Sukcesywnie staram się dążyć do posiadania takiego domu, w którym z przyjemnością się wypoczywa, pracuje i nie atakuje ono zbyt wieloma bodźcami. Te ostatnie dwie cechy są dla mnie szczególnie ważne jeśli chodzi o moją „pracownię” zwaną Santorynem. Spędzam w niej sporo czasu, stale coś piszę, przygotowuję materiały do pracy.
Czemu Santoryn? No tak to się u nas składa, że każde pomieszczenie jakoś się nazywa. Zamiast mówić „salon” mówimy „Grecja”, zamiast „sypialni” mamy „Afrykę”, a obecnie zamiast „pokoju roboczego/pracowni” mamy „Santoryn”. Wcześniej, zamiast Santorynu była „oliwka”. Skąd to się bierze? Ano stąd, że każdy z nich jest urządzony w danym charakterze. Dzisiaj otworzę przed Wami drzwi do mojego Santorynu.
Pięć lat temu, gdy urządzaliśmy „oliwkę”, mieliśmy jasną wizję: ściany mają mieć kolor… oliwek, meble proste, jasne (wygrała, rzecz jasna, IKEA). Z czasem doszło kilka gadżetów mojej babci i tak „oliwka” stała się pokojem nieco babcinym: z wieloma sentymentalnymi bibelotami. „Oliwka” była wspaniała, gdy była posprzątana, a zajmowało to zawsze trochę czasu i wiele nerwów. Ponieważ mam pracę związaną z posiadaniem mnóstwa książek i stert kserówek, trudno było to utrzymać w szyku. Nauczyłam się więc siedzieć przy biurku zewsząd obłożona książkami, nie mając zbytnio nawet miejsca na napisanie czegoś. Z czasem doszło jeszcze jedno, duże biurko dla mojego męża. Dwa biurka, dwa komputery, mnóstwo szpargałów. I oddech radości po wielkim sprzątaniu, z obietnicą „Niech już zawsze tak będzie!” – niestety nigdy się to nie udało. Porządek był najwyżej przez dzień.
Aż do czerwca 2015 r. Poszliśmy do klubokawiarni w Bielsku-Białej, gdzie sączyliśmy kawę, siedząc na barowych krzesłach przy wysokim blacie rozciągniętym wzdłuż ogromnego okna. To był impuls: Fajnie byłoby mieć tak w „oliwce”! Moją ulubioną inspiracją dotyczącą wnętrz jest Grecja; wszystko, co możliwe, na biało, niewiele rzeczy i nierówne ściany. Prostota całkowita. Tak, nie pragnę ścian od linijki. O to już na wstępnie w „oliwce” trudno nie było: nasze ściany są naturalnie nierówne. Kolor oliwkowy zamalowaliśmy na biały i …. w pokoju rozjaśniało!
Najważniejszą sprawą było miejsce pracy. Popatrzcie, jak udało mi się rozwiązać wiele problemów:
Tak wyglądało moje miejsce pracy przez 5 lat. Na szafkę z książkami i segregatorami nie miałam już pomysłu, a sięgałam do niej niechętnie - nie ma tylnej ściany i wiele rzeczy po prostu wypadało.
Aż natrafiłam na rozwiązanie: płócienne, głębokie "szuflady" potrafią ukryć wszystkie segregatory i książki potrzebne do pracy. Te płytkie idealnie nadają się na kserówki i drobne rzeczy typu: terminarz, kartki samoprzylepne czy "zeszyt pomysłów".
Półki zostały, bo to miejsce na książki. A ponieważ książek było za dużo (posegregowałam je, te "niepotrzebne" oddałam lub sprzedałam) ułożyłam je poziomo zamiast pionowo, przez co zmieściło się ich więcej.
Santoryn zyskał nową przestrzeń - wcześniej trudno było zrobić dwa kroki, nie obijając się o coś, dziś spokojnie można ćwiczyć na środku.
Dominuje biel, mniej niebieski, są akcenty czerwonego. Kaloryfery zostały odkryte, przez co spodziewam się zimą większego ciepła.
Widoczna w rogu lampa papierowa daje tyle światła jak gdyby ktoś załączył górne oświetlenie, przy czym nie jest tak "namolne" jak górne. Na początku zdarzyło mi się kilka razy wejść do pokoju i kliknąć górną lampę, bo myślałam, że to ona tak świeci.
Widoczna w rogu lampa papierowa daje tyle światła jak gdyby ktoś załączył górne oświetlenie, przy czym nie jest tak "namolne" jak górne. Na początku zdarzyło mi się kilka razy wejść do pokoju i kliknąć górną lampę, bo myślałam, że to ona tak świeci.
Z ozdób zostawiłam dosłownie kilka rzeczy. W tej ramce były fotografie oliwek i oliwy z oliwek. Zastąpiłam je prawdziwymi gałązkami z drzewa oliwnego. Kocham naturę i wszystko co do niej nawiązuje.
"May your troubles be less and your blessings be more and nothing but happiness come through your door" - dobre słowa zawsze dobrze mieć pod ręką. Prezent od przyjaciółki: deseczka z błogosławieństwem. Obok prosta świeca. Teraz dopiero ten rodzaj świecznika ma sens i dobrze wygląda!
Moje miejsce pracy (z którego do Was piszę zresztą) zyskało bardziej uporządkowany, spokojniejszy charakter. Mam większy dostęp do pięknych, zielonych widoków za oknem, mnóstwo światła i przestrzeni. I... wszystko pod ręką! W szufladach komody nadal kryją się różne skarby, ale na jej blacie jest tylko fotografia mojej babci i dziadka plus niezbędna drukarka. W tym pokoju niezwykle łatwo jest utrzymać porządek!
Jak widzicie, komputer stacjonarny rządzi się swoimi prawami, ale wszelakie kable (jest ich naprawdę sporo!) zostały zakamuflowane białą taśmą. Rozwiązanie tymczasowe. Myślimy nad specjalną, białą "tubą" na kable.
Obrotowy stołek barowy nie dość, że bardzo wygodny, to jeszcze zajmuje mało miejsca. Niebieskie rolety świetnie współgrają ze światłem, nie są tak tłumiące jak poprzednie, żółto-oliwkowe.
Na blacie, chociaż długi, jest tylko drewniana skrzynka (zdj.powyżej) z niezbędnikami (pisaki, linijki, karteczki itp.). Za to obok komputera mam jedynie pojemnik oklejony szarym papierem na to, co niezbędne (pióro, ołówki, długopis).
A głośniki? Są dowodem na to, że teraz wszystko współGRA :-)
Obrotowy stołek barowy nie dość, że bardzo wygodny, to jeszcze zajmuje mało miejsca. Niebieskie rolety świetnie współgrają ze światłem, nie są tak tłumiące jak poprzednie, żółto-oliwkowe.
Na blacie, chociaż długi, jest tylko drewniana skrzynka (zdj.powyżej) z niezbędnikami (pisaki, linijki, karteczki itp.). Za to obok komputera mam jedynie pojemnik oklejony szarym papierem na to, co niezbędne (pióro, ołówki, długopis).
A głośniki? Są dowodem na to, że teraz wszystko współGRA :-)
Myszka bezprzewodowa to świetne rozwiązanie dla minimalistów. Osobiście nie cierpię kabli i tam, gdzie tylko się da, staram się je... no właśnie.... zminimalizować.
Tak oto udało mi się uzyskać nowy pokój, w którym świetnie się z mężem czujemy. No... i nie tylko my.... :-)
Iwona, Motyw Kobiety
Iwona, Motyw Kobiety
Niesamowita metamorfoza ! Pięknie zagospodarowane miejsce ,duża przestrzeń ,Brawo ! Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńBardzo fajna zmiana. Super wygląda ten blat pod oknami. Mam pytanie jak sprawdzają się w pracy tj. dłuższym siedzeniu hokery. Wyglądają na wygodne.
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie :) A hokery sprawdzają się świetnie - do wyboru jest ich całe mnóstwo, ale my chcieliśmy takie z wyższymi oparciami na plecy. Są wygodne, dopasowują się do anatomii ciała. Plusem hokerów jest to, że można się dowolnie obracać nawet podczas pracy na kompie no i podeprzeć nogi, co dodatkowo odciąża kręgosłup.
UsuńA na pulpicie widzę Drogę :) Zmiany na wielki plus - gratuluję! Ułożenie książek - mniej kurzu sadowiącego się na grzbietach :) Też jestem zwolennikiem bieli.
OdpowiedzUsuńNa jesieni miną dwa lata, odkąd przetrzebiłam swoje książkowe zbiory i ułożyłam książki poziomo.
OdpowiedzUsuńhttp://ja-kira.blogspot.com/2013/10/snobizm-czy-uzaleznienie.html
Że też najprostsze rozwiązania tak późno przychodzą do głowy. :)
Zgadzam się, pierwsze samodzielne mieszkanie - mało mebli, mało dupereli. Przez ponad rok (tyle właśnie mieszkamy) pozbyłam się więcej rzeczy, niż przez całe swoje życie. I jestem z siebie dumna!
OdpowiedzUsuńMiła zmiana wnętrza. Rzeczywiście, biel na ścianach robi swoje, wprowadza ład i porządek. Mocno walczyłam o biel u mnie w mieszkaniu, ale mąż jest zdania, że to wygląda "jak nie pomalowane", więc mamy głównie szarości. Też dobrze :)
OdpowiedzUsuńKasia, mój mąż też na początku zaproponował "bardziej szary niż bardziej biały" - ale że jest otwarty na eksperymenty, wyszliśmy z założenia, że pomalujemy najpierw na biało i jesli czułby się wyjątkowo fatalnie, to jedną ścianę pomalujemy na inny kolor.
OdpowiedzUsuńOkazało się, że w bieli czujemy się świetnie oboje i tak już zostało :)
Dzięki za inspirację - blat pod oknem na dwa stanowiska komputerowe - tego mi było trzeba :)))
OdpowiedzUsuń