Wyprzedaż garażowa

Niedawno wzięliśmy udział w wyprzedaży garażowej. Impreza traktowana jest przez mieszkańców naszej rodzinnej miejscowości jako atrakcja towarzysząca świętowaniu różnych wydarzeń (ostatnio dnia dziecka), a organizowana przez władze miejskie. Wpisowe to trzy używane książki, które wędrują na regały „wolnej biblioteczki”, znajdującej się w pobliskim ośrodku sportu i rekreacji (to kolejny świetny pomysł), z której każdy może zabrać interesujący go tytuł.

Przygotowywaliśmy się metodycznie, gromadząc w kartonach wszystko to, co nieprzydatne, a co mogłoby odzyskać skrywaną w sobie wartość i użyteczność: książki, dużo książek, muszle, szklane kulki, ręcznie robioną lub nienoszoną biżuterię, monety, gry, zabawki, puzzle, płyty CD z osłuchaną muzyką… „Każda potwora znajdzie swego amatora” – sprzedała się i nielubiana lampa, i zaginiona w akcji rura do odkurzacza. Wyprzedaż to mobilizacja biznesowej żyłki u naszych pociech, a często proces rodzicielskiej mediacji: pod młotek poszły kucyki pony, małe figurki, sterowany samochód, lalki. A nie. Lalki jeszcze nie poszły, gdyż przywiązanie do nich okazało się zbyt silne... Spróbujemy za rok, bo - możemy być pewni - jakimś cudem artefaktami zapełnią się kolejne pudła.

Wyprzedaż to dla mnie nie tylko okazja do pozbycia się przedmiotów. To dziewięć godzin spędzonych „pod wielkim dachem nieba” na prażącym słońcu, możliwość przedzierzgnięcia się w sprzedawcę roku, potargowania się z przymrużeniem oka, przede wszystkim zaś okazja do towarzyskiej rozmowy ze znajomymi i nieznajomymi (pozdrowienia dla szczęśliwego Filozofa wierzącego w statystykę) i podpatrywania zachowań najmłodszych konsumentów: jedne dzieciaki krążą jak po orbicie, rozglądają się, analizują, aby w końcu kupić praktyczny plecak lub przepiśnik, inne bez chwili wahania sięgają po błyskotki: na topie były szklane kulki i muszle. Zdarzali się mali twardzi negocjatorzy ze znawstwem w dziedzinie samochodowego transmitera, którym z przyjemnością dawaliśmy rabat, a także osoby z wizją (Jaka będzie cena, gdybym kupiła wszystkie muszle?). Był też godny naśladowania przykład przedsiębiorczości: bizneswoman z warkoczykami, która przyszła pod koniec wyprzedaży z niewielkim pudełkiem i z poważną miną wyłożyła na stół swój dziecięcy asortyment.

Pod koniec nasze ceny spadały na łeb, na szyję, bo przecież wyprzedaż musi zakończyć się totalnym sukcesem! Wreszcie zrobiliśmy dział „oddam za darmo”, co nasi stali mali klienci przywitali z dużym zadowoleniem. Książka religijna dla mamy, kabel od magnetofonu dla taty – bezcenne.

Bilans zysków i strat okazał się korzystny za sprawą z góry przyjętej zasady (złamanej tylko raz), że nasze dzieci mogą kupić tylko jedną rzecz. Jamnik-pluszak, piłka na gumce i zepsuty robot za złotówkę (który zdecydował się jednak ożyć) to rozsądna cena za dzień pełen wrażeń!


4 komentarze:

  1. Super! U nas też była niedawno pierwsza sprzedaż garażowa i niestety przegapiłam :-/ A chciałam nawet "wnieść" o nią kilka lat temu bo idąc tropem amerykańskiej kultury,. to super sprawa!
    Zastanawiam się tylko, jak wygląda ....podatek od dochodu? :)Nie wierzę, że skarbówka się tym nie interesuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cale szczęście nie jest tak źle :)
    Odpłatne zbycie rzeczy powoduje bowiem powstanie przychodu tylko i wyłącznie w sytuacji, gdy dochodzi do niego przed upływem pół roku, licząc od końca miesiąca, w którym nastąpiło jej nabycie. W konsekwencji sprzedaż rzeczy objęta jest opodatkowaniem tylko w sytuacji, gdy okres jej posiadania był krótszy niż pół roku.
    powyższe dotyczy podatku dochodowego od osób fizycznych.
    Jest jeszcze podatek od czynności cywilnoprawnych, który kupujący powinien zapłacić, w przypadku nabycia rzeczy o wartości rynkowej od 1.000,- zł wzwyż. Wtedy podatek wynosi 2 % od wartości danej rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  3. W mojej miejscowości wyprzedaż garażowa będzie za tydzień. Niesamowite klimaty - zawsze jakimś cudem udaje się wypatrzeć książki, których właśnie poszukujemy; świetna okazja do pogadania. Mój syn wraca zawsze przeszczęśliwy z naręczem klocków LEGO :) Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, równie zadowoleni mogą być i sprzedający, i kupujący :)

      Usuń

UWAGA: Komentarze są moderowane i pojawiają się dopiero po pewnym czasie. Będzie nam miło, gdy się pod nimi podpiszesz :) Nie publikuję wypowiedzi pozornie na temat, a stanowiących formę reklamy, zwł. blogów komercyjnych...