Między twórczym bałaganem a pedantycznym porządkiem

Porządek, porządek, to wróg zwierządek – twierdziła kaczka Katastrofa w bajce Wojciecha Widłaka. Zastanawiam się czasem nad ilością energii wkładaną w okiełznanie przedmiotów, aby stały lub leżały dokładnie w tym, a nie innym, miejscu. O, Syzyfie! Porządek trzeba robić, nieporządek robi się sam, mawiał Tadeusz Kotarbiński.

Prawo entropii zakłada, że każdy układ podlega stopniowemu rozpadowi. Rozpad systemu nazywanego porządkiem najlepiej widoczny jest na przykładzie rodziny wielodzietnej, w której przedmioty niczym żyjątka przemieszczają się dzięki swoim niczego nieświadomym (?) nosicielom. Epidemia rozrzuconych klocków lego, kredek, skarpetek, chusteczek do nosa, książek, nożyczek, pinesek, niedokończonych rysunków, szklanek, słomek, części garderoby szerzy się w zastraszającym tempie. Przedmioty, napotykając dobre warunki rozwoju, tworzą kolonie, szczególnie dobrze rozwinięte w dziecięcych pokojach. Ciekawe, że dzieci są dość dobrze uodpornione na toksyny bałaganu, natomiast starsze osobniki przejawiają, zwłaszcza pod koniec dnia, objawy zatrucia (wzmożona aktywność, napady nerwowości, gwałtownych skłonów, bezwładne opadanie na sofę).

Porządek to jedna z nieskończenie wielu, statystycznie - nieprawdopodobna, wersja chaosu (Holbach). To rzecz ulotna, która pojawia się na krótko w sobotnie przedpołudnie lub wieczorem, po położeniu dzieci do łóżek (i bez zaglądania do wnętrza szafek na ubrania!). Ileż utajonego szału [rodziców] zawiera zwykły porządek (to Gombrowicz).

Zachwyca mnie świat przyrody, tak pełen chaosu, a jednak uporządkowany i to bez bólu krzyża od podnoszenia porozrzucanych przedmiotów (choć zawsze to jakaś forma gimnastyki). Spacerując po lesie nie układasz patyczków w równe rządki, akceptujesz nieład opadających liści i szyszek, pogmatwane ścieżki mrówek.

Szukam złotego środka, który pogodzi ogień z wodą. Może w pojęcie porządku wdarła się tyrania perfekcjonizmu, a próby jego „ostatecznego” zaprowadzenia to iluzja kontroli nad przedmiotami i... własnym życiem? A może poszukać metody w tym szaleństwie: być łagodnym dla przedmiotów, mając nadzieję, że dojdziemy do entente cordiale – serdecznego porozumienia: pozwolę rzeczom odrobinę żyć własnym życiem, one pozwolą mi zapaść wygodnie w fotelu lub na sofie i delektować się, choć od czasu do czasu, świętą obojętnością.

Czy odrobina nieładu okaże się twórcza czy też destrukcyjna, to wszak zależy już od twórców.




O tym, że radosny bałagan jest lepszy niż smutny porządek pisałem w poście Rodzice na wolnych obrotach.

4 komentarze:

  1. Uwielbiam porządek ale sprzątać już nie - i to jest dopiero problem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyż ma sens walka z prawami przyrody? ;) wszak entropia rośnie ...

    A może to jest ten "odwieczny" spór pomiędzy starymi i młodymi. Jedni chcą sprawdzać i testować, działać, a inni woleliby nic nie ruszać.

    A w ogóle to przecież sami wymyślamy sobie, że ma być porządek. Może trzeba zmienić to podejście i problem zostanie rozwiązany :) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niektórym trudno w balaganie zebrać mysli. Porządek to stan harmonii :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Porządek to oszczędność czasu;-) jak wszystko ma swoje miejsce to wiadomo gdzie po to sięgnąć... tyle;-)
    Szajba

    OdpowiedzUsuń

UWAGA: Komentarze są moderowane i pojawiają się dopiero po pewnym czasie. Będzie nam miło, gdy się pod nimi podpiszesz :) Nie publikuję wypowiedzi pozornie na temat, a stanowiących formę reklamy, zwł. blogów komercyjnych...