Deszcz? Zima? Nic strasznego, naprawdę! Problem jest tylko, gdy leje jak z
cebra, a ja muszę jechać do pracy. A pracuję z ludźmi. Wtedy, faktycznie,
rezygnuję i niepocieszona dreptam z parasolką na autobus.
Tak, kolejny niepoważny pomysł dorosłego człowieka. Jazda autobusem nie jest aż tak straszna jak można sobie wyobrazić! Nie trzeba kierować samemu i denerwować się w korkach, ani płacić 600 zł/mies., tylko 88 zł za miesięczny na wszystkie linie. Wsiadasz i nic cię nie obchodzi!
Auto czasem się psuje. Też tego doświadczyliśmy. Plus jest taki, że mąż ma blisko do pracy – i na nogach, jakby chciał, zajdzie w 25 minut. Ma rower, potrafi się nim obsługiwać, więc sobie poradzi jakby co. Ma też brata w domu obok, któremu zwykle auto nie psuje się wtedy, kiedy nam, a pracują w jednej firmie. Zakupy…. To też u nas nie problem. Bo wiecie: jestem ja i rower. A rower ma duże sakwy na taką okoliczność. Ja jestem jak ten chłop z lasu, współczesny drwal – dam radę.
Ale mąż z auta w ogóle to nie zrezygnuje. Wyjątkowo czujny się robi, gdy rozmowa schodzi na ten temat. Nie i koniec, bo auto też się przydaje. Tak po cichu przyznaję mu rację – fakt, przydaje się. A to nasze przydałoby się już wymienić. Tak nam puściły wodze fantazji, żeśmy powzięli postanowienie na naszą miarę: zostawimy tego rzęcha „w razie czego”, a kupimy sobie po motorze. Jak już uzbieramy. Bo żadnego kredytu! Bez kredytu też się obejdzie.
Tak, kolejny niepoważny pomysł dorosłego człowieka. Jazda autobusem nie jest aż tak straszna jak można sobie wyobrazić! Nie trzeba kierować samemu i denerwować się w korkach, ani płacić 600 zł/mies., tylko 88 zł za miesięczny na wszystkie linie. Wsiadasz i nic cię nie obchodzi!
Auto czasem się psuje. Też tego doświadczyliśmy. Plus jest taki, że mąż ma blisko do pracy – i na nogach, jakby chciał, zajdzie w 25 minut. Ma rower, potrafi się nim obsługiwać, więc sobie poradzi jakby co. Ma też brata w domu obok, któremu zwykle auto nie psuje się wtedy, kiedy nam, a pracują w jednej firmie. Zakupy…. To też u nas nie problem. Bo wiecie: jestem ja i rower. A rower ma duże sakwy na taką okoliczność. Ja jestem jak ten chłop z lasu, współczesny drwal – dam radę.
Ale mąż z auta w ogóle to nie zrezygnuje. Wyjątkowo czujny się robi, gdy rozmowa schodzi na ten temat. Nie i koniec, bo auto też się przydaje. Tak po cichu przyznaję mu rację – fakt, przydaje się. A to nasze przydałoby się już wymienić. Tak nam puściły wodze fantazji, żeśmy powzięli postanowienie na naszą miarę: zostawimy tego rzęcha „w razie czego”, a kupimy sobie po motorze. Jak już uzbieramy. Bo żadnego kredytu! Bez kredytu też się obejdzie.
Ostatnio pewna blogerka napisała, że pozbyła się telefonu komórkowego. Mnie jednak taka
decyzja przerasta. W telefonie upatruję wielkiego uproszczenia. Okej, wychowałam
się w czasach (rocznik 82.), gdy ze znajomymi i sympatiami trzeba było umówić
się raz a dobrze albo dzwonić z budki. Ale wszyscy tak żyli. Tak jak dziś
wszyscy żyją z komórkami. Można to porównać: gdyby ktoś wtedy miał komórkę i
chciał wysłać sms do kogoś, to miałby bardzo okrojone grono posiadaczy komórki.
W TAMTYCH czasach byłby skazany na porażkę.
Dwa razy ostatnimi czasy umówiłam się tak „raz a dobrze”. Skończyło się na tym, że po krążeniu przez godzinę w miejscu spotkania, wróciłam do domu, kolega też. Do tej niepocieszającej sytuacji nie doszłoby, gdyby jemu nie padła bateria w telefonie. Za drugim razem: gdybym wzięła swoją komórkę.
Raz z powodu braku komórki siedziałam pod domem przez 3 godziny do powrotu domowników – nie wzięłam klucza i…. telefonu. Z telefonem przeżyłam mnóstwo przygód! Do dziś płaczę ze śmiechu na wspomnienie niektórych. Bardzo doceniam telefon komórkowy. I wiem, kiedy odłożyć go na miejsce i spojrzeć w oczy drugiemu człowiekowi.
Dwa razy ostatnimi czasy umówiłam się tak „raz a dobrze”. Skończyło się na tym, że po krążeniu przez godzinę w miejscu spotkania, wróciłam do domu, kolega też. Do tej niepocieszającej sytuacji nie doszłoby, gdyby jemu nie padła bateria w telefonie. Za drugim razem: gdybym wzięła swoją komórkę.
Raz z powodu braku komórki siedziałam pod domem przez 3 godziny do powrotu domowników – nie wzięłam klucza i…. telefonu. Z telefonem przeżyłam mnóstwo przygód! Do dziś płaczę ze śmiechu na wspomnienie niektórych. Bardzo doceniam telefon komórkowy. I wiem, kiedy odłożyć go na miejsce i spojrzeć w oczy drugiemu człowiekowi.
Komputer i Internet
stały się poniekąd moimi narzędziami pracy oraz światem możliwości. Lubię
pisać, lubię mieć kontakt z ludźmi, lubię się dzielić pomysłami. I to wszystko
daje mi Internet. Jestem maniakiem komputerowym – szkoda, że nie mam żadnych
talentów w kierunku informatyki – przynajmniej zarabiałabym na tej pasji ;-) A tak, siedzę za darmo, ale z radością. Przecież dzięki Internetowi
odkryłam Wystarczy Mniej i …. Was wszystkich, Czytelników. Bardzo Was doceniam.
Lubię, gdy dzielicie się swoimi pomysłami i myślami.
A Wy, bez czego potraficie się obejść? A bez czego….nie? Czy
upatrujecie w technologii zagrożenie czy możliwości?
Pozdrawiam i życzę Wam wszystkim wspaniałego dnia
No właśnie, nie popadajmy w paranoję, telefon choćby na kartę warto mieć i to taki, co ładuje się raz na tydzień, a nie każdego wieczora, polecam :)
OdpowiedzUsuńTechnologia zdecydowanie ułatwia życie i nie widzę powodu dla którego miałabym rezygnować z jej dobrodziejstw. Kiedyś ludzie żyli w szałasach, bez prądu i wody. Radzili sobie, ale czy to znaczy, że mamy do tego wracać mając tyle możliwości? Moim zdaniem auto nie jest niezbędne, ale wygodnie jest je mieć, bo po prostu ułatwia życie. Kilka przykładów: 1. Większe zakupy- słabo widzę wożenie na rowerze albo noszenie zgrzewek wody mineralnej, kilogramy warzyw, owoców i innych produktów. Tym bardziej, że większe supermarkety są raczej z dala od osiedli i sam dojazd rowerem/autobusem bywa kłopotliwy, męczący, a na dodatek czasochłonny. 2. Odwożenie na dworzec/lotnisko najbliższych- jak lądują/startują samoloty każdy wie, do tego dochodzą bagaże. Dużo wygodniej jest mieć w rodzinie jeden samochód i kierowcę, na którego w takich sytuacjach można polegać. 3. Sytuacja awaryjna- chore dziecko, które natychmiast trzeba zawieść do lekarza. Posiadanie samochodu w tym wypadku to rzecz bezcenna. 4. Dojazd do pracy- pracując w biurze, gdzie wymaga się ode mnie nienagannego wizerunku słabo widzę siebie, zmachaną po porannym pedałowaniu, 8h przy biurku. Do tego kwestia czasu, który oszczędzam dojeżdżając autem. Bezcenne. 5. Weekendowe wypady za miasto, w dalsze okolice- bez auta jesteś usadzony, jeśli masz jechać przez pół dnia PKSem na Mazury to raczej zostaniesz w domu, bo zwyczajnie to się nie kalkuluje. Żeby nie było nie neguję czyiś wyborów, ale po prostu uważam, że są osoby, które zwyczajnie przesadzają z ascetyczną formą życia i wręcz pokuszę się o stwierdzenie, że wcale go nie upraszczają, a węcz przeciwnie. Skrajności nigdy nie są dobre- ani w jedną stronę ani w drugą.
OdpowiedzUsuńJa dojeżdżam do pracy 8km. Nie jestem zmachana i spocona - jadę powoli. Zajmuje mi to 0,5h. Samochodem jest tylko niewiele szybciej.
UsuńSamochód mam i używam go - to po prostu w niektórych sytuacjach niesłychana wygoda. Nie zrezygnowałabym też z komórki.
Nie mam telewizora za to, ale to już chyba standard wśród minimalistów ;)
Maga
Umówmy się: każdy z nas wiedzie inny styl życia i też każda sytuacja jest inna. Z kolei z tymi dużymi zakupami- gdybym nie miała do dyspozycji samochodu, po prostu nie robiłabym dużych zakupów. Pewne wybory determinują kolejne :)
UsuńKiedyś nie miałem samochodu, a teraz mam. Koszty oczywiście wzrosły, ale nasze wypady za miasto są teraz częstsze, dalsze i ciekawsze. Jedzenie dla wiecznie glodnych nastolatków nosiłbym pewnie na raty w rękach, a teraz robię to raz a dobrze. Kłopoty z parkowaniem i korkami są, ale tylko tam gdzie jeżdżą wszyscyni wtedy kiedy wszyscy. Trzeba jeździć inaczej. ;-)
UsuńP.S. Przeżyć można oczywiście bez żadnych wygód. Pytanie tylko, czy warto? Komfort kosztuje i ma swoje wady. Ale ma też dużo zalet.
UsuńNie mówię o wyrzekaniu się na siłę. Czasem człowiek po prostu bez czegoś żyje (np.ja-zmywarka) a inni nie mogą się temu nadziwić.
UsuńAnonimowy: mam do pokonania podobną odległość, ale mój charakter pracy wymaga ode mnie oficjalnego wizerunku. Może i mogłabym się przebrać, ale już o odświeżeniu się nie ma opcji. Dlatego u mnie zwycięża samochód. Gdybym mieszkała bliżej miejsca pracy/miała mniej formalne zajęcie kto wie może też używałabym roweru jako środka lokomocji. Nie tyle z potrzeby minimalizmu, a dla zdrowia. Niestety na ten moment zupełnie nie wchodzi to w grę.
UsuńIwona blogerka: zgodzę się, każdy z nas wiedzie inny styl życia, dlatego opisałam sytuacje typowe ;) Zakupy robi każdy, dzieci też chorują, a na wycieczki za miasto większość również jeździ/chciałaby. Piszesz, że robisz mniejsze zakupy... Ok, a więc robisz zakupy albo codziennie albo kilka razy w tygodniu tracąc przy tym więcej czasu niż np.ja, która robi je raz w tyg. Kupujesz pewnie w osiedlowych sklepach, w których jest drożej. Hmm czy to jest nadal minimalizm? ;) Nie chcę przekonywać Cię do swoich racji, ale po prostu zrozumieć ;)
Ojciec: w pełni popieram :)
U mnie czasem też zwycięża samochód! Czasami wręcz, gdy nie mogę dostać się gdzieś samochodem to rezygnuję w ogóle z wyjścia z domu. Bywa i tak.
UsuńCo do zakupów- ja mam dużo czasu, mogę machnąć na rowerze do najbliższego (ok.7 km) Kauflandu i z powrotem ;)
Zakupy w sklepie osiedlowym też robię, a jakże! Czasem jest i drożej, ale ilu ciekawych ludzi można poznać w kolejce! Mnóstwo "przygód" i ciekawych rozmów zdarza mi się w osiedlowych sklepach, naprawdę!:-D A te, bezcenne!
Bez telefon juz byloby ciezko... Ale bez samochodu jak najbardziej. Nigdy nie miałam auta - i jakos zyje, hihi ;) :)
OdpowiedzUsuńBez samochodu. Nie posiadam i posiadać nie chcę. Z telefonem czuję się bezpieczniej.
OdpowiedzUsuńA komputer, internet? Korzystam, sporo. jednakże wystarczy, że na wakacje wyjadę i zapominam o tych dobrodziejstwach np. na 2 tygodnie :)
Gdy wyjeżdżam na wakacje, też zapominam o kompie.Bez większego żalu :) No, chyba, że mam wyjątkowo nudne wieczory.
UsuńWitam,mogę się obejść bez lodówki i telewizora,z auta korzystam sporadycznie raz na dwa trzy tyg ale jego brak utrudniłby mi zycie ( mieszkam na terenie mocno pagórkowatym więc rower nie jest najlepszym rozwiązaniem)
OdpowiedzUsuńBez telefonu nie ruszam się z domu. Bez internetu nie wyobrażam już sobie życia. Ale od kilku miesięcy nie oglądam tv. Nie posiadam zmywarki. Samochód? Niezbędny przede wszystkim na zakupy i na wyjazdy. Łatwiej i szybciej-mieszkam na wsi. Kiedy tylko mogę wsiadam na rower, ale bardziej rekreacyjnie. Myślę, że tak naprawdę we wszystkim chodzi o to by zachować umiar i nie przesadzać.
OdpowiedzUsuńO, ja zmywarki też nie posiadam. I nie ma osoby, która by się temu nie dziwiła. Z przerażeniem.
UsuńO tak, ludzie się dziwią. A ja zmywać lubię i zakup zmywarki mi nie grozi. :-)
UsuńWitam,mogę się obejść bez lodówki i telewizora,z auta korzystam sporadycznie raz na dwa trzy tyg ale jego brak utrudniłby mi zycie ( mieszkam na terenie mocno pagórkowatym więc rower nie jest najlepszym rozwiązaniem)
OdpowiedzUsuńZnam to. Wiele razy mieszkałam w takich miejscach....
Usuń"rower to świat"... też w przeważającej ilości poruszam się na rowerze... jak nie da rady, to komunikacja miejska... fury używam tylko, gdy na prawdę nie ma już innej opcji...
OdpowiedzUsuńprzed komórą długo się broniłem... zaznaczam, że przed komórą do celów prywatnych... bo do pracy /zarabiania pieniędzy/ szybko przyswoiłem ten wynalazek... a potem jakoś już tak samo poszło...
nadal jednak Nokia Classic... klikać konkretnie, a nie jakieś tam macanie po ekranie...
internet?... okay, naprawdę znakomita koncepcja... zresztą bloggin' to moje hobby... ale zero fejsbukowania i takich innych pierdoł... tu postawiłem sobie wyraźne granice i jest mi z tym świetnie...
Technologia w wielu sytuacjach bardzo ułatwia życia ale warto jest sie opamiętać w porę. Ani telefon ani komputer nie są złymi rzeczami. Niestety ale coraz częsciej dużo osób ma tendencję do spędzania przed nimi coraz większej ilości wolnego czasu.
OdpowiedzUsuńCo do telefonu komórkowego/.... Obecnie jeśli pracuje się w dużej firmie faktycznie nie można bez niego żyć.
Wszystko można wykorzystywać w sposób wartościowy lub nie :) Ale auto mamy zamiar zamienić i tak na skuter (ja) i motor (mąż); mniejsze koszty, większa wolność :)
OdpowiedzUsuńJa bez samochodu żyję całe życie, choć nie mówię, teraz gdy się przeprowadziłam do większego miasta przydałby się czasami:)
OdpowiedzUsuńCo do komórki to się zgodzę. Powinno się mieć choćby po to by móc załatwić jakieś sprawy, czy kontakt z najbliższymi (w moim przypadku to bardzo potrzebne, bo do mamy dzwonię bardzo często, odkąd się wyprowadziłam)
internet... jest łatwiej i w ogóle więcej możliwości, ale często mnie denerwuje. Zwłaszcza, gdy chcę pogadać z chłopakiem, a on siedzi sobie na fejsiku... To co... napisać mam do niego, mimo ze siedzi obok? xD Uzależnić idzie się bardzo łatwo... "
Pozdrawiam:)
Ja mogę żyć bez telefonu komórkowego. Ale inni ludzie nie i to praktycznie jedyna droga kontaktu z nimi. Gdyby nie to (i zegarek) to już dawno bym go nie miała ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie samochód jest niezbędny, bo choć do pracy nie mam jakoś bardzo daleko, to autem dojeżdżam w 10 minu. Autobusem, w tloku, zgiełku i upale trwałoby to ok. 40 minut, więc jednak podziękuję. Telefon też jest przydatny, często niezbędny, choć i ja wychowałam się w czasach gdy o komórkach jeszcze nikomu się nie śniło (rocznik '80). Komputer i Internet to i moje narzędzia pracy, bardzo ułatwiają życie, ale wiem, kiedy się odłączyć i poświęcić czas na inne, znacznie ważniejsze sprawy.
OdpowiedzUsuńMieszkam pod Warszawą w dobrze skomunikowanych Ząbkach. Prawko zrobiłem, aby mieć kolejną kartę przetargową w swoim CV. Do czasu...
OdpowiedzUsuńJeździłem najpierw pociągami... do czasu, gdy zlikwidowano 1 strefę w Ząbkach i bilet podrożał dwukrotnie.
Jeździłem autobusem... do czasu, gdy przez 2 tygodnie autobus spóźniał się 1h ( nie było remontów dróg) a w dniu w którym czekałem na niego w deszczu bez parasola 2h, podjąłem decyzję... kupuję samochód.
Fakt opłaty są większe, paliwo, ew. naprawy, ale przestałem się spóźniać do pracy, przestałem marznąć na przystanku i ściskać się na sardynkę z ludźmi. Coś za coś.