Jeszcze nie tak dawno pomiędzy prostotą życia i oszczędnością postawiłbym znak równości. Wielokrotnie w tle upraszczania tliła się motywacja życia oszczędnego. Bo mniej wydanych pieniędzy, to mniej pracy i więcej czasu na przyjemniejszą stronę życia. Jednak kilka razy na własnej skórze przekonałem się, że oszczędnie nie zawsze znaczy prosto.
Za ilustrację niech posłuży... deska do prasowania. Gdy nasza baaardzo stara odmówiła współpracy (i nie dało jej się naprawić), zastosowałem metodę "kupuj używane". Deskę znalazłem na OLX, po którą musiałem pojechać dość spory kawałek drogi. Pomroczność jasna, a może chęć zamknięcia tematu, sprawiła, że po krótkich (za krótkich) oględzinach kupiłem deskę, która w domu okazała się okazem wyjątkowo chwiejnym i w dodatku z wklęsłościami, które dyskwalifikowały ją do jakiegokolwiek użytku. Następnie kupiliśmy nową deskę przez internet, bo to wygodniej, szybciej i... taniej. Po kilku dniach otrzymaliśmy przesyłkę. Deska chwiała się, a w stanie złożonym nieproszona rozkładała. Tym razem zwrot do sklepu, czas stracony na pakowaniu, zamawianiu kuriera, itp. Finał był taki, że w pobliskim sklepu kupiliśmy droższą, ale ładną (i działającą) deseczkę. Kupno w najbliższym sklepie okazało się rozwiązaniem najprostszym, choć nie najtańszym.
Więc jak się ma oszczędność do prostoty? Może rację ma Thoreau, który zauważył, że usiłujemy rozwiązać problem środków egzystencji za pomocą formuły bardziej skomplikowanej aniżeli sam problem. Żeby zdobyć sznurowadła, spekulujemy stadami bydła. Okazuje się, że oszczędność jako cel może spłatać nam brzydkiego figla i dostatecznie skomplikować życie.
Morał z tej historii, moim zdaniem wart zapamiętania, jest taki, że prostota sprzyja oszczędności, podczas gdy oszczędność nie zawsze sprzyja prostocie.
Prostota sprzyja oszczędności, bo rozumne zaspokajanie potrzeb i ich odróżnienie od zachcianek na pewno ogranicza wydatki. Żyjemy bardziej oszczędnie, potrafiąc obyć się bez wielu niepotrzebnych rzeczy. Czasem jednak prostota oznacza właśnie większy wydatek, ale z pełną świadomością, że pozbędziemy się "kosztów ukrytych": straconego czasu i rozczarowań "dobrymi rozwiązaniami", które generują kolejne problemy do rozwiązania. Priorytetem prostego życia byłby zatem wybór takiego rozwiązania, które przede wszystkim generuje "zysk" w postaci zaoszczędzonego czasu i własnych nerwów, a nie oszczędności w portfelu.
Co o tym sądzicie?
Polecam także wpis Świadoma oszczędność...
Wbrew pozorom wydanie większej gotówki (czyli nie oszczędniej) właśnie generuje ten "zysk" o którym piszesz, a w dłuższej perspektywie i zysk w portfelu.
OdpowiedzUsuńKiedyś kupiliśmy pralkę Siemens. Była droga, chyba 1300 zł. Znajomi kupili Indesit 400 zł taniej. Nasza działała 11 lat, oni przez ten okres musieli kupić drugą. Praliśmy dużo, bo mięliśmy dwoje małych dzieci, a pralka była wąska więc i pojemność mniejsza niż standardowych.
20 lat wspólnego życia nauczyło nas, że warto wydać trochę więcej (choć czasem jest ciężko), żeby w innych sprawach mieć prościej.
He. Nie do konca tak z pralkami jest ☺ja kupiłam super pralkę Boscha za 2 tyś pierwszy raz awaria po dwóch latach. Po trzech tak się popsuła, że nie opłacało się reperowac �� teraz kupilismy za tysiac �� mieliśmy pecha. Ale generalnie też mam takie podejscie- lepiej zainwestować w jakość niż za chwilę się wkurzac i znowu stawać przed koniecznością wybierania. Analizowanie tego pochłania bardzo dużo czasu i nerwów.
UsuńPozdrawiam
wyższa cena nie koniecznie załatwia sprawę. Czasem trafi się na kiepski egzemplarz i już. Życie to jednak trochę ruletka....
UsuńJest też też takie powiedzenie że: "chytry dwa razy traci" - ale to tylko przysłowie; rzeczywistość bywa różna.
Tez kupiłem Indesit w 2008 r. za 799 zł i działa bezawaryjnie do dzisiaj czyli 10 lat.
UsuńBardzo ciekawy wpis!
OdpowiedzUsuńJakość przede wszystkim! Goniąc "jak najtańsze" zwykle właśnie trafia się na minę, która sprawia, że pieniądze wydaje się dwa razy... Sam zauważyłem, że traciłem mnóstwo czasu na wyszukiwaniu w internecie różnych okazyjnych cen, na rzeczy, które mogłem kupić kilka złotych drożej, ale szybciej i pewniej.
Zgadzam się w zupełności. Niestety również mam za sobą zbyt tanie rozwiązania, pobieżne oględziny. Wyciągam z tego wnioski i idę dalej. Niestety procz tego, że tracę czas na koljnw zakupy i odsyłanie, to jeszcze odsprzedac bez całej prawdy o przedmiocie nie umiem. Jest coś w tym powiedzonku, że tanie mięso psy jedzą. Mniej mam takich sytuacji,ale się zdarzają. Im szybciej chcemy rozwiązać temat, tym więcej błędów popełniamy.
OdpowiedzUsuńMówi się też, że "skąpy płaci dwa razy", a "drogo kupić tanio nosisz". Ja osobiście wolę kupować stacjonarnie, przynajmniej oszczędzam czas i pieniądze na ewentualne zwroty.
OdpowiedzUsuńCzasem myślę, że naprawdę sporo prawdy jest w przysłowiach - tanie mięso psy jedzą. Ale jakaś częśc mie woli np. ciuchy używane, o których wiem, że już mi się nie zeszmacą po pierwszym praniu, już swoje przeszły i skoro wyglądają dobrze, to wolę tak niż niepewne nówki. W sumie to zawsze chodzi o uważność, rozsądek. Wielokrotnie żałowałam zakupów w pośpiechu, z olx, internetu czy lumpa - nie poświęciłam czasu, złe oświetlenie.... Gdybym tylko była bardziej uważna, nie żałowałabym. Często złych wyborów dokonywałam w emocjach - "kupiłam" Kindla z podejrzanej strony :( Gdy jesteśmy uważni, nie podchodzimy do zakupów w emocjach, to nie wpadamy w pułapki. Mam 8 lat używaną pralkę Miele, która kupiłam za 500 zł. jakakolwiek inna, którą miałam dziwnie psuła się po okresie gwarancji, normalnie żarówkowy spisek. Nie ma jednej drogi, jednego rozwiązania, ale na pewno właśnie uwaga przy zakupach chroni nas przed wpadkami niezależnie od tego, czy towar mamy z pierwszej czy drugiej ręki.
OdpowiedzUsuń