Denis Diderot. To pewnie ta szata... |
Specjaliści od marketingu dążenie do spójności stylu życia nazywają właśnie efektem Diderota. Kupno nowego domu oznacza wydatki na nowe meble. Nowa kurtka wymaga nowych spodni. Kupienie nowej rzeczy wywołuje dysonans, który może pociągnąć lawinę nowych, nieplanowanych wydatków.
Wyznawanie określonego stylu życia pociąga za sobą otaczanie się odpowiednim rodzajem przedmiotów. Współcześnie marketing i reklama próbują narzucić nam taki styl życia, który spowoduje zakup pożądanych produktów i marek, sprowadzić go do zwykłej konsumpcji. Nie ma znaczenia, jakim jestem człowiekiem, co myślimy, jakie są nasze wartości, lecz co posiadamy, gdzie mieszkamy, jakim samochodem jeździmy, gdzie spędzimy najbliższe wakacje. Często sami słyszymy wewnętrzny głos: „Nie jestem tak wartościowy jak ci, którzy mają lepsze rzeczy”. Opisywane mechanizmy ukazuje film "Niedościgli Jonesonowie", będący szokującym, ale jakże prawdziwym, komentarzem na temat społeczeństwa konsumpcyjnego (więcej o filmie tutaj).
Od czasu do czasu warto zadawać sobie pytania: Co definiuje mój sposób życia? Rzeczy, które posiadam? Strój, jaki noszę? Czy też moje relacje z innymi? Związki, które warto pielęgnować? Działania, które warto podejmować? Wybory, których warto dokonywać?
Kupując nową rzecz do naszego mieszkania lub nowy element garderoby miejmy się na baczności. Próbujmy zdobyć się na odwagę stawienia oporu zewnętrznej i wewnętrznej presji. Stwórzmy piękny, prosty, zrównoważony styl życia, korzystając z tego, co posiadamy.
O problemie spójności stylu opowiada także wpis Pałeczki z kości słoniowej. Zapraszam!
O problemie spójności stylu opowiada także wpis Pałeczki z kości słoniowej. Zapraszam!
Świetny post! a historyjki z Diderotem nie znałam! dzięki!
OdpowiedzUsuńbędeę odwiedzać!
OdpowiedzUsuńJak to się dzieje, że reklama ma aż taką siłę rażenia. Czyżbyśmy mieli tak małe poczucie własnej wartości, że dajemy się nabrać na sztuczki o lepszym życiu? A może to lęk przed społecznym odrzuceniem, staramy się wtopić w tłum, bo "dziwacy" i "inni" jeszcze nie zostali docenieni. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa zwyczajnie lubię piękne rzeczy. I dobrej jakości. Nie muszą być wciąż nowe i inne i jeszcze do kompletu, ale chcę aby ich codzienne użytkowanie sprawiało mi przyjemność. I tak się dzieje, gdy podoba mi się materiał, z którego są wykonane (to dotyczy nawet opakowań kosmetyków), ładny wzór (moją uwagę przyciągają wszystkie przedmioty o ciekawych wzorach) i kolor (chociażby patelni). To ciekawe, ale moje zamiłowanie do pięknych rzeczy przekłada się na swoisty minimalizm. Kupując drożej, kupuję o wiele mniej :-D I nie raziłaby mnie jedwabna koszula w starej bibliotece. Przeciwnie, to zupełnie w moim stylu.
OdpowiedzUsuńTesia
Hej,
OdpowiedzUsuńTeż nie sądzę żeby minimalizm oznaczał rezygnację z rzeczy dobrej jakości, czy "dbania o styl", że to tak ujmę. Żyjąc w otoczeniu niewielu przedmiotów zwracamy uwagę na te ich cechy , które pewnie umknęły by nam gdybyśmy żyli w miejscu pełnym "gratów". Unikanie konsumpcji i zastanawianie się przed zakupem pozwala dokonać wyboru lepszych rzeczy - niekoniecznie droższych, nowszych - ale bardziej nam potrzebnych, bardziej " w naszym stylu". Zamiast "już teraz musze to mieć" jest " mam czas i mogę wybrać to co rzeczywiście mi odpowiada, to co rzeczywiście jest mi potrzebne."
Pozdrawiam, D.
"Za czasów drugiego Cesarstwa, w jednej z naszych ładniejszych podprefektur, w pobliżu miejscowości kąpielowej, uczęszczanej przez cesarza, mieszkał mer bardzo szanowny, inteligentny nawet, któremu zupełnie przewróciła w głowie myśl, że monarcha mógłby kiedyś znaleźć się w jego domu. Dotąd żył w starej przodków siedzibie, pełen poszanowania dla odwiecznych tradycyi. Zaledwie nadzieja podejmowania władcy Francuzów opanowała jego umysł, stał się zupełnie innym człowiekiem. To, co dotąd było dla niego wystarczającem, nawet zbytkownem, cała prostota umiłowana przez dziadów i pradziadów, wydała mu się brzydką, niedostateczna, pogardy godną. Przecież niepodobna wprowadzić cesarza przez schody drewniane, kazać mu siedzieć na starych fotelach, dopuścić aby postawił nogę na wytartych dywanach. Mer sprowadza architekta i cieślę, burzy mury, urządza salon nieodpowiadający zbytkiem i rozmiarem całości domu, zamieszkuje z rodziną kilka ciasnych komnat, gdzie meble i ludzie zawadzają sobie wzajemnie, wreszcie przewróciwszy dom do góry nogami, wypróżniwszy kieszeń, oczekuje cesarskiego gościa. Niestety, nastąpił koniec cesarstwa, cesarz nie przyjechał"
OdpowiedzUsuńCharles Wagner "Prostota w życiu" wyd 1905 r.
Świetne! Ciekawi mnie, co jeszcze kryje się w książce pod tym intrygującym tytułem...
UsuńKsiążka traktuje o wielu sprawach - o prostocie wyrażającej się w myśli i słowie, o tym, że widzimy tylko "obowiązek" wielki i skomplikowany zaniedbując obowiązek prosty, który nas uczłowiecza, o prostym pięknie i potrzebach, o wychowaniu, o religii nawet, pysze w społecznym życiu. Jeśli pozwolisz, to mogę od czasu do czasu podzielić się u Was jakąś "perełką Wagnera" :)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę, aczkolwiek znalazłem w sieci i już go podczytuję :)
Usuń