Nie tak dawno, dzięki książce Stuffocasion Jamesa Wallmana, natknąłem się na nurt zwany eksperientalizmem (ang. "experiential" oznacza empiryczny, oparty na doświadczeniach), w którym chodzi o pokonanie obsesji posiadania i dokonanie w sobie transformacji tego, co cenimy. Jak głosi autor, trzeba nam skupić się nie na powiększaniu stanu posiadania, lecz na gromadzeniu doświadczeń, które są daleko bardziej cenne. Zamiast nowego zegarka lub innej pary butów, powinniśmy inwestować we wspólne doświadczenia, takie jak wakacje i czas ze znajomymi.
Opcją dla materialnych prezentów jest sfinansowanie jakiegoś ciekawego doświadczenia: wycieczki, biletów na wystawę, itp., czyli zaaranżowanie jakiegoś nowego, wartościowego doświadczenia.
Na ile eksperientalizm jest bliski dobrowolnej prostocie? Czy nowy trend może stać się kolejną pułapką jeszcze jednej odmiany konsumpcjonizmu?
Być albo nie być zatem eksperientalistą? Zbierać doświadczenia, a nie przedmioty? Jakie jest Wasze zdanie?
Więcej o eksperientalistach przeczytacie na specjalnym blogu tutaj.
Opcją dla materialnych prezentów jest sfinansowanie jakiegoś ciekawego doświadczenia: wycieczki, biletów na wystawę, itp., czyli zaaranżowanie jakiegoś nowego, wartościowego doświadczenia.
Na ile eksperientalizm jest bliski dobrowolnej prostocie? Czy nowy trend może stać się kolejną pułapką jeszcze jednej odmiany konsumpcjonizmu?
Być albo nie być zatem eksperientalistą? Zbierać doświadczenia, a nie przedmioty? Jakie jest Wasze zdanie?
Więcej o eksperientalistach przeczytacie na specjalnym blogu tutaj.