Bardzo chciałabym napisać, że potrafię ograniczyć się do posiadania 100 rzeczy. Pewnie potrafię, ale to nie będzie moje – nie odczuwam takiej potrzeby. Odczuwam za to potrzebę skierowania się ku rozwojowi osobistemu, wewnętrznemu, duchowemu i przebywania jak najbliżej przyrody. Dla Ciebie to może być uwolnienie się od zbędnych wydatków na rzecz oszczędności albo podjęcie walki z kompulsywnym objadaniem się.
Jak kiedyś pisałam, doświadczyłam momentu, w którym znajdując się w pustym pokoju poczułam błogie odprężenie i uznałam, że…tak byłoby najlepiej. Dobrze mi bez nadmiaru, w którym mimowolnie żyłam latami, czyli wszelakich ozdób i firanek. Lata później, po pracy odprężałam się słuchając dźwięków natury lub prostej muzyki ludowej. W takiej prostocie znajdywałam ukojenie i uciekałam przed nadmiarem informacji. Ba! W takiej prostocie dopiero odkryłam, że otacza mnie nadmiar informacji! Ty z kolei możesz nie wiedzieć, o czym mówię; być może pracujesz w domu i to z dala od Internetu. Świat wirtualny nie towarzyszy Ci tak bardzo jak mnie, ale możliwe, że jesteś na etapie szukania samego siebie, pomysłu na siebie i celu życia. I bardzo potrzebna jest Ci przestrzeń do tego wewnętrznego monologu.
Obecnie ważnym stało się dla mnie uzyskania balansu w wielu aspektach życia i swój minimalizm postrzegam jako równowagę między szeroko pojętym dawaniem i braniem. W życiu osoby dojrzałej i chcącej żyć świadomie ważne jest ustalenie priorytetów. Mam z tym niebywały problem, bo wszystko wydaje mi się tak samo ważne: i moje zdrowie, i praca, i rozwój osobisty, i dom, i związek. Wszystko jest tak samo ważne, w zależności od potrzeb. Jestem w dodatku człowiekiem wielozadaniowym, mającym tysiące pomysłów dziennie. Żeby nie zwariować odkryłam i z ulgą przyjęłam jeden odnośnik, jeden mianownik, główny priorytet. Dla mnie to jest Bóg. Tutaj mój minimalizm się kończy; chcę coraz więcej w życiu duchowym, chcę doskonalej. Chcę brać, by dawać.
Cała reszta pomału zajmuje właściwe sobie miejsca…
Czym dla Was jest minimalizm na dzień dzisiejszy?
Iwona
Motyw Kobiety
Motyw Kobiety
no właśnie może warto zawierzyć Bogu w tych swoich problemach :-)
OdpowiedzUsuńHmm, może i mam białe ściany, ale i bez firanek bym żyć nie mógł - w mieście ludzie zaglądają innym do okien ;)
OdpowiedzUsuńMogłabym się podpisać pod tym tekstem. Ostatnio po raz kolejny przypomniałam sobie, że ,,Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu to wszystko inne jest na właściwym miejscu." ... i we właściwych ilościach.
OdpowiedzUsuńWiesz, że wpisałam się identycznie, ale mnie tknęło, by spojrzeć wyżej i zobaczyłam, że się powtórzę? :) W punkt.
UsuńCzęsto jest tak, że osiągając pewne przesycenie jakimiś zachowaniami człowiek idzie zupełnie w inną stronę. Może jeżeli wszechogarniający konsumpcjonizm osiągnie punkt kulminacyjny to spora część społeczeństwa ruszy w stronę minimalizmu?
OdpowiedzUsuńJestem skłonna nawet uważać, że już pomału tak się dzieje; coraz więcej osób szuka rozwiązań prostych, zdrowych, oszczędnych. "Być czy mieć" ? Myślę, że można to i to. Przecież równie dobrze można BYĆ ignorantem, albo MIEĆ wyższe dążenia.
OdpowiedzUsuńTen nazwany nurt- minimalizm- zdaje się być odwieczną (ale gdzieś, kiedyś stłamszoną) potrzebą człowieka. Podobno intuicyjnie powinniśmy wiedzieć, co jest dla nas dobre, a co nie. I chyba coraz więcej osób jest przez swoją intuicję niepokojonych.
Zaczęło się od szukania oszczędności, a doszło do wniosku, ze "Gromadźcie sobie skarby w niebie." Ewangelia wg św. Mateusza 6,19-23.
OdpowiedzUsuńrównowaga między dawaniem i braniem to w sumie jedna z rzeczy na której warto się skupić.
OdpowiedzUsuńMój minimalizm wyniknął z przesytu materialnego. Podobnie jak autorka, doznałam uczucia cudownego spokoju w pustym pomieszczeniu. Ogołociłam już swoje otoczenie ze zbędnych przedmiotów. Teraz czas na ducha... Mniej bodźców, mniej informacji. Pozbyłam się tv. Jest pięknie, bo poza mnóstwem dodatkowego czasu, zyskałam jeszcze wieczorną ciszę na skupienie i relaks po całym, pracowitym dniu.
OdpowiedzUsuńMinimalizm u mnie występuje w ubiorze. Jeśli mam na sobie bransoletkę, to już nie zakładam kolczyków. I ubranie mam wtedy w jednym kolorze.
OdpowiedzUsuńO, mam całkiem podobnie. W ogóle raczej nie noszę biżuterii- za wyjątkiem obrączki i pierścionka zaręczynowego. Nie, żeby mi się nie podobała- godzinami podziwiam handmade'owe rzeczy na targowiskach ;) Podobają mi się bardzo rzeczy drewniane,metalowe i skórzane, ale....nauczyłam się ich nie kupować bo jakoś naturalnie po prostu nie chce mi sie ich zakładać gdy wychodzę z domu.
UsuńOstatecznie noszę wspomnianą obrączkę i czasem skórzaną przepaskę na rękę. To tyle, co mnie określa.
A ja jestem na takim etapie, że w każdej kwestii życiowej czuję potrzebę zmiany. Za dużo się dzieje w okół, za dużo rzeczy, za dużo myśli a za mało czynów. Cały świat krąży bardzo szybko w okół pieniądza, kariery, rozgłosu a ja wypadłam z tego wagonika i nie chcę do niego wsiadać. Chcę sprawić aby mój własny świat kręcił się razem ze mną :)
OdpowiedzUsuńMoja prywatna święta trójca(nie chcę obrazić wyznawców jakiejkolwiek religii) to: ziemia, woda i słońce - od nich wszystko się zaczęło i ...zakończy. Przedmioty i niepohamowana ludzka pogoń za ich gromadzeniem obrzydła mi już jakiś czas temu. Gdy jadę sam w samochodzie do pracy czuję do siebie niechęć za nadmiar ale póki co inaczej nie mogę. Jak większość ludzi na tym świecie jestem uwikłany w konieczność utrzymania coraz większej ilości przedmiotów, nie siebie, lub podtrzymywania skomplikowanych i kosztownych nieraz więzi międzyludzkich. Pracuję ponad miarę odczuwając umykające życie, którym nie mam czasu się cieszyć. Nonsens! A w dodatku jeszcze ten brak zrozumienia u tych osób co dalej gnają za przedmiotami na oślep.
OdpowiedzUsuń100 przedmiotów? Może rzeczywiście więcej nie trzeba. Spróbuję zrobić listę.... Rzeczywiście, z czasem coraz mocniej dostrzegam, że potrzeba mi coraz mniej do szczęścia.
W serialu pozostawieni jest taka sekta która jest takimi właśnie minimalistami polecam obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńTakimi właśnie- czyli jakimi?
UsuńPrzeczytałam ostatnio Minimalizm Leo Babauty i postanowiłam spróbować wdrożyć go w swoje życie. Ja, raczej typowy chomik, postawiłam przed sobą wyzwanie. Czytam więc sobie jak to robią ludzie w sieci, szukam inspiracji, prostych rozwiązać i tak... trafiłam na ten wpis.
OdpowiedzUsuńNajpierw zostałam zaszufladkowana: "minimalista to nowy twór przejedzonego konsumenta, który dla odmiany postanawia odmówić sobie tabliczki czekolady...".
Później spodobało mi się stwierdzenie o "przestrzeń do tego wewnętrznego monologu" - tak, dokładnie tak jest.
Następnie, jakże mi bliski problem z priorytetami i tysiące pomysłów dziennie sprawiły, że poczułam się jak w domu.
A na końcu ten Bóg - od razu przypomniały mi się słowa mojego księdza katechety z liceum:
"Kiedy Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu"
Bardzo się cieszę, że tu trafiłam. Będę wpadać częściej.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)
Cieszę się MaLi :) Powodzenia! I....byle własnym rytmem :)
UsuńDziękuję :)
UsuńIdea minimalizmu w kontekście skupiania się na tym co dla nas ważne i wartościowe - jak najbardziej tak. Ciągle nie potrafię jednak zrozumieć tej kompulsywnej potrzeby posiadania jedynie 100 rzeczy i ani jednej więcej. Fiksacja na ciągłym przeglądaniu i eliminowaniu coraz to kolejnych, "bo tak trzeba" jest dla mnie bardzo niezrozumiała.
OdpowiedzUsuńAgata
Sądzę, że jest niewielu minimalistów dążących do posiadania 100 rzeczy ;-) Wydaje mi się to skrajnością i właściwie czymś mało realnym, jeśli ktoś żyje w społeczeństwie.Ja w każdym razie do tego nie dążę, ale chciałabym mieć rzeczy, których NAPRAWDĘ używam, które są dla mnie przydatne i wartościowe.
OdpowiedzUsuńU mnie minimalizm zaczął się od fascynacji św. Franciszkiem z Asyżu we wspólnocie młodzieżowej. Za każdym razem, gdy czytałam jego biografię, pisma lub oglądałam o nim film, miałam akcję wywalania rzeczy i usuwania niepotrzebnych plików z komputera, bo tak mnie pociągało nieposiadanie i ubóstwo :) Potem trafiłam na minimalizm na jednym z blogów i wciągnęło mnie jeszcze bardziej. Dobrze czuję się, gdy moje mieszkanie nie jest zagracone - gdy zaczyna takie być, zaczynam się pozbywać rzeczy, żeby mieć przestrzeń. Jeśli czegoś pragnę, coś jest mi potrzebne, kupuję to, ale z rozsądkiem, czy na pewno będę tego używać. Nie kupuję książek, płyt, filmów - pożyczam je w bibliotece, a muzyki słucham na legalnym portalu w internecie. Marzy mi się natomiast większe oderwanie od komputera, większa radość z przebywania na łonie natury, bo póki co zbyt wiele czasu marnuję w sieci, a zbyt wiele moich pasji leży odłogiem. A minimalizm znaczy dla mnie mniej czasu w pracy, więcej dla życia - to jest dla mnie wciąż cel do osiągnięcia.
OdpowiedzUsuńJa zaczęłam od pozbycia się połowy ubrań w szafie, dzięki czemu odkryłam, że naprawdę mniej znaczy więcej bo w końcu wiem dokładnie co mam :) Jestem na etapie porządkowania domu, codziennie odkrywam rzeczy, których pozbycie się daje mi radość bo powoduje że przestrzeń do życia się powiększa. Jestem wściekła na siebie, że przez lata kupowałam i gromadziłam rzeczy, które nie były mi do niczego potrzebne zamiast odkładać te pieniądze na czarną godzinę :(
OdpowiedzUsuńKasia, nie wściekaj się na siebie ;) Dzięki temu, że kiedyś z jakichś powodów gromadziłaś, teraz masz radość z oczyszczania przestrzeni - ciesz się tym. I nie oczekuj, że nadejdzie "czarna godzina" - odkładaj na "złotą godzinę" ;)
OdpowiedzUsuń