MÓWISZ: FERIE, MYŚLISZ: WYDATKI

Wprawdzie do ferii zimowych pozostało, w zależności od miejsca zamieszkania, od 2 tygodni do ponad miesiąca, jednak już teraz w wielu domach rozstrzygają się decyzje, w jaki sposób je zaplanować. Zapraszam serdecznie do lektury wpisu mojej Żony, który -mam nadzieję- zachęci Was do dość nietypowego, praktykowanego przez nas, sposobu ich spędzania.


Zdjęcie niestety z zeszłorocznej zimy.
Na razie czekamy na śnieg
Już niedługo przyjdzie czas śródrocznego odpoczynku naszych dzieci od porannego wstawania do szkoły, zakuwania do klasówek, odrabiania lekcji: ferie zimowe. Może cieszysz się, że Twoje dziecko złapie oddech po wyczerpującym pierwszym semestrze, a dodatkowo w planach macie tygodniowy wypad w góry na białe szaleństwo? A może martwisz się, co zrobić z dziećmi, gdy szkoła/przedszkole nie pracuje?

Na dziecięcych twarzach wspomnienie ferii zimowych wywołuje szczery uśmiech i rozmarzenie (byle tylko pogoda dopisała i spadł śnieg!). W dorosłych natomiast to samo wspomnienie wywołuje często frustrację i gorzką refleksję: mówisz - ferie, myślisz - wydatki. Wielu rodzin nie stać na zapewnienie dzieciom wyjazdu w góry na narty, wielu nie ma możliwości finansowych, by wypełnić dwa tygodnie zimowego odpoczynku atrakcjami, za które trzeba słono zapłacić. Ferie kojarzą się z koniecznością zaciągania pożyczek, nadszarpywania domowego budżetu pod kątem spełnienia pragnień i oczekiwań dzieci oraz swoich własnych wyobrażeń na temat tego, czego dzieci potrzebują, by dobrze odpocząć. Najczęstszy schemat wygląda tak: dzieci mają ferie i zimowiska, a rodzice pracują, by zarobić na opłacenie zimowych atrakcji.

Poniżej przedstawiam INNĄ OPCJĘ dla tych, którzy akurat teraz – lub co roku w tym czasie -  przeżywają wyżej opisane emocje i doświadczają stresu związanego z zapewnieniem dzieciom zimowego wypoczynku. Opcja ta przynosi ulgę domowemu budżetowi, a jednocześnie niesie ze sobą obietnicę wzmocnienia nadszarpniętych przez szybie tempo życia relacji w rodzinie. Nazywa się: TYDZIEŃ ZIMY DLA RODZINY.

Na czym polega? W skrócie: na wykorzystaniu jednego tygodnia ferii zimowych na odpoczynek od pracy zawodowej (dorośli) tudzież nauki (dzieci) oraz wzmocnieniu relacji w rodzinie dzięki obecności w domu zarówno jednych, jak i drugich. W domu – bez dalekich podróży.

Warunkiem wykonania tego planu „regeneracji rodziny” jest wzięcie przez oboje rodziców 5 dni wolnego. Z tym może być pewien problem. Zazwyczaj cały urlop dorośli biorą latem, no i raczej nie biorą go po to, by „siedzieć w domu”. Ma to jednak swoje uzasadnienie. Gdy spojrzymy z perspektywy dziecka, okaże się, że najcenniejsze, co możemy dać dzieciom, to nasze towarzystwo i wspólne działanie. Jeśli tego doświadczają, nie jest dla nich tak istotne, gdzie się to odbywa. (Sama pamiętam swoje ferie zimowe, gdy dom cichł i jakby zamierał po porannym wyjściu rodziców do pracy, a kolejne godziny trzeba było sobie jakoś zagospodarować. Nie śniło mi się nawet, by Mama czy Tato wzięli urlop po to, by po prostu ze mną być i zrobić coś razem.) Z perspektywy potrzeb dzieci i rodziny widzianej jako stale dojrzewający organizm, najistotniejsze będzie spędzenie czasu razem na zabawie, odpoczynku czy w twórczym działaniu. Dom i jego okolice doskonale się do tego nadają.

Wcześniej należy poszukać pomysłów na możliwie nisko kosztowe, łatwo dostępne atrakcje, które uczynią ten czas przyjemnym dla każdego członka rodziny. Założenie jest takie, że każdego dnia przed południem, gdy jest jasno, robimy coś razem poza domem, a po południu robimy coś wspólnie w domu. Rodzice mogą się wymieniać, można też ustalać na bieżąco skład osobowy na poszczególne aktywności, by nie robić dosłownie wszystkiego razem.

Może to być :
- wspólne rodzinne wyjście na lodowisko – jazda za rękę z synem czy córką bardzo wzmacnia więź!
- wyjście na sanki
- ulepienie z dziećmi bałwana, igloo lub fortecy (zakładając, że pojawi się śnieg)
- rodzinne wyjście na basen
- wynajęcie stołu do ping ponga i rozegranie meczu
- dla szczęśliwców posiadających narty biegowe (można też je wypożyczyć) – można wybrać się do pobliskiego lasu
- dla osób z Warszawy lub okolic: na zakończenie ferii można zorganizować wyjazd do magicznej pijalni czekolady Wedla na ul. Złotej (klasyczna filiżanka gorącej czekolady kosztuje 12 zł)
- warto zainteresować się ofertą muzeów w większych miejscowościach – często w ferie organizowane są bezpłatne lub niedrogie, niebanalne warsztaty dla rodzin

Oto co można robić razem w tym czasie w domu:
- pozwolić dzieciom zaplanować jadłospis na kilka dni, zrobić wspólnie zakupy i urządzić warsztaty kulinarne, podczas których dzieci nauczą się przyrządzania ulubionych potraw
- nauczyć dzieci czegoś, co potrafimy sami robić (szyć na maszynie, przyszywać guziki, dziergać, wyszywać, rysować, malować…)
- pożyczyć od znajomych i obejrzeć jakiś dobry film familijny (polecam np. „Sound of music”)
- zrobić popołudnie z grami planszowymi: zagrać w jakąś grę strategiczną (wcześniej ją pożyczyć), na którą w normalnych okolicznościach zwykle nie ma czasu; zagrać w znane coraz szerszemu gronu integrujące rodzinę „Pytaki”
- dla twórczych dusz: zrobić z dziećmi zabawki z kartonu np. garaż dla samochodzików, kuchenkę, autko (koła z nakrętek od słoików)
- pobawić się w karaoke, zagrać w kalambury, państwa-miasta (warto przypomnieć sobie zabawy z dzieciństwa)
- urządzić czas czytania na głos jakiejś ciekawej książki (czy ktoś pamięta np. wzruszającą „Bułeczkę”?)
- przygotować z dziećmi przedstawienie lalkowe na motywach znanych wierszy lub opowieści

Możliwości są bardzo szerokie. Zależy od naszej chęci i… kondycji. Aby ta ostatnia utrzymywała się na dobrym poziomie, można przyjąć zasadę, że czas od przebudzenia do godz. 9.00 (wg uznania) dzieci spędzają same (lub na zmianę pod opieką jednego z rodziców), samodzielnie przygotowują śniadanie (jeśli już potrafią), po to by rodzice mieli czas dla siebie, w którym mogą poczytać, pomodlić się lub… dłużej pospać. Taka porcja porannej samotności powinna naładować nas pozytywnie na wiele godzin. Potem też warto pamiętać o regeneracji i –jeśli ktoś tego potrzebuje- pozwolić sobie na niedługą poobiednią drzemkę.

Generalnie zasada jest taka, by podczas tego „tygodnia dla rodziny” spędzić ze sobą jak najwięcej czasu i nie zamęczyć się, ani nie zanudzić.  Warto w tym czasie bardziej zwrócić się do wewnątrz rodziny, a mniej na zewnątrz (mniej gości i wielogodzinnych wizyt). Nie korzystać w owym czasie z oferty klubów, szkół językowych, świetlic czy ferii w mieście, za to samemu stać się towarzystwem dla swych dzieci. Poznać je lepiej i samemu dać się im poznać.

Nie musi to być scenariusz na każdy rok. Można z tego niebanalnego pomysłu korzystać w latach „chudych”, gdy nie starcza nam środków, by gdzieś wyjechać. Ale można też w miarę możliwości urlopowych uczynić go stałym zwyczajem na czas ferii zimowych, gdy dzieci i tak odgórnie mają „wolne”, a na parę dni na stoku pojechać poza sezonem, gdy tłumy odpłyną do domów i będzie taniej. Bardzo prawdopodobne jest to, że – tak jak w naszym przypadku – „tydzień zimy dla rodziny” i świadome wzmacnianie relacji między sobą przyniesie tak dużo dobrych owoców, że będziecie go chcieli powtarzać co roku. Udanych ferii!

Magdalena

18 komentarzy:

  1. "najcenniejsze, co możemy dać dzieciom, to nasze towarzystwo i wspólne działanie" :)
    No jakbym siebie czytał :)

    Do listy zajęć dorzuciłbym zapomniane już przez wielu "bajki z rzutnika". No chyba nigdy nie przestanie mnie fascynować patrzenie na fascynację dziaciaków, gdy się robi "kino w domu" :)
    Roman

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie :) Śmieję się do siebie pod nosem i już planuje na...za jakieś dwa lata :) Ale na pewno tak będzie!! Dziękuję za nostalgiczne wspomnienia!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. super!! Jakie to proste :). Myślę, że podobne będziemy spędzać ten wyczekiwany czas.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajne sposoby na spędzanie czasu ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie to odkrywcze. Wszystkie te aktywności realizuję popołudniami/wieczorami, a już w weekendy to rzeczy oczywiste, więc gdzie tu pomysł na spędzenie ferii?
    Ferie są po to, by wyjechać, zmienić klimat/otoczenie, wyrwać się z kręgu codzienności, znajomych ścian, ulic, parków, basenów i muzeów, które znamy już dobrze.
    Ferie są po to by poznać nowe miejsca, ludzi, nauczyć się czegoś nowego, niedostępnego na co dzień. Kiedy warszawskie dziecko ma nauczyć się jeździć na nartach? Kiedy ma nacieszyć się zimą?( Nie, trochę śniegu w Kampinosie, to nie to samo co prawdziwa sanna w Beskidach.)
    Wiem, że czasami jest trudno, ale trzeba jakieś finansowe priorytety sobie ustalić. Chociaż tydzień w górach (i nie piszę tu o popularnym kurorcie) to naprawdę minimum, które powinniśmy zapewnić sobie i dzieciom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że masz już stały program na ferie, który polecałbyś/polecałabyś innym? Pewnie zimowy wyjazd w góry znaczy dla Ciebie tak dużo i jest tak ważny, że nasza propozycja nie wydaje Ci się zbyt atrakcyjna, czy tak? Rozumiem to. Ja też uwielbiam wyjeżdżać z domu i zmieniać klimat, otoczenie! Wiem też, jak smakuje sanna w Bieszczadach, jak chodzenie po zamarzniętym wodospadzie (ryzykownie było!) - choć tych zimowych wspomnień z gór nie mamy dużo, bo środki finansowe na takie eskapady długo nie pozwalały. Na pewno zgodzę się z Tobą, że dobrze jest poznać nowych ludzi, nauczyć się czegoś nowego, itd. Ale nasz pomysł bardzo się sprawdził, gdy akurat w ferie nie mieliśmy ochoty wyjeżdżać rodzinnie i nie mieliśmy na to środków. Sprawdził się tak dobrze, że uwzględniamy go teraz co roku! Bez poczucia krzywdy czy straty - bawiąc się dobrze i dobrze odpoczywając. Dla niektórych to może być jakaś alternatywa. Pozdrowienia! Magda

      Usuń
  6. Kilka propozycji z wpisu przetestowaliśmy. Miałem możliwość przez ostatnie dwa lata być z dziećmi podczas ferii - wykorzystywałem urlop ojcowski. Super czas - polecam wszystkim.
    W tym roku zamiana z żoną.

    OdpowiedzUsuń
  7. Z różnych przyczyn w tym roku nie mam szansy na urlop i wyjazd w czasie ferii. Starszak pojedzie na zimowisko - czym jest zachwycony, a młodszy będzie w przedszkolu - czym jest niepocieszony. Coś mi jednak mowi, że jeśli powiem mu, że codziennie po pracy będę do jego pełnej dyspozycji to chyba przestanie zazdrościć bratu. Pozwolę mu zdecydować co chce robić, będziemy jeść co wybierze (nawet lody na kolację), biwakować w dużym pokoju i bawić się w gadające samochodziki. Może się okazać, ze to będą całkiem udane ferie :) Dzięki za natchnienie

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się z Magdaleną, autorką posta. Taki tydzień bardzo cementuje rodzinę i procentuje! Wiem co mówię, bo w taki sposób spędzamy ferie zimowe od dobrych 13 lat i chociaż nasze dzieci są już duże ;) (19l, 16l i 13l) nie stronią od naszego towarzystwa. Jasne jest, że przez cały rok trzeba być "frontem do klienta" ;) bo czasem jeden tydzień może nie wystarczyć na podtrzymanie więzi. Ale od czegoś trzeba zacząć. Życząc wszystkim udanych ferii. Pozdrawiam!
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  9. W tym roku tradycji stanie się zadość - biorę dwa tygodnie urlopu i zostaję w domu! - akurat z tymi dziećmi, które nie pojadą na tydzień do dziadków lub na obozy harcerskie. W naszej miejscowości mamy to udogodnienie, że lodowisko i basen są dla miejscowych dzieci w ferie za darmo, więc nie będziemy próżnować, nie licząc innych atrakcji.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja tez tak robiłam przez ostatnie 2 lata i zawsze było super, nie było mowy o nudzie. Dzieciaki przeszczęśliwe, a ja miałam poczucie ze robię coś tylko dla nich. W tym roku jednak wyjeżdżamy na narty i już nie moge sie doczekac. Bardzo sie ciesze ze znalazlam ten blog.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaaa, zapomniałam sie podpisać - Paulina :)))

      Usuń
  11. Świetne pomysły! Ja bym jeszcze dorzuciła wspólne malowanie albo kolorowanie kartonowego domku albo dużej podłogowej kolorowanki (do kupienia w marketach).
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja proponuje prosty Land art czyli kreatywne instalacje w lesie, na polu, nad rzeką, z użyciem tego, co sie w pobliżu znajdzie- patyki, kamienie, seschłe liście itp.. To bardzo fajne, bo niby każdy robi swój segment, ale całośc wspólna I spójna! Miłej zabawy, Anna znad Buga

    OdpowiedzUsuń
  13. hej, Konrad, wpis jest już na moim wallu: https://www.tsu.co/remigiusz

    na ferie chciałbym trochę śniegu, posaneczkować z mlodszym pokoleniem, koledzy mi dali cynk, że w miarę dobrze jest pod czeską granicą w Jakuszycach

    OdpowiedzUsuń
  14. Nam się trafiła nie lada gratka w tym roku - 2 tygodnie bezpośrednio nad morzem - za darmo! Mieszkanie za darmo - płacimy za dojazd, media i jedzenie, ale jemy i media zużywamy również w domu, więc wyjdzie naprawdę tanio:) Sprawdziła się tu jedna z najlepszych inwestycji - w relacje międzyludzkie no i zwyczajne "proszę":)

    OdpowiedzUsuń
  15. Janusz Cieslar

    Mnie z moje go dzieciństwa w okresie zimowym najbardziej utkwiły nasze wspólne (z tatą) niskobudżetowe wyjścia na nartach do okolicznych lasów. Dla mnie to były naprawdę WIELKIE WYPRAWY do nieznanego i dzikiego świata.
    Szliśmy tak całą wieczność przez jakieś nieodgadniete wawozy, glębokie zaspy i krzaki zapadajac sie w różnych pułapkach czyhajacych wszedzie dokoła w tym niegościnnym świecie, aby na koniec dojść do tzw. sarniej budy. Tam wyciagalismy nasz prosty prowiant składajacy sie zwykle z kawałka wedzonego boczku zawinietego w Trybunę Ludu do tego był suchy chleb i cebula. Tata, przy pomocy zardzewiałego scyzoryka, robił nam takie małe kwadratowe działki (chleb na nim boczek), które można było na raz wrzucić do gardła, do tego zagryzało się pokrojona w plastry cebulę.

    OdpowiedzUsuń

UWAGA: Komentarze są moderowane i pojawiają się dopiero po pewnym czasie. Będzie nam miło, gdy się pod nimi podpiszesz :) Nie publikuję wypowiedzi pozornie na temat, a stanowiących formę reklamy, zwł. blogów komercyjnych...