Tomasz: Temat, nad którym rozmyślam i który próbuję "ugryźć", to zasadność spotkań klasowych po kilkunastu latach. Czy i jaka jest jeszcze więź z ludźmi „z przeszłości”? Czy warto zostawić teraźniejszość (żonę, dzieci) na jeden dzień, aby spotkać przeszłość (dawno niewidzianych kolegów)? Nadmienię, że według "etykiety sieciowej" nie ma mnie, bo nie mam konta na portalach społecznościowych ;-).
Konrad: Właśnie, czy zainteresowanie szkolnymi latami i odgrzewanie starych znajomości (a stąd tylko krok do klasowych spotkań) to nie „znak czasów” ściśle związany z rozwojem sieci, a zwłaszcza portali typu Nasza Klasa (która powstała w 2006 r.) czy Facebook? Ja akurat mam konto na FB i dochodzę do wniosku, że słowo "znajomy" przestało już chyba cokolwiek oznaczać. Poważniejsza sprawa, to na ile wpuszczać do aktualnego życia kliknięciem "dodaj do znajomych" te wszystkie osoby, z którymi łączy mnie obecnie tak niewiele, żeby nie powiedzieć nic? Może dlatego moje konto na FB (poza stroną bloga) jest praktycznie nieużywane. Wracając do tematu…
Tomasz: Pomimo wielu nalegań nie wybrałem się na ostatni zjazd absolwentów szkoły średniej (oprócz spotkania klasowego dodatkowo było to połączone z 50-leciem powstania szkoły). Wytłumaczenie miałem proste, gdyż akurat mieliśmy "inwazję" wirusa bostońskiego wśród dzieci. Ale zmierzam do pytania: co takie spotkania (raz na kilka lat czy regularne z kolegami przy piwie) wnoszą do naszej codzienności? Co łączy mnie z osobami, które na pytanie co u ciebie nadal utożsamiają się z odpowiedzią: po staremu, bez zmian, jakoś leci?
Konrad: Moim zdaniem nic. Moje doświadczenie życiowe pokazuje, że prawdziwe przyjaźnie, jeśli miały przetrwać próbę czasu, przetrwały do dzisiaj. W miejscu typu szkolna klasa znaleźliśmy się przypadkowo, nie mieliśmy na to wpływu. Znajomości szkolne miały z założenia przymusowy charakter. Kwestia lubienia/nielubienia się, dawnych urazów lub całkowitej obojętności nie ma znaczenia - jedynym "formalnym" powodem spotkań ma być to, że przez 8 lat/4 lata siedziało się w tej samej klasie. A często chodzi o niezdrową ciekawość - komu się powiodło, jak się komu żyje, kto jak dziś wygląda. Poza tym wydaje mi się, że tego typu spotkania po latach wypadaj raczej sztucznie, ślizgając się po powierzchni tego, co tak naprawdę dzieje się w naszym życiu. Jak myślisz, skąd swego czasu taka popularność Naszej Klasy (która ostatnio trochę osłabła)?
Tomasz: Ciekawość - to chyba ją postawiłbym na pierwszym miejscu. I w stosunku do spotkań, jak i do NK. I jej dwa oblicza - tę niezdrową, o której piszesz, jak i naturalną, jeśli łączyła nas np. przyjaźń. Nie ustosunkuję się do znajomości z żadnego portalu społecznościowego, bo -jak wspomniałem- nie mam konta (nie wynika to z mojej przekory, a świadomego wyboru). Bo pomyślmy: jakbym już obejrzał zdjęcia, poznał, co kto robił, to pozostaje pytanie, co dalej z taką znajomością?
Konrad: No, z reguły nic. Ciekawość została zaspokojona. Chociaż obawiam się zawirowań. Czy wtargnięcie starych wspomnień i osób w teraźniejszość nie spowoduje odchylenia w mojej życiowej drodze? Stare sympatie, zadawnione krzywdy, personalne układy - po co w to wchodzić, przeżywać od nowa i pisać do tego nowy rozdział? Czy to ciągle dobra zabawa, czy już senny koszmar, gdy znowu siedzisz w szkolnej ławce? A może raczej to wywiadówka, na której w roli rodziców przychodzą sami uczniowie, tyle że już dorośli?
Jest jeszcze jeden problem. Spotkania po 10-20-30-x latach podświadomie skłaniają do odpowiedzi na pytanie czy coś osiągnąłem, czy odniosłem sukces, co zostało z moim planów? I to przez pryzmat czysto powierzchownej opinii osób niemalże mi obcych. Na takie wystawianie mojego życia na "aukcję" nie mam ochoty.
Nie wątpię, że moi klasowi koledzy/koleżanki to zazwyczaj sympatyczni, normalni ludzie. Ale żeby od razu spotkanie klasowe? Oczywiście dużą rolę odgrywa tu nostalgia za dzieciństwem, latami młodości. Czy nie warto jednak pozostawić lekko pożółkłych wspomnień nienaruszonymi?
Tomasz: Na początku odżyją te miłe wspomnienia, ale -jak piszesz- może przyjść czas na "koszmary z przeszłości", co oczywiście dla niektórych może być okazją do głębszej refleksji czy też przebaczenia.
Nadawanie priorytetów w naszym życiu powoduje (według mnie oczywiście) takie, a nie inne, spojrzenie na ten temat. Nie mam nic przeciwko spotkaniom czy kontaktom przez jakiś portal, a chodzi mi jedynie o znalezienie odpowiedniej równowagi.
Podsumowując: od pięciu lat kultywujemy spotkania z przyjaciółmi z czasów studenckich - Rajdy Rodzin. Są to świadome wybory. Czas, który im poświęcamy, jest zaplanowany, a spotkania nie ograniczają się tylko do wymiany płytkich pytań co u was (które oczywiście zawsze pojawiają się na początku).
Konrad: Ciekawe, że u nas też przetrwały znajomości ze studiów, a konkretnie te, u podstawy których leżały wspólne wartości. U mnie było to akurat środowisko duszpasterstwa akademickiego. Dlatego do dzisiaj spotykamy się ze znajomymi, zwykle całymi rodzinami, z tamtego okresu. Mogę nawet powiedzieć, że znajomości te wpłynęły zasadniczo na decyzję, by nie wracać po studiach do rodzinnej miejscowości. Ciekawe, że nawet po kilku latach przerwy mamy ciągle ten sam, wspólny język i głębszy poziom rozumienia spraw, na który schodzimy bez problemów (po zaspokojeniu pierwszej, jak najbardziej zdrowej, ciekawości o nasze losy). Myślę, że to dobre podsumowanie tematu.
* * *
A jakie jest Wasze podejście do spotkań klasowych? Bierzecie w nich udział? Czy dodajecie szkolnych kolegów do znajomych na FB?
Nie mialam okazji brac udzialu w zadnym prawdziwym spotkaniu klasowym. Ludzie rozproszyli sie po swiecie. Nie wiem nawet czy bylo takie spotkanie. Chyba nie. Z dwiela osobami z podstawowki, dwiema z liceum i jedna ze studiow utrzymuje kontakty od lat. Po prostu przetrwaly prawdziwe przyjaznie. Z reszta nie czuje potrzeby sie spotylac, bo to rzeczywiscie przypadkowe osoby , z ktorymi zetknal nas los. Z kolezankami ze studiow , a bylo nas niewiele spotykamy sie co kilka lat i wiemy mniej wiecej co u kogo slychac. To troche jak networking, bez niezdrowej ciekawosci ale i bez ogromnej (oprocz jednej wyzej wymienionej przyjaciolki) zazylosci. Po prostu wymiana wiadomosci co sie dzieje w srodowizsku zawodowym.
OdpowiedzUsuńI tyle. Wielkie zjazdy maja moze sens tylko w przypadku jakiejs duzej rocznicy szkoly. Mozna wtedy zobaczyc nauczycieli, podziekowac im za cos lub wyznac, ze nas terroryzowali :)
A na FB nikogo nie dodaje do znajomych, bo swiadomie nie chce miec konta. A dla moich prawdziwych znajomych znajde czas by sie spotkac i porozmawiac w "realu" :)
Pozdrawiam Nika
to są trudne pytania i rzeczywiście rodzą się pewne wątpliwości, porównywanie się, pokolenie po 10 i więcej latach od szkoły średniej mówi o pracy o sukcesie.... i tak dalej... to jest prawda
OdpowiedzUsuńale ja wolę stawić temu czoła - dlatego będąc zaproszony na spotkania klasowe - mimo wszystko pójdę
a z kolegami - nawet tymi nielubianymi - parę lat temu usiadłem, podałem rękę, wypiłem z nimi toast i oczyściłem atmosferę - jakieś drobnostki sprzed lat, typu bicie się o honor czy o dziewczynę, są teraz śmieszne
jasne, nic na siłę
OdpowiedzUsuńale swoją drogą ja byłem częścią np. mojej dawnej klasy przez 4 lata LO, dużo się wydarzyło, z niektórymi ludźmi się zżyłem, z niektórymi konktakt się urwał, choć wolałbym by się nie urwał, ale życie...
powiem tak, ponieważ teraz mieszkam w rodzinnym mieście - jeśli będzie spotkanie klasowe - a akurat takie mamy planowane na wrzesień i nic nie będzie w tym przeszkadzać - oczywiście piszę się na to
zaprzeczać że się było w tej czy innej klasie nie ma sensu, lepiej stawić czoła temu :)
A ja mam zaplanowane spotkanie "klasowe" na 29 czerwca br. i bardzo się cieszę na samą myśl o nim:) Nie ukrywam, że miałam ochotę na takowe tylko zabrakło mi odwagi na jego organizację. Ale odezwał się od mnie kolega i "wespół w zespół" zorganizowaliśmy spotkanie na przyszłą sobotę:).
OdpowiedzUsuńDodam, że to spotkanie dobrych znajomych ze szkoły podstawowej po ... 20 latach od jej zakończenia.
Będzie SUPER i nie mam zamiaru nastawiać sie negatywnie, napuszać, nadymać i główkować "czym by się tu pochwalić" (dodam, że w oczach wielu ludzi może i "nie mam się czym chwalić": nie jestem w formalnym związku, nie mam dziecka/dzieci mając swoje 35 lat za chwilę, ale za to mam spokojną pracę (i nie jest to żaden urząd!) i duże poczucie humoru :) Będzie fajnie:)
Pozdrawiam
Zuzia
No i jak wypadło spotkanie?
UsuńSpotkanie było M E G A-fantastyczne! Strasznie żałuję, że jest już "po" - wiadomo: wszystko co dobre zbyt szybko się kończy:(
UsuńWzięłam ze sobą 2 pamietniki (a tam wpisy z lat 86-89) + fotki z różnych lat nauki (od "zerówki" do 8 klasy). I to był hicior!!! Śmiechom, żartom, wspomnieniom i wzruszenieom nie było końca:) Były wspomnienia klasowych miłości - tych spełnionych i niespełnionych, wspomnienia nauczycieli i całej "obsługi" szkoły itp. A potem zaczęły sie pląsy: pojedynczo i parami, wężykami, trójeczkami i in.konfiguracjami:):):) Była prawdziwa, nieudawana radość ze spotknia, czysta, życzliwa:) Było CUDOWNIE, a ja sama nie pamietam tak radosnego i uroczego dnia jak ub.sobota:)
Życzę Wam wszystkim takiej radości!
Pozdrawiam serdecznie:)
Zuzia:)
Dziękuję za podzielenie się na temat spotkania. Jak to dobrze, że praktyka rozmija się często z teorią (: Pozdrawiam K.
UsuńU mnie często "praktyka często rozmija się z teorią", na szczęście!
UsuńWarto szukać ludzi podobnych do siebie i czerpać od nich: radość życia, życzliwość, poczucie humoru, warto poznawać ich punkt widzenia świata (czasem bywa tak różny od naszego, a mimo to bardzo ciekawy). No chyba że rzeczywiście kogoś kompletnie nie obchodzi drugi człowiek.
Mam to szczęsie że mnie "obchodzi", a wokół mam podobnych do siebie (co oczywiście nie ozn.że jestem hermetycznie zamknięta na określone środowisko! co to to nie!!!).
Ja po prostu lubię ludzi......:)
Pozdrawiam:)
Zuzia:)
Bardzo lubie spotkania naszej klasy, a odbyly sie juz 3, w tym roku mamy czwarte, po 35 latach:-)
OdpowiedzUsuńWiaże nas wiele, niektorzy sie przyjaznia, inni wspolpracuja, wszyscy kochamy muzyke, sluchamy i tanczymy przy starych przebojach, spiewamy karaoke, rozmawiamy, kazdorazowo zapraszamy naszego wychowawce, ktory spowodowal te wiez miedzy nami, zabierajac nas do opery, operetki, na balet. Przezylismy kilka sylwestrow, dyskoteku, kilka klasowych slubow... Piszemy ze soba na fb, dzwonimy, spitykamy sie na kawkach, czy wodeczkach. Ale przede wszystkim- mamy kilogramy wspomnien:-)
Znajomosc po latach nie musi byc brzemieniem. Pozdrawiam cala moja klase- LO w Drezdenku, matura 1979, kl.mat.-fiz.
- Mirka :-*
My na spotkania oczekujemy z utęsknieniem.
UsuńPierwsze było po 10 latach od matury, kolejne po 30 latach i tak już zostało. Spotykamy się co roku. Teraz będzie 35-lecie.
Frekwencja 23-28 osób. I pomimo że ludzie są rozproszeni po kraju znajdują czas na spędzenie ze sobą doby.
Wynajmujemy ośrodek , staramy się za każdym razem w innej miejscowości. Atmosfera jest fantastyczna, na szczęście jeszcze wszyscy żyjemy i staramy się wykorzystać ten czas również na wspólne spotkania.
takie spotkania po latach są trudne...zwłaszcza gdy się kogoś naprawdę lubiło
OdpowiedzUsuńsą lustrem, w którym wyraźniej widać siebie, jakim się było, jakim się chciało być, a jakim się jest...
a tak poza tym to moja mama z ciocią (jej naj koleżanką chyba) znają się od podstawówki ;) Ale nie wiem jak to jest w większym gronie bo może na początku lub pod koniec ferii spotkam się w pizzerii ze swoją klasą ;)
OdpowiedzUsuńBylam na takim spotkaniu. Po 20 latach od matury.
OdpowiedzUsuńcudowne, niezapomniane wrażenia. Bardzo chce powtorzyc te nieasmowita przyjemność spędzenia kilku godzin w towarzystwie przyjaciol z lat mlodzienczych.
Ja właśnie jestem po spotkaniu 20 lat od matury. Spotkanie zorganizowaliśmy sami na własną rękę. Na 30 osób było nas 22 sztuki. Reszta chętnie też by przyjechała, ale 3 Stanach, 1 w Japonii, jedna w zagrożonej ciąży i reszta Anglia. Chęci na spotkanie, jak widać były. impreza trwała od 17:30 do 2:00. Wszyscy się uśmialiśmy, powspominaliśmy dawne czasy. Okazało się, że tylu rzeczy się nie pamięta. Wzięliśmy po kilka aktualnych swoich zdjęć - każdy opowiedział kilka słów o sobie. Zabraliśmy też stare fotki klasowe - każdy miał coś innego. Było rewelacyjnie. Dumna jestem ze wszystkich bardzo - wszyscy sobie fajnie życie ułozyli. Nikt nie choruje. Wszyscy pięknie wyglądają. To był świetny rocznik, cudowni kumple. I spędzenie z nimi trochę czasu po latach było ogromną przyjemnością. Polecam wszystkim.
OdpowiedzUsuń