Okazuje się, że niektórzy próbują wyodrębnić prawa prostoty. John Maeda, profesor MIT, w książce "The Laws of Simplicity" formułuje 10 takich praw. Pierwsze z nich, to:
Redukuj, ale rób to rozsądnie.
To dosyć oczywiste prawo prostoty – im mniej rzeczy posiadasz, tym żyje się prościej. Prawda to? Niezupełnie. Redukując możemy pozbawić nasze życie funkcjonalności. Zatem redukuj rozsądnie, próbując znaleźć złoty środek między funkcjonalnością a prostotą. Kiedyś, w przypływie energii, pozbyliśmy się miksera, znacznie ograniczając funkcjonalność naszej kuchni. Cóż, po pewnym czasie pożyczanie miksera od znajomych okazało się na tyle niewygodne, że postanowiliśmy kupić nowy. Czy wy także wpadliście w podobne minimalistyczne pułapki? Pamiętajcie zatem, aby nie stać się ofiarą nadmiernego minimalizowania. Ale inny, pozytywny, przykład: kupując nową pralkę wybraliśmy celowo jak najprostszy model, wyposażony w dość niewiele funkcji w stosunku do innych pralek, które miały uwodzić mnóstwem opcji i możliwości. Stwierdziliśmy, nie bez podstaw, że nie chcemy za każdym razem zastanawiać się, jaki, z kilkudziesięciu, program chcemy akurat wybrać. Zatem ograniczenie funkcjonalności może w efekcie uprościć nasze wybory.
Redukcja to nie tylko eliminowanie, pozbywanie się przedmiotów. Jej odmianą jest ukrycie lub wydzielenie specjalnego miejsca. To bardzo dobry sposób na dość szybkie (i bardziej bezpieczne) osiągnięcie efektu prostego, pustego wnętrza, które np. tak podziwiamy u Japończyków. Okazało się, że w klasycznych, japońskich domach, a właściwie obok nich, znajdowało się osobne, specjalne pomieszczenie, w którym przechowywano… tak, te wszystkie, nieużywane w danej chwili, przedmioty.
Ostatnio zastosowałem ten manewr sprzątając mieszkanie przed wizytą naszych znajomych. Im mniej przedmiotów na widoku, tym dane pomieszczenie – łazienka, kuchnia, pokój - robi się bardziej przestrzenne, proste i uporządkowane. Wystarczy pozostawić na widoku kilka niezbędnych w danej chwili przedmiotów, resztę zamknąć w szafkach, szufladach, przechowywać na strychu, itp.
To także najlepszy patent na utrzymanie porządku w pokojach dzieci: chaos dziecięcych przedmiotów pomogą opanować duże pudła i szafki, do których wrzucamy drobnicę. Oczywiście ukrycie jest bronią obosieczną – może prowadzić do gromadzenia rzeczy, których nie potrzebujemy, a o których nawet zapomnieliśmy, że je w ogóle posiadamy, gdyż leżą sobie cicho w szafkach lub na strychu. Aby do tego nie dopuścić musimy stosować rozsądną redukcję.
Ja nie mam niestety miejsca na chowanie rzeczy, których aktualnie nie używam, ale to dobry pomysł. Choć u mnie zazwyczaj bywało tak, że jak coś chowałam, bo nie używam akurat, to już nigdy do tego nie wracałam ;)
OdpowiedzUsuńDobrze kiedy w domu jest takie pomieszczenie. Z resztą, o ile bardziej cieszą dawno niewidziane rzeczy, ozdoby, od tych które widzimy dzień w dzień.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym, że w minimalizmie można się nieźle zapętlić. Jak we wszystkim co nas fascynuje i pozwala lepiej żyć. Wydaje mi się, że takie miejsce gdzie można odstawiać rzeczy kusi do chomikowania :) Sama widzę to po swoim strychu. Przecież jest miejsce :)
OdpowiedzUsuńOstatnio często spotykam się (w pracy, życiu, finansach...) z wariancjami szczupłego zarządzania oraz minimalizmem. Mój wniosek: redukuj z głową, czyli optymalizuj;) Nie wszystko, co tanie jest dobre i odwrotnie nie wszystko co drogie jest dla nas optymalne. Dobrze jest patrzeć wielopłaszczyznowo, ponieważ czasem redukcja w jednym obszarze prowadzi do ograniczeń w innych, pozornie nie związanych obszarach.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o sprzęty domowe, podobnie jak Ty, staram się dobierać urządzenia z podstawowymi, potrzebnymi dla mnie funkcjami. Podstawowe zalety: zazwyczaj tańsze, sprawdzone urzadzenia, mniejsze ryzyko zepsucia, brak potrzeby wymiany na nowszy model.
Ryzykowne jest natomiast ukrywanie nieużywanych elementów... Czynię to np z wiatrakiem wykorzystywanym tylko latem, jednak są rzeczy, do których mam wątpliwość, czy i kiedy mi się przydadzą. Wtedy lepiej sprzedać je przez sieć, oddać lub wyrzucić, ponieważ w razie potrzeby pewnie i tak zapomnę, że je posiadam, a miejsce będą zajmowały (nie mówiąc o ich szukaniu lub sprzątaniu). Właśnie dlatego przy selekcji rzeczy przypominam sobie o sentencjach: "magazynowanie kosztuje" oraz "jeśli coś nie używam przez rok, czy jest mi to potrzebne?".