Co nam może pomóc cz.2 - 5S

Rozwinięcie punktu pierwszego  z wpisu:

5S w praktyce, w domu - przykład na potrzeby niniejszego tekstu:
Szuflada w kuchni, gdzie przechowujemy sztućce - prześledźmy metodę 5S z poszczególnymi jej krokami:

1S - selekcja/sortowane (seiri/sort) --> sprawdzamy co mamy w szufladzie (identyfikujemy) i usuwamy wszystkie przedmioty, które są zbędne. Przykłady: widelec z czasów studenckich - mamy do niego sentyment, ale kompletnie nie pasuje do obecnej zastawy ;-), łyżeczki "po babci", łyżeczki do odmierzania lekarstw itp. Bardzo często ustala się kryteria, czy dany przedmiot jest zbędny - np. duble, nieużywane przez 30 dni, pół roku, rok, itp. Krok 1S powinien być procesem ciągłym - selekcja przeprowadzana jest na bieżąco, jeśli uznamy, że jakiś przedmiot jest zbędny. Bardzo często stosuje się tzw. czerwone karteczki do oznaczenia przedmiotów, aby poźniej podjąć decyzję, co z tym robimy - czy jest to używane (jak często), czy jest to rzecz zbędna, itp.

2S - systematyka (seiton) --> krok ten możemy podsumować "miejsce dla wszystkiego i wszystko na swoim miejscu". W naszej szufladzie wyznaczamy miejsce, a następnie je oznaczamy do przechowywania naszych sztućców, które uznaliśmy w poprzednim kroku za niezbędne - najlepszym rozwiązaniem będzie pojemnik na sztućce z podziałem na łyżki, widelce, noże, łyżeczki. Rozwiązanie musi być praktyczne i funkcjonalne - dostosowane do wielkości szuflady oraz ilości przechowywanych rzeczy. Ważna jest ergonomia - jeśli coś wyjmujemy rzadko, niech będzie na spodzie, z tyłu, tak, aby za każdym razem nie szukać, przesuwać. Warto poinformować o tym innych domowników, aby uniknąć problemów.

3S - sprzątanie (seiso) --> w tym kroku króluje sprzątanie, jednak najważniejsze jest wyeliminowanie przyczyn pojawiających się zanieczyszczeń. Zakładam, że wkładamy sztućce czyste, ale z czasem jakiś kurz się zbiera czy osadza wewnątrz. Możemy tutaj używać jaśniejszych/białych kolorów tak, aby wszelkie zanieczyszczenia były widoczne szybciej.

4S - standaryzacja (seiketsu) --> krok, w którym chcemy ustandaryzować praktyki, rozwiązania z poprzednich kroków. Informujemy rodzinę, że od dziś w naszej szufladzie tak wyglądają poukładane sztućce - temat szczególnie ważny dla dzieci, możemy przez konkretny przykład (jeśli pomagały od początku) pokazać, jak zorganizować, uporządkować i utrzymać standard. Ważna jest prewencja - tak postępujemy, aby uniknąć zbędnych rzeczy w szufladzie, układamy po wyjęciu, np. 
ze zmywarki, w odpowiednie przegródki, itp.

5S - samodyscyplina/samodoskonalenie (shitsuke) --> celem jest utrzymanie zmian wprowadzonych w pierwszych czterech krokach, jest to również ciągłe doskonalenie, a w szczególności samodoskonalenie.

Pojawiają się jeszcze czasem kroki 6s & 7s odnoszące się do bezpieczeństwa (safety) - przykład z nożami w przegródce, ew. zabezpieczenie szuflady przed otwarciem przez małe dzieci oraz zadowolenia (satisfaction) - w naszym przykładzie wpadamy w samozadowolenie, że mamy porządek w szufladzie ;-).

Przykład ze sztućcami jest banalny, ale pokazuje, jak krok po kroku działa metoda 5S. Większość z nas ją stosuje nieświadomie (przecież sprzątamy, wyrzucamy/oddajemy/sprzedajemy niepotrzebne rzeczy itp.). Mając świadomość całej drogi postępowania możemy spróbować ją wdrożyć np. w piwnicy, w której jest "wszystko", czy w pawlaczu. Pomoże nam oznaczenie czerwonych karteczek, a może przezroczystych pojemników, abyśmy szybko widzieli co jest w środku.

Powodzenia i zapraszam do podawania własnych przykładów.

9 komentarzy:

  1. U nas największy problem to rachunki, gwarancje, pity, kwity i tego typu dokumenty. No ale jakoś ogarniamy - segregujemy na tematy (np. rachunki za prąd, wodę, nieruchomość, ubezpieczenie mieszkania, sprawy związane z PIT), co jakiś czas usuwamy zbędne papiery (np. jakieś listy dołączone do rachunków). Część na szczęście przychodzi w formie elektronicznej z mailem przypominającym - to jest super. W przypadku papierowych niestety zupełnie nie sprawdza się u nas zapisywanie kolejnych terminów płacenia rachunków, które przychodzą z góry (miałam do tego programik, ale mnie irytował). Jeśli mam pieniądze, to po prostu płacę wszystko z góry za pół roku, żeby potem nie zapomnieć...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja po otrzymaniu rachunku od razu ustawiam przelew w banku, ale datę płatności wpisuję późniejszą (zgodnie z tą na rachunku). Na papierowym kwicie zawsze od razu zapisuję datę, kiedy ustawiłem przelew. Właśnie wczoraj wpisałem wszystkie przelewy dla PGNiG na cały rok 2013. Wtedy przelewy "same się robią", a jeśli brakłoby kasy na koncie, z którego opłacam dany przelew otrzymuję informację o braku środków i mogę zrobić to ręcznie.
    Wystrzegam się natomiast "poleceń zapłaty" ponieważ to ja chcę decydować o ile, kiedy i komu przeleję moje pieniądze.
    Kamil

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamil, dzięki za podpowiedź. Może faktycznie spróbuję to jakoś ogarnąć, w końcu żyjemy w świecie tak wielu użytecznych narzędzi... tylko czasem lenistwo nie pozwala się z nimi zapoznać albo jakoś wykorzystać na swoją korzyść. Tymczasem mała inwestycja w umiejętność, wiedzę i usprawnienie procesu oszczędza później i czasu, i nerwów.

      Usuń
    2. Polecam darmowy kalendarz Rainlender - można ustawić przypomnienia cykliczne. Używam od kilku lat w domu - sprawdza się b.dobrze.
      W pracy (z konieczności) Outlook - kalendarz też jest ok. Jak się dobrze ustawi zadania, akcje z odpowiednim przypomnieniem to jest pomocny.

      Usuń
  3. Każda rada, jaką tu znajduję jest świetna praktyczna i do wykorzystania na każdej płaszczyźnie życia, a im dłużej czytam minimalistyczne blogi, tym bardziej uświadamiam sobie, jak bardzo minimalizm obecny jest w moim życiu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to się nazywa minimalizm, kiedyś zdrowy rozsądek, oszczędzanie/oszczędność. Tak naprawdę nikt nic nowego nie odkrył a jedynie świadomie używa :-). Tak samo jak w przypadku 5S z wpisu - przecież gdyby to nie "przyszło" wraz z wkroczeniem korporacji do Polski to nadal większość z nas wiedziała jak zrobić porządek, że czasami musimy przeprowadzić selekcję itp. - i nie kryło to się pod jakimś tajemniczym "s" :-)
      Pozdrawiam,

      Usuń
  4. Ja bym jednak był bardziej ostrożny przy nieodwracalnym usuwaniu rzeczy. W dawnych domach istniało miejsce, do którego znoszono takie niepotrzebne przedmioty, aby potem po miesiącach czy latach mogły nabrać nowego życia. Nigdy nie wiadomo, co się może jeszcze przydać. O ILE WIĘC miejsce na to pozwala i mamy strych, piwnicę, komódkę - warto tam umieścić tę lepszą cześć usuwanych rzeczy. Jeśli z 10 zaniesionych tam rzeczy przyda się w przyszłości choćby jedna - już jest zysk i oszczędność. Jeśli zbyt bardzo ograniczymy ilość posiadanych rzeczy, to w wypadku zaistnienia REALNEJ POTRZEBY POSIADANIA DANEJ RZECZY może się okazać, że musimy ją kupić, a nie - wyjąć z "magazynu".

    Adam S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Adamie, praktykuje się to jeszcze :)
      U nas też się magazynuje niektóre rzeczy, są to głównie rzeczy dla dzieci (ubrania, zabawki, książki, jakieś wózki, rowerki itp.).
      Jeśli dziecko wyrasta z czegoś, a jest to nadal dobre to wędruje na strych. W sumie to nic nie zalega, bo dzieci pojawiają się w naszej rodzinie co ok. 4 lata. Fajnie wyciągnąć karton z napisem 6 m-cy a w nim ubranko, kurteczka, grzechotki... nie muszę kupować- oszczędzam, nie ląduje na śmietniku jak dziecko wyrośnie- zyskuje środowisko, bo to recykling w czystej postaci.
      Sposób na nie zabałaganienie sobie świata to kartony opisane na jaki wiek są przedmioty w nim się znajdujące (małe dzieci co pół roku, większe co rok).
      Mam też szafkę na puste butelki i słoiki- jak coś kupuję nigdy nie wyrzucam, przy okazji wrzucam do zmywarki, wynoszę i jak znalazł na domowe przetwory.
      malinka

      Usuń
    2. Nie posiadamy strychu ani piwnicy (te nowoczesne bloki!), co samo w sobie dyscyplinuje nas do pozbywania się nadmiaru rzeczy. Doszedł element świadomego wyboru na rzecz idei przekazywania ubrań po dzieciach innym zaprzyjaźnionym lub znajomym rodzinom, które z kolei przekazują nam, w miarę pojawiania się kolejnych dzieci, tego, czego akurat potrzebujemy. Ostatnio były to buty na jesień dla córki, dla synka chyba nie kupiliśmy żadnego nowego ubrania. Jesteśmy natomiast przywiązani do świetnego wózka (Emaljunga), który towarzyszy nam od pierwszej córki, jedynie go pożyczamy, ale nie zamierzamy go oddawać. Mieliśmy duży zapas słoików z myślą o przetworach, ale uświadomiliśmy sobie, że mimo dobrych chęci nie mamy na to miejsca w naszym mieszkaniu. Podoba mi się porządek i dzielenie ubrań rozmiarami. Też taki wcześniej stosowaliśmy.

      Usuń

UWAGA: Komentarze są moderowane i pojawiają się dopiero po pewnym czasie. Będzie nam miło, gdy się pod nimi podpiszesz :) Nie publikuję wypowiedzi pozornie na temat, a stanowiących formę reklamy, zwł. blogów komercyjnych...