Temat świąt Bożego Narodzenia, przede wszystkim w warstwie materialnej, poruszałem już wcześniej na blogu. Bywało, że wpadaliśmy w skrajność rezygnując z dawania sobie prezentów (dorośli) lub przenosiliśmy moment obdarowywania prezentami na pierwszy dzień świąt (dzieci). Wszystko znajdziecie w zakładce "świętowanie".
Od dwóch lat wypracowaliśmy, obecnie z nastoletnimi już dziećmi, entente cordiale: celowo dajemy sobie prezenty o niewielkiej wartości, symboliczne drobiazgi, natomiast dawanie wartościowych prezentów przenosimy na moment urodzin/imienin. Chodzi o takie prezenty, które nie wywołują efektu łał, ale sprawiają drobną przyjemność, bo zawsze przyjemnie jest dawać/otrzymywać małe upominki. Staramy się, by nie przekroczyły 50 zł dla jednej osoby. Mile widziane są także te własnoręcznie wykonane. Ja np. dostałem w tym roku breloczek z klocka lego do kluczy od syna.
Przykłady prezentów z tego roku:
- dobra herbata
- ładny kubek do tejże
- puzzle (40 elementów)
- poduszka podróżna
- krawat
- zestaw (szczotka, gąbka, rękawica) do pielęgnacji ciała
- książka
- kostka Rubika
- herbatniki do herbaty :)
- jakieś słodycze
- zestaw popcorn plus torebki (do projekcji filmowych)
- kredka do rzęs i tego typu kosmetyki
Szczerze, nie pamiętam już wszystkich prezentów. Ponieważ jest nas 7 osób w rodzinie, więc i tak wychodzi z tego worek prezentów. Pamiętam za to zdrową atmosferę, nie ma zawodów, rozczarowań, jest trochę zgrywy i dużo poczucia humoru.
Pomyślałem, że budujemy atmosferę obchodzenia świąt na przyszłość. Mam nadzieję, że gdy dzieci będą dorosłe w swoich rodzinach lub spędzając święta z nami, nie będą zachodzić w głowę co też kupić w prezencie rodzicom lub rodzeństwu. Paczka dobrej herbaty wystarczy. A święta budują obecność i dobra atmosfera, choć to może frazes. Do jej zbudowania nie trzeba drogich, przesadzonych prezentów.
Pomyślności w nowym roku!
Idea również bliska memu sercu i praktykowana w nas w rodzinie. Herbata przewala się u nas pod choinką co roku całymi kontenerami, plus jakiś słodycz do niej typu pierniczki i wszyscy się cieszą, bo: a) dostają to, co lubią; b) nie są uszczęśliwiani rupieciami, z którymi nie wiedzą, co zrobić.
OdpowiedzUsuńI o to chodzi. Fajnie, że nie jesteśmy sami :)
OdpowiedzUsuń