabieramy się na kłamstwo, że kraina pozbawiona BRAKU ukrywa się za kolejnym paragonem, metką, szeleszczącym i kolorowym opakowaniem?