Oddam i potrzebuję - o dobrej postawie wobec strumienia przedmiotów

Dwa słowa, które mogą zawrócić nieprzerwany strumień przedmiotów płynący od naszych domów do śmietników i -dalej- na wysypiska śmieci:

Oddam
Brakuje nam rytuałów pozbywania się rzeczy. Wentyl dobroczynności, w którym jest niewiele miejsca na pozbywanie się przedmiotów, nie wystarcza, aby odchudzić nasze przepełnione mieszkania, piwnice i strychy. Potrzeba większej gotowości do dzielenia się z innymi. Potrzebującym może być nie tylko ktoś dotknięty takim czy innym kataklizmem życiowym, lecz każdy, kto będzie w stanie wykorzystać tkwiący w niepotrzebnej nam rzeczy potencjał.
Przeszkodą w pozbywaniu się przedmiotów jest materialna wartość, jaką z nimi wiążemy. W końcu zamieniliśmy na nią kawałek swojego życia w postaci pieniędzy, które kiedyś na nie wydaliśmy. Chcielibyśmy odzyskać choćby część tej wartości, lecz jest to zwykle niemożliwe z powodu przeładowania sklepów nowymi produktami. Upychamy zatem nasze rzeczy w przechowalni (strychy, piwnice, szafy) zanim ostatecznie staną się gratami, które wyrzucimy na śmietnik.

Może warto spojrzeć na to z innej perspektywy: te same rzeczy mogą stać się źródłem wartości niematerialnych - ich przekazanie, w miejsce wyrzucenia po okresie chomikowania, może budować poczucie własnej wartości, stać się powodem zadowolenia, że sprawiliśmy innym radość, że nasze rzeczy -kupione wszak za ciężko zapracowane pieniądze- służą komuś dalej. Przekazanie rzeczy będzie także źródłem uznania, może budować poczucie wspólnoty. W końcu sprawi, że będziemy postępować proekologicznie. Nie mówiąc o tym, że odzyskamy nieco wolnego miejsca, zapanujemy nad przestrzenią życiową, co samo w sobie przynosi sporą satysfakcję.

Potrzebuję
Nie bójmy się prosić. Bardzo często okazuje się, że interesującą nas rzecz ma już ktoś z naszej rodziny, znajomych lub sąsiadów i chętnie ją odstąpi. Fakt, iż wiele rzeczy ląduje w naprawdę dobrym stanie na śmietniku, wynika często z braku informacji o potrzebach innych.
Rzeczy, których nie używamy, a które są w dobrej kondycji, bardzo często nie chce najbliższa rodzina i znajomi, którzy wolą kupić nowe, lśniące i nieużywane. Czy nie warto zatem poprosić o coś, stwarzając przestrzeń do bezinteresownej wymiany rzeczy bez konieczności płacenia za nie?
Proszenie i przyjmowanie niepotrzebnej innym rzeczy uwalnia od rozrzutności, która nie jest niczym innym jak wyrzucaniem na śmietnik tego, za co zapłacono, a co jeszcze posiada wartość.

Jak to zrobić w praktyce?
Możemy skorzystać z wielu stron w internecie oferujących możliwość przekazania niepotrzebnych rzeczy.
Zamiast wyrzucać na śmietnik - miejsce mało przyjemne, można wystawić niepotrzebną rzecz na korytarz w bloku lub przed ogrodzeniem z karteczką "do zabrania".
Opcja dla zaawansowanych: na tablicy informacyjnej w bloku można umieścić dwie niewielkie kartki z napisem "oddam" "potrzebuję", na które mieszkańcy osiedla mogliby się wpisywać. Byłoby to źródłem informacji dla sąsiadów. Im bliższa droga od potrzebującego do oddającego (i na odwrót) tym cała operacja wymiany odbywa się szybciej i bez dodatkowych kosztów - czasu i transportu. Czy dojrzeliśmy do takiej otwartości, trudno powiedzieć.

Oddam-potrzebuję. Niech będzie to awers i rewers tej samej postawy wobec strumienia przedmiotów przepływających przez nasze domy.

21 komentarzy:

  1. Dziś wyniosłam kolejny karton kuchennych nieużywanych rzeczy i jakiś czas później miałam okazję zobaczyć jak ktoś to zabierał. Nie ukrywam było mi przyjemnie. Oczywiście zdaję sobie sprawę ż tego że chodzi Ci raczej o nie wynoszenie na śmietnik tylko na poszukaniu kogoś komu możemy podarować daną rzecz. Problem w tym że nie tylko nie umiemy brać ale nie potrafimy też dawać. Kojarzy się to raczej z biedą i łaską ale czas te błędne wyobrażenia odczarować.

    OdpowiedzUsuń
  2. Istnieje jeszcze jeden aspekt takiej wymiany: zanim coś oddamy, zapytajmy, czy dana osoba naprawdę tego potrzebuje. Nie uszczęśliwiajmy nikogo na siłę. Moi rodzice co jakiś czas są obdarowywani używanymi rzeczami, których wcale nie potrzebują i które tylko zagracają im dom. Rodzice nie potrafią odmówić - bo to przecież straszna niewdzięczność by była i jeszcze darczyńca mógłby się obrazić.. Ale takie dary to tylko przerzucanie na kogoś innego problemu z pozbyciem się gratów.

    OdpowiedzUsuń
  3. hm, u nas to jest tak, że my rzadko sprzedajemy nadmiarowe rzeczy- najczęściej to jest na tej zasadzie, że rozsyłamy wici po znajomych, z tekstem: komu, komu ;-)
    i jak ktoś jest zainteresowany, albo zna osobę potrzebującą- no to dana rzecz trafia do takiej osoby.

    zawsze też- przy opisie zaznaczamy- czy dana rzecz jest nowa, czy używana, i w jakim stanie.
    z zasady - w miarę możliwości- staramy się oddawać nowe rzeczy, a powiedzmy te używane- wyeksploatować do końca
    - najłatwiej tak w przypadku ubrań, że np. te już noszone- awansują jako ubrania do chodzenia po domu, i są donaszane- ale na to nie ma reguły.

    z tym uszczęśliwianiem innych na siłę: zazwyczaj jadąc do kogoś- po prostu pytamy się co dane osoby potrzebują, bo to nieraz jest różnie.

    a czasami jest tak- że mamy np. znajomych, którzy gromadzą wielką bibliotekę, i z nich zawsze żartujemy, że każdą książkę przyjmą- i potem odpowiednio ją zagospodarują, że kiedy ograniczaliśmy stan biblioteki- to śmiało do nich przewieźliśmy nasz nadmiar.
    - i oni rozporządzają potem wedle własnego uznania- w razie konieczności- zatrzymują, albo np. po przeczytaniu oddają do biblioteki.

    jest wiele miejsc- gdzie po prostu można oddać rzeczy, które po prostu zawsze się przydadzą
    - jednak- trzeba mieć zawsze jakąś ustaloną zasadę.

    my- jak oddajemy rzeczy nawet używane- to najczęściej są wręcz w idealnym stanie, albo jak wspomniałam- zaznaczamy - ich stan zużycia, robimy zdjęcia itp.

    po prostu: wstydziłabym się dać: coś, co jest jakoś bardzo zniszczone czy uszkodzone - a niestety obserwacje po różnych wolontariatach czy pracy z caritasem- widziałam, że nie wszyscy tak mają.

    i na mnie argument, że nawet takie zniszczone może się komuś przydać- nie działa.
    uważam, że powinniśmy szanować każdego, i jeśli nawet ktoś jest w potrzebie to nie ujmuje mu żadnej godności.
    - no ale wiadomo, co innego np. używany rower, co innego jakiś stary znoszony sweter.
    jeżeli ja mam jakiś już właśnie stary zniszczony sweter, w którym nie chcę już chodzić, to nie powinnam takiego przedmiotu przekazywać dalej.
    to także trochę analogiczne do tego wpisu: http://minimultum.wordpress.com/2012/05/16/w-ostatnia-podroz/

    tak samo jest też z oddawaniem książek do biblioteki- w moim przekonaniu- nie powinniśmy - oddawać takich książek, jak np. podręcznik do języka polskiego dla 2 klasy technikum rok wydania 67- bo tym sposobem zaśmiecamy bibliotekę. takie rzeczy to już powinny iść na makulaturę itp.
    oddajemy to, z czego ktoś będzie chciał skorzystać, coś, co wg (no nawet niech będzie, że subiektywnej) oceny- ma jeszcze szansę na to, żeby być przez jakiś czas w użyciu.

    dodam, że do nas też nie zawsze trafiają nowe rzeczy.
    czasami- my też przyjmujemy coś używanego- jak np. znajomym oddaliśmy thermomixa- za zwykły blender.
    czasami- my sami- kupujemy dla siebie ubrania w ciuchlandach.

    a jednak: oddając - mierzymy naszą własną subiektywną miarą- że oddajemy tak,
    jak kiedyś chcielibyśmy dostać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cenna uwaga: warto zapytać siebie czy sam chciałbym zostać obdarowany daną rzeczą. To kwestia dobrego smaku i wyczucia. Warto też zadbać np. w przypadku ubranek dziecięcych (akurat w tym segmencie najwięcej oddajemy i przyjmujemy) by były wyprane i poskładane.

      Usuń
  4. Sama korzystam z kilku portali wymiany - głównie chodzi o ubrania, i to częściej takie, które się nabywa bardziej dla przyjemności niż z faktycznej potrzeby; ale działa to na tej samej zasadzie - oddaję coś, czego nie potrzebuję i proszę o coś, chciałabym mieć w zamian. Chciałabym, żeby taka idea wymiany zataczał coraz szersze kręgi.
    Sama tez oddaję niepotrzebne rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wymiana ciuchów to już poniekąd tradycja między moją rodziną, znajomymi i sąsiadami. Ale ostatnio koleżanka podesłała mi świetny pomysł, aby podzielić się kosmetykami które były albo nietrafionym prezentem, albo coś nam w nich nie pasowało, a były nie używane lub tylko parę razy użyte. W naszych zagraconych kosmetyczkach tkwi wieeeelki potencjał:))) polecam - zamiast wydawać fortunę na nowe kremy i odżywki do włosów:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. ja jako naczelny spec od reklam, mogę oddać czasowo miejsce na blogu http://realny-minimalizm.blogspot.com/

    teraz tam jest reklama agroturystyki koleżanki do końca września - Koniki Cygańskie - możecie zaglądnąć

    jeśli ktoś ma typowo minimalistyczną działalność - próbuje zerwać z korpo i prowadzić alternatywny styl życia - jakiś freelancing, ekoturystykę, hodowlę, agroturystykę, rękodzieło, zespół muzyczny, itp. (poza bezpośrednio konkurencyjną dla mnie IT) oddam za darmo miejsce na reklamę / banner na min. miesiąc :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kontynuując o dawaniu komuś rzeczy których nie potrzebuje - ja praktykuje "Sprzedam za 1 PLN". Kiedy ktoś potrzebuje - da radę wyciągnąć 1 PLN, jeśli naprawdę nie potrzebuje to nie weźmie. Polecam
    Ki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobry pomysł, można np. korzystać z portalu Allegro (ale wystawienie kosztuje ok 0,05 zł),a dodatkowo jest to sposób na wyłuskanie tych rzeczywiście potrzebujących... Ciekawą inicjatywę znalazłem w Radio Maryja - codziennie o godz.9.50 jest audycja "Mogę, chcę pomóc" - słuchacze informują co mają do oddania. Nie wiem czy podobne inicjatywy mają inne stacje...

      Usuń
  8. Jest jeszcze jeden aspekt dawania-przyjmowania, którego trzeba nię nauczyć. Przyjmując rzecz od kogoś często pojawia się w nas chęć szybkiego wynagrodzenia, rewanżu tej drugiej osobie, która może wynika trochę z poczucia skrępowania, że nie dało się nic w zamian, a może z potrzeby odwzajemnienia daru. My np. oddając bezinteresownie ubranka czy zabawki sąsiadom otrzymujemy od nich prezenty, które musiały sporo ich kosztować. Na pewno to miły gest, ale... To z kolei krępuje nas, bo nie o to nam chodziło. Może lepiej przyjąć, że dobro, które się od kogoś otrzymało, przekarze się kiedyś komuś innemu, kto akurat tego dobra będzie potrzebować, zamiast na siłę starać się zwrócić ekwiwalent otrzymanego dobra osobie dającej. Bo materialnie zachodzi może większa równowaga w przyrodzie, ale to jakoś uszczupla sam gest darowania. Poza tym przy kolejnym obdarowaniu musimy się tłumaczyć, że nie oczekujemy żadnych prezentów. Co o tym myślicie?

    OdpowiedzUsuń
  9. no tak, chyba trzeba by było przygotować tabliczkę przed wejściem: tu mieszkają minimaliści. :-)

    hm, ale wydaje mi się, że z rewanżem- to jest problem tylko na samym początku,
    że ktoś coś w zamian.
    my- zazwyczaj bardzo uprzejmie dziękujemy, że naprawdę ( o ile faktycznie nie potrzebujemy) - to nie skorzystamy. ja często podkreślam, że łatwiej mi oddać, niż przyjąć.

    fakt, że wtedy wymiana thermomixa za blender- była ustalona, że oddajemy cały sprzęt,
    i w zamian poprosimy taką jedną rzecz.

    czasem się zdarza, że ktoś bardzo bardzo chce - no to wówczas rozmawiamy o potrzebach i konieczności.

    tutaj też trzeba wyważenia- nie możemy ciągle i wciąż wszystkim odmawiać.
    a poza tym- czasem się zdarza, że czegoś potrzebujemy - i po prostu wtedy zostawiamy miejsce na czyjąś otwartość i serdeczność.

    fakt, że z zasady- od dłuższego czasu- nie obchodzimy żadnych urodzin w formie prezentowej,
    ale czasami się zdarza, że wymyślamy sobie jakieś drobiazgi i upominki.
    - mówię tutaj o dorosłych.
    dzieci- mają swoje święto, z tortem itd.- ale prezenty dla dzieci (w sensie dzieci mojego brata, bo tylko takie mamy w rodzinie)- są ustalane z ich rodzicami.
    pytamy się po prostu co potrzebują- czy konkretnie coś dla dziecka, czy może jakiś zbiorczy większy prezent, z którego skorzysta cała rodzina.

    a chyba najtrudniejsze było- gdzies na samym początku- nie odmawianie prezentów, itp,
    ale mówienie o tym, czego potrzebujemy.
    to nie jest tak, że teraz mówimy: daj mi to i to.
    ale czasami- jak już ktoś wprost zapyta, bo wie, że pilnujemy stanu posiadania,
    to odpowiadamy, że jeśli możemy, to poprosimy np. o jakąś tam konkretną rzecz.

    drobne niespodzianki- są fajne, i czasami nadal je robimy i samym sobie - i innym,
    a najtrudniejsza była własnie nauka - mówienia o własnych potrzebach.
    jak np. ciągle odkładaliśmy zakup kawiarki na zaś, bo jakoś nie było czasu przejrzeć oferty sklepowej, czy się o niej zapominało.
    a ten dar- jak rzadko który idealnie wpasował się w nasze potrzeby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawanie prezentów to trochę inny, ale równie ciekawy temat. Robienie "niespodzianki" to duże ryzyko, uważam, że zawsze lepiej zapytać się co dana osoba potrzebuje. Nie ma nic gorszego niż nietrafiony prezent i udawana "radość". Kiedyś rodzina chciała nas obdarować dużym telewizorem, na szczęście nas uprzedziła, więc poprosiliśmy o encyklopedię. W przypadku dzieci pytanie ma jeszcze większy sens - bo można się do czegoś dołożyć lub sfinansować jakąś potrzebę zamiast kolejnego samochodu lub lalki... Uważam też, że nikogo nie powinno dziwić co robimy dalej z prezentami. Jako obdarowani mamy pełne prawo przekazać je dalej, ale dyskretnie, nie raniąc czyichś uczuć.

      Usuń
    2. wiesz, co do prezentów- robimy sobie niespodzianki- ale małe.

      i ja mam słabość do takich właśnie drobiazgów- nie to, że mam ich 3 szuflady, ;-)
      ale to jest strasznie miłe, dostać jakiś drobiazg, który ktoś wybrał specjalnie z myślą o mnie.
      nieważne, że czasem może być nie do końca przydatny. albo, że czasem- przekażę go dalej.
      ale sam ten fakt, że ktoś się zatrzymał, i pomyślał o mnie,
      i np. uznał, że potrzebuję takiego "małego rozpieszczenia".

      prezent to taka figura stylistyczna- czasem właśnie- jak sam napisałeś- ludzie chcą coś dać w zamian.
      my z zasady- dziękujemy za taki rewanż.

      wiesz, czasem rodzinie- robimy niespodzianki, gdy wiemy, że czegoś chcą/ potrzebują- a w danym momencie- nie mają możliwości (choćby finansowych).

      w przypadklu dzieci- zawsze się pytamy- aczkolwiek dzieci mają prawo głosu, to jeszcze są w tym wieku, że ostateczną decyzję podejmują dorośli.
      i wtedy- decydujemy- co dalej. była sytuacja, że np. kilka osób się złożyło, i kupiliśmy dzieciorom basen na podwórko.

      Usuń
  10. Jeśli chodzi o ubrania, to chętnie się podzielę akcją, w którą osobiście się angażuję już po raz kolejny - to wspieranie Fundacji "Światło dla Himalajów" (na facebooku można ich znaleźć). Dwa razy do roku w Warszawie organizowana jest zbiórka ciepłych rzeczy dla mieszkańców biednych nepalskich wiosek - tak, przy okazji, aktualna zbiórka trwa do końca września. Fajnie jest znaleźć jakiś stały punkt, który można "zasilać" nieprzydatnymi nam już dobrami materialnymi - jakąś fundację, "szlachetną paczkę" czy nawet schronisko dla zwierząt (nie każdy wie, że przyjmują nie tylko miski, stare koce, kołdry, ale i odzież), albo po prostu koleżankę z młodszym do naszego dzieckiem ;) Moje doświadczenie mówi, że takie wydawanie rzeczy, do dalszego użytku przez kogoś innego, bardzo wciąga i... uzależnia:) Dlatego bardzo się cieszę jeśli w szkole moich dzieci są organizowane zbiórki rzeczy dla schroniska dla zwierzaków, albo książeczek dla polskich dzieci z zagranicy - i bardzo zachęcam moje dziewczynki, to brania udziału w takich akcjach:)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Sop

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja polecam rewelacyjną społeczność www.thingo.pl - zasady jak na allegro, ale płacimy rzecz za rzecz. Ogólnie zrobiłam małą rewolucję w mojej biblioteczce i szafie, okazało się, że coś dla mnie zupełnie nieużytecznego przyda się komuś kto ma rzecz, której aktualnie poszukuję. Rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, nie znałam thingo!
      allegro jakoś nie do końca do mnie przemawia- za bardzo mi się kojarzy ze sprzedawaniem.
      i z chęcią osiągnięcia zysku ;-)

      to już wolę taką wymianę ;-)

      Usuń
  12. W naszej rodzinie funkcjonuje obecnie Oddam. Od kilu miesięcy (wspólnie z kolegami z pracy) wysyłamy paczki za wschodnią granicę. Udało się nawiązać kontakt (przypadek, zbieg okoliczności, Opatrzność :-)) i regularnie wysyłamy różne rzeczy, a potrzeby są ogromne - od ubrań, przyborów szkolnych po polskie książki, czasopisma.
    Włączają się też w to nasze dzieci i wielka jest radość jak bezinteresownie oddają jakąś zabawkę.

    Jedyne co mi czasem przychodzi do głowy to to aby nie wpaść w taki tok myślenia - "wyślę paczkę i mam dobry uczynek zaliczony". Pomoc tak ale z głową.

    OdpowiedzUsuń
  13. Sama staram się upraszczać moje życie.
    To moja droga do spokoju.
    Prostota - tak, prostactwo- nie
    Co Wy na poniższe?

    Pozdrawiam,
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem na etapie upraszczania :-)
    Niedługo zacznę szukać nowych domów dla różnych rzeczy, których nie potrzebuje/nie chcę.
    Świetny post i komentarze, bardzo się cieszę, ze trafiłam tu na ludzi myślących podobnie:-)

    a czy ktoś ma namiary na organizację, która zbiera używane okulary i telefony komórkowe dla Afryki? Tam robią z tego świetny użytek, a u mnie w szufladzie leży kilka par

    OdpowiedzUsuń
  15. Polecam poszukanie na FB grupy oddam/zamienię dla osób z okolicy lub stworzenie takiej grupy - zaprasza się do niej wtedy np. sąsiadów lub rodziców ze szkoły naszych dzieci. W takich społecznościach bardzo fajnie to działa, zawsze znajdzie się ktoś, kto pożyczy np strój na przedstawienie, kalosze na 3dniowy biwak, sukienkę komunijną itp itd. Korzystam i jestem zachwycona!

    OdpowiedzUsuń

UWAGA: Komentarze są moderowane i pojawiają się dopiero po pewnym czasie. Będzie nam miło, gdy się pod nimi podpiszesz :) Nie publikuję wypowiedzi pozornie na temat, a stanowiących formę reklamy, zwł. blogów komercyjnych...