Lista 30-dniowa

Jest z nami od samego początku drogi do prostego życia, a dopiero teraz, przy wyzwaniu 365 kroków, postanowiłem napisać o niej nieco szerzej. Czasem przypięta do lodówki, najczęściej - po to, by o niej zapomnieć - trzymana w szufladzie, nasz "ostudzacz" emocji związanych z zakupami. Mowa o liście 30-dniowej.

Znakiem naszych czasów jest natychmiastowa gratyfikacja. Gdy chcę czegoś, od razu to dostaję, a raczej - po to sięgam. Gdy opada wojenny kurz, na placu boju o lepsze, dostatnie życie pozostaję z kolejną, mniej lub bardziej kłopotliwą, rzeczą. Uważacie, że jesteście od tego wolni? Moje gratulacje! My mamy do siebie mniej zaufania. Niby postępujemy racjonalnie, ważymy argumenty za i przeciw, podejmujemy starannie przemyślane decyzje i potem się ich trzymamy. W rzeczywistości zakupy i wydawanie pieniędzy to jedna ze sfer, w których nasz zdrowy rozsądek ustępuje miejsca uczuciom. Nasze szafy i szafki wypełnione są rzeczami, które po prostu "musieliśmy mieć", tylko ni w ząb nie potrafimy sobie przypomnieć, z jakiego powodu. 


Narzędziem, które pozwala walczyć z naszą tendencją do impulsywnych zakupów tego, co nie jest niezbędne i akumuluje bałagan, jest nawyk prowadzenia listy 30-dniowej. Za każdym razem, gdy chcesz kupić coś, co z pewnością zmieni Twoje życie na lepsze, lecz tak się składa, że nie jest absolutnie konieczne - niech powędruje na listę. Nie twierdzę, że akurat tego nie potrzebujesz, ale daj sobie czas na zweryfikowanie tej "oczywistości". 

Lista 30-dniowa to swego rodzaju kwarantanna - jeśli potrzeba posiadania jakiejś rzeczy przetrwa te 30 dni oczekiwania na zakup, może okazać się, że rzeczywiście jest nam potrzebna. Ale tylko może. W rzeczywistości bardzo często punkty z naszej listy po 30 dniach potrafią wzbudzić jedynie grymas politowania. Zabawne są zwłaszcza te momenty, gdy zapominamy o tym, co w ogóle na niej zapisaliśmy. Tak już jest, że nasze wczorajsze pragnienia zastępują te dzisiejsze: żywe, bajecznie kolorowe i niebezpieczne. Ale piłujemy ząbki tym hydrom przez wpisanie na niewinną kartkę papieru, pozwalając jej bezpiecznie spoczywać na dnie szuflady, aż zbladną, spopieleją i nierzadko odejdą w niebyt.

Za każdym razem, gdy masz nieodpartą chęć wydać pieniądze na coś innego niż codzienne potrzeby (ekstra odzież, dodatkową parę butów, nowy elektroniczny gadżet lub coś z wyposażenia domu), nawet będąc w środku sklepu i trzymając to coś w ręce - odłóż to na półkę i wyjdź ze sklepu. To samo zrób przed komputerem - wyjdź ze strony sklepu, a nawet wyłącz komputer. 

Potem zapisz na liście nazwę danej rzeczy, jej cenę i datę dodania do listy. Nie wpisuj na nią jedynie artykułów pierwszej potrzeby. Postanów nie kupować rzeczy wcześniej niż po upływie 30 dni. Będziesz świadkiem niejednego cudu, oszczędzając sobie przy tym bezużytecznych wydatków i bałaganu. Już sam fakt stwierdzenia, że dana rzecz nie jest niezbędna, podkopuje naszą pewność, że jest ona faktycznie nam potrzebna. To rzeczywiście daje do myślenia. Czyż nie?

Link do pliku w PDF tutaj.


2 komentarze:

  1. Ha! Jakie to proste i zarazem oczywiste. Teraz dopiero do mnie dotarło, że robiłam już coś takiego nieświadomie, choć w trochę innej formie. I to naprawdę działa. Problematyczne mogą się okazać jedynie "niepowtarzalne okazje", które są tylko tu i teraz. Ale z tym też można sobie poradzić. ;) Wystarczy jedynie odrobina samodyscypliny.
    Pozdrawiam i dziękuję za uświadomienie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podsumowując i tak taniej wyjdzie nie skorzystać z "okazji" i kupić potrzebną rzecz w cenie regularnej, niż kilka "okazyjnych" produktów, których nie potrzebujemy.

      Usuń

UWAGA: Komentarze są moderowane i pojawiają się dopiero po pewnym czasie. Będzie nam miło, gdy się pod nimi podpiszesz :) Nie publikuję wypowiedzi pozornie na temat, a stanowiących formę reklamy, zwł. blogów komercyjnych...