Pieniądze albo życie - Krok 9. Zarządzaj swoimi finansami w celu ochrony niezależności finansowej

Kolejny -dziewiąty i zarazem ostatni- krok na drodze do niezależności finansowej według książki Your Money or Your Life dotyczy niezbędnej dawki wiedzy o zarządzaniu własnymi finansami.
Kroku 8 mówiliśmy o zmianie podejścia do naszych oszczędności, które mogą stać się kapitałem przynoszącym stabilny i wystarczający dochód. Metoda inwestowania kapitału opisana w kroku 9 ma sprawić, by było to zajęcie bezpieczne, rozsądne i proste. Nie chodzi o to, by stać się giełdowym rekinem, lecz o odzyskanie wiary we własne siły dzięki zdobyciu podstawowej wiedzy i umiejętności, które uwolnią nas od niepewności w dziedzinie osobistych inwestycji. Autorzy YMYL wskazują, że zasady i strategie opisane w tym kroku są nie tylko bezpieczne, lecz także niedrogie w realizacji. Nie wymagają też intensywnego zarządzania ani pomocy ekspertów.

Nie zostawiaj tego ekspertom
Tradycyjną receptą na inwestowanie jest rada, aby iść z tym do finansowych ekspertów. Krok 9 ma służyć temu, by dać sobie prawo do podejmowania samodzielnych decyzji finansowych.
Doradcy finansowi są przede wszystkim sprzedawcami. Ich dochody pochodzą z prowizji. Żeby uzyskać prowizję muszą sprzedać swój produkt. Jest raczej oczywiste, że taka zależność nie zawsze będzie nastawiona na działanie przynoszące nam najlepsze korzyści. Niezależnie od tego, czy jest to osoba reprezentująca konkretny produkt finansowy, czy tzw. "niezależny doradca", zawsze będzie on zainteresowany sprzedażą tego lub innego produktu. Z własnego, niewielkiego doświadczenia, mogę stwierdzić, że przedstawiana na wykresach różowa przyszłość ma niewielki związek z realiami rynku i opiera się zawsze na określonych, często bardzo optymistycznych, założeniach.

Główną przeszkodą do zrealizowania kroku 9 są nasze własne przekonania odnośnie inwestowania, które opierają się na dwóch siłach: chciwości i lęku. Chciwość została dostatecznie powstrzymana przy okazji wdrażania pierwszych ośmiu kroków tego programu. Wiemy już, że więcej niekoniecznie znaczy lepiej, podczas gdy równowaga w zaspakajaniu potrzeb jest tym, co można osiągnąć, a jednocześnie tym, co przynosi prawdziwe zadowolenie. Z kolei największy lęk dotyczy naszych obaw, czy zawsze będziemy mieli wystarczająco dużo pieniędzy. Możemy nad nimi zapanować stosując zalecane w YMYL kryteria inwestycyjne, a także rozpraszając irracjonalny lęk związany z inflacją.  

Inflacja- mankamenty CPI
Czy rzeczywiście inflacja zniweczy w znacznym stopniu korzyści wynikające z inwestowania naszego kapitału? Przyjrzyjmy się jej bliżej.
Inflacja jest mierzona przez GUS w oparciu o indeks cen dóbr konsumpcyjnych (CPI). Indeks ten mierzy przeciętny poziom cen "typowego" koszyka dóbr i usług. Co roku ustala, ile i czego kupuje "uśrednione" gospodarstwo domowe, a także jaki jest udział poszczególnych produktów i usług w łącznych wydatkach. Na podstawie obserwacji zmian cen tak dobranych towarów i usług obliczany jest wskaźnik inflacji.

Autorzy YMYL poprzez konkretne przykłady (wg cen z lat 70-tych i 90-tych) wykazują, że wiele usług lub towarów jest obecnie tańszych niż kiedyś, zarówno jeśli chodzi o artykuły spożywcze, jak i wyposażenie mieszkania, urządzenia RTV i AGD czy elektronikę. Zaznaczyć należy, że książka bazuje na danych amerykańskich, a więc względnie stabilnej gospodarce.

Odnośnie Polski nie znalazłem oficjalnych danych analizujących poziom cen, np. w ciągu ostatnich 20 lat. W internecie natknąłem się na zestawienie cen podstawowych produktów, tzw. Koszyka Polityki, z grudnia 1990 r. (źródło). Autor notki przyjął ciekawe założenie pozwalające porównać ówczesne ceny i dochody z aktualnymi. Interesujące jest to, że ceny wielu produktów nie zmieniły się albo zmieniły nieznacznie. Po przeliczeniu na dzisiejsze ceny, po zaakceptowaniu przyjętej metody (zainteresowanych odsyłam do źródła), chleb zwykły kosztował 2,60 zł, mleko 1,90 zł, masło 5,60 zł, jajka 1,10 zł, cukier 5,- zł, jabłka 3,- zł, ser żółty 18,-/22,- zł, kawa 100g 3,4 zł. Są produkty, które staniały: czekolada kosztowała 6,-/8,- zł a pomarańcze 9,- zł. Telewizor kolorowy kosztował 3.800 zł, lodówka 3.300 zł, a pralka Polar 3.500 zł.

Indeks cen dóbr konsumpcyjnych (CPI) nie jest jednak -jak to się przyjmuje- indeksem "kosztów utrzymania". W praktyce występują różnice między koszykiem "codziennym" a "statystycznym". Wiele produktów zupełnie nie odpowiada zakupom przeciętnego Kowalskiego - struktura koszyka konsumpcji zdominowana jest przez gospodarstwa o wyższych dochodach, które mają stosunkowo duży wpływ na poziom inflacji.  

Indeks CPI zakłada, że produkty i usługi są kupowane regularnie. Nie uwzględnia tego, że nie kupujemy nowej lodówki każdego miesiąca lub co roku. Nie reaguje szybko na zmiany zachowania konsumentów (zjawisko tzw. substytucji). Ceny towarów codziennego użytku wahają się - racjonalny konsument reaguje na zmiany cen i w miejsce drożejących dóbr wybiera tańsze odpowiedniki, np. gdy rośnie cena wołowiny kupuje tańszy drób lub kupuje owoce i warzywa w sezonie, gdy są najtańsze. Kolejna wada CPI wynika z ignorowania różnic w cenach tych samych produktów w różnych sklepach. W rezultacie metoda pomiaru nie bierze pod uwagę np. rosnącej popularności dużych sklepów lub internetu, oferujących produkty po znacznie niższych cenach. 

Jak porównać zaawansowane technicznie rozwiązania we współczesnych samochodach, które są znacznie bardziej oszczędne w zużyciu paliwa? Zmniejszyły się ceny zagranicznych wczasów lub biletów lotniczych. Staniały usługi telekomunikacyjne, jak i same telefony. Ceny nieruchomości rosną wprawdzie w dużych miastach, ale są znacznie mniejsze w miasteczkach lub na wyludniających się wsiach. 
Wprawdzie wzrosły ceny leków i usług medycznych, ale zwiększyła się także nasza wiedza, w jaki sposób unikać chorób. Wiemy, jaki wpływ na nasze zdrowie ma palenie tytoniu, nadwaga, stres, cholesterol, tłuszcze nasycone, substancje kancerogenne. Wiemy zatem, jak zminimalizować koszty leczenie dzięki zdrowemu stylowi życia. CPI tego nie uwzględnia.

Doświadczenie inflacji
Wraz ze wzrostem standardu życia wzrosło nasze pojęcie tego, co uważamy za standard. Kiedyś oznaką zamożności była własna kosiarka do trawy, dzisiaj czujemy się biedni, gdy nie mamy kosiarki-traktorka. Innymi słowy, niezależnie od indeksu CPI, prześcigamy się w tworzeniu naszego "doświadczenia inflacji".
Załóżmy, że przez ostatnich kilka lat osiągnęliśmy podstawowe dobra trwałe - dom, samochód, urządzenia, umeblowanie i garderobę. Czy nasze ogólne wydatki nie będą w następnej dekadzie niższe niż w poprzedniej? (Pod warunkiem, że nie musimy mieć najnowszej wersji aktualnie obowiązującej zachcianki).
Powiedzmy, że masz więcej czasu w tygodniu np. na przeczytanie poradnika z dziedziny "zrób to sam" (DIY) lub zrobienie kursu napraw samochodowych (czy jest coś takiego w Polsce?) i zaczniesz czerpać satysfakcję z samodzielnego przeprowadzania napraw. Czy roczne wydatki nie będą mniejsze?
Powiedzmy, że zamiast kupować w sklepie rowerowym odjazdowy super model roweru górskiego z tytanu kupisz zwyczajny, używany rower. Czy nie zaoszczędzisz fortuny, nawet w porównaniu do kosztów sprzed 20 lat?
Zamiast chodzić do kina na najnowszy film, możesz poczekać i obejrzeć go w zaciszu domu, zajadając znacznie tańszy popcorn. Zamiast drogiego lunchu w restauracji możesz zjeść kanapki, które zabrałeś z domu. Czy twoje roczne wydatki nie obniżą się?

Czy nasze "doświadczenie inflacji" nie jest zależne od nieuświadomionych i zautomatyzowanych nawyków na równi ze stylem życia, który wybieramy? Posiadanie samochodu jest wyborem stylu życia, używanie go do pobliskich sprawunków to już nawyk. Kupowanie niewielkiej i drogiej butelki wody gazowanej w drodze do pracy zamiast dużej w supermarkecie za znacznie mniejszą cenę to także kwestia nawyku.

Autorzy YMYL nie negują zjawiska inflacji, niezależnie od wskazanych powyżej mankamentów indeksu CPI. Ceny wielu dóbr i usług rzeczywiście znacząco wzrosły. Niezależnie jednak od wyższych cen podkreślić trzeba wielki wzrost kosztów życia wynikający nie tyle z konieczności, co z naszych osobistych wyborów.

Podsumowując: 
Chociaż inflacja może być ważnym makroekonomicznym pojęciem, nie znaczy to, że automatycznie rządzi twoim życiem.
Twoje wybory, zachowania, przekonania, nawyki, lęki i pragnienia mają decydujący wpływ na ogólny wynik finansowy.
Twoja świadomość, pomysłowość i umiejętności mogą rosnąć szybciej niż inflacja.


Podstawowy element programu inwestycyjnego proponowanego przez YMYL stanowi nasz kapitał, a więc pieniądze inwestowane w możliwie najbardziej bezpieczny sposób w celu uzyskania dochodu przewyższającego nasze wydatki (w punkcie tzw. Crossover Point - patrz krok 8)

Podstawowe kryteria inwestycyjne dla kapitału są następujące:
1. Twój kapitał musi produkować dochód (przynosić zyski).
2. Twój kapitał musi być absolutnie bezpieczny.
3. Twój kapitał musi być w całości płynny. Musisz mieć możliwość zamienić go w gotówkę w każdej chwili, aby poradzić sobie z nieprzewidzianymi sytuacjami.
4. Twój kapitał nie może być pomniejszany przez niepotrzebne opłaty.
5. Twój dochód musi być absolutnie bezpieczny.
6. Twój dochód nie może się wahać. Musisz wiedzieć dokładnie, jaki będzie następnego miesiąca, następnego roku i 20 lat od teraz.
7. Twój kapitał musi być wypłacany w gotówce, w regularnych odstępach czasu, nie może być automatycznie reinwestowany.
8. Twój dochód nie może być pomniejszany przez opłaty, potrącenia, cenę wykupu.
9. Inwestowanie musi produkować regularny, stały i określony dochód bez żadnego dodatkowego zaangażowania bądź kosztów z twojej strony. Nie może wymagać troszczenia się, zarządzania, twoje fizycznej obecności lub uwagi.

Powyższe kryteria inwestycyjne mają za zadanie chronić przed spekulowaniem naszymi ciężko zarobionymi pieniędzmi. W programie nie chodzi o podwojenie kapitału i szybkie wzbogacenie się. Jego celem jest dostarczenie bezpiecznego i stałego dochodu, na który możesz liczyć. Nie chodzi o to, by martwić się tym, że mamy recesje lub depresję, bezrobocie rośnie, a WIG jest znów pod kreską.
Bezpieczeństwo jest kluczowym czynnikiem w programie inwestycyjnym mającym na celu utrzymanie finansowo niezależnego stylu życia. Podane kryteria inwestycyjne eliminują większość popularnych sposobów lokaty kapitału. Według autorów YMYL jedynie jedna kategoria inwestycji spełnia te kryteria, a mianowicie obligacje długookresowe emitowane przez Skarb Państwa. Dlatego nie musisz stać się ekspertem w dziedzinie spekulowania i inwestowania. Możesz skupić się tylko na jednym, małym jej segmencie, który doskonale odpowiada podanym kryteriom.

Pomińmy opisaną w dalszej części kroku 9 część praktyczną, poświęconą kupowaniu obligacji, dotyczy ona bowiem rynku amerykańskiego. Na polskim rynku najbardziej bezpieczną, i zbliżoną do proponowanej przez autorów YMYL, formą inwestowania kapitału są 10-letnie obligacje Skarbu Państwa. Są to obligacje o zmiennym oprocentowaniu, z roczną kapitalizacją odsetek. W pierwszym, rocznym okresie odsetkowym oprocentowanie jest naliczane od wartości nominalnej jednej obligacji, a w kolejnych latach - od wartości nominalnej powiększonej o odsetki naliczone po zakończeniu poprzedniego okresu odsetkowego, co znacznie zwiększa zyskowność tej obligacji (mechanizm procentu składanego). W poszczególnych latach marża jest dla posiadacza obligacji gwarancją, że zwrot z inwestycji będzie zawsze wyższy od inflacji. Za wartość obligacji podlegających wykupowi można kupić nowe dowolne obligacje składając w określonym terminie dyspozycję ich zamiany na obligacje nowej emisji. Dla osób dokonujących zamiany obligacji przewidziane jest dyskonto, co oznacza, że cena zamiany jest niższa od ceny sprzedaży. Ponieważ przy obligacjach 10-letnich odsetki nie są cyklicznie wypłacane - ta forma inwestycji może sprawdzić się w okresie pierwszych 30 lat. Po przekroczeniu punktu Crossover Point należy wybrać taką formę obligacji, w której odsetki są cyklicznie wypłacane właścicielowi zainwestowanego kapitału. W ten sposób kapitał pozostaje nienaruszony, a odsetki stanowią źródło utrzymania. Zatem w kolejnych latach oszczędzania (w podanym przykładzie 31 i następne) należałoby przejść np. na obligacje czteroletnie, które także gwarantują zysk powyżej poziomu inflacji, a w których odsetki są wypłacane raz na rok. Moim zdaniem powyższe obligacje spełniają większość kryteriów inwestycyjnych opisanych w kroku 9. Więcej informacji o obligacjach Skarbu Państwa można znaleźć tutaj.

Oczywiście przedstawiona powyżej propozycja jest zdecydowanie nastawiana na bezpieczeństwo inwestycji i wynika z założeń programu YMYL. Z pewnością nie będzie odpowiadała osobom oczekującym większych zysków. Inwestować zgromadzony kapitał (oszczędności) można na wiele innych sposobów, ale wymagają one znacznie więcej naszego zaangażowania i orientacji w tym, co proponuje ciągle rozwijający się rynek. Warto szukać takich form pomnażania naszego kapitału, które pogodzą jak najwięcej wskazanych kryteriów inwestycyjnych z oczekiwaniami określonego zysku. Niech poziom tego ostatniego określa nie żądza wzbogacenia się, ale chęć zabezpieczenia i pomnażania oszczędności w celu zaspokojenia rozsądnie określonych potrzeb.


Przy opisie indeksu CPI korzystałem także z opracowania Wady i zalety wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych - szacunki obciążenia dla Polski (źródło).

14 komentarzy:

  1. dziękuje za dotrzymanie obietnicy.

    Pozdrawiam Marek

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałem opis 9 kroku i z kryteriami od punktu 1 do 8 mogę się zgodzić .

    Z punktem 9 " Inwestowanie musi produkować regularny, stały i określony dochód bez żadnego dodatkowego zaangażowania bądź kosztów z twojej strony. Nie może wymagać troszczenia się, zarządzania, twoje fizycznej obecności lub uwagi." nie zgadzam się w pełni. Poniżej opis dlaczego

    1)"Inwestowanie musi produkować regularny, stały i określony dochód.." - ok zgoda

    2)."..bez żadnego dodatkowego zaangażowania..." - Stare Polskie powiedzenie mówi, że Pańskie oko konia tuczy. Jeżeli nie interesujemy się swoimi pieniędzmi to one same nic nie wypracują. Trzeba liczyć, sprawdzać, przewidywać, reagować na sytuację w kraju i na świecie. W przeciwnym wypadku zysk będzie przypadkowy, a przeważnie może być strata.

    3)"...bądź kosztów z twojej strony..." - standardowa prowizja od kupna bądź sprzedaży akcji w biurze maklerskim BOSSA wynosi 0,38% za transakcje, ale nie miej niż 5 zł. Czyli inwestując powiedzmy 10 tyś muszę się liczyć z tym że zapłacę 76 zł prowizji, a dopiero reszta będzie moim zyskiem. Jeśli kupie członkostwo w stowarzyszeniu inwestorów indywidualnych za 90 zł za rok, to moja prowizja w BOSSA wyniesie 0,29% od transakcji, ale nie miej niż 5 zł. czyli od 10 tyś zapłacę 58 zł (za sprzedaż i kupno. 76-58 = 18zł. Jeżeli obracam tym 10tyś raz na tydzień to oszczędność w skali roku z tytułu mniejszej prowizji wynosi 18 zł x 52 tygodnie - 90 składka na rok = 846 zł.

    Wniosek nie zawsze dodatkowa opłata jest zła, trzeba policzyć. Tygodniowy obrót papierami to nie jest jakieś ekstremum, jest cały dział inwestowania jednoseryjnego (odradzam day trading). Wystarczy spojrzeć na dzienne wahania kursów żeby zrozumieć że tydzień to czasami wieczność. Jeśli pieniądze mają zarabiać nie można ich zostawić samopas "Pańskie oko konia tuczy"

    4) "...Nie może wymagać troszczenia się, zarządzania, twoje fizycznej obecności lub uwagi.." - Trzeba wymagać nic się samo nie zrobi i nic nie przypilnuje samo. Pańskie oko konia tuczy

    Co do samego przykładu/rekomendacji/subiektywnego zdania dotyczącego w co inwestować. Wybór obligacji jako przykład do inwestowania uważam za chybiony. Po pierwsze inwestowanie w jedne rodzaj aktywów jest nieroztropny. Inwestowanie w obligacje 4, 5 czy 10 letnie to zawsze ten sam rodzaj aktywów. Podobnie jak akcje np. KGHM, Żywca , PGE to ciągle jeden rodzaj aktywów.

    Po drugie Państwo które zwiększa deficyt, jest w stanie recesji (można to też nazwać spowolnieniem) nie jest żadnym gwarantem bezpieczeństwa naszych inwestycji. Obligacje są uważane za bezpieczne w USA, ale czy ten wzór można stosować wszędzie? Myślę że ci którzy kupili obligacje Grecji w 2008 jako bezpieczne aktywa mają inne zdanie. Czy Państwa może zbankrutować? Tak np Argentyna, Rosja Polska

    Reasumując nie ma czegoś takiego jak bezpieczne, przynoszące stały zysk i niewymagające aktyw. Swoimi pieniędzmi trzeba zająć się samemu i pilnować swoich interesów.

    Pozdrawiam Marek

    OdpowiedzUsuń
  3. Marku, dziękuję za wyrażone zdanie.Cieszę się, że zgadzasz się z kryteriami od 1 do 8. To i tak dobry wynik (: Z pewnością założenia kroku 9 wynikają z pozycji USA i możliwości zadłużania się "w nieskończoność". Jednocześnie obligacje uchodzą (przynajmniej tak było do tej pory) za aktywa znacznie bardziej bezpieczne niż papiery z rąk prywatnych. Przykładem jest to, co działo się na rynku akcji w czasie kryzysu w 2008 r. Niewypłacalność obligacji skarbowych to ostatnia rzecz, na jaką państwo może sobie pozwolić. Pomimo tego, co się działo w Grecji, choć zauważmy, że nawet tam robiono wszystko, żeby nie splajtowała - prywatna firma już dawno ogłosiłaby upadłość. To, co piszesz o dywersyfikacji portfela inwestycyjnego, kalkulowania całkowitych kosztów,pilnowania swoich interesów - zgoda. Ale dotyczy to już innego podejścia do inwestowania, o którym nie wspomina YMYL, a które wymaga dużo zaangażowania "pańskiego oka" w skali nie roku, miesiąca, ale tygodnia. Sam współautor książki i główny pomysłodawca kroków Joe Dominguez pracował na Wall Street, a mimo to swój program oparł na konserwatywnym inwestowaniu kapitału w obligacje skarbowe. Są też przykłady tych, dla których program YMYL działa i osiągnęli niezależność finansową. Inwestowanie oszczędności to ciekawy temat, nie czuję się jednak w tym zakresie wystarczająco kompetentny. To trochę na uboczu tematyki tego bloga. Niemniej książkę Your Money or Your Life uważam za bardzo ważną lekturę w kształtowaniu świadomości, czym są pieniądze, rozwijaniu tego, co autorzy nazywają integralnością finansową. A to, w jaki sposób inwestujemy oszczędności w realnym życiu, to już trochę wypadkowa naszej osobistej sytuacji i indywidualnych wyborów. Za 20-30 lat napiszę post, na ile metoda YMYL się sprawdziła (:

    OdpowiedzUsuń
  4. rzeczywiście, ciężko się zgodzić z tymi tezami... szczególnie jeśli mają one dotyczyć budowania niezależności finansowej, z drugiej zaś być bezpiecznymi i prostymi.

    Wskaźnik inflacji jest typowym mydleniem oczu opinii publicznej, bo tak naprawdę niewiele mówi o czymkolwiek. Czymś zupełnie innym jest wzrost cen w sektorze dób i usług, a czymś zupełnie innym w sektorze zaopatrzenia (np w energię, paliwa, surowce energetyczne itp). W przypadku gospodarstwa domowego podstawowym kryterium są tzw.wydatki stałe: energia, media, żywność, a nie wydatki okresowe. Podobnie ma się sytuacja z firmami: koszty energii, paliw, transportu... ale to nie jedyny składnik. Pod uwagę należy wziąć również tzw. iluzję pieniądza: ile towarów, dóbr czy usług można było nabyć za średnią krajową w latach siedemdziesiątych, a ile dzisiaj? To daje pełniejszy obraz sytuacji, bardziej rzeczywisty.

    Kolejnym elementem jest cykliczność,występująca także w gospodarce. Supercykl gospodarczy Kondratieva, obejmuje około 50 lat. W tym czasie dochodzi do zasadniczych przewartościowań nie tylko w systemach gospodarczych i ekonomicznych, ale także społecznych, politycznych. Z reguły ostatnia faza supercyklu charakteryzuje się występowaniem łącznie niekorzystnych zjawisk w polityce, (rewolucje, obalanie rządów), gospodarczych i ekonomicznych (kryzysy, bankructwa, pękające bańki spekulacyjne) oraz społecznych (głownie utrata zaufania do instytucji publicznych, państwowych, finansowych)
    Ostatnie sto lat to wojna zakończona wielkim kryzysem w 1929, następnie kryzys zwany szokiem naftowym (1973), oraz obecny rozpoczęty we wrześniu 2008 roku upadkiem banku Lehman Brothers. ten ostatni jest o tyle ciekawy, że uruchomił pękanie bańki spekulacyjnej, jaka do tej pory nie istniał w historii świata. Chodzi o bańkę kredytową. Apogeum przewidywane jest na lata 2017-2024.

    Wg szacunków GUS w Polsce jest około 14 mln gospodarstw domowych. Wg danych NBP zadłużenie gospodarstw domowych w samych tylko bankach przekroczyło w czerwcu 2013 kwotę 550 mld złotych. Powstaje pytanie: jak daleko jest w stanie posunąć ktoś, kto ma na karku raty do płacenia? Ludzie z tych gospodarstw są sprzedawcami, kierowcami, nauczycielami, urzędnikami, zwykłymi robotnikami itd... W jeszcze gorszej sytuacji są rządy. Obserwacja działań polskiego rządu, daje wiele do myślenia: szumnie zapowiadane uproszczenie systemu podatkowe i zmniejszenie obciążeń fiskalnych skończyło się najpierw likwidacją ulg, następnie wzrostem VAT, by w końcu zawiesić progi ostrożnościowe. Fakt rzadko się zdarza by państwo zbankrutowało, a casus Grecji dowodzi, że inwestorów można postawić pod ścianą i wymusić na nich redukcję długu np o 40 % i zamiast odsetek i zwrotu kapitału jest po stronie inwestora strata. Innym przykładem załatwiania potrzeb finansowych rządów jest casus Bank of Cyprus. Można więc pokusić się o pytanie czy rząd, który w tym roku wyemitował dziesięcioletnie obligacje o terminie zapadalności w 2023: będzie jeszcze u władzy? jest w stanie zagwarantować wypłacalność? jest w stanie zagwarantować odpowiednią koniunkturę? Jak za dziesięć lat wg tego rządu będzie wyglądać sytuacja gospodarcza, polityczna i społeczna w kraju emitenta?

    Reasumując: nie istnieje coś takiego jak bezpieczna inwestycja.
    Wiedza jest kluczowa: ale nie ta wynikająca ze wskaźników, lecz ta wynikająca z obserwacji faktów i wyciągania własnych wniosków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rynki finansowe cechuje swoistego rodzaju gra pomiędzy strachem a chciwością, i właśnie ta skala emocji między tymi biegunami ma wpływ na ceny, także obligacji. Nie inaczej jest w rzeczywistości, choć tutaj akurat tę grę nazywa się grą popytu i podaży.
      Stare porzekadło inwestycyjne mówi: bogaci inwestują w aktywa, biedni inwestują w pasywa. I nie chodzi tu tylko o takie pasywa jak np wczasy na Jamajce czy wypasiona fura. W bilansie finansów państwa obligacje figurują po stronie pasywów. Wobec powyższego taka inwestycja sama w sobie jest już obarczona ryzykiem. Jeśli księgowy czyli min. finansów nie potrafi dopiąć budżetu albo kiepsko nim zarządza, zaczyna zaciągać długi w postaci obligacji: nie tylko u własnych obywateli, ale także w instytucjach finansowych krajowych i zagranicznych. Kwestią zasadniczą jest więc świadomość na ile dłużnik jest wiarygodny, a ocena jego wiarygodności zawsze odbywa się w kontekście ogólnej sytuacji.

      Nie oznacza to bynajmniej, że kredytowanie państwa jest złe samo w sobie i nie ma sensu. Ma sens pod warunkiem, że długoterminowa perspektywa wygląda obiecująco, zamiast niepewnie.

      W konkluzji: najważniejszym w moim odczuciu dla długofalowej, osobistej polityki inwestycyjnej i budowania własnej niezależności finansowej jest tzw. efekt procentu składanego. Jego istotnym elementem jest czas oraz stale rosnąca krzywa inwestowanego kapitału. Oprocentowanie jest raczej sprawą drugorzędną, a inflacja, o ile nie przejdzie w hiperinflację ma marginalne znaczenie. Liczy się systematyczność oraz wiedza wynikająca z informacji okołorynkowych, pozwalająca wychwycić nastroje i możliwe tendencje rozwoju. Równie dobrze co roku można podwyższać kwotę inwestowanego kapitału o wskaźnik inflacji. Ale najważniejszą rzeczą (tak przynajmniej wynika z moich doświadczeń i obserwacji) jest to by przestrzegać zasady: lepszy mały zysk a częsty, niż dużego długo czekać. To najbardziej optymalny scenariusz dla procentu składanego.

      Usuń
  5. No to powróżmy sobie lepiej z fusów. To równie pewne, jak "prognozy" ekspertów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamiast wróżyć lepiej poszerzać wiedzę.

      Pozdrawiam
      Marek

      Usuń
    2. No właśnie mówię, że ta wiedza to wróżenie z fusów, co mówią sami eksperci. Pozdrawiam!

      Usuń
  6. ;) zawsze zadziwiała mnie lekkość z jaką ludzie są w stanie mylić wróżenie z fusów z myśleniem strategicznym, którego jednym z elementów jest właśnie sztuka i umiejętność przewidywania przyszłych zmian i ich skutków wywoływanych przez obecne wydarzenia. Swoją drogą, tak na marginesie inwestowanie wymaga myślenia strategicznego (vide np. Warren Buffet)

    Wiedza niewątpliwie jest niezbędna i przydatna. Uważność na lekcjach historii pozwala z łatwością stwierdzić, że nie istnieje taki system społeczny, polityczny, gospodarczy, ekonomiczny, który trwałby wiecznie i niezmiennie. Byłoby to zaprzeczeniem esencji zmian, które są wyznacznikiem rozwoju.

    Wobec powyższego, można zadać sobie pytanie: czy obecny system polityczny, społeczny, gospodarczy, ekonomiczny oparty w dużej mierze na kulturze menadżerskiej i corporate governance będzie trwać wiecznie i niezmiennie? Innym o wiele ciekawszym pytaniem jest to, czy ten system, który wypromował tworzenie PKB przy pomocy długów jest w stanie dalej to robić na taką skalę, skoro już dziś wiadomo, ze w niektórych przypadkach owo PKB nawet nie starcza na pokrycie długów przeznaczonych na jego tworzenie?

    Ostatecznie to własnie dzięki wiedzy pańskie oko jest w stanie doglądać i tuczyć konia, zamiast karmić go paszą kupowaną na kredyt, w nadziei, że koń kiedyś zwróci właścicielowi poniesione koszta;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż, Drodzy Panowie, myślenie strategiczne z założenia musi opierać się na wierze w jakiekolwiek stałe i pewne założenia, musi wynikać z jakichkolwiek przesłanek - choćby z takiej stałej, jaką jest "brak stałej", a tu już zaczyna się dziwaczna oraz niczym logicznym nieuzasadniona ekwilibrystyka. Natomiast przekonanie, że te stałe istnieją, nie ma najmniejszych podstaw, czego dowodzi historia właśnie. Prezentowane tu myślenie wg mnie jest typowo życzeniowe, ale w gruncie rzeczy nic nam innego nie pozostaje. A podejście do tych spraw to wyłącznie kwestia filozofii. I bardzo proszę darować sobie paternalistyczny ton - vide: pierwsze zdanie. Jeśli można:)

      Usuń
    2. ;) na takie dictum, pierwsza szpada czeskiej medycyny, ornitolog z zamiłowania, dr Strossmayer z pamiętnego serialu "Szpital na peryferiach" zwykł był nawiązywać do niezwykle obrazowej i uroczej metafory gołębicy.

      P.S. Miło było pogawędzić! thnx;)

      Usuń
  7. Do mnie najbardziej przemówił punkt 9, właśnie tego szukam :)

    Anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do mnie też, dlatego -pomimo wszystkich uwag i zastrzeżeń- swoje oszczędności, jak już je będę miał..., będę inwestować w obligacje. A jeżeli nasze drogie (w przenośni i dosłownie) państwo splajtuje,trudno - będę na garnuszku u własnych dzieci.

      Usuń
  8. Witam

    Czy w obliczu ostatnich zawirowań na rynku w Grecji, skokowego wzrostu kursów walut, kradzieży składek z OFE nadal stoicie na stanowisku że 9 punkt i tezy tam głoszone to jest właśnie to?
    Czy też słowa Roberta "Wiedza jest kluczowa: ale nie ta wynikająca ze wskaźników, lecz ta wynikająca z obserwacji faktów i wyciągania własnych wniosków"

    Pozdrawiam
    Marek

    OdpowiedzUsuń

UWAGA: Komentarze są moderowane i pojawiają się dopiero po pewnym czasie. Będzie nam miło, gdy się pod nimi podpiszesz :) Nie publikuję wypowiedzi pozornie na temat, a stanowiących formę reklamy, zwł. blogów komercyjnych...