Domowa edukacja finansowa

Nie spotkałem się jak dotąd z programem szkolnej edukacji finansowej dla dzieci. Być może jest to zwyczajne niedopatrzenie, a może wiedza o tym, czym są pieniądze, jaka jest ich prawdziwa wartość i jak nimi właściwie zarządzać, z założenia nie ma nam, konsumentom, być do niczego potrzebna? W rezultacie oszczędności, gospodarności i właściwego korzystania z pieniędzy uczymy się - jeśli w ogóle - dopiero w dorosłym życiu (często na własnych błędach).

Warto zatem podjąć działania, które pomogą dzieciom w radzeniu sobie z pieniędzmi, rzeczami i emocjami, które mogą im towarzyszyć. Oto kilka propozycji:
W przypadku młodszych dzieci (np. 7 lat), jeżeli dostają kieszonkowe, można dać im 3 puste, odpowiednio oznakowane, słoiki. Jeden słoik oznaczamy napisem WYDATKI, drugi OSZCZĘDNOŚCI, a trzeci DZIELENIE (te pieniądze dziecko może przeznaczać na tacę, pomoc potrzebującym, dom dziecka). Poproście dziecko, aby rozdzieliło kieszonkowe pomiędzy słoiki w wybrany przez siebie sposób. Ćwiczenie to ma pokazać, że nie wszystkie pieniądze służą w całości do wydawania. Wkładając nawet drobne kwoty do wszystkich trzech słoików dziecko uczy się, że pieniądze służą także do innych celów, takich jak oszczędzanie i dzielenie się z innymi.

Starszym dzieciom (szkoła podstawowa/gimnazjum) możemy sprezentować solidne notesy z napisem GOTÓWKA. Strony powinny zostać podzielone na kolumny. W jednej dziecko zaznacza DOCHODY, w drugiej WYDATKI. Wyjaśniamy, że dochody to pieniądze, jakie otrzymują, np. kieszonkowe, pieniądze od dziadków lub kwoty zarobione za drobne prace. Przy wydatkach ważne jest zaznaczenie, ile i na co wydały. Następnie dziecko odejmuje kolumnę wydatków od kolumny dochodów, aby wiedziało, ile pieniędzy aktualnie posiada. W ten sposób, począwszy od kupna zwykłego batonika czy loda, stopniowo uczy się ono uważnie obserwować przepływ swojej gotówki.
Jeszcze starszym dzieciom (gimnazjum/liceum) można przekazać środki na określoną kategorię wydatków, np. na ubrania, na ściśle określony okres czasu (pół roku/rok), z góry zapowiadając, że jeśli je wydadzą, nie dostaną więcej pieniędzy. Jeśli przeznaczą wszystko na parę modnych butów i markową torbę, będą musiały liczyć się z ryzykiem ubierania się w stare ubrania lub ciuchy pożyczone od rodzeństwa. Jasno określony limit, oprócz oszczędności i rozważnego wydawania, może także sprowokować do działań twórczych typu szycie własnych strojów. Ta metoda daje dzieciom najwięcej samodzielności, jednocześnie uczy, że nie można mieć wszystkiego, czego sie chce, więc trzeba podejmować mądre decyzje, bowiem pieniądze już raz wydane, to po prostu brak pieniędzy.
Wyjściem do rozmów z dziećmi o materialnej stronie życia mogą być, w zależności od wieku, klasyczne bajki, takie jak O rybaku i złotej rybce, Baśń o złotej kaczce czy Baśń o kwiecie paproci, poprzez które możemy im pokazać problemy związane z posiadaniem rzeczy materialnych: że gromadzenie rzeczy nierzadko prowadzi do chciwości i nieumiarkowania, jest często powodem zmartwień, troski, oczekiwań, a także często oddala od ludzi. Wspólna lektura i rozmowa to okazja do wyjaśnienia, że rzeczy materialne są dobre - służą zaspokojeniu potrzeb naszych i cudzych (dzięki nim możemy pomagać potrzebującym), ale też kaprysów i zachcianek (co może prowadzić do materializmu i konsumpcjonizmu). Wyższym poziomem jest ukazanie dzieciom, że prawdziwym skarbem są dobra niematerialne: szczęścia nie daje gromadzenie rzeczy materialnych, lecz relacje z innymi (miłość, życzliwość, przyjaźń). Rzeczy są środkiem do celu (prawdziwego szczęścia), a nie samym celem, dlatego trzeba dbać o zachowanie prostoty, skromności, pielęgnowanie wrażliwości na potrzeby innych, odróżnianie potrzeb od zachcianek. 

Od słów do czynów: Na dużym arkuszu białego papieru dziecko rysuje najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek otrzymało lub – jeśli to się jeszcze nie zdarzyło – prezent, jakąś rzecz, o jakiej najbardziej marzy. Po zakończeniu rysowania możemy zapytać, jakie uczucia wzbudza w nim sytuacja, że ktoś zabiera, kradnie lub niszczy tę rzecz. Pokazujemy w ten sposób, że posiadanie rzeczy często jest powodem zmartwień, troski, dużych oczekiwań, napięcia, niechęci do dzielenia.
W większej grupie dzieci rozdajemy kolorowe karteczki i prosimy, by napisały lub narysowały, z czym im się kojarzy bycie bogatym (dom, dużo pieniędzy, drogi samochód, jacht, basen w ogrodzie…). Karteczki wrzucamy do kapelusza i odczytujemy na głos. Jakich przedmiotów było najwięcej? Czy człowiek, który to wszystko posiada, jest szczęśliwy?
Przygotuj ilustracje/zdjęcia przedmiotów potrzebnych do życia oraz zbędnych, luksusowych (np. chleb, dom, ubrania, woda, miś pluszowy, książka; luksusowy samochód, iPod, batoniki, Coca cola, droga markowa zabawka itp.) Wykorzystujemy to do rozmowy na temat tego, po co są rzeczy materialne. Dziecko ogląda i klasyfikuje przedmioty na dwie grupy: przedmioty, które zaspokajają nasze i cudze potrzeby (głód, pragnienie, potrzeba schronienia), a więc są dobre oraz przedmioty, które zaspokajają nasze zachcianki, a więc mogą prowadzić do ulegania złudzeniu, że musimy posiadać to i owo, aby być szczęśliwym.

16 komentarzy:

  1. "jednocześnie uczy, że nie można mieć wszystkiego, czego sie chce" czy oby na pewno?
    albo chcieć tyle ile się ma
    albo umieć zrealizować/zmaterializować to co się chce
    ale to wszystko podrzędna sprawa, nadrzędną wydaje się być pytanie o sens tego co się chce, często kończące się zresztą odkryciem bezsensowności własnych "chcę"
    a więc "trzeba podejmować mądre decyzje"

    z treści tego wpisu przebija się myśl ograniczoności, skończoności, niedostatku
    ryzykownie zaszczepić w dziecku takie myśli, mogą niepostrzeżenie objąć rządy nad wszystkimi sferami życia
    a może by tak?
    "obfitość, nieskończoność, dostatek - a Ty, dziecię moje kochane, jako mądre stworzenie boże wybieraj świadomie, kreując wyborem miłość i dobro dla siebie i świata"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe przemyślenia... Od strony środków finansowych ich ograniczoność jest faktem i to trzeba odkryć i przyjąć do wiadomości. Ale zgadzam się, że nadrzędny jest mądry wybór. Wtedy często mieścimy się w ograniczonych zasobach i nie cierpimy -często subiektywnego- niedostatku, a może nawet doświadczamy obfitości.

      Usuń
  2. Jest taki całkiem ciekawy dokument - "Co kupiłby Jezus"* - wprawdzie nie bezpośrednio o finansowej edukacji dzieci, ale sądzę że warto obejrzeć. Może nawet z dziećmi, a potem podyskutować.

    Wielebny Billy, choć zachowuje się trochę jak nawiedzony, dość trafnie pokazuje komercjalizację Świąt Bożego Narodzenia.

    BTW Jak ktoś wychowuje swoje dzieci w wierze (jakiejkolwiek), to można zwrócić uwagę na to, że większość wielkich przywódców duchowych to minimaliści - http://www.missminimalist.com/2011/09/minimalism-and-religion/


    *film można sobie obejrzeć np. tu - http://www.kinomaniak.tv/film/Co-kupilby-Jezus/17261 (http://bugmenot.com/view/kinomaniak.tv - stąd można wziąć login, jak ktoś nie chce zakładać konta do oglądania bez limitu)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej Konrad,

    Są i istnieją programy edukacji finansowej dzieci. Ja wiem o reaktywowanym programie Szkolnych Kas Oszczędności (SKO). Na moim blogu, pod wpisem o edukacji finansowej, jeden z rodziców pisał o programie organizowanym i prowadzonym przez Fundację Kronenberga. Tego typu inicjatywy są, ale niestety giną... na własne życzenie nauczycieli oraz rodziców.

    O tych gorzkich aspektach edukacji finansowej pisałem ostatnio u mnie na blogu. Serdecznie zapraszam do lektury :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starannie przygotowany wpis! Dziękuję, zagłębię się w lekturze. Wpadliśmy na temat w tym samym czasie (:

      Usuń
    2. Ano dokładnie :) Twój też jak zwykle konkretny. Dzięki :-)

      Usuń
  4. Mam nieodparte wrażenie, że mocno szczypiecie się z pieniędzmi i próbujesz zrobić z tego jakąś wątpliwą filozofię.
    Pogadanki z dziećmi o tym że pieniądze szczęścia nie dają, wygląda to na leczenie finansowych kompleksów.
    Dzieci uczą się przez naśladownictwo. Jeśli czytasz książki, twoje dziecko też będzie czytać.
    Jeśli spędzasz wieczory przed telewizorem, twoje dziecko też będzie jego fanem.
    Jeśli nie chcesz mieć dzieci materialistów, po prostu żyj jak uważasz i miej nadzieję, że zobaczą w tobie szczęśliwego człowieka i zechcą naśladować.
    Nie trzeba im robić wykładów o wyższości prostoty nad materializmem, bo mogą zacząć uważać, że nie jesteś szczery.
    Autorytet tak łatwo stracić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt przede wszystkim liczy się przykład.Ale dziecko styka się nie tylko z rodzicami, styka się z materializmem, reklamą, widzi rówieśników z telefonami, grami, itp... Gdyby tylko rodzice mieli wpływ nadzieci! Stąd wydaje mi się celowe tłumaczenie mechanizmów związanych z posiadaniem i pieniędzmi. Nie jest to wątpliwa filozofia, szczypanie się ani kompleksy. Pozdrawiam

      Usuń
    2. totalne okomórkowanie małolatów jest szokujące

      no i oczywiście im lepsza i nowsza komóra to lepiej

      nie wiem jak wy, ale ja jestem za mundurkami w szkołach dyscypliną, zakazem komórek, itp.

      konserwatywnie

      Usuń
  5. Dzieci powinny przede wszystkim wiedzieć, że pieniądze nie biorą się znikąd, i że raczej nie powinniśmy wydawać więcej, niż mamy. Do moich z trudem docierało, że nie wystarczy włożyć kartę do automatu i nacisnąć guzik, żeby otrzymać pieniędzy, ile dusza zapragnie. Konta nie widać i odrealnienie wielu transakcji sprawia, że dzieciom umykają takie najzupełniej proste związki. Kiedy tłumaczyłam, że na coś nie mam pieniędzy, zawsze słyszałam: no to idź do bankomatu i weź. I wtedy musiałam tłumaczyć coś zupełnie innego... Natomiast gospodarowanie pieniędzmi (tygodniówkami), czasem prowadziło do zapożyczania się u kolegów a conto przyszłej tygodniówki, i to nawet z wyprzedzeniem dwutygodniowym. Co, oczywiście, wiązało się z prośbami, żebyśmy podwyższyli kwoty albo przyspieszyli wypłaty. I znowu trzeba było dawać odpór małoletnim. :) Cóż, takie są skutki edukacji - mam nadzieję, że dzieciaki przyswoiły przynajmniej tę prawdę, że jeśli się pożycza, to oddać trzeba.
    Pozdrawiam
    Rubia

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z powyższym wpisem. Dobrze jest wytłumaczyć dzieciom, to, że pieniądze biorą się z pracy. Oraz to, że pracę też trzeba sobie znaleźć. Może wart by też czasem popracowały np myjąc samochód, wyprowadzając psa sąsiadów itd.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny wpis......
    Najważniejszy jest przykład zaczerpnięty od rodziców. Edukacja dzieci w kierunku oszczędzania i dokładnego analizowania sowich potrzeb, przemyślanych zakupów nikomu się niestety w dzisiejszym komercyjnym świecie nie opłaca... Nikomu poza - oczywiście - rodzicami :-)
    Mam w domu taką małą 4-latkę, której założyliśmy skarbonkę :-) i ta skarbonka to dla niej rzecz święta :-) jak tylko próbuje wyegzekwować/wymusić jakiś zakup (najczęściej zabawkę), a wiemy że nie jest jej to potrzebne mówimy przewrotnie, że oczywiście nie ma sprawy, tylko musi dać pieniążki ze skarbonki i wtedy efekt jest natychmiastowy - czyli rezygnacja z zakupu :-) Coś w tym jest, że bezpośrednie wydawanie pieniędzy i widok, że ich ubywa działa na człowieka hamująco.
    U nas skarbonka dobrze działa również jako straszak wtedy, gdy mała nie chce sprzątać zabawek, dbać o nie lub widzimy, że ich nie szanuje.
    Na nią to działa, ale ciekawe jaka będzie nasza druga pociecha - każde dziecko to inne wyzwanie :-)
    Pozdrawiam serdeczenie :-)
    KASIA

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda, że w szkołach zamiast uczenia wielu nieprzydatnych umiejętności, na które dzieci i młodzież poswięcają tyle czasu, nie uczy się podstaw finansów. Może nie mielibyśmy tyle biedy i głupoty. Nie każdy ma naturalne przedyspozycje do zarządzania finansami i "twardego stąpania po ziemi". Niektórzy uczą się trgo bradzo trudne. To tak jak z uzdolnieniami muzycznymi, jedne rzeczy przychodzą łatwiej pewnym ludizom innym trudniej, ale większośc może nauczyć się wystukiwać podstawowe melodie - przeciez nie kązdy musi być wirtuozem. Niestety tych podstaw nie uczy sie w szkołach, a w domach są różni rodzice, jedni mają te umiejętności ale nie potrafią ich sprzedać , inni nie mają nawet tego. Posiadających 'dwa grzybki w barszczu' jest wciąż niewielu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Sama prowadzę takie zajęcia i mam wiele znajomych, którzy też uczą zarządzania budżetem domowym, oszczędzania, mądrego gospodarowania. NBP ma wiele akcji tego typu i finansuje szkolenia nauczycieli i zajęcia dla dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  10. A w szkole mojej córy nie ma niczego o edukacji finansowej. Co najwyżej w podstawach programowych mają tematy co to jest pieniądz i jak się go dzieli. Typu że jedno 20 zł to 2 x 10 zł i 4 x 5 zł. I koniec. Resztę trzeba nadrabiać w domu. dzieciaki maja od lat kieszonkowe i uczą się nim zarządzać. Staram się sporo z nimi na ten temat rozmawiać, tłumaczyć mechanizmy i cele. Różnie bywa - ale mam nadzieję że małymi kroczkami idziemy do przodu :)

    OdpowiedzUsuń

UWAGA: Komentarze są moderowane i pojawiają się dopiero po pewnym czasie. Będzie nam miło, gdy się pod nimi podpiszesz :) Nie publikuję wypowiedzi pozornie na temat, a stanowiących formę reklamy, zwł. blogów komercyjnych...