Gromadzenie dóbr

Podczas ostatnich wakacji odwiedziliśmy skansen w Starej Lubovni na Słowacji, gdzie mogliśmy zobaczyć m.in. ekspozycję domów i budynków gospodarczych z przełomu XIX i XX wieku z pogranicza obecnej Słowacji, Polski i Węgier.

Co nas bardzo zainteresowało - oprócz przygotowania skansenu dla turystów z Polski - to ile i co posiadali ówcześni ludzie. Przykłady domów ludzi bogatych (np. młynarz), jak i prostych, wiejskich chłopów. Zawartość do obejrzenia, dodatkowo szczegółowy opis "inwentarza". Najczęściej była to jedna izba, ew. sień, w której zamieszkiwała np. 5 osobowa rodzina. Mieścił się cały dobytek potrzebny do życia.
Oczywiście w bogatszym domu widać było różnicę w ilości (niewielką) oraz w jakości. Co jednak nie zmieniało faktu, że było mało - dla nas, obserwatorów. Jeśli nawet wystawa prezentowała tylko wycinek tamtego świata i cześć zachowanych rzeczy, to tym bardziej skłaniała do refleksji.

Wnętrze chaty
Ludzkość gromadzi przedmioty od zawsze, ale przeznaczone do konkretnego celu jak np. zdobywanie pożywienia, uprawa roli, świętowanie. Tak naprawdę ostanie kilka dekad to zmasowane gromadzenie ogromnych ilości wszystkiego. Im więcej mamy, tym więcej nam przybywa. Jak zmieścić nasz dobytek w jednym pokoju jak na załączonym zdjęciu?
Tłumaczeń mamy wiele - postęp, technologia, "należy nam się", stać mnie, chcę pokazać, że mam więcej niż sąsiad. Spirala gromadzenia.

Ta wizyta w skansenie pokazała nam jak od niedawna drastycznie wzrosła ilość posiadanych rzeczy niekoniecznie nam potrzebnych. Nasi przodkowie aspekt posiadania pojmowali chyba w innym kontekście.

12 komentarzy:

  1. Myślę, że to też specyfika wsi nawet w czasach obecnych. Nie ma tam supermarketów i tysiąca innych sklepów do których mimochodem się wpada. Sama mieszkam w wielkim mieście i widzę, że kiedy wyjeżdżamy na wieś czy na działkę po prostu nie interesuje nas nic więcej poza zakupem jedzenia. Wniosek: przeprowadzić się na wieś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako ludzie z miasta mamy często mylące wyobrażenie wsi. Ja na przykład pamiętam samowystarczalną i towarzyską wieś moich dziadków z dzieciństwa, w której ludzie liczyli jeden na drugiego, wspólnie pracowali i wspólnie bawili się. I umieli to robić zachowując klimat, który tak przyciąga do dzisiejszych gospodarstw agroturystycznych. Bo obecna wieś, o ile "wiejskość" nie jest świadomym wyborem (co ciekawe często ludzi z miasta uciekających od cywilizacji), bardzo szybko pod względem konsumpcji upodabnia się do miasta. Lepsze drogi, samochody, dostęp do sklepów i powszechnej tandety. Z drugiej strony specjalizacja produkcji i poleganie na sklepach, gdy jeszcze kiedyś wszystko na wsi wytwarzało się samemu. Ludzie ze wsi albo z niej uciekają albo gubią "dziedzictwo" np. pozbywając się pięknych, tradycyjnych mebli na rzecz jakiegoś bezguścia. Przede wszystkim wieś -wraz z technicyzacją- zmieniła się mentalnie, już nie siedzi się przy akordeonie po pracy w polu. Telewizja, komputer, brak chętnych do pracy i alkohol. Starej dobrej wsi ze świecą szukać. Niestety....

      Usuń
    2. Często "hodujemy" w naszych głowach wyidealizowany obraz życia na wsi...
      I ludzi tam mieszkających...
      A potem wielu ma do nich "żal" o to, że chcą być jak "miastowi" :)
      Życie na wsi to nie jest "wieczna sielanka"...
      Owszem, do lasu na spacer blizej, na łąkę też tylko, że życie nie polega na "spacerach"...
      I nagle okazuje się, że do lekarza 20 km, pogotowie może dojedzie latem, bo zimą już niekoniecznie, jak śnieg posypie to do cywilizacji "za daleko", szkoła nieodinwestowana, a i dzieci muszą gimbusem dojeżdżać...
      Dla mnie minusów więcej niż plusów...
      NA wieś mogę pojechać na dzień-dwa, a na codzień wolę siedzieć w swoim "miejskim domu" i z okna patrzeć na wiś na horyzoncie :)
      Roman

      Usuń
    3. Mi się wydaje, że pod względem posiadania na wsi ludzie potrzebują czasem więcej przedmiotów niż w mieście - oczywiście mówię tu o ludziach pracujących jako rolnicy. Twierdzę to tylko jako obserwatorka, nie mieszkanka wsi. Potrzeba narzędzi, trzeba mieć kalosze (w mieście już nie tak konieczne) i taczkę i długi przedłużacz, i parę garnków więcej, a może i baniek na mleko, słoiki na przetwory. A może po prostu na wsi ludzie mają inne przedmioty niż ci w mieście, ale niekoniecznie więcej? Tak czy inaczej, myślę że minimalizm i chomikowanie mają źródło w głowie, a nie w miejscu zamieszkania.

      Usuń
    4. A tak swoją drogą, to jestem wielką miłośniczką skansenów, bardzo lubię ten w Sanoku. Zawsze dają do myślenia.

      Usuń
  2. Ilość rzeczy niezbędnych kiedyś a dziś to też kwestia jakości. I niestety szacunku do rzeczy.
    Mam w domu widelce które moja babcia otrzymała w prezencie ślubnym ponad 60 lat temu. Użytkowane intensywnie przez moją babcię, później mamę. Zabrałam je wyprowadzając się najpierw do akademika, potem z mężem na pierwsze wspólne mieszkanie. Kształt, faktura, ogólny wygląd - idealne. A nie były to drogie sztućce tylko zwyczajne, na ile to możliwe w ciężkich powojennych czasach. Przez 60 lat pogubiły się łyżeczki, noże i część łyżek. Musiałabym policzyć na ile lat gubiła się jedna sztuka...
    Ja swoje sztućce kupiłam parę lat temu. Zwykłe, ale wybrałam w miarę dobre jakościowo. Potem dokupiłam drugi, bo ciągle coś się gubiło. Parę lat - a już nie ma nawet jednego pełnego kompletu. W tej chwili zastanawiam się nad ich wymianą - plamy, rysy, przekrzywienia... Myślę że gdybym miała tylko jeden komplet i marne perspektywy na zakup kolejnych, to może bym je lepiej pilnowała i może lepiej by o nie dbała... Możliwe że mamy obecnie więcej rzeczy, bo... mamy ich dużo. W natłoku gubią się, nie mamy czasu o nie dbać. Może gdyby były lepszej jakości, nie musiałabym pozbywać się ich po zaledwie kilku latach użytkowania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nas urzekło Muzeum Wsi Kieleckiej – Park Etnograficzny w Tokarni, w którym spędziliśmy cztery godziny na zwiedzaniu z przewodnikiem. Można tam zobaczyć nie tylko chłopskie chaty, ale i zachowane dworki szlacheckie - co ciekawe także te ostatnie tchną prostotą i ładem, niewiele w nich skomplikowanych sprzętów (typu żelazko z duszą). Niezwykłe, że człowiek wytwarzał to, co było mu potrzebne, z naturalnych materiałów: drewna, lnu, kutego żelaza, wypalonej gliny. W każdej chacie zapiecek, piec chlebowy i miniaturowe żarna do zmielenia mąki. Wnętrza przesycone ludową pobożnością. To, co najcenniejsze, mieściło się w dużej skrzyni. Jest się czym pozachwycać, ale długo byśmy w tych warunkach nie wytrzymali?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanowiło mnie Twoje pytanie. A jednak gdy jedzie się pod namiot, czasem na dłużej, ma się przy sobie jeszcze mniej i można wytrzymać bez problemu. I to chyba jest w głowie. :)
      Tokarnię mijałam tyle razy, zawsze spiesząc się do Krakowa albo w góry. Następnym razem w końcu zobaczę ten skansen.

      Usuń
  4. Dodam, że muzeum można także zwiedzić wirtualnie: http://mwk.com.pl/pl/sg/nasze_obiekty/park_etnograficzny_w_tokarni/

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja polecam Muzeum Wsi Opolskiej. Łatwy dojazd, bo blisko autostrady A4 (na rogatkach Opola). Warunek: trzeba się wybrać w sezonie, kiedy to w kilku różnych chatach dyżurują przewodnicy. Muzeum zatrudnia na tę okoliczność etnografów, historyków itp. - REWELACJA! Naprawdę po takim oprowadzaniu zupełnie inaczej patrzę na filmy kostiumowe! Po prostu rozumiem, co i dlaczego robią ich bohaterowie. Gorąco polecam! Dyżury przewodników można sprawdzić na stronie internetowej tego muzeum.

    OdpowiedzUsuń
  6. "Wsi spokojna, wsi wesoła..." Jakiś czas temu na takowej zamieszkaliśmy i rzeczywiście jest ciekawie :D Prostoty, radości, sąsiedzkiej pomocy można dłuuugoo tutaj szukać. A i udało nam się ostatnio dowiedzieć od kilku "wieśniaków", że auta za " mniej, niż 15000 się nie kupuje...", a "pomidorów to się nie opłaca sadzić, bo można kupić", "jak ktoś jeździ starym Tico, to źle u niego". Podobają mi się też parady do Kościoła w niedziele w stylu "zastaw się, a pokaż się". Tak, tak, starej, dobrej wsi ze świecą szukać... W szoku jesteśmy już od 1,5 roku.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pamiętam jak dziadek opowiadał mi że jak zdecydowali się z matką i czwórką rodzeństwa uciekać przed hitlerowską armią to cały swój kluczowy dobytek z wyjątkiem zwierząt spakowali na jeden wóz.
    I nie byli wcale ubogimi rolnikami. Dom stoi do tej pory i do małych nie należy.
    Ilu z nas tak może dzisiaj?

    OdpowiedzUsuń

UWAGA: Komentarze są moderowane i pojawiają się dopiero po pewnym czasie. Będzie nam miło, gdy się pod nimi podpiszesz :) Nie publikuję wypowiedzi pozornie na temat, a stanowiących formę reklamy, zwł. blogów komercyjnych...