Kiedy rozważałam kilka miesięcy temu, czy zaproponować mojej rodzinie pozbycie się telewizora z domu, "za" była cała długa lista argumentów, "przeciw" były dwa: 1. rzadko go przecież oglądamy, a czasem da się tam znaleźć coś wartościowego 2. uczymy się dzięki niemu języka obcego, bo staramy się oglądać programy przede wszystkim w języku obcym. Z pierwszym argumentem szybko się uporałam, drugi trochę mnie męczył, ale postanowiłam zaryzykować, jako że lista "za" była naprawdę przytłaczająca. Złożyłam więc propozycję mojej rodzinie. Przeszło, co mnie nieco zaskoczyło, bo spodziewałam się jakiegoś oporu ze strony męża. Cóż, nie doceniłam go:)
Telewizor przygarnęła moja siostra, a w naszym domu życie zaczęło płynąć inaczej. Spodziewałam się tego, ale i tak wieloma sprawami byłam zaskoczona.
1.Więcej przestrzeni, ale też brak tego brzydkiego pudła (mój zmysł estetyki wszystkie telewizory ocenia jako brzydkie, plazmę też!) w centrum domu spowodowało, że w salonie zrobiło się piękniej, przyjemniej.
2. Szacuję, że dociera do nas około 80% reklam mniej. Dzięki temu: mamy mniejszy zamęt w głowach, moje dziecko - na czym bardzo mi zależało - nie ma codziennie brutalnie pranego mózgu, zdrowiej się odżywiamy, nie wiemy o istnieniu w wielu przedmiotów i produktów.
3. Jesteśmy wszyscy bardziej zrelaksowani.
4. Wcześniej chodzimy spać.
5. Moja córka z chęcią pomaga mi w gotowaniu i innych pracach domowych.
4. Mamy dużo więcej czasu: dla siebie nawzajem, na dobre książki, teatr, spotkania z przyjaciółmi.
Zalet zdaje się być bez liku. Pojawiły się jednak również trudności. Gdy zniknął telewizor zauważyłam, że wcześniej pełnił on u nas czasem funkcję "terapeutyczną". Dzięki niemu pewne trudne kwestie u nas w domu nigdy nie wypływały. Teraz, gdy go już nie było, między mną a moim mężem zaczął czasem iskrzyć jakiś trudny nastrój. Ucieczka w ekran nie była już możliwa, spytaliśmy więc siebie, czy chcemy się tym zająć i czy chcemy w tym z sobą być. Chcieliśmy. Nie będę tu pisać o szczegółach, bo to zbyt osobiste. Było to trudne, czasem fajne, a efekt był taki, że nasz związek zrobił się pełniejszy. Każdego dnia ma też większą przestrzeń, by się rozwijać. To dla mnie bezcenne.
Pojawiła się też spora dawka nudy, którą jednak z czasem wszyscy razem i każde z nas z osobna zaczęliśmy wypełniać - zrobiła się przestrzeń na nowe książki, nowe zainteresowania, długie rozmowy. Czasem jednak któreś z nas się nadal nudzi. Mam jednak głębokie przekonanie, że ta nuda jest o wiele więcej warta niż tv.
Żadnego z tych doświadczeń, nawet najtrudniejszego, nie zamieniłabym na czas spędzony z telewizją. Cokolwiek się u nas w domu dzieje jestem w tym doświadczeniu sobą, a nasze życie domowo - rodzinne nabrało dużo większej autentyczności.
Na koniec jeszcze jedna myśl, która ostatnio przyszła mi do głowy. Kiedyś centrum każdego domu stanowił ogień - żywioł piękny, ciepły, jednoczący wszystkich domowników. Współcześnie ludzie zamienili go na brzydkie, głośne, zimne pudło niszczące więzi międzyludzkie. Fatalna zamiana.
Doroto, gratuluję pierwszego wpisu. Odkąd pozbyliśmy się naszego odbiornika (ta nazwa nawet jest dobra - ten przedmiot odbiera zamiast dawać) odkryliśmy wszystkie pozytywy, o których napisałaś. Co do "edukacyjnej" roli telewizji z powodzeniem zastępuje ją Internet. W sieci można znaleźć bardzo wiele ciekawych i rozwijających (choćby językowo)stron.
OdpowiedzUsuńJak patrzę na mojego tatę, to najchętniej wyrzuciłabym tą jego plazmę za okno... :(
OdpowiedzUsuńI to jest dobry pomysł. Ja już dwa lata temu zamieniłem oglądanie na czytanie książek. Co prawda moja druga połowa określa mnie mianem mola książkowego, ale dla mnie to jest prawdziwy komplement. Odkryłem zupełnie nowy, bardziej fascynujący świat.
OdpowiedzUsuńbyłam dziś u sąsiadki u której tv gra non stop. opowiadała mi o córce sąsiadów, która była wychowywana przez pierwsze lata życia bez telewizora, i która czasem do niej przychodziła, i mama również prosiła żeby w czasie tych wizyt tv był wyłączony. sąsiadka oczywiście przestrzegała zasad ale była zdziwiona postępowaniem mamy. odpowiedziałam, że widocznie nie chciała żeby jej dziecko się odmóżdżało od urodzenia, co spotkało się ze zdziwionym spojrzeniem. widocznie niektórych procesów nie da się odwrócić ;)
OdpowiedzUsuńGoszczę czasem u ludzi, u których tv gra na okrągło. Jest to zawsze przykre doświadczenie. Ktoś zaprasza mnie i moją rodzinę, żeby świętować np. urodziny, a centralnym "gościem" okazuje się być odbiornik, który przekrzykuje wszystkich i koncentruje na sobie całą uwagę. To takie smutne.
UsuńTym, którzy na okrągło oglądają, to nawet nie przeszkadza (niestety). Najgorzej mają ci, co nie posiadają tv - moja uwaga nieustannie samowolnie przeskakuje między rozmówcą a włączonym telewizorem. Najgorsze, że są teraz większe od ewentualnego rozmówcy (: Chyba najlepszym rozwiązaniem jest poproszenie gospodarzy o wyłączenie "na chwilę" telewizora, ale nie jestem pewien czy pamiętają, gdzie jest wyłącznik...
UsuńBardzo mądry krok, osiem lat wstecz z żoną podjąłem podobną decyzję której nie żałujemy.Pozdrawiam
UsuńFajny wpis Dorota, przeczytałem z przyjemnością.
OdpowiedzUsuńJa już od pewnego czasu co raz bardziej utwierdzam się w przekonaniu że człowiek który jest mocno uwikłany w te wszelakie dobrobyty XXI wieku, to straceniec.Telewizor to jedna rzecz którą warto przemyśleć, kolejną rzeczą jest odżywianie. Obecnie są reklamy wszelakich gotowych produktów które są smaczne i szybkie.No tak smaczne i szybkie,ale ceną ukrytą którą płacimy jest nasze zdrowie.Kilogram kurczaka jest tańszy niż kilogram kostek bulionowych ! Powinniśmy jeść tak, jak jadało się 20 lat temu.Pić natomiast tak jak piło się 100 lat temu - woda herbata, kawa. Picie gazowane i kolorowe to wybór a nie mus ! Marcin Jamorski
UsuńWitaj Doroto w gronie współautorów :-).
OdpowiedzUsuńBardzo dobry temat na pierwszy wpis - myślę, że każdy mógłby napisać ze swojej perspektywy postrzeganie telewizji i tych wpisów nie było by za dużo (ja sam mam wersję roboczą z tym tematem ;-)).
My nie mamy telewizora, a telewizję oglądamy okazjonalnie jak jesteśmy u rodziców - co przy braku tv w domu powoduje (jak napisał Konrad), że uwaga skupia się na szklanym ekranie. Jest jedna sposób - jak nie ma nic interesującego to po prostu off.
Projektując obecne mieszkanie świadomie nie przeznaczyliśmy miejsca na tv choć pewnie by go można gdzieś postawić/powiesić.
Podsumowując są tacy ludzie/rodziny co z własnego i nieprzymuszonego wyboru żyją bez tv i dobrze im z tym :)
Powodzenia
Ja od kilku lat żyję bez telewizora i nie brakuje mi go zupełnie. Niestety jego funkcję przejął wielki, piękny ekran wiecznie włączonego komputera. Bo w nim zegar, muzyka, zdjęcia, moje przepisy, domowa praca online, internet (ciągle jestem online - nie wiem czy to nie gorsze uzależnienie od telewizora). Na moją prośbę wyłączyliśmy dźwiękowe powiadomienie o e-mailu, ale i tak sporo wieczorów spędzamy przed ekranem, niestety. Albo oglądając plecy partnera, który przed tym ekranem siedzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Piszesz o czymś, o czym i ja chciałem napisać ;))) To bez znaczenia, czy bezmyślnie oglądamy telewizor, czy bezmyślnie "chodzimy po Pudelku", czy też bezmyślnie suchamy radia, które nam tylko "towarzyszy"...
UsuńJedną bezmyślną "aktywność" zastępujemy inną bezmyślną "aktywnością"
A kontakty międzyludzkie jak cierpiały, tak cierpią...
Takie "leczenie dżumy cholerą" :)))
Z resztą to nie tylko o sferę medialną. Chcąc wieść prostsze życie często wpadamy w pułąpkę zastępowania czegoś tylko inną formą...
Mamy dużo niepotrzebnych ksiażek papierowych?
No to się ich pozbywamy, kupujemy czytnik ebooków i znów mamy dużo niepotrzebnych ksiażek tyle tylko, że nie w formie papierowej, a elektronicznej. Pozornie tylko mamy mniej, bo na pierwszy rzut oka nie widać tych niepotrzebnych rzeczy, ale jak się odkładniej przyjrzeć, różnicy nie ma... był stos "śmieci" materialnych, jest stos "śmieci" elektronicznych...
Z płytami jest tak samo...
Ze zdjęciami jest tak samo...
Materialnie mamy może i mniej; mentalnie często dużo więcej...
Ostatni komentarz to świetne podsumiowanie naszej mentalności. O interencie pisałem w poście Rodzice w sieci, ale może on dotyczyć każdej relacji. Trzeba zachować czujność i nie wchodzi w kolejne -jak napisałeś - pułapki. Zdjęcia w komputerze to jedna z nich. Kiedyś wywoływało się tych 36 klatek, zdjęć robionych przez pół roku, aby potem ew. przeglądać album (a i tak było tego po jakimś czasie za dużo). Teraz strzelamy zdjęcia na lewo i prawo bez opamiętania, potem wrzucamy do komputera. I co ? Z reguły nic. Łudzimy się, że kiedyś siądziemy i wykasujemy, zaprowadzimy ład. Komputery mają coraz obszerniejszą pamięć. Wszystko się pomieści. Tylko jaki w tym sens? Albo maile, newslettery, na które się zapisaliśmy. Wkładam je do różnych katalogów do przeczytania na "kiedyś". Trzeba mieć wyostrzoną świadomość, nie zwodzić samego siebie i ...pozbywać się, pozbywać!
UsuńMy pozbyliśmy się w grudniu i nie wiem czemu dopiero teraz ;)
UsuńJuż mnie nie prześladuje poczucie straconego czasu.
Świetnie napisane i jak bym widział mnie z moja Mordką... Chce jednak zapytać. Chętnie wywale nasz TV bo wiem jaki to kłamca i muzgozjad. I maialbym komorę na świetne akwarium:) do rzeczy czy można w tej sprawie wywalczyć jakiś kompromis? Kocham świetne i dobre filmy. Niewiem i nie moge
OdpowiedzUsuńsobie wyobrazić jak raz czy dwa razy w tygodniu nie wysylam się w kosmos obrazu dźwięku i świetnej fabuły , jest to dla mnie relaksujace i odstresowujace. Z książkami próbuje i jak na razie kucharskie... Co sadzicie o kompromisie np projektora ktory kosztuje polowe mniej niz nasz tv i ni generuje ciaglej checi wlaczenia go. Nie ma problemow z miejscem i przestrzenia. A kompromisem jdst brak dostepu do kanalow antenowych. Jedynie moje zielone mile. Czekam na opinie.
Sorki podpis "sqadan"
OdpowiedzUsuńNie posiadamy z mężem telewizora od 17lat. Mamy za to mnóstwo znajomych, pytających czy nasza doba ma 36 godzin. Propagujemy życie bez "okna na świat", spotykając się z krytyką, pobłażliwością, a w najlepszym wypadku niedowierzaniem. Wbrew obiegowym opiniom orientujemy się w kulturze i polityce, a ewentualne potrzeby kinematograficzne zaspokajamy w kinach. Dzieci nadrabiają "zaległości" telewizyjne niemal w każdym odwiedzanym przez nas domu. Dawniej wyłączenie telewizora podczas odwiedzin było oznaką szacunku dla gości i poświęcenia im uwagi, dziś trudno przekrzyczeć kolejny teleturniej, serial, czy reklamę,a wychodząc bardziej pamięta się oglądnięty program, niż przeprowadzoną rozmowę. Współczuję wszystkim tym, którzy JUŻ nie mogą nawet spróbować usłyszeć własne myśli, oglądnąć serial własnego życia, porozmawiać z najbliższymi o marzeniach, wyobrażeniach, planach i uczuciach.
OdpowiedzUsuńoj jak bym chciała pozbyć się telewizora... U mnie w domu to nie realne. Mąż jest tak nauczony, że tv leci na okrągło Jego rodzice nawet w nocy, gdy śpią mają go włączonego. Kiedy zostaję sama z dzieckiem wyłączamy i wtedy najlepiej się bawimy Nic nas nie rozprasza I nawet syn nie chce wtedy oglądać bajek W sumie była bym zadowolona, gdyby tv leciał tylko gdy chcemy coś konkretnego zobaczyć :(((( Ania - minimalistka "w pieluchach" :)
OdpowiedzUsuń