Konrad: Mieszkam w małej miejscowości, w której większość ulic jest wolna od reklam. Jak wielka to zaleta przekonuję się codziennie, ilekroć wysiadam z podmiejskiego pociągu w centrum Warszawy, w której wielkoformatowe bilbordy osaczają z każdego możliwego miejsca, wdzierając się bezgłośnym krzykiem (musisz to mieć!) w podświadomość. Nic dziwnego - "reclamo" to po łacinie "krzyczeć". Dlaczego nie znoszę reklam? Przede wszystkim za owo zaśmiecanie przestrzeni publicznej naszych miast i pstrokaciznę. Za to, że narzucają treści, nie pozostawiając mi wolnego wyboru. Przede wszystkim za to, że nami manipulują. Jak to się stało, że pozwolono na taką dewastację miejskiej przestrzeni? Okazuje się, że dopiero w tym roku ma trafić do sejmu projekt o ochronie krajobrazu, który ma zaprowadzić trochę ładu (czy i na ile skutecznie, zobaczymy).
Tymczasem są miasta, w których wydano całkowity zakaz umieszczania reklam w przestrzeni publicznej. Kilka lat temu władze Sao Paulo uznały, że muszą walczyć nie tylko z zanieczyszczeniem powietrza, ale też z zanieczyszczeniem wizualnym. W tej największej aglomeracji Brazylii usunięto ponad pół miliona szyldów, billboardów i tablic reklamowych. W Europie Zachodniej regulacje dotyczące reklamy funkcjonują od lat (więcej na ten temat tutaj). Według informacji jednego z czytelników bloga na FB, rok temu w Warszawie miała miejsce wystawa "Miasto na sprzedaż", w której wskazano kilka innych miast walczących o zmniejszenie szumu informacyjnego dochodzącego z reklam. Przykładem San Francisco, które, dzięki sprzeciwom mieszkańców, zmniejszyło liczbę reklam kilkukrotnie. Według podanych na wystawie informacji w Paryżu -z uwagi na bardzo wysokie opłaty- jest tylko około 2 tys. reklam, podczas gdy w Warszawie podobno 90 tys. (wliczając to reklamy nierejestrowane).
Innym zagadnieniem są reklamy w przestrzeni wirtualnej, którymi upstrzone są blogi i portale informacyjne, zmuszające czytelnika do walki z wyskakującymi okienkami (gdzie jest ten krzyżyk?), migającymi banerami (wygrałeś nagrodę, wystarczy kliknąć), tworząc wybuchową dla percepcji mieszankę tekstu i treści wizualnych.
Starsi Czytelnicy bloga pamiętają zapewne moje własne eksperymenty z reklamami, zanim doszedłem do wniosku, że na blogu o dobrowolnej prostocie ich nie będzie. Zdecydowałem, że ma to być miejsce, w którym można odpocząć od narzucanych, komercyjnych treści. Ale czy jest to rzeczywiście słuszne rozwiązanie? Czy i gdzie jest miejsce na rzetelnie podaną informację handlową? Skąd mamy dowiadywać się o ciekawych książkach,miejscach, wydarzeniach? Może zatem nie wrzucać wszystkiego do jednego worka (na śmieci) z napisem "reklama"?
O średniowiecznych miastach i dylematach związanych z reklamami na blogach poświęconych minimalizmowi i prostocie możecie posłuchać w kolejnym nagraniu audio Remigiusza, który ma nieco inne spojrzenie na ten temat. Zapraszam do jego wysłuchania:
http://w234.wrzuta.pl/audio/a1fYqQcsub4/glos-0029
Droga do... spokoju ...bez reklam?
(Licencja Creative Commons)
Autor audycji: Remigiusz
(blog: Realny Minimalizm)
(blog: Realny Minimalizm)
A co Ty myślisz na temat wszechobecnej reklamy? Co myślisz o reklamie na blogach? Jakie reklamy w przestrzeni miejskiej byłyby pożądane? Podziel się z nami w komentarzach.
A dla mnie reklamy na blogach mogą nawet być,
OdpowiedzUsuńale żeby były adekwatne do moich zainteresowań.
Jeżeli blog jest o finansach to i reklamy niech będą o finansach itp.
Na jednym z moich blogów tematycznych, tj. na Racjonalnym Oszczędzaniu mam podpięte te finansowe reklamy Google i sam je oglądam (wyłączenie ich u siebie byłoby hipokryzją), stwierdziłem, że są za bardzo agresywne - latające i stąd wyrzuciłem je z górnego panelu do skromnego kwadratu po prawej i zamieniłem tylko wyłącznie na tekstowe (animowane zostawiłem na razie w dole)
Usuńkilka zł miesięcznie mniej z reklam? a owszem, ale skoro mi samemu lepiej się przez to wchodzi na własny blog - cena warta zapłacenia
Remigiusz (z konta Blogger)
blog to dla mnie miejsce odpoczynku od reklam. Nie umieszczam ich na moich blogach. Chociaż mam umieszczone przeze mnie linki do stron, które polecam (w tym odsyłacz do strony znajomych, których działalność niejako "reklamuję" na swoim blogu -dlaczego? bo znam z autopsji i uważam,że jest godna polecenia). Reklamy w miejskiej przestrzeni? odnoszę wrażenie,że jest ich o wiele za dużo (mieszkam w dużym mieście), męczą mnie te "ataki na konsumenta" czające się niemal wszędzie, gdy człowiek spojrzy w okno w tramwaju.Szczytem są chyba fasady kamienic przy jednej z ulic przylegających do Rynku - pokryte okresowo gigantycznymi płachtami z reklamą. Przesyt dla mnie, za dużo, i chyba na mnie nie działają tak jak powinny (wzbudzają niechęć do jakichkolwiek zakupów). To tak jak z obżeraniem się słodyczami - w pewnym momencie ma się dość.
OdpowiedzUsuńNowoczesne reklamy to nie jest już tylko wrzucanie banerka. Polecam zapoznanie się z tym ebookiem (free): http://hatalska.com/casebook-dzialania-reklamowe-w-blogosferze/
OdpowiedzUsuńOpisane są tam przykłady kampanii ciekawych i wzbogacających blogi treściowo, a ich autorów finansowo. Ale trzeba mieć popularny blog.
a co to znaczy 'popularny blog"?
UsuńCo ty Rafał ogłaszasz tutaj jakieś nielegalne aplikacje.
UsuńWłaśnie chciałem przeczytać co napisała ta nieszczęsna Hatalska, ale mnie cofnęło.
Oto co mi za to grozi:
Read Tweets from your timeline.
See who you follow, and follow new people.
Update your profile.
Post Tweets for you.
Wolę sam robić moje tweets i nie czytać raportów, które podobno są darmowe.
Rzeczywiście, ściągnięcie opracowania wymaga "zapłacenia" w formie tweetów lub wpisu na FB. Jest to tzw. social payment system. To jeszcze jeden przykład promocji dobrze związany z tematem reklam - jak przyciągnąć uwagę odbiorców do produktu za pomocą Twittera lub portali społecznościowych.
UsuńA nawiązując do tematu głównego: blog powstał po to, by popularyzować ideę dobrowolnej prostoty, a nie żeby przynosił dochody z reklam,mam przecież inne źródło utrzymania.Uważam, że zamieszczenie komercyjnych reklam na blogu nie ma innego celu niż wykorzystać uwagę Czytelników go odwiedzających. Chodzi też o szacunek wobec Czytelników - chcę proponować tylko to, za co osobiście mogę ręczyć jak np. określone linki do innych miejsc w internecie czy sama treść wpisów: staram się pisać tylko o tym, co sam przeżyłem,sprawdziłem i przeczytałem. To kwestia zaufania i uczciwości.
Odpowiedź była za długa ba publikację w komentarzach, więc wrzuciłem na Realnym Minimalizmie, z zaproszeniem moich czytelników tutaj.
UsuńNie mam nic przeciwko zapłaceniu w formie tweetu albo wpisu na FB. Problem wynika, kiedy ktoś chce użyć aplikację robiącą wpisy w moim imieniu. Na to nie mogę pozwolić.
UsuńW dodatku, chce to zmienić mój profil.
wiem o czy mówisz - dla takich aplikacji mam po prostu inny, dodatkowy profil na FB
Usuń@Wild Dog, Konrad
UsuńNo jak wrzucenie linka na Twittera w zamian za kilkanaście opracowanych kazusów to taki wielki problem to ja przepraszam bardzo. Trochę szacunku dla cudzej pracy, szczególnie jak rozpowszechnia ją nieodpłatnie.
@Konrad
To jak rozumiem, wzięcie kasy za napisanie produktu, którego używam i który polecam oznacza, że nie jestem uczciwy i nie można mi ufać? Powiem inaczej: dziwnym trafem ludzie maja dużo większe zaufanie do prawnika, który za poradę bierze 500 złotych, niż do studenta, który radzi za friko w ramach wolontariatu. Zaufanie to nie jest kwestia pieniędzy - jeżeli ktoś mi ufa tylko dlatego, że za dany tekst nie wziąłem pieniędzy, to niech spada na drzewo bo ja takiego czytelnika nie chcę.
@ Admin R-O
Się zapytaj reklamodawców :) W branży blogów finansowych to trzeba mieć pewnie ze 100k UU, żeby się marketingowcom opłacało wyłożyć poważne pieniądze. Niestety konkurencja jest olbrzymia, przez co marketerom łatwiej jest dyktować warunki.
100k UU mam, pytanie w jakim okresie, PR także mam akceptowalne - ale to pewnie rozmowa na inny temat
Usuńowszem, myślę, że jeśli opracowanie jest dobre, warto zapłacić, nie tylko linkiem - koledze jednak zapewne chodzi o to, że w zamian dajemy stały dostęp cudzej aplikacji do naszego konta na FB - także nie uważam tego za dobre
osobiście nie lubię, gdy od znajomych na FB przychodzą polecenia generowane przez takie programy a na stronie głównej FB ukazują się newsy z udostępnionych automatów (zazwyczaj jakieś bzdurne gierki, itp.) - dlatego sam dla automatów mam inne konto niż imienne a w ogóle staram się ich unikać (nie dopuszczać)
moje podejście wyjaśniłem w dłuższym komentarzu na RM, a na dysku już czeka kolejna audycja
Rafał, jeszcze jedno - wiem, że także się denerwujesz podejściem reklamodawców oczekujących, że będą mogli korzystać z pracy autora bloga za free - czy też autor ma popadać w ekstazę na samą myśl, że ma zaszczyt współpracować ze znaną marką (za friko, za prestiż) - ja takich reklamodawców gonię aż się kurzy.
UsuńNatomiast także ustawienie zbyt wysoko poprzeczki, zwłaszcza kiedy nie jesteś najbardziej znanym blogerem w Polsce nie jest dobre. Pamiętam, że pisałeś o tym, że współpraca u Ciebie na nowym blogu rozpoczyna się teraz od 500 zł. Cóż, u mnie rozpoczyna się i od 50 zł, co jest miłą zachętą dla osób z małych/średnich firm, a nawet agencji na wypróbowanie współpracy ze mną - i rzeczywiście przynosi to dla obu stron korzyści i sukces.
Być może Konrad ma jakieś złe doświadczenia z reklamą, przynajmniej ja pamiętam jak na Konrada (i na mnie potem też) grzmiał niejaki Mariusz/Balast (blog Mariusza), ale nie sądzę, że Tobie czy Mi Konrad chcialby zarzucać nieuczciwość, na ile mam z nim kontakt.
Z reszta niech sam zainteresowany to wyjasni :)
Na pewno zgadzam się z tym, że o umieszczaniu reklam decyduje właściciel bloga.
OdpowiedzUsuńRemigiuszu, jak rozumiem traktujesz reklamę bardzo szeroko, ja jednak odnoszę się do reklam, których adresatami są anonimowi odbiorcy, a nie propozycji znajomego, który ma dla mnie koszulkę. Nazywam je komercyjnymi, ale nie wiem czy poprawnie.
W teorii reklamy kontekstowe wyglądają sensownie. W praktyce nie bardzo: w poście o oszczędności (kiedy jeszcze miałem reklamy na blogu) pojawiła się reklama kredytów bez BIK i chwilówek tylko dlatego, że pisałem (negatywnie) o kredytach. Sprawdziłem aktualne reklamy na Realnym Minimalizmie: Media Markt, Netia, test świeżości Lenor, żelazka Tefal, Niania Warszawa, szczepienia i produkty dla dzieci. Jak dla mnie jest to tylko pozornie związane z tematyką bloga i postów, i raczej odciąganie uwagi od głównego tematu. Nie wiem jak inni, ale ja nigdy nie kliknąłem (chyba, że przez przypadek) w reklamę sąsiadującą z jakimś wpisem. Po prostu z reguły unikam reklam, a jeśli czegoś potrzebuję to szukam w inny sposób. Dlatego nie dorabiam ideologii – reklamy mają przynieść korzyści przede wszystkim reklamodawcom i właścicielowi bloga. To jego świadomy wybór,OK.
Co do "uczciwości" wyjaśnię to na przykładzie: dostaję propozycję napisania postu o okularach słonecznych, biżuterii, oferty umieszczania czegoś na blogu. Nie robię tego, bo po pierwsze nie jest to związane z tematyką bloga, a po drugie chcę być właśnie uczciwy wobec czytelników i nie piszę czegoś, co jest podszyte komercją. Co mógłbym reklamować? Na pewno książki związane z minimalizmem i prostotą, rzeczy, które promują prosty styl życia – ale nie w formie reklam kontekstowych, bo jak pisałem różnie z tym bywa. Na pewno zareklamuję książkę Ajki o polskim minimalizmie, jak już ją napisze (:
Książkę Ajki zareklamuję także - natomiast co do zasadności/faktu wyświetlana reklam Lenor czy Tefal u mnie (i ogólnie na blogach kontekstowych) - zamierzam wyjaśnić to w drugiej części audycji o unikaniu reklam - pierwsza jest już na Twoim mailu - jeśli będziesz chciał, zaglądnij.
UsuńCo do postu o okularach, czy ogólnie, ochronie oczu na blogu minimalistycznym - rzeczywiście, dziwne aby to uzasadnić tematyką bloga, dlatego w takim przypadku gdybym się zdecydował na TAK - byłbym skłonny po prostu uczciwie wyjaśnić czytelnikom - słuchajcie: blogiem zainteresowała się firma XYZ i w ramach sponsoringu odejdziemy od tematu głównego i puścimy post o okularach.
Po czym jasno - dzięki współpracy sponsora, będę miał środki na planowany konkurs dla czytelników z fajna książką o minimalizmie [np. książką Ajki :) ], opłacenie hostingu jednego z eksperymentalnych blogów a resztę przeznaczę na cele społeczne.
Coś takiego z resztą dotychczas robię na R-O, wszelkie uzyskane środki przekazując autorom gościnnym (czy wiesz, że dla kogoś z dzieckiem - nawet drobne środki mogą pozwolić np. na dodatkowe zakupy dla rodziny/dla dzieci?), lub opłacając taką rzecz jak rozsyłkę kilkudziesięciu kart ratunkowych I.C.E. z własnych środków (same karty ufundował sponsor - przesyłkę opłacił blog R-O z budżetu własnego).
Wracając do wątku głównego - reklama jest po prostu źródłem informacji. Wiele rzeczy dowiadujemy się właśnie z reklam - jednak moim celem jest, aby to miało pewną równowagę.
Reklama - gorący temat. Bloga nie mam, z tej strony się więc nie wypowiem. Zdanie jednak na ten temat i ogólnie temat reklamy jako takiej mam. Ja również zgadzam się ze zdaniem, że to czy i jakie reklamy na blogu są to decyzja właściciela i jego święte prawo. Dziwi mnie natomiast uzasadnienie typu - reklama to źródło informacji - mnie ona i założę się, że wielu ludziom kojarzy się przede wszystkim z kłamstwem, manipulacją, chęcią zysku mimo wszystko. Z rzetelną informacją reklama ma niezwykle rzadko do czynienia.
OdpowiedzUsuńNie mam tu na myśli sytuacji typu, że polecam coś, jakąś usługę lub stronę, bo sprawdziłam ją osobiście i mogę za nią ręczyć - ja nie nazywam tego reklamą choćby ze względu na moje negatywne skojarzenia z tym słowem.
Podpisuję się pod zdaniem Konrada, że reklama to korzyść dla właściciela bloga i reklamodawcy. I tyle.
Moment, w którym na tym blogu pojawiły się reklamy, zniosłam źle, choć jakoś zaakceptowałam. Z wielką ulgą i rozluźnieniem przyjęłam wycofanie się właściciela bloga z zamieszczania reklam. Również z szacunkiem, również z podziwem i zaskoczeniem, znając trochę jego sytuację rodzinną i materialną, o której tu nieco pisze. Stał się on dla mnie w tym momencie niesamowicie autentyczny w swoim przekazie, a jego blog to dla mnie miejsce wyjątkowe.
Nie znaczy to, że blogerów, którzy zamieszczają reklamy szacunkiem nie darzę. Szanuję ich wybór, jednak będzie on miał zawsze wpływ na atmosferę na blogu, jak i odbiór autora przez czytelnika.
Dorota, znów na moja odpowiedż nie starczyło miejsca - dlatego wrzuciłem ją u siebie na Realnym Minimalizmie
UsuńMyślę, że brak reklam na moim blogu sprzyja budowaniu domowej atmosfery i wzajemnego zaufania. Na decyzję o braku reklam miały wpływ także sygnały Czytelników, z których zdaniem bardzo się liczę. Być może takie, a nie inne, podejście spowodowało tak życzliwą (i hojną) odpowiedź Czytelników na sytuację Marcina i Miłki - gdy pieniądze były naprawdę potrzebne nie wahali się przyjść z bezinteresowną pomocą.
UsuńW moim przypadku (Racjonalne Oszczędzanie, Korzystne Zakupy) czytelnicy, ekhmm, jakie mają podejście napisałem na RM. Oczywiście z szacunkiem dla tych nielicznych czytelników, którzy w przypadku kłopotów pomogli mi czynem, dobrą radą, poparciem, itp.
UsuńNatomiast raczej spotkałem się z bezinteresowną zawiścią i złośliwością, którą to niektórzy "odwiedzający" racza mnie hojnie i bez skąpstwa :D Oczywiście gdyby takie zachowania miały decydować o moim blogowaniu, nie przetrwałbym jako autor nawet dwóch i pół miesiąca, nie mówiąc o dwóch i pół roku.
Nasze doświadczenia są jak widać różne. Nasze sfery publikacji są różne. Różne są wnioski, które z tego wyciągnęliśmy. Natomiast zainteresowanie wspólne - jak pozbyć się reklam z internetu.
O tym będą moje kolejne posty.
Na temat reklamy na ulicach i zaśmiecania przestrzeni publicznej różnymi komunikatami pisałem pracę dyplomową 4 lata temu... o tym można pisać i pisać i pisać i pisać i rozmawiać... Ale podam tylko pewne dane na ktore natknąłem się podczas pisania tejże pracy. W Paryżu który jest parę razy większe niż Warszawa jest 3-4 razy mniej reklamy outdoorowych niż w Warszawie... to mówi za siebie.... :)
OdpowiedzUsuńPolcam także pubikację o reklamach w Polsce (wersja elektroniczna jest dostępna za darmo - druk dostepny w księgarniach): http://miastomoje.org/sites/default/files/PolskiOutdoor.pdf
Pozdrawiam,
Patrycjusz
Polecanie efektów pracy znajomych, małych firemek wyróżniających się etyką i jakością, linkowanie fajnych stron - popieram.
OdpowiedzUsuńUmieszczanie reklam na blogu, o ile nie są inwazyjne - nie przeszkadza mi, a jak ktoś ma z tego pieniądze to super.
Wyskakujące okienka, migające animacje, nachalne nagabywanie o zapisanie się na newslettera - to mnie denerwuje i przestaję wchodzić na takie strony.
Smutne jest to, że przez tę wszechogarniającą reklamę i coraz agresywniejsze działania marketingowców tracę zaufanie. Ilekroć czytam na forum czy blogu o zaletach jakiegoś produktu/usługi, nie mogę pozbyć się pytania z tyłu głowy: to naprawdę taki extra produkt czy tylko ukryta reklama? Widzę też, że niektórzy autorzy blogów niechętnie podają nazwy firm, z których korzystają - aby nie być posądzonymi o tę ukrytą reklamę. A chętnie bym się dowiedziała, jakiej odżywki za parę złotych używa Ajka. Ale czy uwierzyłabym, gdyby na jej blogu roiło się od różnych marek?
Przy okazji - osobiście wolę czytać blogi i nie chce mi się słuchać nagrań, więc mam nadzieję, że forma pisana zwycięży:)
"osobiście wolę czytać blogi i nie chce mi się słuchać nagrań"
Usuńjeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził
nagrania będą, czy tutaj (to zależy też od administratora bloga), czy na moich blogach tematycznych - stwierdziłem, że to ciekawa forma publikacji i chciałbym być w niej lepszy
co do reszty - to zgadzam się
ja jako autor z blogosfery finansowej (tu się przyznam otwarcie) niechętnie podaje nazwy firm z jednego powodu - reklama kosztuje, więc niech firmy dostrzegą wreszcie wartość jaką wnosimy my - autorzy i niech nie traktują nas jak zło konieczne - i niech podzielą się z nami budżetami reklamowymi - firm, które nie opłaciły reklamy staram się nie polecać, aby nie psuć rynku
to co piszę powyżej jest chęcią złamania jakiegoś tabu reklamowego i mówienia o tych sprawach otwarcie
moim celem jest właśnie to co piszesz, az zacytuję - tak mi sie te słowa podobają :)
Polecanie efektów pracy znajomych, małych firemek wyróżniających się etyką i jakością, linkowanie fajnych stron - popieram.
Umieszczanie reklam na blogu, o ile nie są inwazyjne - nie przeszkadza mi, a jak ktoś ma z tego pieniądze to super.
Wyskakujące okienka, migające animacje, nachalne nagabywanie o zapisanie się na newslettera - to mnie denerwuje i przestaję wchodzić na takie strony.
Inka.. nie wiesz oceną i recenzjom produktów w internecie... naprawdę ciężko znaleźć wiarygodną ocenę. W większości to praca studentów za parę złoty.
OdpowiedzUsuńwiesz, w moich działaniach marketingowych w internecie (a prowadzę kilka wątków publikacji 'sponsorowanych', FB komercyjne) staram się właśnie bazować na prawdziwej i etycznej reklamie
Usuńtzn. nie płacę autorowi-podwykonawcy za huraoptymistyczną recenzję produktu, którego ten na oczy nie widział, ale zlecam napisanie artykułu ogólnego - np. wypowiedź o sposobach treningu partii ciała X czy Y - produkt pojawia się jedynie jako link, polecenie produktu sponsora, lub nie pojawia w ogóle, (w przypadku tworzenia contentu na fanpage) a artykuł ma być wartością samą w sobie
tak czy inaczej ja staram się tworzyć treść wartościową, prawdziwą a recenzowane produkty sam testować, kiedy to jest tylko możliwe
myślę, że takie dbanie o wartość i uczciwość w dłuższej mierze popłaci (a przynajmniej sam z uśmiechem mogę spojrzeć na swoje odbicie w lustrze)
staram się także płacić autorom podwykonawcom więcej niż 2 zł za artykuł :)
Coż... cenię sobie blog Konrada ze względu na brak reklam (choć oczywiście na pierwszy miejscu jest treść). Blogi z moim zdaniem zbyt nachalnymi reklamami (odczucie subiektywne, niemierzalne) staram sie omijać nawet jeśli ich treść jest potencjalnie interesująca.
OdpowiedzUsuńA tak osobiście to moarzą mi sie reklamy, które bedą informowały o zaletach (i wadach tez, bo dlaczego by nie) produktu, a nie o tym jak "bardzo poprawi sie jakość i standard życia tego, kto kupi nasz produkt"...
Tylko czy to jeszcze byłyby reklamy? :)))
Roman
Po jednej stronie plusy, po drugiej minusy. Można by to nazwać informacją handlową. Może taka uczciwość podbiłaby konsumenckie serca?
UsuńWątpię... en masse lubimy być okłamywani...
UsuńRoman
Reklama opium dla mas...
Usuńa nie prościej.... reklamy wyłączyć i dalej tę pozytywną treść konsumować?
Usuńprzy stanie obecnych rozwiązań reklamy na stronach www i blogach ogląda tylko osoba, która chce je oglądać, lub osoba która rzeczywiście jest zupełnie nietechniczna i nie umie skonfigurować prostej wtyczki w przeglądarce
to jest moje proste pytanie do was wszystkich :D
po co oglądać reklamy na www, skoro ktoś nie chce?
No ja właśnie jestem przykładem "komputerowego blondynizmu technicznego" ;) choć o dziwo z techniką jako taką daję sobie doskonale radę :)
UsuńMoje podejście do nieczytania zbyt "zareklamowanych" blogów wynika również z wygody i codziennego odkrywania jak niewiele potrzeba by wieść spełnione zycie :) Ile bym nie czytał i tak nie zdobędę "całej wiedzy" więc (w kwestiach drugorzędnych oczywiście) po co sie męczyć? Lepiej usiąść z kawką na tarasie i "pokontemplować chwilę".
Roman
"Może taka uczciwość podbiłaby konsumenckie serca?"
OdpowiedzUsuńwedle tej zasady staram się prowadzić Korzystne Zakupy, informując także o wadach omawianych rozwiązań i produktów,
czy jednak to podbija serca mas?
chyba rację tu ma Roman, ludzie w większości wolą pozory i bycie okłamywanymi - gdyby reklamy, w przerwach reklamowych w TV były nieskuteczne (ludzie by je masowo wyłączali tak jak ja) to czy byłyby dalej emitowane za ciężkie pieniądze?
Bo jak to kiedyś stwierdziłem, żyjemy (na własną poniekąd prośbę) w cywilizacji PIP (picu i pozoru)
UsuńRoman
znam, odwiedzam chętnie i komentuję pewnego bloga tematycznego. Autorka umieszcza reklamy (nie "latają" nachalnie po całym ekranie), są związane tematycznie z blogiem.Czasami autorka pisze notkę na temat produktu,za którego reklamowanie, zawarła umowę z firmą. I uwaga! zawsze pisze wtedy przy tytule notki "notka sponsorowana", tak, żeby każdy czytelnik miał jasność i druga sprawa-są to zazwyczaj notki, przy których ogłaszane są konkursy dla czytelników (tak więc korzyść jest dla wszystkich - dla czytelników i dla właściciela bloga i dla danej firmy). Nie podam linka - żeby nie reklamować "za darmo" jak mówi Rafał :) (a swoją drogą jako konsument mam chyba prawo wypowiadać się o tym co lubię a czego nie, nie biorąc za to kasy). Dla zainteresowanych -gdy wpiszecie w wyszukiwarce frazę "dzieciowo mi blog", szybko go znajdziecie (autorka, doświadczony blogger onegdaj napisała parę notek na temat reklam w blogu, jak to wygląda, jak wyglądają rozliczenia itp).
OdpowiedzUsuńto jest bardzo fajne rozwiązanie, tematyka dzieci mówisz - tym bardziej reklamy na takim blogu powinny być akceptowane, dzieci to dużo wydatków, rodzice to wiedzą...
Usuń...i jeśli jest jakaś dodatkowa korzyść dla autorki tego bloga to na pewno zostanie mądrze wykorzystane, o taki model reklamy zabiegam, zamiast "nie wiadmo czego", co wyskakuje, miga i przesłania Ci cały ekran