Dzień bez zakupów?

Od początku lat 90-tych obchodzony jest Buy Nothing Day - dzień bez zakupów, który przypada w Europie w ostatnią sobotę listopada, a w USA w piątek po Święcie Dziękczynienia. Dzień ten ma być wyrazem protestu przeciwko zbędnym zakupom i nadmiernej konsumpcji. W Polsce po raz pierwszy Dzień bez zakupów odbył się w 2003 r.
Obchodzi się go w bardzo prosty sposób - powstrzymując się od dokonywania jakichkolwiek zakupów. Zamiast tego proponuje się uczestnictwo w wydarzeniach kulturalnych, spędzanie czasu z rodziną i aktywny wypoczynek.

Z pewnością obchodzenie jednego dnia w roku bez zakupów to zbyt mało, aby zmienić konsumpcyjne nawyki. Siła rażenia tego rodzaju zrywów jest niewielka. Z drugiej strony powstrzymanie się od kupowania przez jeden dzień i w dodatku w sobotę to zapewne dla wielu konsumentów duże wyzwanie.

Przy tej okazji możemy zastanowić się, kiedy mieliśmy ostatnio dzień bez kupowania? Może takie dni zdarzają się nam często, a może trudno je znaleźć w kalendarzu?
Nie tak dawno takim dniem była "urzędowo" niedziela. Sklepy były po prostu zamknięte. Obecnie to ulubiony dzień rodzinnych wypraw do centrów handlowych, które przyciągają nas wszelkimi możliwymi "atrakcjami".

Spróbujmy przywrócić niedzieli rodzinny, świąteczny charakter. Spróbujmy tak zorganizować ten dzień, aby było w nim miejsce na wspólne spędzenie wolnego czasu, bez pośpiechu, hałasu, natłoku  reklamy, która i tak bombarduje nas przez pozostałe dni tygodnia. Odmawiając udziału w konsupcyjnym spektaklu supermarketów i centrów handlowych w niedziele być może pomożemy odetchnąć także tym, którzy muszą w ten dzień pracować dla naszego zadowolenia.
Poza tym odmowa kupowania w niedziele (ew. w inny dzień tygodnia) w skali roku daje już 52 dni bez zakupów. Byłaby to już zdecydowanie bardziej odczuwalna forma protestu przeciw zbędnym zakupom i nadmiernej konsumpcji.
Myślę, że przyniosłoby to także wymierne oszczędności. Nie chodzi tylko o ćwiczenia w samodyscyplinie. W atmosferze konsumpcyjnej  fiesty, gdy zadowolenia szukamy w atrakcjach i zakupach, łatwiej o utratę zdrowego rozsądku i rozrzutne wydawanie pieniędzy.

Zachęcam zatem do zaznaczenia w kalendarzu nie tylko ostatniej soboty listopada,  ale wszystkich kolejnych niedziel.


Czasem obrazy przemawiają lepiej niż słowa: W miejsce hasła "Buy Nothing DAY" możemy wpisać "Buy Nothing SUNDAY"!





9 komentarzy:

  1. Nienawidzę zakupów. Swoje wizyty w sklepach ograniczam do minimum. Zakupy spożywcze robię 1 raz, najwyżej 2 razy w tygodniu (ten drugi, gdy coś się skończy lub czegoś zabraknie). Innych zakupów nie cierpię jeszcze bardziej, więc maszeruję w sklepy, gdy czegoś NAPRAWDĘ potrzebuję. To chyba najłatwiejszy dla mnie do realizacji element prostego życia.
    Gdyby było nas więcej, to koło, w którym kręcimy się niczym chomiki może zwolniłoby i zobaczylibyśmy, co jest poza nim i dostrzeglibyśmy marchewkę, która leży tuż pod naszym nosem.
    Pisz dalej Konradzie. Lubię Cię czytać i inspirować się Twoimi pomysłami.

    OdpowiedzUsuń
  2. zdarzają mi się i dni bez zakupów, ale czy ludzie nie odczuwają panicznego lęku przed zamkniętymi sklepami na okres chociażby Bożego Narodzenia? szturmują wręcz sklepy masowo wydając fortunę... może warto się zastanowić czy nie pomniejszyć na co dzień swoich zakupów niż jednodniową akcją...

    OdpowiedzUsuń
  3. W niedzielę niemal nigdy nie kupuję i to nie z powodu oszczędzania, "dnia świętego", antykonsumpcjonizmu... Po prostu jakoś tak głupio sie czuję, gdy w niedzielę inni "muszą marnowac" swój czas na obsługiwanie mnie, zamiast spędzać go choćby z bliskimi.
    Za to bez kupowania jest dla nas cały luty (o czym wczesniej już pisałem).
    Roman

    OdpowiedzUsuń
  4. hm... w piątek po Święcie Dziękczynienia w USA przypada Black Friday- dzień wielkich przecen szczególnie w sklepach z elektroniką, wątpię więc, aby dla kogokolwiek był to dzień powstrzymywania się od zakupów :P niemniej idea dnia bez zakupów bardzo mi się podoba!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne daty Buy Nothing Day nie wybrano przypadkowo... Chociaż z góry ustawili się na przegranej pozycji. Jak wyczytałem Amerykanie wydają wówczas połowę pieniędzy przeznaczonych na świąteczne prezenty. Przeciętny kupujący zostawia tego dnia w sklepach 688 dol. Czarno to widzę...

      Usuń
  5. Mieszkam tylko z mężem, więc u nas zakupy rzadko i naprawdę minimalne pt. 4 plasterki wędliny, ziemniaki na sztuki (ja nie jadam). Chleb pieczemy sami, po zjedzeniu poprzedniego. Nigdy się nic nie marnuje i nie gromadzimy zbędnych zapasów.
    W kwestii niedziel wolnych od zakupów mogę się wypowiedzieć jako były pracownik hipermarketu. To nic nie da i dla nikogo nie było by korzystne, gdyby zamknięto takie sklepy w niedziele. Przede wszystkim doprowadziło by to do zwolnień pracowników. A po drugie - pracownicy pracują tam w systemie zmianowym i nie wszyscy zawsze w niedziele. A za niedziele dostaje się dzień wolny w tygodniu (oprócz wyższej pensji). Naprawdę - jest to bardzo przydatne, bo można wtedy załatwić różne sprawy (np. urzędowe), których nie można załatwić już po godzinach pracy. Pracownicy więc wręcz się biją o dyżury niedzielne, bo to dla nich korzystne. A że przy okazji buczą, że muszą pracować w niedzielę? Każdy lubi być pogłaskany po główce ze współczuciem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orientowałem się jak to jest z tymi niedzielami w jednym z wiodących supermarketów. W tej chwili nie dostaje się wyższego wynagrodzenia za pracę w niedzielę, niedziela jest traktowana jak każdy dzień pracy. Wyrunek jest taki, że ma być jedna niedziela wolna dla danego pracownika w miesiącu, no i oczywiście dzień wolny w tygodniu. Grafiki ustalone są z góry na dany miesiąc - pracownik nie ma wyboru. Możliwe są drobne roszady z powodu np. uroczystości rodzinnych. Co do wolnego w tygodniu. W przypadku rodzin z dziećmi nie ma szansy na wspóle spędzenie wolnego czasu (od pn do pt chodzą do szkoły), często drugi małżonek pracuje 'normalnie'. Jasne, że czasami trzeba coś załatwić, ale człowiek potrzebuje normalnie odpocząć. Problem w tym, że znaczna część ludzi nie potrafi sobie wyobrazić odpoczynku bez wyskoczenia do centrum handlowego. Co do tych zwolnień to nie wiem, czy byłyby one takie duże. To tylko 4-5 dni w miesiącu. Od jakiegoś czasu funkcjonują dni ustawowo wolne od pracy i wtedy nie są otwarte supermarkety, i jakoś się do tego przyzwyczailiśmy. Okazuje się, że można w niektóre dni nie kupować.

      Usuń
    2. w centralach banków ludzie też pracują w niedziele (właściwie 365 dni w roku,w święta, itp), w callcenters. Wiem, bo kiedyś pracowałam w call center w banku, wynagrodzenie nie było wyższe,gdy pracowało się w niedzielę czy w święta, obowiązywał równoważny system pracy. 4 dni na określoną zmianę, 1 dzień wolny. Szefowa starała się układać grafik sprawiedliwie, gdy coś komuś nie pasowało (sytuacja losowa, itp) mógł się z kimś zamienić.

      Usuń
    3. Ze zwolnieniami sprawa jest niezwykle prosta. Wystarczy logika.
      Wariant A: wolne niedziele oznaczają, że ludzie wydadzą tyle samo, ale w pozostałe dni tygodnia. Wtedy potrzeba tyle samo pracowników, ale pracujących od poniedziałku do soboty.
      Wariant B: pieniądze, które wydalibyśmy w niedzielę zostają w naszych portfelach (czyli reklamowana oszczędność). Wtedy spadają dochody supermarketu, więc 13% pracowników trzeba zwolnić i kropka.
      Oczywiście rzeczywistość wypadłaby gdzieś pośrodku, czyli rezygnując z niedzielnych zakupów nieco oszczędzimy, a trochę pracowników (dzięki naszym oszczędnościom) pójdzie do zwolnienia.

      Usuń

UWAGA: Komentarze są moderowane i pojawiają się dopiero po pewnym czasie. Będzie nam miło, gdy się pod nimi podpiszesz :) Nie publikuję wypowiedzi pozornie na temat, a stanowiących formę reklamy, zwł. blogów komercyjnych...