Mam taką teorię, że sztuka życia to umiejętność wsłuchiwania się w jego wewnętrzną melodię. Jej tempo, linię melodyczną lub ... jej brak. Czasami słuchamy czyiś słów, wypowiedzi, zapewnień, obietnic, a kiedy patrzymy na tą osobę... nie słyszymy muzyki, ale sami staramy siebie przekonać, że ją słyszymy. Umiejętność powiedzenia "nie, nie kupuję tego" to dla mnie też przejaw minimalizmu. Takie zachowanie potrafi nam sporo zaoszczędzić... nerwów, czasu, rozczarowań. Polecam. :)
Z góry przepraszam za ten abstrakcyjny i pseudo-filozoficzny wywód. Jeśli to czytacie dziękuję, że przez niego przebrnęliście.
Jak dobrze Cię znowu czytać, Arturze! "Przebrnąłem" z prawdziwym zainteresowaniem :)
OdpowiedzUsuńJa nie dziękuję :) Czekam na więcej Twoich wpisów. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń