We wpisie W drodze dość tajemniczo i krótko napisałem o wyprawie z Synem. Dziś rozwinę temat. Prawdopodobnie niektórzy Czytelnicy domyślili się, cóż to było za wydarzenie. Byłem z najstarszym Synem na pieszej pielgrzymce. Nie
będę pisał o aspektach religijnych i duchowych (były bardzo ważne), a
jedynie o tym, jak ja to odbierałem od strony praktycznej i jakie miałem
spostrzeżenia.
Dla mnie był to powrót po latach i oczywiście
miałem obawy, czy dam radę - głównie fizycznie. Decyzję podjęliśmy
wspólnie, rodzinnie, uwzględniając bardzo dużo aspektów (m.in.
bezpieczeństwo Syna). Sam etap przygotowania dał mi po raz kolejny do
myślenia, jak niewiele człowiek potrzebuje (rzeczy materialnych), aby
podjąć jakieś wyzwanie. Spakowani do jednego plecaka z minimum rzeczy -
tylko to, co potrzebne. Niby na co dzień używamy tylko tego, co
potrzebne, ale uświadamiamy sobie, ile tego jest, gdy musimy wziąć tylko
faktycznie to, co jest konieczne. Minimalizm w pięknym wydaniu :-).
Niczego nam nie brakło, nie było narzekania, że czegoś nie ma. Rzeczy
materialne ładnie nas otaczają w naszej codzienności, ale nie są
koniecznością i można bez większej straty redukować ich ilość.
Zaangażowanie
w podjęty trud. Teraz przecież raczej się jeździ niż chodzi, odpoczywa
niż męczy. Szuka łatwych przyjemności niż wysiłku. A my z uporem,
codziennie wstawaliśmy rano z wiarą i przekonaniem, że tak po prostu
damy radę pomimo tego, że trzeba iść, że będzie gorąco, że jedzenie
takie niedomowe.
Dla Syna raczej przygoda - pierwszy raz taka
wyprawa, wszystko nowe, inne; dla mnie (oprócz aspektów duchowych) -
ważna wyprawa z Synem, praktycznie sam na sam 24 godziny na dobę, lepsze
poznanie siebie. Pogłębianie relacji. Dodatkowo takie "ostrzenie piły",
o którym pisał S. Covey w "7 nawykach szczęśliwej rodziny".
Uświadomienie
sobie, że nasze życie to droga i możemy - o ile zechcemy - trochę tym
pokierować. Odrzucić trochę tych bagaży codzienności, które nas hamują w
tej naszej wędrówce - jaka by ona nie była - do wolności, prostoty,
niezależności.
"Isc, ciagle isc w strone slonca" - proste zdanie, ale jakze wymowne. Sama wedrowka wiele znaczy. Jest swoista medytacja, zamysleniem, moze byc i modlitwa. Wiesz, teraz nie mam za bardzo mozliwosci, by tak sobie isc (poza krotkimi spacerami), ale tesknie za tym, bo zakosztowalam tego kiedys. I choc wtedy nie ubieralam tego w pojecia czy katergorie, to i tak zostala we mnie nostalgia ....
OdpowiedzUsuńI powiem ci jeszcze jedno, czekam na taka wedrowke z synem lub synami. Mam nadzieje, ze bedzie mi dana. I mniej istotne jest to, czy bedzie to pielgrzymka, czy wedrowka po gorach ... Liczy sie wspolne maszerowanie, ku sloncu.
Pozdraweiam cieplo. :-)
pielgrzymka- jest specyficzną formą trudu. i fizycznego i wyznaniowego.
OdpowiedzUsuńsama w tym roku rozważałam- wzięcie udziału w jakiejś pielgrzymce, bo miałam takie przekonanie, że na tym etapie- takiego wyznania potrzebuję.
jeśli mogę coś zasugerować:
wiem, że różne wspólnoty chrześcijańskie (i katolickie też)- organizują w wakacje- dużo wyjazdów dedykowanych właśnie dla ojców.
bo większość dzieci- na co dzień jest z mami, gdy ojcowie pracują.
i tak mój kolega z pracy- kilka lat pod rząd - jeździł na takie tygodniowe wyjazdy
- spływ kajakowy- dedykowany właśnie dla ojców z synami,
gdzie mieli jeszcze w "programie" wyjazdu- zaplanowany także czas na wspólną modlitwę, na czytanie pisma świętego.
wydaje mi się- że taki wyjazd- ojca z synem, gdzie jakby nie patrzeć- są bliżej ze sobą, niż w pielgrzymkowej grupie- bardziej buduje relację.
bo choć powiedzmy - spływa grupa ludzi, w ileś tam kajaków- to tutaj ojciec spędza czas bezpośrednio z synem, bez aż takiego rozpraszania się w grupie.
podjąć trud budowania relacji- w ciszy, bez rozpraszaczy, bez nadmiernych bodźców z zewnątrz- też jest wyzwaniem.
O tak zwanym (i bardzo ważnym) czasie sam na sam lub czasie na wyłączność w układzie 1 rodzic - 1 dziecko napiszę w kolejnym poście nt. 7 nawyków szczęśliwej rodziny, o której zresztą wspomina Tomasz.
Usuńja tak tylko informacyjnie, bo spotkałam się właśnie z taką formą, że 1 rodzic- 1 dziecko.
Usuńi że właśnie z feedbacku wiem, że sobie znajomi ten czas i formę bardzo chwalą.
Znam inicjatywę tato.net, organizują spływy ojciec-syn (w różnym wieku) oraz różne obozy również dla córek. Jest w czym wybierać, ale myślę, że nie warto znów czekać do kolejnych wakacji tylko wyznaczyć sobie jakiś dzień - my mamy tak często w piątki - i na zasadzie jeden na jeden :-). Myślę, że ten temat (jak wspomina Konrad) będzie dobrze opisany.
UsuńDodam, że praktykujemy tzw. wieczór familijny - wspólne oglądanie filmów/bajek z niekoniecznie zdrowym jedzeniem np. popcornem :-). Fajnie jest pośmiać się po raz kolejny oglądając np. Dzieci z Bullerbyn.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńKomentarz Piotra jest komentarzem reklamowym - spamerskim na rzecz firmy:
UsuńAMERI - POL Trading Ltd. Sp.z o.o.
40-675 Katowice; ul. Ks.Wilczewskiego 67; Polska/Poland
nieuczciwie i wbrew dobrym praktykom w internecie reklamującym serwis spraykon/ w trybie Nazwa/url
proszę Administratora o usunięcie tego linku - firmy dokonujące podobnych, nieuczciwych praktyk reklamowych są plaga na wszystkich moich blogach tematycznych