O jeżdżeniu rowerem można znaleźć wiele postów, można wiele również napisać. Spojrzenie z perspektywy naszej 6-osobowej rodziny:
1. Jeździmy dużo. Co to oznacza w praktyce:
-najstarszy syn codziennie do szkoły, w wyjątkowych sytuacjach na nogach bądź samochodem (jeśli jedziemy my również), chyba mogę się pochwalić - ma przejechane 500 km (od momentu zamontowania licznika). Uważam to za duże osiągnięcie, jeśli spojrzeć na to w jakim jest wieku i to, że "otoczenie szkolne" nie pomaga mu w tej pasji. Najlepszym potwierdzeniem jego zaangażowania niech będzie dołączone zdjęcie.
-przedszkolaki - córka na rowerku biegowym (BTW: polecamy jako najlepsza metoda nauki jazdy bez kółek pomocniczych), syn na normalnym - przesiadł się z biegowego
-najmłodsza córka - w foteliku
-ukochana małżonka - rower miejski. Do 31 X jeździła razem ze mną. Teraz, z racji zmiany sytuacji - samochód. Ale przy każdym wejściu do domu mówi "chcę rowerem, korki są straszne" :-)
- ja - zwykły rower miejski na co dzień. Do wypadku (nie na rowerze) jeździłem w tym roku szkolnym prawie codziennie. Aby rozwiać wątpliwości pogodowe - zmoknąłem tylko dwa razy, było to w drodze do pracy. Dobre okrycie wierzchnie spowodowało, że tylko spodnie miałem mokre na udach. Wyschły po ok. 2h - bez "uszczerbku" dla wyglądu ;-)
2. Wyjazdy rodzinne:
-jeśli jeździmy całą rodziną na przejażdżki, to córki są w fotelikach. To pozwala na dość dobrą mobilność - bez problemu (ograniczeniem jest najmniejszy rower drugiego syna) przejeżdżamy 10 km.
-posiadamy również z żoną rowery MTB dzięki czemu możemy jeździć po okolicznych lasach, bezdrożach - większa frajda dla dzieciaków oraz większe bezpieczeństwo
-możemy bez problemu załadować cały sprzęt do samochodu i podjechać w ciekawe miejsce - kwestia "chęci"
3. Koszty:
- rowery dzieci - kupując rower wiemy, że będzie on "przechodni" i będzie używany przez całą czwórkę. Oznacza to, że nie kupujemy najtańszego, ale taki, który z powodzeniem będzie nam służył. Problem koloru "dla chłopaka/dziewczyny" rozwiązaliśmy tak, że będziemy wymieniać się z dziećmi siostry. Rower biegowy kupiliśmy za 60 zł - jeździ nim już drugie dziecko i mam nadzieję, że wystarczy dla najmłodszej.
- nasze miejskie - zdecydowaliśmy kupić rowery na co dzień, które nie będą atrakcyjne dla złodziei, będą dobre na dojazdy do pracy, zakupy (koszyk), lepsza widoczność (postawa wyprostowana). Koszt to 150 zł żony, 167 zł mój. Dawno się zwróciły.
- MTB - mam rower kupiony po mojej 18-ce. Jednak wybór marki, osprzętu spowodował, że służy mi do dziś. Oczywiście robiłem upgrade m.in. hamulców do V-braków i innych zużywających się części, ale baza jest niezmienna. Na studiach "zjeździłem" Sudety, Beskidy, Bieszczady w ramach w-f'u (mieliśmy taką możliwość). Rower żony - zakup po studiach, wystarczający na nasze wypady
-większość prac serwisowych wykonujemy razem z synami, więc koszty tylko części, satysfakcja bezcenna
-poważniejsze naprawy - mamy super serwis prowadzony przez zapalonych rowerzystów
Podsumowując:
Można jeździć nawet z czwórką dzieci, możliwości są prawie nieograniczone, wystarczy chcieć.
W kolejnej części odniosę się do spraw około-rowerowych.
Jak jest u Was? Jeździcie codziennie, okazjonalnie?
p.s. Wolny dzięki za motywację do wpisu :-)
Nie ma za co :) Rower to coś, w czego zbawienny wpływ wierzę wyjątkowo mocno. Zdrowie, satysfakcja, oszczędność czasu i pieniędzy, zachowanie trzeźwości umysłu - m.in. brak "zachcianek" samochodowych, bo to przecież niezwykle mało użyteczny sprzęt :) ... można by wymieniać w nieskończoność. Im więcej takich wpisów jak powyżej, tym więcej czytelników przekonamy, że to nic trudnego, niezwykłego. Wystarczy chcieć - zwłaszcza, że do końca "sezonu" rowerowego jeszcze sporo czasu ;)
OdpowiedzUsuńa ja dojeżdżałam do szkoły (liceum) na rowerze własnie.
OdpowiedzUsuńno, trochę się na liczniku wtedy uzbierało- bo było to ok 20 km dziennie.
za to kieszonkowe "rosło" o wartość biletu miesięcznego.
potem jeszcze w trakcie studiów częściowo dojeżdżałam.
a potem jakoś się zniechęciłam.
rower nigdy nie był moim ulubionym środkiem lokomocji,
jedynie niezłym praktycznym rozwiązniem.
ale co jakiś czas- kusi mnie, żeby odkurzyć moją różową strzałę ;-)
Ja jestem wielką zwolenniczką jazdy rowerem, zanim poszłam na macierzyński to jeździłam rowerem do pracy - przez cały rok - czy lato, czy śnieg, czy deszcz. Zamiast około 40 minut komunikacją miejską, dojeżdżałam w 20-25 rowerem. Bez korków, bez problemów, za to w genialnym nastroju. Teraz z małym dzidziolem ciężko wsiąść na rower, ale na wiosnę planuję kupić jakąs używaną przyczepkę do roweru dla dziecka, bo na fotelik mimo wszystko będzie chyba za mały.
OdpowiedzUsuńNajlepszy znany mi środek transportu.Nic dodać,nic ująć.Jeżeli,ktoś ma robotę oddaloną o parę metrów lub kilometrów,to nie potrafię zrozumieć ludzi którzy idą do swoich garaży i jadą samochodami szukając miejsca do zaparkowania.
OdpowiedzUsuńFantastyczny wpis - szkoda tylko, ze duze miasta nie sprzyjaja rowerzysta - nawet nie chodzi o sciezki ale nie ma czesto nawet gdzie zostawic roweru. Mam nadzieje, ze bedzie u nas kiedys tak jak w Danii czy Holandii...Mnostwo ludzi w ostatnich latach przesiadlo sie na rowery wiec mysle, ze wladze miast w koncu otworza oczy i zaczna inwestowac. Nie mniej , staram sie jezdzic do i z pracy, niektorzy znajomi sie dziwia ze po calym dniu mam jeszcze sily ale dla mnie to chwila zeby sie wlasnie zregenerowac, i zaczerpnac swiezego powietrza a nie spedzic kolejne godziny w zatloczonym i dusznym autobusie..
OdpowiedzUsuńJak mieszkałam w domu jeździłam bardzo często. Niestety na studia nie przywiozłam ze sobą roweru i tak już 2 rok jestem bez dwóch kółek. Na wiosnę mam zamiar coś z tym zrobić, ale zamiast roweru planuję rolki.
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteście 'rowerową' rodziną. Moja mama też całe życie przemierza rowerem, czy to do pracy czy na wycieczkę. Rower jest niezastąpiony.
Podziwiam ludzi, którzy dojeżdżają wszędzie rowerem. Rozumiem, że i na benzynę się nie wydaje, korki omija, zdrowie i wygląd lepszy etc. I pewnie bym to praktykowała tylko... Wstyd się przyznać, ale mając 22 lata jeszcze nigdy nie jeździłam i nie potrafię ;) Post niezwykle pozytywny i zachęcający do dobrych zmian ;) Gratuluję i pozdrawiam ciepło ;)
OdpowiedzUsuńJa mieszkam w miasteczku,że śmiało można powiedzieć,że to"Polska rowerowa" a wszystko to z braku sensownego pomysłu na komunikację miejską,wszyscy na to narzekają,szczególnie ludzie starsi. Reszta wsiada na rowery,ja też, na stację PKP to 20 minut jazdy u nas sezon rowerowy trwa cały rok do szkół,na stację,na autobus,do sklepu na targowisko młodzi i starzy,biedni i bogaci,chociaż ci drudzy rzadziej jakoś.U nas też stoją rowery używane nie przyciągają złodziejaszków ale zawsze sprawne i serwisowane,wymieniamy części jak się zużywają, nawet gdy mówią"że to się nie opłaca,pani kupi nowy".sid
OdpowiedzUsuńskrobnij co nieco o bezpieczeństwie i kulturze jazdy, kaskach dla dzieci, itp.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Będzie w drugiej części
UsuńNie jeżdżę rowerem i rowerów nie lubię. Ostatnimi czasy nastąpił ogromny wysyp rowerzystów (przynajmniej w moim mieście). Od tego czasu pieszy nigdzie nie może czuć się bezpiecznie. Rowerzyści jak szaleni jeżdżą po chodnikach i co poniektórzy wręcz dzwonią na pieszych żeby im zeszli z drogi.
OdpowiedzUsuńMegan
no i dlatego warto działać na rzecz budowy osobnych ścieżek rowerowych - przy odbywających się remontach ulic to stosunkowo niewielka inwestycja, a radykalnie polepsza komfort pieszych i kierowców
UsuńŚcieżki warto budować, ale to nie jest lekarstwo na chamstwo rowerzystów. Brak ścieżek nie usprawiedliwia ich zachowania w stosunku do pieszych oraz łamania przepisów (np. nagminnego przejeżdżania rowerem przez pasy dla pieszych).
UsuńMegan