Wraz z wiosennym przebudzeniem przyrody ten pomysł coraz bardziej pobudza moją wyobraźnię. Mając na myśli dobre zbieractwo, nie chodzi mi bynajmniej o kolekcjonowanie rzeczy.
"Popatrzmy na tę olbrzymią, drapieżną, ryczącą matkę, którą posiadamy -Naturę - jak leży przy nas przepełniona pięknem i czułością dla swoich dzieci tak, że przypomina samicę lamparta. Niestety, tak wcześnie jesteśmy odłączeni od jej piersi i zapędzeni w społeczeństwo, w kulturę, która jest oddziaływaniem na człowieka" - pisał Henry David Thoreau w "Sztuce chodzenia" (w tłum. Piotra Madeja).
Idea powrotu do zbieractwa ma nam przypomnieć o korzyściach płynących z odnowienia naszego związku z przyrodą. Zapominamy, że biologicznie wcale się nie zmieniliśmy. Pod względem genetycznym niczym się nie różnimy od ludzi pierwotnych. Ciągle jesteśmy łowcami-zbieraczami. Jednakże coraz bardziej, zamknięci w czterech ścianach, otoczeni przez rzeczy, zajęci elektronicznymi gadżetami, oddalamy się od tego, co jest gwarancją naszego zdrowia fizycznego i psychicznego - przebywania na (nomen omen) łonie natury.
"U podłoża inteligencji przyrodniczej leży ludzka zdolność do rozpoznawania roślin, zwierząt i innych elementów środowiska naturalnego, takich jak chmury czy skały. [...] Chociaż ta zdolność wyewoluowała niewątpliwie w celu lepszego radzenia sobie z elementami przyrody, obawiam się, że obecnie jest stosowana głównie w świecie wytworów ludzkich rąk. Świetnie radzimy sobie z rozróżnianiem na przykład marek samochodów, tenisówek i biżuterii, ponieważ nasi przodkowie musieli być w stanie rozpoznać drapieżne zwierzęta, jadowite węże i jadalne grzyby." - pisał Howard Gardner.
Rozwijajmy u siebie i dzieci ową inteligencję przyrodniczą, której kształtowanie może być dobrą okazją do rodzinnego wypadu do pobliskiego lasu. Nie przechodźmy obojętnie obok jego darów, które mogą stać się dla nas źródłem pożytecznego pokarmu, o czym przypominał także Zdzisław Skrok w "Wymowności rzeczy":
"Dlatego i dziś zbieractwo niesie nam niezawodny ratunek. Choć powinniśmy pamiętać, że nasz świat nie jest łupem, ale darem ofiarowanym pod pewnymi warunkami. Najważniejszy z nich brzmi, że musimy go zwrócić, jeśli nie bogatszy, to przynajmniej nie mniej zubożony. Jeśli więc ten dar niszczymy i nie troszczymy się o tych, co przyjdą po nas, zaprzeczamy całemu dziedzictwu przeszłości. Wędrując więc po naszych lasach, w których częściej napotkać możemy zdemontowane części kradzionych samochodów niż upragnione borowiki, pamiętajmy, że kiedyś być może będą one naszym ostatnim schronieniem, źródłem głodowego pokarmu i nadziei na przetrwanie."
Tym, którzy w nadchodzącym sezonie wiosenno-letnim (ale i przez cały rok!) chcieliby spędzać jak najwięcej czasu pośród leśnych ostępów, łąk, parków, a nawet wiejskich lub miejskich nieużytków, przy okazji rozwijając zapomnianą umiejętność "dobrego zbieractwa" - serdecznie polecam przewodników w tym temacie: książki "Dzikie rośliny jadalne Polski" oraz "Dzika kuchnia" Łukasza Łuczaja, a także blog Miastożercy. Nie będę rozpisywał się jednak na ich temat - zrobili to już za mnie inni :)
O książce "Dzikie rośliny jadalne Polski" możecie przeczytać na blogu Kulinarna czytelnia we wpisie Chwasty na talerzu.
O książce "Dzika kuchnia" przeczytacie na blogu Ekocentryczka tutaj.
Dzięki książce "Mniej" Marty Sapały, w której pisze m.in. o "miejskim szabrze" jako alternatywnym pozyskiwaniu pożywienia, miałem okazję poznać jedną z jej bohaterek: Agnieszkę Mocarską, współautorkę bloga Miastożercy, do którego link znajdziecie tutaj.
Jeżeli zaś sami czerpiecie wiedzę w temacie zbieractwa z innych źródeł, proszę dajcie o nich znać w komentarzach. Jeżeli jesteście już specjalistami w tej dziedzinie, podzielcie się z nami swoim doświadczeniem. Od czego zacząć?
Ja co prawda dopiero zaczynam rozpoznawanie ziół i całą zimę zajmowałam się jedynie teorią, ale mam nadzieję od wiosny to zmienić :)
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na facebookową grupę Poszukiwacze Roślin - to link do grupy ogólnopolskiej gdzie w razie wątpliwości można prosić o wsparcie . Powstają też podgrupy regionalne, ich aktualna lista jest TUTAJ. Podgrupy służą do umawiania się na wspólne ziołowe wycieczki. Można utworzyć własną :)
Na stronie ogólnopolskiej w "Plikach" znajduje się sporo ebooków związanych z tematem, lista książek wartych przeczytania oraz lista blogów Poszukiwaczy Roślin. Jeśli ktoś nie ma dostępu do facebooka a jest zainteresowany listą książek i blogów, to chętnie wkleję :)
ja często zbieram jakieś zioła i owoce - np. mniszka lekarskiego, owoce dzikiej róży, itp. - przydają mi się jako przyprawa albo materiał na herbatę
OdpowiedzUsuńRemigiusz
Najważniejsze to sie odważyć. W Polsce zbieranie dziko rosnących roślin jadalnych jest bezpieczne. Naprawdę trudno trafić na coś śmiertelnie trującego :)
OdpowiedzUsuńMlecz, łopian, szczaw, koniczyna, orlica,czyściec błotny, tatarak, pałka, grążel...
To najprostsze, a ile satysfakcji i "wiary we własną potęgę" niesie :)
Jest jeszcze pewna - a dla mnie bardzo istotna - wartość dodana wynikająca z takiego "zbieractwa". Wymaga ono uważności i zwolnienia tempa. Czyli czegoś, za czym - choćby podświadomie - tęsknimy, a na codzień nie mamy na to "siły i czasu"...
Bo nie da się roślin nauczyć na "łapu-capu i po łebkach i zbierać "w try miga"...
Zanczy oczywiście da, tylko można się dość boleśnie zdziwić ;)
Roman
Już niedługo będą pierwsze potrawy z liści pokrzywy i mniszka - nie mogę się odczekać! Troszkę później, gdy mniszek wypuści pączki, też będziemy je jedli - podsmażone na oliwie smakują jak brokuły. Trzeba tylko zdjąć wierzchnie 2-3 gorzkie listki okrywowe (czy jak to się tam nazywa). No i szczaw na zupę. :)
OdpowiedzUsuńPoniżej treść komentarza Tomasza (niechcący usuniętego):
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy blog - wiele inspiracji: http://niekupiejedzenia.blogspot.com
A zacząć od najprostszych: pokrzywa (napar, sałatki, zupa), sok z brzozy (pierwszy raz w tym roku będę próbował), mlecz, pędy sosny (syrop na kaszel).
Zbieramy latem platki dzikiej rozy. Trzeba je potem utrzec z duza iloscia cukru, potem wlozyc do sloika, bez wekowania moga stac wiele miesiecy. Taka rozana "przyprawa" jest bardzo intensywna, jedna jej lyzeczka dodana do innego dzemu zupelnie zmienia jego smak i zapach. Dzemu z dodatkiem rozy uzywam potem jako nadzienia np. do paczkow albo buleczek drozdzowych. Pyszne
OdpowiedzUsuńZa parę dni, o ile utrzyma się odpowiednia temperatura, można będzie zbierać sok z brzozy... :-) Czosnek niedźwiedzi też już nieśmiało kiełkuje (na działce, bo ten w lesie chroniony), o pokrzywy, mniszka, szczaw czy miętę nawet się nie martwię...
OdpowiedzUsuńWięcej o "zbieractwie" w różnego rodzaju forach dot. survivalu, chociażby takich: http://czlowiekwlesie.blogspot.com/search?updated-min=2011-01-01T00:00:00%2B01:00&updated-max=2012-01-01T00:00:00%2B01:00&max-results=14
Co do Łukasza Łuczaja - jak kogoś nie stać na książki, czy warsztaty, które prowadzi, to zawsze warto odwiedzić Jego stronę - http://www.luczaj.com (tam też odnośnik do bloga - pozycja obowiązkowa!).
Pozdrawiam
Bio
Bardzo interesujący blog w moich "klimatach", cieszę się że tu trafiłam!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Witam! Właśnie wsparłem Wasz ciekawy projekt https://polakpotrafi.pl/projekt/wioska-interaktywna i poleciłem go na stronie fb. Pozdrawiam :)
UsuńSerdeczne dzięki :)
Usuń"Choć powinniśmy pamiętać, że nasz świat nie jest łupem, ale darem ofiarowanym pod pewnymi warunkami."- zgadzam się całkowicie.
OdpowiedzUsuńKocham przyrodę, staram się z niej korzystać, dbając o nią jednocześnie.
Co do zbieractwa.... wszystkim zbieraczom polecam lasy w Szwecji :) Wchodzi się jak do zaczarowanej bajki; grzyb na grzybie, jeden większy od drugiego, borówki dużych rozmiarów- i to wszystko jest, od świtu do nocy, bo Szwedzi nie zbierają niczego, co ROŚNIE .Taka smutna rzeczywistość.
Zbieram, co się da :) Najczęściej zioła z ogrodu- wysiane lata temu, odradzają się na nowo co roku :) Zbieram grzyby w lesie, jagody, krwawnik(na herbatę i do sałatki) , mlecze (na syrop), orzechy.