Bądź zimny albo gorący... |
W rzeczywistości moje rendez-vous z prysznicową słuchawką trwa nawet krócej, a to z tej przyczyny, że przez pierwsze dwie minuty woda z mojego kranu lubi być przeraźliwie zimna. Oszczędność musiałem zatem połączyć z ideą morsowania w stylu miejskim, czyli zimnych natrysków. Dzięki temu program namaczania trwa właściwie tylko kilkanaście sekund, zaś program płukania, choć z konieczności nieco dłuższy, kończy się właśnie w chwili, gdy akurat woda staje się odczuwalnie letnia.
O wszystkich prozdrowotnych właściwościach zimnych pryszniców można sobie przeczytać na wielu stronach i darujcie mi, że je pominę. Ze swojej strony polecam wpis Henryka Minimalisty tutaj, bo odwalił za mnie całą robotę. Z jego tekstu zaczerpnę tylko jeden urzekający argument. Otóż przez zimne prysznice mogę stać się skromniejszą osobą, która nie musi mieć w życiu wielkich wygód. Jeśli za tak niewielką cenę posiądę cnotę skromności, to mnie taki zimny, dwuminutowy i żeby użyć modnego obecnie słowa - ekologiczny prysznic bardzo się podoba.
Z kolei jak donosi Lifehack narażenie ciała na stres termalny działa na nasz mózg podobnie jak solidna dawka antydepresantów (o czym przeczytacie tutaj), co akurat rano może się czasem przydać.
A ile Wam zajmuje poranny lub też wieczorny prysznic?
U nas terma 30 litrów - nie poszalejesz. ;) Nie wiem, ile to trwa czasowo, ale odkąd mamy ten system, przestałam płakać na campingach itp. przybytkach, że prysznice są za krótkie. ;)
OdpowiedzUsuń" przez zimne prysznice mogę stać się skromniejszą osobą, która nie musi mieć w życiu wielkich wygód." A czy to coś złego mieć trochę wygód w życiu?
OdpowiedzUsuńMarta