Mamy w słowniku pojęcie "gospodarstwo domowe". Rzeczywiście, kiedyś domy były "gospodarstwami", w których większość rzeczy niezbędnych do życia wytwarzało się samemu. W sklepie kupowało się jedynie podstawowe artykuły. W tej chwili jesteśmy konsumentami, czytaj wtórnymi analfabetami. Nie mamy wiedzy ani doświadczenia, jeśli chodzi o zaspokojenie naszych podstawowych potrzeb. Myślę, że warto przywrócić gospodarstwu domowemu jego pierwotną rolę i znaczenie.
W konsumpcyjnym, "nowoczesnym" społeczeństwie prowadzenie domu zyskało reputację niepełnowartościowego zajęcia. Shannon Hayes, założycielka ruchu Radical Homemakers ("Radykalnych Gospodarzy Domowych"), doszła do wniosku, że znaczący udział w ratowaniu świata odegra właśnie prowadzenie gospodarstwa domowego. Im więcej rozumiała znaczenie małych gospodarstw i ekologicznej, lokalnej żywności, tym bardziej podawała w wątpliwość wartość pracy w biurze od 9 do 5. Porzuciła z mężem rynek pracy, zamieszkując na niewielkiej farmie rodziców i została gospodynią domową, propagując powrót do tradycyjnie pojętych gospodarstw domowych. W artykule dla YES! Magazine Meet the Radical Homemakers streściła doświadczenia innych gospodarstw domowych, które odwiedziła, aby zobaczyć, jak może wyglądać prowadzenie domu, gdy mężczyźni i kobiety dzielą wspólnie kompetencje i obowiązki.
Początki gospodarstw domowych: powołanie dla obydwu płci
Aż do rewolucji przemysłowej prowadzenie gospodarstwa domowego nie było wyłączną domeną kobiet. Naturalnemu podziałowi pracy między płciami, towarzyszył również równy podział prac domowych. Po rewolucji przemysłowej wszystko się zmieniło. Mężczyźni opuścili gospodarstwo i udali się do pracy za wynagrodzeniem, wykorzystywanym następnie do zakupu towarów i usług, które nie były już zapewnione w domu. Mężczyźni byli pierwszymi osobami, które utraciły domowe umiejętności. Mężczyźni i kobiety przestali działać razem, aby utrzymać gospodarstwo domowe. Stworzyli swoje odrębne sfery - mężczyzna w fabryce, kobieta w domu. Im więcej mężczyzna pracował poza domem, tym bardziej gospodarstwo domowe musiało kupować, aby zaspokoić swoje potrzeby. Wkrótce fabryki były w stanie wytwarzać produkty wypierające także obowiązki gospodyń domowych. Podstawową funkcją kobiety w domu pozostała rola szofera i konsumenta. Gospodarstwo domowe przestało być jednostką produkcji, stając się wyłącznie jednostką konsumpcji.
Syndrom gospodyni domowej
Wpływ tych przemian na amerykańskie gospodynie domowe był katastrofalny. Niezliczone kobiety cierpiały na depresję, stawiając czoła niekończącym się, bezsensownym zadaniom, jak zakupy i dowożenie dzieci tu i tam. Nie miały możliwości zrealizowania swojego potencjału, poczuć, że naprawdę przyczyniają się do rozwoju społeczeństwa poza dzierżeniem karty kredytowej. Zatem wysłano kobiety do pracy w stadzie. Korporacje podchwyciły szansę na uzyskanie taniej siły roboczej i możliwość oferowania niezliczonej ilości produktów służących wykorzystaniu dodatkowych zarobków. Wkrótce drugi dochód w rodzinie przestał być dodatkową opcją, dla wielu stając się koniecznością.
Poznaj radykalnych gospodarzy domowych
Radykalni gospodarze, których spotkała Shannon Hayes, zdecydowali uczynić rodzinę, lokalną społeczność, sprawiedliwość społeczną i zdrowie naszej planety zasadami rządzącymi ich życiem. Odrzucili wszelkie formy pracy lub wydatków, które nie honorują tych założeń. Przez około 5000 lat nasza kultura była zakładnikiem narzuconej formy organizacji, w której "ten, kto posiada złoto, ustala zasady". Radykalni gospodarze wykorzystują umiejętności życiowe i relacje z innymi jako zamienniki dla "złota", opierając się na założeniu, że ten, kto nie potrzebuje "złota", może zmienić zasady. Im większe ktoś posiada umiejętności domowe, czy będzie to zasadzenie ogrodu, uprawa pomidorów na balkonie, naprawa koszuli czy urządzenia, zapewnienie sobie samemu rozrywki, gotowanie i konserwacja zbiorów, opieka nad dziećmi i bliskimi, tym mniej jest zależny od pieniędzy. Podczas gdy wszystkie rodziny miały jakiś rodzaj dochodu, żadna z nich nie była pod tym względem szczególnie uprzywilejowana. Z kolei osoby o najniższych dochodach opanowały najlepiej różne umiejętności i rozwinęły najbardziej innowacyjne podejście do życia.
Przemyśleć niemożliwe
Radykalni gospodarze dochodzili do wniosku, że nikogo (kto się liczy) nie obchodzi, czym jeździsz, zapewnienie mieszkania nie musi kosztować więcej niż jeden umiarkowany dochód, jest w porządku przyjąć pomoc od rodziny i przyjaciół, porzucić złudny ideał niezależności i dążyć zamiast tego do współzależności, zdrowie można osiągnąć bez dokonywania miesięcznych płatności na rzecz firmy ubezpieczeniowej, opieka nad dzieckiem to nie stały koszt, edukację można nabyć za darmo, a przejście na emeryturę jest możliwe niezależnie od dochodów.
Jeśli chodzi o domowe umiejętności, zakres talentów posiadanych przez gospodarstwa był bardzo różny. Wiele utrzymywało ogrody, ale nie wszystkie. Niektóre posiadały ogródki na dachach, na wsi lub na terenach podmiejskich. Niektórzy byli mistrzami, jeśli chodzi o naprawę samochodów i urządzeń. Inni umieli szyć. Niektórzy umieli zbudować i remontować domy, inni hodować zwierzęta. Jeszcze inni robili meble, grali na instrumentach lub pisali. Wszyscy potrafili gotować. Żaden z nich nie umiał zrobić wszystkiego. Nikt nie był całkowicie samowystarczalną, niezależną wyspą oddzieloną od reszty świata. Aby robić to, co robili jako gospodarze domowi, musieli pielęgnować relacje i rozwijać współpracę z rodziną i społecznością. Potrzebowali głębokiej wiedzy na temat gospodarki służącej życiu, gdzie wypłata nie jest wymieniana na wszystkie możliwe usługi. Musieli być własnymi nauczycielami, kontynuując kształcenie przez całe życie, zawsze ucząc się nowych sposobów, aby robić więcej, tworzyć więcej, dawać więcej.
Ponadto najszczęśliwszym wśród nich udało się ustalić realistyczne oczekiwania wobec siebie. Nie żyli oni w nienagannie czystych domach na zadbanych osiedlach. Widzieli swoje domy jako żyjące systemy, akceptując strumień, przepływ, brud i chaos, które są ich naturalną częścią. Byli mistrzami w redefinicji przyjemności nie jako czegoś, co należy kupić na rynku konsumenta, ale jako coś, co może zostać stworzone, nieważne jak dużo lub jak mało pieniędzy mieli w kieszeniach. Jednak przede wszystkim byli nieustraszeni. Nie dali się zastraszyć przez obowiązujące ideały wymagające pieniędzy, statusu i dóbr materialnych. Rodziny te nie widziały swoich domów jako schronienia przed światem. Przeciwnie, każdy dom był ośrodkiem zmiany, punktem startowym, od którego lepsze życie zaczynało tętnić dla każdego.
Praktyka czyni mistrza
Sprowadzając teorię do praktyki, warto już teraz nabyć (odświeżyć) umiejętności samodzielnego zaspakajania potrzeb we własnym gospodarstwie domowym. Zamiast przyzwyczajać się do kupowania wszystkiego w supermarkecie, możemy spróbować poradzić sobie domowymi sposobami. Wykorzystajmy własne umiejętności, zdolności, wiedzę, zasoby internetu lub doświadczenie rodziców albo dziadków.
Na dobry początek polecam:
- jogurt naturalny (przepis znajdziecie np. tutaj)
- masło (link tutaj)
- chleb na zakwasie (link tutaj); uwaga: zakwas dostaniemy w piekarni po prośbie, ewentualnie od znajomych. Nie trzeba mieć maszyny do pieczenia, wystarczą foremki, piekarnik i trochę wprawy. (My pieczemy dwa bochenki raz w tygodniu)
- własne piwo lub wino. (Nie próbowałem, więc nie polecam żadnej strony)
- zamiast słodyczy własne wypieki - ciasta, karmelowe lizaki, wafle
- własne zaprawy: ogórki kiszone, musy, dżemy, powidła
- własne środki czystości - zdrowe i ekologiczne; polecam broszurkę Ekosztuczki dostępną tutaj. (uwaga: warto kupić większą ilość sody oczyszczonej, np. na Allegro. Kupując małą torebkę w sklepie spożywczym zdecydowanie przepłacamy.)
- własne mydło (link tutaj)
- robienie posiłków w domu
- samodzilene domowe naprawy, np. wymiana gniazdka, zepsutej uszczelki, przepchanie rury, malowanie, naprawa odzieży
- szycie, robienie na drutach, szydełkowanie........
Jak twierdzi Shannon Hayes, dom jest tam, gdzie zaczyna się wielka zmiana. Gdy poczujemy się wystarczająco biegli w naszych domowych umiejętnościach, niewielu z nas będzie zadowolonych ze zwykłego praktykowania ich do końca naszych dni. Wielu będzie dążyć do czegoś większego, aby przynieść więcej piękna w świecie, uczynić życie lepszym dla naszych sąsiadów, przyczynić się do budowy nowej, jaśniejszej, bardziej zrównoważonej przyszłości. Jeśli zaczniemy koncentrować nasze wysiłki na życiu domowym, zrobimy znacznie więcej niż zmniejszenie naszego niekorzystnego wpływu na środowisko i pomoc w stworzeniu lepszego życia dla wszystkich. Stworzymy bezpieczne, otoczone troską miejsce, w którym ta wielka, twórcza praca może się rozpocząć.
Im więcej sie potrafi, tym większą czuje się w sobie "moc"...
OdpowiedzUsuńTylko trzeba piamiętać (kurcze, jakie to trudne), by oprócz "potrafię", mieć siłę by "prosić o pomoc i dawać pomoc"...
A w praktyce...
W jednym z tych poradników "Pias", do których dałem tobie Konradzie link w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej jest przepis jak prać bieliznę za pomocą ziemniaków...
W ubiegłym tygodniu, z pewną taką ekscytacją i niepewnością (człowiek to jednak niedowiarek z natury lub... lenistwa) przetrenowaliśmy wraz z żoną pranie bielizny przy pomocy... ziemniaków (w starej "frani" i starej bielizny; cóż, niedowiarstwo...).
I co?
I efekt niesamowicie pozytywnie nas zaskoczył...
NIe, żebym teraz postanowił prać tylko w ten sposób, co to to nie, ale... miło jest wiedzieć, że zawsze taka możliwość istnieje :)
Za tydzień ćwiczę, za zgodą kupującego, dziewiętnastowieczny sposób impregnacji żagli i skóry...
Boję się pomyśleć co bedzie dalej
Roman
A czy mógłbyś podać tutaj linka do takiego prania? Ziemniaki w kontekście prania kojarzą mi się tylko z krochmalem. :) Ale pewnie chodzi o coś innego.
UsuńJak widać jakoś sobie ludzie radzili do tego XX/XXI wieku. I sądząc po opłakanych skutkach(degradacja środowiska, śmieciowe jedzenie, pestycydy,choroby cywilizacyjne) radzili sobie znacznie lepiej niż współcześni. Trzymam kciuki za impregnację (:
OdpowiedzUsuń@Tofalaria
OdpowiedzUsuńBielizna to również pościel :)
Mósisz wejść na stronę
http://www.wbc.poznan.pl/publication/88729
i potem już trochę pokombinować (mi się udało otworzyć dopiero po kilku próbach)
Język, z dzisiejszego punktu widzenia trochę archaiczny, ale zrozumieć można.
Sugeruję też zaczać od czegoś prostszego, bo pranie ziemniakami jednach trochę kombinacji wymaga, ale... do odważnych świat należy :)
@Konrad
Nie do końca jestem przekonany czy "radzili sobie znacznie lepiej". Wiek XIX to nie był "raj na ziemi" :)
Sukces produktów fabrycznych wyniknął nie tylko ze skutecznego marketingu, ale również z ludzkiego dażenia do wygody.
Tyleze doprowadziło to do tego, że "rewolucja zaczęła pożerać własne dzieci"...
Z resztą nie chyba nie chodzi o to, żeby nie korzystać z wytworów dzisiejszej cywilizacji, bo często jest to, jak zaznaczyłem wyżej, wygodniejsze i tańsze...
Tylko jak to wydzielić?
Lanza del Vasto powiedział kiedyś: "Używaj rzeczy, gdy jest ci potrzebna. Wyrzuć, gdy stanie się konieczna"
Jakkolwiek ogólne wskazówki są często w szczegółach nieskuteczne, to chyba kierunek dobry.
Roman
Przepraszam za "mósisz" :))))
OdpowiedzUsuńRoman
Ten wpis poruszył bardzo istotną kwestię. Dzisiejszy świat zmierza do tego, że mężczyźni zaczynają ładnie pachnieć i mają zwinne palce od korzystania z klawiatury do gier, ale nie są podporą dla rodziny w sensie własnych umiejętności praktycznych. Dla mnie to skandal. Mój ojciec potrafił wiele rzeczy zrobić sam, miałam poczucie, że jeżeli nawet nie umie to szybko się tego nauczy.
OdpowiedzUsuńMój Mąż ma marzenie samodzielnie zbudować dom, w kilka sezonów, z tego względu, że jako mężczyzna potrzebuje takich kreatywnych przygód. ;-)
w mojej rodzinie taka sytuacja jak opisujesz to "normalka", każdy coś "dłubie". dawniej jak mieszkaliśmy bliżej siebie, a częśc rodziny jeszcze żyła :( pomagaliśmy sobie wzajemnie. teraz chyba z lęku o bezpieczeństwo każdy sobie rzepkę skrobie a szkoda.
OdpowiedzUsuńa propos gospodarstw domowych to zawsze budzili moją sympatię Amisze- pomijając wiarę mogłabym dołączyć do takiej społeczności.
Wydaje mi się,że częściej korzystają z umiejętności "życiowych" ludzie na wsi (ale raczej nie miastowi, którzy uciekli na wieś), robią przetwory (bo taniej i zdrowiej), potrafią coś naprawić przy domu, często mają jakiś warzywniak itp. ja np. w tym roku zrobiłam domową wegetę- bez glutaminianu i innych cudów.. narobić się trzeba,ale za to mam prawdziwe warzywko:) (w kupnej warzywa to czasami tylko ok 15 %, a reszta to głównie sól.
OdpowiedzUsuńJeszcze krótko,że rzeczywiście teraz ludzie pozamykali się w domach.. rzadko widać jakąś sąsiedzką pomoc itp.. szkoda
pozdrawiam malinka
Rzeczywiście, jako miastowi musimy nauczyć się wielu nowych umiejętności, które ludzie ze wsi mają (a może lepiej - mieli) we krwi. Choć jak mam styczność z dzisiejszą wsią to np. nie opłaca się hodować drobiu i świń, tylko kupuje się taką kurę/mięso w sklepie. I tak jest ze wszystkim. We wsi moich dziadków aktualne gospodynie nie mają czasu na jakieś tam przetwory, kupują wszystko gotowe, a drzewa owocowe i krzewy zostały wycięte w pień, ich miejsce zajęły tuje, ew. maszyny rolnicze. To już nie ta samowystarczalna wieś, co kiedyś. A umiejętności gospodarskie gdzieś po drodze zostały zagubione w tej nowoczesności. Ale może jest jeszcze gdzieś wieś z tradycjami... My też robimy domową wegetę bez ulepszaczy (: Pozdrawiam!
Usuń