Czy założenie rodziny i posiadanie dzieci faktycznie zamyka drogę do życia w prostocie? Moim zdaniem zdecydowanie nie. Oczywiście posiadanie dzieci przynosi nowe finansowe wyzwania. Gdy pojawia się pierwsze (i kolejne) dziecko, konsumpcyjny styl życia napędzany przemysłem reklamowym ma wiele do zaoferowania zatroskanym rodzicom. Niektóre wydatki to niestety konieczność. Z pewnością kilkoro dzieci w domu wymaga posiadania, i to wcale niemałego, samochodu. Z drugiej strony można zaproponować kilka pomysłów, które pozwolą zredukować wydatki na dzieci w rodzinnym budżecie.Nie wyczerpuje to tematu dobrowolnej prostoty, lecz stanowi jedynie techniczną stronę zagadnienia. Stronę ideową naświetliłem trochę w poście: Z dziećmi o pieniądzach i nie tylko.
1. KUPUJ UŻYWANE. Naprawę nie warto kupować nowych rzeczy. Wszystkie akcesoria dla niemowlaka od wanienki, stojaka, przewijaka po łóżeczko, fotelik samochodowy i wózek, można kupić używane (np. na Allegro). To naprawdę sporo różnego rodzaju przedmiotów, nie warto kupować ich nowych. Można także popytać znajomych, kolegów z pracy. Zwykle chętnie je pożyczą, oddadzą lub sprzedadzą za symboliczne pieniądze.
2. KRĄG WYMIANY. Warto zawiązać coś w rodzaju kręgu rodziców, w którym będziecie wymieniać się ubrankami, bucikami, zabawkami. Można pożyczyć lub oddać rzeczy niepotrzebne, zalegające w szafach. Gdy pojawią się kolejne dzieci, to Wy z kolei będziecie obdarowani.
3. ZABAWKI. Nie przesadzać z ich ilością! Percepcja dziecka jest ograniczona, nie potrzebuje uginających się od pluszaków półek. Wystarczy 1 lalka, 1 miś, jakieś ubranka, 1 wózek. Wtedy dziecko ma szansę nawiązać "relację" z zabawką. Warto podzielić zabawki na dwie części, stosując "płodozmian". Jedną część stanowią zabawki, którymi dziecko aktualnie się bawi, druga jest schowana i dziecko o niej zapomina. Po jakimś czasie robimy zamianę - dziecko ma radość z "nowych zabawek", my mamy radość z zaoszczędzonych pieniędzy. Nie gromadźmy zbyt wiele zabawek. Co jakiś czas róbmy ostrą selekcję. Nadmiar przynosi tylko szkodę. Można stosować zasadę 1:1 - jedna nowa zabawka to jedna zabawka oddana lub wyrzucona. Unikniemy wtedy gromadzeniu się sterty nieużywanych przedmiotów. Małe dziecko nie radzi sobie ze sprzątaniem zbyt wielu zabawek. W końcu to my będziemy musieli mu pomóc.
4. WYKORZYSTAJ DZIECIĘCĄ WYOBRAŹNIĘ. Zbierajcie kartony, puste opakowania, sznurki, zakrętki. Do dobrej i kreatywnej zabawy wystarczą dzieciom zwykłe pudełka, które zamienią się w domki, zamki, samochody. Można także pokusić się o samodzielne zrobienie strojów, zabawek, uzbrojenia.
5. KSIĄŻKI, KSIĄŻECZKI. Warto mieć w domu podręczną biblioteczkę, może kilka klasycznych bajek. Ale warto także jak najczęściej, może raz na dwa tygodnie, korzystać z dziecięcej biblioteki. Można zaoszczędzić sporo pieniędzy, jednocześnie zapewniając dziecku stały dopływ ciekawych, rozwijających wyobraźnię, książek.
6. OMIJAJ GALERIE HANDLOWE, SALE ZABAW. Twoje dziecko potrzebuje kontaktu z przyrodą, zdrowej porcji aktywności, zabaw z rodzicami i rówieśnikami. Nie warto bombardować jego zmysłów reklamowym jazgotem centrów handlowych. Z kolei tzw. sale zabaw to często źródło hałasu, urazów i chorób. Nie mówiąc o cenach tej "rozrywki". Lepiej wybrać się do coraz lepiej wyposażonych i darmowych ogródków jordanowskich, parków, a może gdzieś dalej - do lasu, na łąkę. Może warto wyciągnąć znajomych, sąsiadów, zaplanować wspólne zabawy. Ostatnio modne i wygodne jest wyprawianie urodzin w salach zabaw. Tymczasem przy odrobinie inwencji można niewielkim kosztem zorganizować w domu przyjęcie tematyczne, np. bal księżniczek i rycerzy czy - dla starszych - wyprawę do afrykańskiej dżungli.
7. OMIJAJ FAST FOODY. Odwiedzanie ich stanie się z czasem nawykiem, który będzie kosztować Twoje pieniądze i Wasze zdrowie. Lepiej przygotuj kanapkę, owoce, wodę do picia. Świeże powietrze i ruch zrobią resztę. Będzie zajadało z apetytem. Młodym mamom, zamiast kupowania drogiego i wątpliwego pod względem zdrowotnym jedzenia ze "słoiczków", polecam samodzielne gotowanie obiadków.
8. SOKI, SOCZKI. Zamiast kupować dziecku drogie soki, które zawierają dużo cukru i nie gaszą pragnienia, dawaj dziecku do picia wodę lub owocową herbatę (ew. tylko lekko posłodzoną miodem lub syropem z agawy, itp.).
9. BĄDŹMY SZCZERZY. Nasze dzieci potrzebują przede wszystkim naszej uwagi, rozmowy, bliskości. Jeśli im je sprezentujemy, nie będziemy musieli zapewniać o naszych uczuciach zabawkami, gadżetami i superatrakcjami. Wystarczy tylko (i aż) wyłączyć komórkę, komputer czy telewizor, poświęcić swój cenny czas na przebywanie z dzieckiem tylko dla niego, a oszczędności w portfelu będą tylko drugoplanową korzyścią.
Jak zwykle zapraszam do dzielenia się dobrymi pomysłami!
Czy z tym samochodem i dziećmi to czasem nie zależy od miejsca zamieszkania? Jeśli w wiele miejsc można dogodnie dojechać komunikacją miejską, dojść pieszo, dojechać rowerem z krzesełkami z przodu i z tyłu dla dzieci, to czy na pewno potrzebny jest samochód?
OdpowiedzUsuńZgoda, Henryku. Mieszkam pod Warszawą i patrzę ze swojego punktu widzenia. W mieście życie bez samochodu jest możliwe.
UsuńBardzo treściwy blog. Powodzenia życzę
Usuńczytam i widzę,że mam podobny punkt widzenia :)z tym samochodem to też prawda - w mieście niepotrzebny.
OdpowiedzUsuńBardzo cieszę się, że poruszyłeś ten temat, sama zmęczona jestem już tym stereotypem, że minimalizm i prostota są tylko dla młodych i bezdzietnych. A jako osoba bezdzietna niestety nie jestem zbyt przekonująca, gdy próbuję wytłumaczyć, że jedno z drugim nie ma zbyt wiele wspólnego. Świetny wpis, bardzo rzeczowy i wyważony.
OdpowiedzUsuńhmm, pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, pozornie niemożliwe,że rodzicielstwo niejako automatycznie narzuca pewien minimalizm. Piszę tak, na podstawie swoich obserwacji: pojawia się dziecko, rodzice poświęcają mu SWÓJ czas (czyli część czasu, który poświęcali tylko sobie i swoim pasjom, hobby lub nawet i bezmyślnemu spędzaniu czasu, i jak do tego nie podejść: wydawaniu pieniędzy na swoje nie zawsze przemyślane zakupy). Pojawia się dziecko=trzeba przeorganizować czas, pieniądze (często jest ich po prostu mniej, gdy jedno z rodziców skorzysta z urlopu wychowawczego)i pora na bardziej przemyślane wydatki. To też kwestia przeorganizowania przestrzeni w domu czy mieszkaniu, co sprzyja pozbywaniu się niepotrzebnych przedmiotów.To też czas na bardziej świadome zakupy spożywcze (jeśli dziecko okaże się alergikiem i nie tylko). To tylko takie moje skromne przemyślenia:)
OdpowiedzUsuńŚwietne spostrzeżenia. Nie patrzyłem na rodzicielstwo od tej strony. Rzeczywiście, gdy pojawiają się dzieci chcąc nie chcąc zmienia się podejście do własnych potrzeb,czasu i wydatków. Dla nich w razie konieczności jesteśmy w stanie zrezygnować ze wszystkiego, rozsądniej gospodarujemy pieniędzmi,cieszymy się z drobnych rzeczy, np.z normalnie przespanej nocy(:.Rodzicielstwo szkołą minimalizmu. Podoba mi się! Dziękuje za komentarz.
Usuń