Reklamy i media przekonują, że BRAK jakiejś rzeczy w naszym życiu nie powinien się wydarzyć. To obraza dla systemu konsumpcyjnej szczęśliwości, w którym każdy, najbardziej nawet niepotrzebny, produkt wcześniej lub później odnajdzie czyjąś, najlepiej Twoją lub moją, potrzebę (kolejność nieprzypadkowa). Nie mieć jakiegoś elektronicznego gadżetu, ubrania, kosmetyku, płyty czy książki, nie planować egzotycznych wczasów, zmiany mieszkania lub samochodu, a przynajmniej telewizora, to narażać się na obecność BRAKU, która niczym czarna dziura wyssie całą radość życia budowaną na pomnażaniu posiadania. BRAK to kamyczek w bucie, irytujące uczucie odstawania od peletonu, trendów i aktualnie obowiązującej mody, które -na odległość cienką jak karta kredytowa- oddziela od pełni szczęścia. Kupując kolejną rzecz usuniesz kamyczek, a rwący strumień pragnień poniesie Cię dalej: w miejsce jednego zaspokojonego pragnienia wkrótce pojawi się kolejne, a przyjmując logikę oferowaną przez współczesny świat - pojawi się wcześniej niż przypuszczasz. Sztuka marketingu polega przede wszystkim na zapobieganiu takim zjawiskom, jak ostateczne zaspokojenie pragnień.
Dlaczego ciągle nabieramy się na kłamstwo, że kraina pozbawiona BRAKU ukrywa się za kolejnym paragonem, metką, szeleszczącym i kolorowym opakowaniem?
U podstaw konsumpcji leży złudne (i celowo podtrzymywane) przeświadczenie, że życie można znacząco poprawić poprzez zasypanie BRAKU przedmiotami. Tymczasem każde spełnienie to początek kolejnego pragnienia. Ułuda znaczącej poprawy powstaje w chwili kontrastu, kiedy np. przewracamy się z prawego boku na lewy leżąc w niewygodnym łóżku. Nowa pozycja jest lepsza tak długo, jak długo odczuwamy różnicę, lecz wkrótce znowu czujemy się tak samo jak poprzednio. Społeczeństwo konsumpcyjne to takie niewygodne łóżko (ale w promocji!), w którym wszyscy przewracamy się z boku na bok śniąc kolorowe sny (o lepszym, nowym łóżku). "Niespodziewanie" nowe gadżety staną się starymi gadżetami, którymi nie zaimponujemy znajomym lub z którymi lepiej się publicznie nie pokazywać.
Ostatnio nosiliśmy się z zamiarem kupienia dodatkowego laptopa. Można powiedzieć, że zaczęliśmy odczuwać jego "delikatny" BRAK, gdy oboje chcieliśmy korzystać z komputera w tym samym czasie. To nie tylko niemały wydatek (nawet w przypadku zakupu używanego), ale zaraz potem konieczność kupienia programu antywirusowego, nowego systemu operacyjnego, nowego akumulatora, dodatkowej pamięci. To także mnóstwo czasu (mojego i znajomych, których w końcu będę zmuszony poprosić o pomoc) spędzonego na grzebaniu w oprogramowaniu (sterowniki, aktualizacje, itp.), to wreszcie moment, w którym coś się popsuło, odmówiło posłuszeństwa i chwila -wyobraziłem to sobie- gdy oddajemy naszego laptopa na złom. Są także koszty "społeczne" - dwa laptopy to coś w rodzaju dwóch oddzielnych sypialni, to mniej czasu na wspólne rozmowy przy filiżance herbaty, a także byłby to wyraźny sygnał dany dzieciom, że laptop i internet odgrywają w naszym życiu coraz większą rolę. Po zastanowieniu się zrezygnowaliśmy z tego zakupu. Pozostał BRAK, z którym potrafimy się zmierzyć. Mamy jeszcze sporo takich permanentnych "braków" w wyposażeniu naszego M, ale warto czekać cierpliwie. Może lekarstwo okazałoby się gorsze od choroby? Tak może być np. w przypadku pochopnej decyzji o zmianie niewielkiego mieszkania na większe lub na dom. Zbyt szybkie zaspokojenie BRAKU przestrzeni życiowej może skończyć się nie tylko gigantycznym zadłużeniem, ale także rozbiciem rodziny. Znam przypadki, w którym domownicy prawie szukają się po pokojach, dzieci nie wychodzą ze swoich twierdz, a sterylne pomieszczenia jak z magazynu mody nie sprzyjają budowaniu rodzinnej atmosfery.
Zatem jak włożyć patyk między szprychy tej rozpędzonej, konsumpcyjnej machiny? To dobrowolna akceptacja i wybór BRAKU. Gdy nie masz czegoś, jedynym problem jest to, że tego nie masz. Naszym problemem nie jest dzisiaj BRAK, lecz NADMIAR. Każda nowa rzecz to nie tylko wydane pieniądze, ale wysiłek, aby ją utrzymywać, przechowywać, naprawiać i chronić, a w końcu -a koniec ten jest z założenia coraz bliższy- wymienić na nowe. To także konsekwencje "społeczne" - w małżeństwie, rodzinie, a także skutki dla środowiska, o czym często zapominamy (wystarczy wtedy przejść się do pobliskiego lasu zamienionego w wysypisko śmieci).
A może -idąc krok dalej- przyjąć logikę, niemodnych dzisiaj, ascezy i ubóstwa? Nie jest to skazywanie się -jak przekonuje świat- na wieczne niezadowolenie. To po prostu przyjęcie prawdy, że ludzkich pragnień nie zaspokoją tanie świecidełka. Ci, którzy wywarli największy wpływ na innych ludzi, byli osobami dysponującymi niezwykle małą ilością rzeczy. Można zaryzykować twierdzenie, że im większa osobowość, tym mniejsze znaczenie posiadania. Popatrzmy na wielkie postacie, takie jak Budda, Jezus, święty Franciszek, Gandhi, Matka Teresa. Ta ostatnia otrzymała kiedyś w USA jako dar dla zgromadzenia dom i kaplicę, w której były drewniane ławki i dywan. Pierwsze co zrobiła, to kazała ją opróżnić z ławek, dywanu i wszystkiego, co oznaczałoby choć trochę materialnego komfortu (kazała także zakręcić ciepłą wodę w kranach). Nowy papież Franciszek zachwyca świat tym, że jeszcze jako kardynał na msze jeździł rowerem, mieszkał bardzo skromnie i sam sobie gotował. Skoro świat potrafi się zachwycać tym u papieża, nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy uwierzyli, że wolność od konsumpcji jest na wyciągnięcie ręki. To przede wszystkim uznanie, że pokłady szczęścia i spełnienie leżą w innych -zdecydowanie wyższych- rejonach niż sklepowe alejki.
Jeśli brak to kamyczek w bucie może lepiej chodzić bez butów...? : )
OdpowiedzUsuńCzy BRAK o którym Pan pisze faktycznie jest brakiem,czy może świadomością, że pewne rzeczy są jedynie wytworem świata marketingu?
OdpowiedzUsuńPiękne przykłady współczesnych ludzi, dla których dobrowolne ubóstwo i skromność są czymś normalnym.
Bo czy te dwie cechy jak ubóstwo i skromność nie są też elementem minimalizmu, prostoty? Oczywiście ubóstwo w sensie ' nie mam za dużo, mam prawie nic, ale mi to wystarcza'...
Pozdrawiam :)
właśnie, to nie BRAK, to wg mnie rodzaj mądrości życiowej
Usuńps .świetny wpis!
Na poziomie społeczeństwa konsumpcyjnego brak jest rzeczywiście często sztucznie wykreowany. Zdrowy rozsądek i właściwe rozpoznanie własnych potrzeb pozwalają się przed nim skutecznie obronić. Czym innym jest świadome ograniczenie stanu posiadania i poprzestanie na skromnym poziomie życia w wymiarze indywidualnym, a więc przyjęcie tego, co faktycznie może być brakiem. To często oczywisty wybór tych, którzy dostrzegają potrzeby innych i angażują się w pomoc najuboższym. Chciałbym, żeby było to "normalną" częścią minimalizmu i prostoty.
UsuńSą "braki faktyczne" i "braki marketingowe" ;)))
UsuńRoman
BARDZO DOBRY WPIS, NA PRAWDĘ :) AŻ UŚMIECH NA TWARZY I CHĘĆ ZMIAN W CZŁOWIEKU :)
UsuńZ tym BRAKIEM to bywa tak, że wystarczy odczekać odpowiednio długi czas (można go oczywiście częściowo przeznaczyć na zrobienie dokładnego rozeznania w BRAKowym temacie) i najczęściej po tym czasie okazuje się, że właściwie to wcale nowego GRZMOTA ;) w chałupie nam nie potrzeba.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie o drodze rzeczy "od nowości do śmietniska" pisze Zygmunt Bauman (polecam jego "Płynne życie", bo akurat tę pozycję miałam okazję przeczytać). Wiele opisów współczesnego świata, które przewijają się przez ten blog, on stworzył prawie dziesięć lat temu. Co osobiście mnie najbardziej zachwyciło, to jego podejście do świata konsumpcji i kapitalizmu - właściwie pozbawione osądzania i moralnej oceny. Stawia diagnozę, ale nie do końca mówi, że jest bardzo źle czy bardzo dobrze. Na zachętę okolicznościowy cytat z Rozdziału 5 (Konsumenci w społeczeństwie płynnej nowoczesności): "To właśnie niemożność zaspokojenia pragnień oraz mocne i trwałe przekonanie, że każdy akt zaspokojenia pozostawia wciąż jeszcze wiele do życzenia i zasługuje na korektę, stanowią koła zamachowe prokonsumenckiej gospodarki."
OdpowiedzUsuńCieszę się z nawiązania do Baumana, jakiś czas temu przeczytałem Płynne życie. Jego analizy są zadziwiająco trafne, jak choćby nazywanie obecnych trendów ekonomią oszustwa:"Jeżeli poszukiwanie spełnienia ma trwać nadal, a nowe obietnice mają wabić i pociągać, trzeba najpierw złamać wcześniejsze obietnice i zawieść wcześniejsze nadzieje na ich spełnienie. Istnienie przestrzeni hipokryzji oddzielającej wyobrażenia od realiów konsumenckiego życia jest koniecznym warunkiem funkcjonowania społeczeństwa konsumpcyjnego." Albo: "Dzisiaj to, co użyteczne, musi z konieczności wieść żywot krótki, ulotny i efemeryczny, by w porę ustąpić miejsca nowym generacjom użytecznych produktów. Jedynie odpady i śmieci okazują się solidne i trwałe." Lektura rzeczywiście godna polecenia.
UsuńDzięki za namiar na lekturę!
UsuńCiekawy wpis - zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach tych BRAKów jest coraz więcej - ponieważ społeczeństwa się bogacą, to firmy nie mogłyby przecież pozwolić na całkowite zaspokojenie wszystkich potrzeb i zachcianek. Dlatego co chwilę próbuje się WYKREOWAĆ nowe zachcianki - niestety często skutecznie.
OdpowiedzUsuńDlatego polecam wstrzymanie się z każdym zakupem wiążącym się z "większym" wydatkiem (dla każdego to inny pułap cenowy) przez dzień, tydzień, a nawet miesiąc. Większość wydatków jest powodowana impulsem - chęcią szybkiego zaspokojenia nagłej zachcianki. Sami zobaczycie, że często po 'przespaniu się' z pomysłem kupna czegoś - zupełnie zrezygnujecie z zakupu!
Takich tekstów mi ostatnio "brak" ;) Jakoś intuicyjnie zaczęłam poszukiwać ideologii upraszczania, chyba w pewnym momencie poczułam przesyt materii. Zdałam sobie z tego sprawę, gdy wchodząc do centrów handlowych, nie tylko odczuwałam rodzaj osłabienia powodowany niemożnością spełnienia każdej zachcianki, ale także problem decyzyjny,gdy zbyt wiele porównywalnych produktów zaprzątało moją uwagę, i tak powstawał problem wyboru perfekcyjnego, który jak wiemy nie istnieje, ale marketing zawyża też poprzeczkę naszym pragnieniom i przez to producenci się prześcigają w nowych gadżetach, a my zdradzamy sami siebie na siłę wmawiając, że ich potrzebujemy. Chciałam uwolnić się od tego błędnego koła, docenić funkcjonalne rzeczy, które już posiadam i uwolnić umysł do piękniejszych celów. Tak odnalazłam tego bloga, i dlatego również zapragnęłam wyrażać się na własnym, gdzie serdecznie zapraszam. Dominika
OdpowiedzUsuńhttp://p-potpourri.blogspot.com.es/
Wiele lat temu trafiłem na szkolenie firmy ubezpieczeniowej. Było to dla mnie ważne doświadczenie Zdałem sobie wtedy sprawę jak łatwo nami manipulować. Najmniej tam było o produkcie, który mieli sprzedawać... Zasadniczo uczyli swoich pracowników by ci potrafili przekonywać ludzi, że "tego i tamtego" im brak... potem nie problem wcisnąć "produkt". Ważne by odróżniać rzeczywistą potrzebę, od tej wmówionej nam w ten czy inny sposób. Wbrew pozorom nie jest to takie łatwe...
OdpowiedzUsuńMiłko, dobrze Cię tu widzieć (:
UsuńTak... żyjemy w czasach normalności nadmiaru i abberacji braku :)))
OdpowiedzUsuńI ciężko się z tego podejścia uwolnić, bo cały świat krzyczy: "Kupuj, gromadź, używaj, wyrzuć, kupuj, gromadź, używaj..."
Nowi znajomi (starzy już się z tym "pogodzili") robią wielkie oczy gdy mówię, że przez jeden dzień w tygodniu nic nie jem, że niedziele są dla naszej rodziny wolne od zakupów, a przez jeden miesiąc w roku również staramy się zakupów unikać po to, by "przewietrzyć zapasy"...
Lubię mieć komfort braku ("komfort", bo sam sobie go wybieram).
I po latach praktykowania stwierdzam, że niemal zawsze "wystarczy-mniej" :))))
Poczucie braku od wieków mobilizowało ludzi do "wielkich czynów". Poczucie nadmiaru raczej rozleniwiało i degenerowało...
Roman
nic temu wpisowi nie BRAKuje ;-)
OdpowiedzUsuńNie wiedzieć czemu w ogóle nie doskwiera nam brak telewizora...
Witam,
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy komentarz do reklamy banku BNS Paribas (czy jakos tak) reklamujacy kredyt remontowy, lub samochodowy poprzez niszczenie całkiem sprawnych rzeczy aby zaciągnąć kredyt na nowy... Polecam
http://www.zlomnik.pl/index.php/2013/04/03/masz-dobre-auto-zniszcz-je-i-zadluz-sie/
Dziękuję Patrycjuszu,dobry tekst, umieściłem link na FB (:
UsuńDziękuję za prowadzenie tego bloga. Chyba jest to jedyna ,,rzecz'', która zmienia (cały czas) moje życie. ;)
OdpowiedzUsuńW serii pochwał i ogólnej aprobaty pod tym wpisem, pamiętajmy i nie popadajmy w KULT BRAKU, tak jak większość społeczeństwa popada w wir konsumpcji. BRAK spełnia swoją zdrową rolę dopóki nie "obrasta" w speceficzną frajdę, sztukę samą w sobie (np. jestem lepszy/mądrzejszy bo wyrzuciłem tv). Nie zmieniajmy uzależnień (konsumpcja/BRAK), porzućmy je :)
OdpowiedzUsuńTak jak inni już wspominali, poczucie braku jest w nas sztucznie wywoływane. Wzbudza się w nas potrzebę, która może zostać szybko zaspokojona w najbliższym sklepie lub aptece.
OdpowiedzUsuńProblemem jest to, że w znacznej mierze przestaliśmy w sposób krytyczny oceniać nasze potrzeby. Ulegając nagłym impulsom i manipulacji kupujemy przedmioty i usługi zupełnie niepotrzebne.
Przed dokonaniem większego zakupu najlepiej poświęcić miesiąc by zaobserwować, czy dany przedmiot jest faktycznie potrzebny. Może właśnie padliśmy ofiarą sztucznie wywołanego braku.
Bardzo dobry tekst, aczkolwiek nie w każdej sytuacji rozumiem sens odrzucania czegoś, co się dostało za darmo (przykład Matki Teresy - ja bym jednak zostawiła w spokoju ławki i dywany)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście większość potrzeb kupowania mija po zastanowieniu, a większość nowych rzeczy pociąga za sobą koszty ich użytkowania (pieniądze, czas).
Po prostu nie zawsze to, co otrzymaliśmy za darmo, pasuje do wybranego przez nas stylu życia. Myślę, że w przypadku Matki Teresy i jej zgromadzenia Misjonarek Miłości wskazany komfort kontrastował z ich charyzmatem.
UsuńJa twierdzę, że braki są zupełnie wyimaginowane. Nie kupię może nowego telewizora, ale w mojej kieszeni zostaną pieniądze i czas, który zmarnowałabym na oglądanie Tańca z Gwiazdami. Nie kupię gofrownicy, ale dzięki temu nauczę się robić świetne naleśniki. W gruncie rzeczy może nawet wyjdę na plus.
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie jestem wdzięczna brakom za to, że o sobie przypominają. Wtedy znajduję sto sposobów na załatanie dziury, lecz nie po najmniejszej linii oporu. Ostatecznie zwykle wychodzę na swoje i to jeszcze z bonusową umiejętnością/czasem. Ważne, żeby nie ulegać impulsom.
Pogodne rozterki tych, co MAJĄ...
OdpowiedzUsuńWszystko o czym wspomniano w komentarzach jest zbędne w czym zatem problem?
Usuń