Czasem nasze zamówienia przekraczają rozmiar "mini" |
Kryterium uczestnictwa jest miejsce zamieszkania lub na tyle silny związek z naszą miejscowością, by wiedzieć, o czym piszemy i móc odbierać swoje produkty w miarę elastyczny sposób. Obecnie nasza Mini Koo liczy już ponad 80 -w większości nam znanych- osób mieszkających w okolicy, dzięki czemu dość łatwo przekazać sobie zakupy. Muszę przyznać, że tym razem Facebook okazał się dobrym narzędziem, umożliwiającym sprawne działanie kooperatywy - członkowie grupy zamieszczają na stronie istotne informacje co, ile i kiedy zamawiają, a zainteresowani wpisują, jakie produkty ich interesują i dokonują wpłaty, a następnie odbierają towar.
Garść przykładowych wpisów:
„Właśnie zamawiam kasze, ryże, mąki etc z …., jest szansa dołączyć do mojego zamówienia. Można kupić np. 10 kg kaszy jaglanej za 36 zł. W sam raz na sezon przeziębień. Potrzebuję kupić jeszcze za 80 zł do bezpłatnej przesyłki, kto chętny? Zasady: kto pierwszy ten lepszy, czekam do jutra do 11:00, płatność do ustalenia indywidualnie.”
„Oto oferta na korzystanie z zasobów sklepu …. przy zamówieniu na kwotę powyżej 3000 zł obowiązuje rabat w wysokości 10%. Załączam cennik. Dziś/jutro powinniśmy dostać też ofertę na owoce-warzywa.”
„Hej, odbieram jutro 20 kg ekologicznych pysznych śliwek, których nie zdążę przerobić w weekend z powodów obiektywnych. Czy ktoś byłby zainteresowany? Koszt 50 zł.”
Zastanawiam się co musi być pierwsze: kura czy jajko? Czy taka Mini Koo powstałaby w innych warunkach, łącząc obce sobie osoby? Czy też potrzebna jest „dobra gleba”: mała miejscowość, a w każdym razie wydzielona przestrzeń (dzielnica większego miasta), a także względnie spora sieć towarzyskich powiązań, która sprawia, że członkowie mają do siebie nawzajem zaufanie. W każdym razie te dobre warunki na starcie sprawiły, że nasza Mini Koo funkcjonuje bez zarzutu.
Myślę, że łączenie się w takie niewielkie grupy konsumentów może być ciekawym pomysłem na zmniejszenie kosztów utrzymania, w tym zwłaszcza wydatków na jedzenie, rozsądne gospodarowanie swoimi zasobami i sprawne dzielenie się nadmiarem rzeczy.
Też myślałam o dołączeniu do lokalnej kooperatywy spożywczej ale okazało się, że koszty manipulacyjne są tak wysokie, że właściwie nie ma różnicy między kooperatywą a zakupem w sklepie internetowym - przy czym w tym ostatnim towar zostanie dostarczony mi do domu. Przez facebooka miała natomiast okazję brać udział w fajnej akcji typu 'ratujmy rolnika' - koordynatorka akcji umieszcza informacje co, u kogo i za ile. W ten sposób poznałam parę gospodarstw ekologicznych od których mogę kupować większe ilości towaru za cenę zdecydowanie niższą niż w sklepie. Fajnie, że ludzie zaczynają brać sprawy w swoje ręce :)
OdpowiedzUsuńA co to są koszty manipulacyjne?
UsuńKoszty manipulacyjne to moim zdaniem np. koszt odbioru towaru (dojazd do Ciebie), koszt nieodebranego towaru. A poza tym to chyba nie ma? Nurtuje mnie jednak pytanie: jak długo moje potrzeby będą się pokrywały z potrzebami innych. Każdy lubi i kupuje co innego i w innym tempie. Moim zdaniem takie akcje są jak promocje w sklepach: kupujemy coś, czego nie potrzebujemy, bo akurat jest okazja taniej coś hurtem sprowadzić.
UsuńAle ja w innej sprawie: czy wiecie, że w Lidlu zaczęły się święta Bożego Narodzenia? Od kilku dni (czyli od połowy października) można tam kupić tradycyjny niemiecki keks (tzw. Stollen) w Bożonarodzeniowym opakowaniu. Może ktoś pobije ten rekord? ;-)
Adamie, chyba Ciebie przebiję :)
OdpowiedzUsuńDzis w radio słyszałem, że w jakimś markecie (niestety nie pamiętam jakim) są na półce... zajączki wielkanocne :)
Pytanie tylko mnie nachodzi: są "już" czy "jeszcze"?
Roman
A myślałem, że czekolada ma jakiś termin ważności i to dosyć krótki. Widocznie to "czekolada" (; Może dadzą się powiesić na choince, taki nowy trynd?
UsuńMamy taką kooperatywę jeśli chodzi o zakup podręczników, przyborów szkolnych - przy zamawianiu większych ilości przesyłka już jest gratis do tego rabat bezpośrednio na produkt.
OdpowiedzUsuńCo do spożywki - nasze miasto na tyle małe i ma lokalne "wsparcie" z okolicznych wiosek, że można kupić bezpośrednio od producenta/rolnika bez pośredników. Kiedyś pisałem o zakupach min. mąki do pieczenia chleba - bezpośrednio we młynie. Ciekawym rozwiązaniem jest odbywający się dwa razy w tyg. targ - to jest relikt ale np. kaszę jaglaną można kupić po niecałe 3zł :-)