Co nas bardzo zainteresowało - oprócz przygotowania skansenu dla turystów z Polski - to ile i co posiadali ówcześni ludzie. Przykłady domów ludzi bogatych (np. młynarz), jak i prostych, wiejskich chłopów. Zawartość do obejrzenia, dodatkowo szczegółowy opis "inwentarza". Najczęściej była to jedna izba, ew. sień, w której zamieszkiwała np. 5 osobowa rodzina. Mieścił się cały dobytek potrzebny do życia.
Oczywiście w bogatszym domu widać było różnicę w ilości (niewielką) oraz w jakości. Co jednak nie zmieniało faktu, że było mało - dla nas, obserwatorów. Jeśli nawet wystawa prezentowała tylko wycinek tamtego świata i cześć zachowanych rzeczy, to tym bardziej skłaniała do refleksji.
Wnętrze chaty |
Tłumaczeń mamy wiele - postęp, technologia, "należy nam się", stać mnie, chcę pokazać, że mam więcej niż sąsiad. Spirala gromadzenia.
Ta wizyta w skansenie pokazała nam jak od niedawna drastycznie wzrosła ilość posiadanych rzeczy niekoniecznie nam potrzebnych. Nasi przodkowie aspekt posiadania pojmowali chyba w innym kontekście.
Myślę, że to też specyfika wsi nawet w czasach obecnych. Nie ma tam supermarketów i tysiąca innych sklepów do których mimochodem się wpada. Sama mieszkam w wielkim mieście i widzę, że kiedy wyjeżdżamy na wieś czy na działkę po prostu nie interesuje nas nic więcej poza zakupem jedzenia. Wniosek: przeprowadzić się na wieś :)
OdpowiedzUsuńJako ludzie z miasta mamy często mylące wyobrażenie wsi. Ja na przykład pamiętam samowystarczalną i towarzyską wieś moich dziadków z dzieciństwa, w której ludzie liczyli jeden na drugiego, wspólnie pracowali i wspólnie bawili się. I umieli to robić zachowując klimat, który tak przyciąga do dzisiejszych gospodarstw agroturystycznych. Bo obecna wieś, o ile "wiejskość" nie jest świadomym wyborem (co ciekawe często ludzi z miasta uciekających od cywilizacji), bardzo szybko pod względem konsumpcji upodabnia się do miasta. Lepsze drogi, samochody, dostęp do sklepów i powszechnej tandety. Z drugiej strony specjalizacja produkcji i poleganie na sklepach, gdy jeszcze kiedyś wszystko na wsi wytwarzało się samemu. Ludzie ze wsi albo z niej uciekają albo gubią "dziedzictwo" np. pozbywając się pięknych, tradycyjnych mebli na rzecz jakiegoś bezguścia. Przede wszystkim wieś -wraz z technicyzacją- zmieniła się mentalnie, już nie siedzi się przy akordeonie po pracy w polu. Telewizja, komputer, brak chętnych do pracy i alkohol. Starej dobrej wsi ze świecą szukać. Niestety....
UsuńCzęsto "hodujemy" w naszych głowach wyidealizowany obraz życia na wsi...
UsuńI ludzi tam mieszkających...
A potem wielu ma do nich "żal" o to, że chcą być jak "miastowi" :)
Życie na wsi to nie jest "wieczna sielanka"...
Owszem, do lasu na spacer blizej, na łąkę też tylko, że życie nie polega na "spacerach"...
I nagle okazuje się, że do lekarza 20 km, pogotowie może dojedzie latem, bo zimą już niekoniecznie, jak śnieg posypie to do cywilizacji "za daleko", szkoła nieodinwestowana, a i dzieci muszą gimbusem dojeżdżać...
Dla mnie minusów więcej niż plusów...
NA wieś mogę pojechać na dzień-dwa, a na codzień wolę siedzieć w swoim "miejskim domu" i z okna patrzeć na wiś na horyzoncie :)
Roman
Mi się wydaje, że pod względem posiadania na wsi ludzie potrzebują czasem więcej przedmiotów niż w mieście - oczywiście mówię tu o ludziach pracujących jako rolnicy. Twierdzę to tylko jako obserwatorka, nie mieszkanka wsi. Potrzeba narzędzi, trzeba mieć kalosze (w mieście już nie tak konieczne) i taczkę i długi przedłużacz, i parę garnków więcej, a może i baniek na mleko, słoiki na przetwory. A może po prostu na wsi ludzie mają inne przedmioty niż ci w mieście, ale niekoniecznie więcej? Tak czy inaczej, myślę że minimalizm i chomikowanie mają źródło w głowie, a nie w miejscu zamieszkania.
UsuńA tak swoją drogą, to jestem wielką miłośniczką skansenów, bardzo lubię ten w Sanoku. Zawsze dają do myślenia.
UsuńIlość rzeczy niezbędnych kiedyś a dziś to też kwestia jakości. I niestety szacunku do rzeczy.
OdpowiedzUsuńMam w domu widelce które moja babcia otrzymała w prezencie ślubnym ponad 60 lat temu. Użytkowane intensywnie przez moją babcię, później mamę. Zabrałam je wyprowadzając się najpierw do akademika, potem z mężem na pierwsze wspólne mieszkanie. Kształt, faktura, ogólny wygląd - idealne. A nie były to drogie sztućce tylko zwyczajne, na ile to możliwe w ciężkich powojennych czasach. Przez 60 lat pogubiły się łyżeczki, noże i część łyżek. Musiałabym policzyć na ile lat gubiła się jedna sztuka...
Ja swoje sztućce kupiłam parę lat temu. Zwykłe, ale wybrałam w miarę dobre jakościowo. Potem dokupiłam drugi, bo ciągle coś się gubiło. Parę lat - a już nie ma nawet jednego pełnego kompletu. W tej chwili zastanawiam się nad ich wymianą - plamy, rysy, przekrzywienia... Myślę że gdybym miała tylko jeden komplet i marne perspektywy na zakup kolejnych, to może bym je lepiej pilnowała i może lepiej by o nie dbała... Możliwe że mamy obecnie więcej rzeczy, bo... mamy ich dużo. W natłoku gubią się, nie mamy czasu o nie dbać. Może gdyby były lepszej jakości, nie musiałabym pozbywać się ich po zaledwie kilku latach użytkowania.
Nas urzekło Muzeum Wsi Kieleckiej – Park Etnograficzny w Tokarni, w którym spędziliśmy cztery godziny na zwiedzaniu z przewodnikiem. Można tam zobaczyć nie tylko chłopskie chaty, ale i zachowane dworki szlacheckie - co ciekawe także te ostatnie tchną prostotą i ładem, niewiele w nich skomplikowanych sprzętów (typu żelazko z duszą). Niezwykłe, że człowiek wytwarzał to, co było mu potrzebne, z naturalnych materiałów: drewna, lnu, kutego żelaza, wypalonej gliny. W każdej chacie zapiecek, piec chlebowy i miniaturowe żarna do zmielenia mąki. Wnętrza przesycone ludową pobożnością. To, co najcenniejsze, mieściło się w dużej skrzyni. Jest się czym pozachwycać, ale długo byśmy w tych warunkach nie wytrzymali?
OdpowiedzUsuńZastanowiło mnie Twoje pytanie. A jednak gdy jedzie się pod namiot, czasem na dłużej, ma się przy sobie jeszcze mniej i można wytrzymać bez problemu. I to chyba jest w głowie. :)
UsuńTokarnię mijałam tyle razy, zawsze spiesząc się do Krakowa albo w góry. Następnym razem w końcu zobaczę ten skansen.
Dodam, że muzeum można także zwiedzić wirtualnie: http://mwk.com.pl/pl/sg/nasze_obiekty/park_etnograficzny_w_tokarni/
OdpowiedzUsuńA ja polecam Muzeum Wsi Opolskiej. Łatwy dojazd, bo blisko autostrady A4 (na rogatkach Opola). Warunek: trzeba się wybrać w sezonie, kiedy to w kilku różnych chatach dyżurują przewodnicy. Muzeum zatrudnia na tę okoliczność etnografów, historyków itp. - REWELACJA! Naprawdę po takim oprowadzaniu zupełnie inaczej patrzę na filmy kostiumowe! Po prostu rozumiem, co i dlaczego robią ich bohaterowie. Gorąco polecam! Dyżury przewodników można sprawdzić na stronie internetowej tego muzeum.
OdpowiedzUsuń"Wsi spokojna, wsi wesoła..." Jakiś czas temu na takowej zamieszkaliśmy i rzeczywiście jest ciekawie :D Prostoty, radości, sąsiedzkiej pomocy można dłuuugoo tutaj szukać. A i udało nam się ostatnio dowiedzieć od kilku "wieśniaków", że auta za " mniej, niż 15000 się nie kupuje...", a "pomidorów to się nie opłaca sadzić, bo można kupić", "jak ktoś jeździ starym Tico, to źle u niego". Podobają mi się też parady do Kościoła w niedziele w stylu "zastaw się, a pokaż się". Tak, tak, starej, dobrej wsi ze świecą szukać... W szoku jesteśmy już od 1,5 roku.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak dziadek opowiadał mi że jak zdecydowali się z matką i czwórką rodzeństwa uciekać przed hitlerowską armią to cały swój kluczowy dobytek z wyjątkiem zwierząt spakowali na jeden wóz.
OdpowiedzUsuńI nie byli wcale ubogimi rolnikami. Dom stoi do tej pory i do małych nie należy.
Ilu z nas tak może dzisiaj?