Taka refleksja naszła mnie ostatnio, gdy oglądałam powtórki kultowego serialu „Beverly Hills 90210”, jeśli pamiętacie. Cokolwiek by nie wywinęli Brenda i Brandon, rodzice i tak zawsze się o tym dowiadywali. A działo się tak z jednej, głównej przyczyny: stacjonarnego telefonu! Ileż to rozmów podsłuchali rodzice – i przez to, lub dzięki temu, życie rodzeństwa potoczyło się inaczej. Dzisiaj to nie ma racji bytu; młodzież ma swoje telefony, swoje komputery, swoje telewizory, prywatne adresy, swoje sekrety w sieci, do których rodzice już nie muszą mieć dostępu. Ma namiastkę dorosłości, w której nie potrafi się poruszać.
Lubię prywatność i te wszystkie możliwości, ale wiem, że to tworzy nowe pokolenie, które będzie myślało w określony sposób. Młodzi ludzie przenieśli się do sieci na dobre. Kontakt z rodzicami i tak mają utrudniony, bo oni dużo pracują i tak naprawdę nie chcą mieć domowych problemów na dokładkę. Nie chcą wysłuchiwać o trudnościach, bo nowe czasy stworzyły nowe problemy, a oni - rodzice najczęściej mają stare myślenie (swoich rodziców) i nie chcą się mierzyć z nowymi problemami kolejnego pokolenia.
Popatrzmy też na inne aspekty: nie wpadamy do sąsiada pożyczyć szklanki mąki (i tak prawdopodobnie jest na diecie bezglutenowej ;-)) nie potrzebujemy już usług ksero (jest w drukarce) wypłacania pieniędzy z banku (bankomaty), ani nawet wywoływania zdjęć – ograniczamy kontakt z drugim człowiekiem do minimum. W Japonii są restauracje, w których nie ma żywej obsługi, za to robot podaje nam zamówione jedzenie na talerz.
A ja mam wrażenie, że jak kiedyś człowiek wychodził do ludzi i musiał się z nimi zmagać, ale uczestniczył w prawdziwym życiu, tak teraz człowiek, zostając ze sobą samym, zmagać musi się sam ze sobą.
To bardzo trafne przemyślenie. Jak młodzi ludzie często jesteśmy poza miejscem zamieszkania (ponieważ sytuacja gospodarcza zmusiła ludzi do wysiedlenia się). Często ludzie też zmagają się z samym sobą (często wydaje się, że jesteśmy w tym świecie sami). Czasami jest to przez brak dobrych więzi z rodzicami lub kiedy one się rozchodzą po wyjeździe. Patrząc na drugą stronę tego zjawiska widzimy, żę ludzie też są bardziej przedsiębiorczy i zaradni kiedy są zostawieni samym sobie i to jest w tym smutnym przemyśleniu bardzo pozytywne ;)
OdpowiedzUsuńJeśli rozdzielenie od rodziny - co uważam za naturalny proces na pewnym etapie życia, owocuje zaradnością i umiejętnością odnalezienia się w świecie- to wspaniale! O to chodzi. Tylko....trzeba tej podstawy, a ona się coraz bardziej chwieje pod coraz młodszymi osobnikami. Tak sądzę.
UsuńTak, podstawa się chwieje. Ludzie są coraz bardziej samotni, bo jednak życie w sieci nie zastąpi namacalnego, bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem. Mnie przeraża też wizja, co z tych młodych ludzi wyrośnie, jacy pracownicy, jacy mężowie/żony, jeśli w wieku lat kilku czy kilkunastu nie uczą się tego bezpośredniego kontaktu, współpracy, empatii, bo jednak wypisywanie komentarzy na FB to nie to samo, co dyskusja na argumenty z kolegą siedzącym obok....
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, że niektóre polskie wsie są jeszcze zacofane :)
OdpowiedzUsuńOsiadłem w miejscu gdzie nie ma czasu pracować hehehe, tak chętnie i często ludzie sie spotykają :)
Roman