Efekt przeprowadzki – jak się spakować, rozpakować i przeprowadzić

Gdy myślę o tym, żeby mieć mniej rzeczy wokół siebie, od razu pojawiają mi się w głowie wszystkie te obrazy mieszkań, w których pomieszkiwałam przez ostatnie kilkanaście lat. W sumie, w moim dorosłym życiu, licząc od 22-ego roku życia, przeprowadzałam się 11 razy. Po drugim razie szczerze znienawidziłam przeprowadzki. Ale wtedy jeszcze taszczyłam ze sobą prawie wszystko, co miałam, a trochę tego było.

Wiecie, jaki moment lubiłam w nowym mieszkaniu najbardziej? Kiedy NIC nie zostało jeszcze wypakowane. Wchodziłam do mieszkania i był ideał:  podstawowe sprzęty, pusta podłoga, żadnych ozdób. Tylko tak się długo nie da. Wkrótce na podłodze pojawiały się papiery, książki, a na biurku czy stole znów…papiery (charakter mojej pracy pozwala na gromadzenie tylu papierów, ile dusza zapragnie), jakieś ozdoby, prezenty, płyty, ciuchy i tak dalej. Sami wiecie.
I człowiek się do tego przyzwyczajał, bo jak inaczej funkcjonować. Marzyłam o byciu wolnym duchem, z jedną walizką, która snułaby się ze mną wszędzie; wysłużona i nieśmiertelna. Niestety.

Wiele zmieniło się, gdy postanowiłam wyjechać za granicę. Sprzedałam rower, drukarkę i jeszcze kilka sprzętów. Już wtedy stałam się posiadaczką laptopa, co niezwykle przybliżyło mnie do bycia tym wolnym duchem.  Jakoś ucieszyłam się, że MUSZĘ (ze względu na przepisy lotnicze) zapakować się do jednej walizki. I wtedy, jakimś cudem, potrafiłam zdobyć się na ustalenie priorytetów! Żadnego brania "wszystkiego-na-wszelki-wypadek".

Jak sobie z tym wyzwaniem poradzić?
Wstajesz rano z łóżka i wykonując wszystkie czynności po kolei przyklejasz samoprzylepną kartkę na wszystko, czego ZAWSZE używasz; codziennie, niezmiennie. Na przykład: szczoteczka, pasta do zębów, podkład do twarzy, puder, tusz, telefon, krem do rąk, suszarka do włosów – i to pakujesz. Jednego nie radzę brać: dużych szamponów, żeli pod prysznic i tym podobnych gadżetów; raczej w małych buteleczkach. Jeśli jedziesz na dłużej niż tydzień, kupisz sobie na miejscu, to nie kosztuje majątku. Szkoda na to cennego miejsca w walizce.

Dużo by pisać - wylądowałam w wiejskim, greckim domku bez absolutnie żadnych wygód, a nawet podstawowych udogodnień! Ale całkowicie zdjęło to ze mnie odpowiedzialność za funkcjonowanie całego domu (kable, przełączniki, odkurzacze, itp.) – musiałam zatroszczyć się jedynie o siebie, a potrzebne ku temu środki znajdywały się w jednej walizce. Kosmetyki, ubrania i inne niezbędniki potrzebne mi przez pół roku życia za granicą nagle okazały się wystarczające w zupełności. Musiały. Nie miałam wokół siebie tego, czym zwykłam się otaczać: książek, papierów, płyt, pamiątek; starych widokówek, listów. Nie miałam żadnej „historii”, którą ze sobą niosłam. Wchodziłam do domów znajomych ludzi i z każdego kąta coś opowiadało o nich – ja przychodziłam i wychodziłam jako "anonim", mogąc zaprezentować tylko siebie.

Gdy wróciłam do Polski postanowiłam, że będę sukcesywnie ograniczać rzeczy wokół mnie - przestałam chomikować przedmioty, których nie używam i nie będę używać (np. ubrania, nie do końca działające sprzęty, bibeloty, kosmetyki), które nie przedstawiają również żadnej wartości sentymentalnej i nie są jakimś rodzinnym „skarbem”(np. pudełko ze zdjęciami dziadka i babci). Do kolejnych mieszkań przenosiłam się już z nieco mniejszymi bagażami. Wszędzie sypiałam w śpiworze. Gdy przeniosłam się do kolejnego mieszkania moja współlokatorka przyniosła mi pościel, wyjaśniając jak do przybysza z odległej planety:  "Tu jest normalne mieszkanie i śpi się normalnie." Do diaska! Wiem jak sypia homo sapiens! Ale teraz wszystko się odwróciło: to mój wysłużony śpiwór, kosmetyki w małych buteleczkach i jedna para sztućców opowiadały moją historię – wcale nie gorszą niż ta, która powstawała latami i pokoleniami.

Dzisiaj, od 5 lat w tym samym domu, znów mam masę rzeczy, ale wiem, że potrafiłabym się spakować do jednej walizki i szczęśliwie przeżyć tyle... ile trzeba.

Jeśli chciał(a)byś się przekonać, jak by to było funkcjonować z mniejszą ilością bodźców (bo jednak rzeczy wkoło to bodźce dla naszych oczu), może zrób tak jak ja od czasu do czasu? Pozdejmuj wszystkie ozdoby w sypialni i zapakuj je do jakiegoś pudełka/walizki. Odstaw gdzieś, np. na dno szafy. I niech sobie tam to siedzi przez dobę lub dwie. Komfort polega na tym, że w każdej chwili możesz to wyciągnąć, ale możesz też sobie pożyć bez tego wszystkiego tak długo, jak będziesz chciał/-a, robiąc „efekt przeprowadzki”. A przeprowadzki mają efekt ściśle edukacyjny  ;-)

Iwona
Motyw kobiety



14 komentarzy:

  1. Mam podobne doświadczenia z przeprowadzkami. Przenoszenie się do kolejnego mieszkania i taszczenie ze sobą mnóstwa rzeczy, rozpakowywanie tego i układanie to był kiedyś wręcz koszmar. Stąd zmobilizowałam się, żeby zminimalizować liczbę rzeczy do tych potrzebnych. Ostatnia przeprowadzka była prawie bezbolesna, nie to co kilka lat temu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeprowadzka - doświadczenie weryfikujące (boleśnie często) ilość przydasiów...
    Jakis czas temu pomagałem w przenosinach znajomym...
    Jestem (byłem?) żeglarzem i naprawdę umiem spakować ogromną ilość pindelków na baardzo ograniczonej przestrzeni, ale to z czym spotkałem sie u znajomych przerosło moją wyobraźnię...
    Z małego mieszkania wywieźli cztery spore samochody dostawcze i jeden samochód z przyczepką (a kurierem wysłali dwie - wcale niemałe - palety).
    Resztę wyrzucili lub zostawili, bo zarzekali sie, że biorą "tylko to co naprawdę niezbędne" :)
    I co?
    Po kilku miesiacach poinformowali mnie, że wciąż są "na kartonach", że rozpakowali moze 20% rzeczy z tych jakoby "naprawdę niezbędnych" i im zasadniczo wystarcza! :)))
    I się wóczas zastanawiali co zrobić z resztą...
    Dzis większość z tego co się okazało być "zbędnie niezbędne" już rozdali, sprzedali, wymienil i wyrzucili...
    Cud nastapił noooo...
    Teraz im naprawdę "wystarczy mniej" :)
    Roman

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja uwielbiam biwaki z rodziną, gdzie radzimy sobie świetnie z minimalną ilością rzeczy. Ale też z przyjemnością wracam do pościeli, wanny, normalnych naczyń, szklanek, kuchenki gazowej, szafy, krzeseł, wygodnego łóżka itp. Może w dzisiejszych czasach mamy za dużo gadżetów, ale cywilizacja nie jest taka głupia i trochę udogodnień nam dała.

    Robinson Cruzoe też na początku miał tylko nóż i jakoś przeżył. Ale jego życie stało się dużo łatwiejsze, bezpieczniejsze i przyjemniejsze, kiedy trafił mu się sprzęt z rozbitego statku. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w całej rozciągłości, co do "powrotu" do krzeseł, łóżka, prysznica itd. - ilekroć jestem pod namiotem, nacieszyć się tym wszystkim nie mogę po powrocie :)

      Usuń
  4. Super artykuł, bardzo miło się czytało, zwłaszcza że obecnie jestem na etapie od bałaganienia swojego "otoczenia".
    A dodatkowo dziś od wujka google dostałem propozycję obejrzenia wystąpienia TED o podobnej tematyce ;)
    https://www.youtube.com/watch?v=GgBpyNsS-jU&list=LLdDDF_4G2tJtQjFpTwFTbUQ

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeprowadzałam się 10x i za każdym razem rzeczy było coraz więcej. Przed 8 przeprowadzką pozbyłam się wielu, wielu pudeł i worków rzeczy. Na 7 mieszkaniu mieszkałam bowiem 5 lat i nagromadziło, nachomikowało sporo tego. Gdy opuszczałam to mieszkanie chciało mi się płakać, bo dotarło do mnie jak bardzo zagraciłam swoją przestrzeń. Powiedziałam koniec i od tamtego momentu sukcesywnie pozbywam się rzeczy.
    NIGDY WIĘCEJJJJJ ZAGRACANIA :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja akurat swoją przeprowadzkę wspominam bardzo miło. Może dlatego, że nasłuchałam się wcześniej od znajomych tylu negatywnych komentarzy, że po prostu pozytywnie się zaskoczyłam. Muszę przyznać, że dużo pomogła mi firma przeprowadzkowa Ichtis - to oni zajęli się czarną robotą - demontażem mebli itp. Poza tym nic nie może równać się z zamieszkaniem w końcu w swoim wymarzonym domu! Ja mogłabym się pakować i rozpakowywać nawet miesiąc, żeby tylko móc w końcu rozkoszować się zaparzeniem kawy w swojej białej kuchni i obiadem na wymarzonym tarasie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję Ci za ten wpis, bardzo blisko mojemu sercu... Myślałam, że tylko ja sypiam w śpiworze ;)
    Czytając to co napisałaś. miałam wrażenie, że ktoś opisał "moją drogę". I tu pojawia się pytanie: czy nie jest czasem tak, że nasze czasy robią z nas minimalistów? Ja też do reszty pozbyłam się zbędnych rzeczy również po przeprowadzce do innego kraju. Mieszkamy w małych mieszkaniach, bo duże są poza naszym zasięgiem, zabieramy jedną walizkę, bo więcej ciężko przewieźć samolotem, jeździmy małymi samochodami, bo dużymi się nike opłaca i trzeba płacić podatek od spalania... Coraz więcej osób dostrzega sztuczność haseł marketingowych wmawiających nam, że potrzebujemy więcej przedmiotów, i coraz to nowszych modeli, mimo, że stare wciąż dobrze nam służą. Z drugiej strony rzeczy od zawsze miały termin ważności, psuły się i korodowały z czasem...

    Ps. Czytałam, że sprzedałaś rower. Ja też swój straciłam przy przeprowadzce, ale do tak fajna rzecz, że kupiłam go znowu, tylko że tym razem taki, który można wozić ze sobą bez problemu: http://minimalizmwpraktyce.blogspot.com/2015/01/minimalistyczna-bryka.html Piszę, bo a nóż Ci się przyda ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, ciekawa opcja rowerowa! Ja mam od kilku lat nowy rower- długo nie wytrzymałam bez :) Jednak zainspirowałaś mnie do posta.Dzięki! :)

      Usuń
  8. Jaaaaaa pakowanie się jest najgorsze, nie lubię. Kiedyś jeszcze nie byłem świadomy, że jest coś takiego jak firmy przeprowadzkowe, a jakbym wiedział to bym korzystał. Na wiosnę firma WIKI Przeprowadzki, pomagała mi z zabraniem się z mieszkania do mieszkania. Przede wszystkim, sprawnie, szybko, Panowie super i znakomite zabezpieczenia, przed szkodą a miałem trochę cennych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie aż głowa boli jak pomyślę sobie o przeprowadzce haha Na szczęście trochę zostałam odciążona bo zatrudniłam prywatny transport Wiki. Bardzo mi pomogli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa komentarze napisane przez 1 osobę - cóż za marna forma reklamy , kamaaan.... :)

      Usuń
    2. Faktycznie, umknęło mi. Oj, nieładnie...

      Usuń

UWAGA: Komentarze są moderowane i pojawiają się dopiero po pewnym czasie. Będzie nam miło, gdy się pod nimi podpiszesz :) Nie publikuję wypowiedzi pozornie na temat, a stanowiących formę reklamy, zwł. blogów komercyjnych...