Obowiązki domowe

W każdej rodzinie, zwłaszcza wielodzietnej, wcześniej czy później pojawia się temat uporania się z furą domowych obowiązków. Uporania się, czyli rozsądnego podziału tychże pomiędzy rodziców a dzieci, w sposób adekwatny do wieku (tych ostatnich) i sił (zwłaszcza tych pierwszych, zwykle przeciążonych). Znam taką historię, w której poproszono nastolatka w wieku szkolnym o zaparzenie herbaty. Po długiej chwili dziecię to wróciło z pytaniem jak się gotuje wodę. Nasza dwunastoletnia Tereska nie tak dawno została na popołudnie w domu sama, bez obiadu. Gdy wróciliśmy okazało się, że poszła do sklepu, kupiła pierś z kurczaka, usmażyła sobie kotlety i ugotowała ziemniaki. Umie wyprasować tacie koszule do pracy, umyć mamie podłogę w kuchni, upiec ciasto czy uszyć portfelik. Starsi Czytelnicy pamiętają zapewne kultowe książki Braun Anne i Nell Edith Trzeba umieć sobie radzić i Nastolatki gotują Sabiny Witkowskiej. Mam wrażenie, że dzisiejsze dzieci przyzwyczajone są do podawania wszystkiego „na tacy”, w każdym razie zbyt dużo czasu spędzają przy swoich tabletach i komórkach zamiast uczyć się realnych, życiowych umiejętności. Ostatnio wykorzystaliśmy "czas rodzinny", o którym pisałem w poście Najpierw rzeczy najważniejsze, na ponowne przeanalizowanie naszych obowiązków rodzinnych i myślę, że sposób, w jaki to zrobiliśmy, może zaciekawić tych, którym zadanie to wydaje się ponad siły. 

W czasie pierwszego spotkania z dziećmi na dużym kawałku brystolu wypisaliśmy (bez określonego porządku) wszystkie obowiązki domowe, jakie tylko przychodziły nam i dzieciom do głowy: od zarabiania pieniędzy, płacenia za rachunki, robienia zakupów do wycierania kurzu, wyrzucania śmieci i mycia łazienki. Wyszła z tego, jak możecie się domyślać, bardzo dłuuuga lista. Ćwiczenie to pokazało dzieciom jak wiele jest rzeczy, które trzeba robić, aby dom funkcjonował w miarę normalnie. Stwierdziliśmy także, że żadnej z tych rzeczy nie da się nie robić! Jeśli nie będziemy wyrzucać śmieci, wkrótce będziemy w nich brodzić po całym domu. Jeśli nie będziemy myć naczyń czy ubrań, nie będziemy mieli w czym jeść/chodzić.

Następny etap (bez udziału dzieci) wymagał podzielenia obowiązków na te, które mogą wykonywać tylko rodzice i prace, które mogą przejąć dzieci. Obowiązki rodziców wypisaliśmy, każdy z osobna, na małych karteczkach. Z kolei każdy obowiązek dzieci został przedstawiony w formie piktogramu. Kolor kartonika wskazywał poziom trudności danej pracy. Łatwiejsze (kolor zielony) mógł wykonać nasz prawie 5-letni Antek, trudniejsze oznaczyliśmy kolorem pomarańczowym, a kolor biały oznaczał najtrudniejsze prace przeznaczone dla najstarszych dzieci. Część z nich oznaczyliśmy kropką jako obowiązki "sobotnie” w przeciwieństwie do pozostałych, które trzeba wykonywać "na bieżąco". Piktogramy mają tę zaletę, że stanowią jasną informację niewymagającą umiejętności czytania.

Drugie spotkanie z dziećmi zaczęliśmy od przygotowania na tablicy białych kartek formatu A4, dla każdego dziecka osobno. Dodatkową kartkę przeznaczyliśmy dla "rodziców". Następnie zaczęliśmy od przymocowania do kartki „rodziców” po kolei wszystkich naszych obowiązków (zdjęcie u góry). W ten sposób nasza kartka została szybko zapełniona. Pokazaliśmy w ten sposób dzieciom, że mamy naprawdę bardzo dużo na głowie: kupowanie ubrań i butów, zarabianie, gotowanie, mycie okien, itp.
Następnie zachęciliśmy dzieci, aby z luźno leżących na podłodze piktogramów wybrały dla siebie te, które im odpowiadały, dbając o to, aby każde dziecko wybrało obowiązki adekwatne do swoich możliwości, w miarę "po równo" dla każdego, a także równomiernie, jeśli chodzi o podział na obowiązki „sobotnie"/"bieżące”. Wybrane kartoniki przypinaliśmy do kartek z imieniem dziecka. W ten sposób rozdzieliliśmy obowiązki i -co ciekawe i najważniejsze- dzieci zrobiły to z prawdziwym entuzjazmem. Zaznaczyliśmy, że przyjęte na siebie obowiązki dzieci będą wykonywać w ciągu najbliższego tygodnia.



Na etapie realizacji ważne jest ze strony rodziców przekazanie instrukcji, jak dany obowiązek ma być wykonany, przy użyciu jakich narzędzi i jakiego rezultatu oczekujemy. Bardzo trudną rzeczą jest powstrzymanie się od robienia czegoś za dziecko, z przyzwyczajenia. Trudności sprawia też powstrzymanie się od ciągłego poprawiania dziecka (np. gdy niedokładnie zamiecie schody), a także zostawienie mu przestrzeni na niepowodzenia.

Kolejne spotkanie z dziećmi („robocze”) poświęciliśmy na omówienie minionego tygodnia: jakie rzeczy zostały zrobione dobrze, jakie mniej, a co nie zostało zrobione w ogóle. Dzieci miały możliwość zrezygnowania z tego, co im nie odpowiadało, a także wymienienia się kartonikami. Daliśmy im także (zwłaszcza Antkowi) szansę wybrania pomarańczowego kartonika, a więc (co za wyróżnienie!) przyjęcia na siebie obowiązku trudniejszego.



Omówiony "system" obowiązków „ruchomych” uzupełniają „obowiązki stałe”, które funkcjonują w naszej rodzinie już od dawna: sprzątanie po swojej pracy/zabawie, wieczorne lub sobotnie porządki w swoim pokoju, czy tajemniczo brzmiące „baza poranna” i „baza wieczorna” (to nic innego jak „pakiet”: modlitwa, ścielenie łóżka, ubranie się, mycie czy posprzątanie swoich ubrań). Każde z dzieci ma także, w określone dni tygodnia, dyżury przy stole (nakrycie talerzy i sztućców, przygotowanie produktów, potem schowanie ich do lodówki, wytarcie stołu, załadowanie zmywarki, zamiecenie pod stołem i w kuchni). Są to tzw. „prace w duetach” – młodsze dzieci pracują razem z rodzicem, jeden „duet” stanowią najstarsze Córki, które mają okazję wykazać się twórczą inwencją i przygotować na kolację to, na co mają ochotę (i co akurat jest w lodówce). 

Przedstawiony system nie obejmuje oczywiście wszystkich prac i zadań. Życie ciągle przynosi niespodzianki i nowe wyzwania. Jesteśmy elastyczni, analizujemy możliwości dzieci, czasem wyręczamy siebie nawzajem.
Spokojna atmosfera „czasu rodzinnego” i ciekawa graficznie forma spowodowały, że nie jesteśmy -jak to często bywa- traktowani przez dzieci jako „agresorzy” narzucający jakieś niezrozumiałe ciężary. Myślę, że przedstawiona metoda podziału rodzinnych obowiązków ma szansę uświadomić domownikom w każdym wieku, że jest to nasza wspólna sprawa, wymagająca wzajemnego szacunku, zrozumienia i zaangażowania wszystkich, aby dom stał się czystym, miłym i przyjemnym do życia miejscem, a także –w sposób pośredni-  okazją do zdobywania praktycznych nawyków i umiejętności.

Ciekaw jestem jak radzicie sobie z obowiązkami domowymi, w jaki sposób je dzielicie z dziećmi. Zachęcam do podzielenia się!

Inne wpisy poświęcone wychowaniu znajdziecie w zakładce Przewodniki pt. Małżeństwo, rodzina, dzieci, edukacja. Zapraszam do lektury!

9 komentarzy:

  1. Bliźniaki jeszcze za małe, żeby jakoś "planowo" pomagały, ale jak bardzo chcą to im tego nie zabraniamy... Nie można dopuścić, by sie zniechęcały odmową przyjecia pomocy :)
    Nastolatka robi w domu zasadniczo wszystko ( u nas jest tak, że w ogromnej większości przypadków nie ma sztywnego podziału obowiązków; robi ten kto ma akurat "wolne moce przerobowe"). Prawdą jest jednak, że zdecydowanie bardziej woli grzebać w motocyklu lub gotować niż ścierać kurze więc do tego sprzątania za bardzo nie gonimy jeśli nie trzeba...
    Prasować swoich koszul nie pozwalam nikomu :)
    Zmywać naczyń też :)
    Mam prawo do codziennej chwili relaksu :)
    Do gotowania córkę dopuszczam, ale szczerze mówiąć robie to bardziej z rozsądku, bo wolę sam...
    Roman

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te koszule to była niespodzianka. Ja też lubię relaks przy żelazku (:

      Usuń
  2. Jako, że jestem sama z 3,5 - letnim synkiem, to 99% obowiązków spoczywa na moich barkach. Maleństwo ma obowiązek posprzątać swoje zabawki wieczorem, zanieść talerzyk czy kubek po zjedzeniu posiłku, do kuchni, a jeśli ma ochotę, to pomaga mi wyładować zakupy w sklepie z wózka na taśmę kasjerską. Do koszyka wrzuca to, co należy do jego ulubionego repertuaru dań. Wieczorem, po rozebraniu się, musi wrzucić wszystkie brudne ubrania do kosza z brudami i maszerujemy do łazienki. Rano i wieczorem ubiera na siebie te elementy odzieży, które jest w stanie, z resztą pomagam mu sama.
    Na razie to wszystko, z wiekiem będzie coraz więcej obowiązków. Za jakiś czas na pewno zacznie odpowiadać za to, żeby pies miał wodę w misce, a rybka była nakarmiona. Ale ma jeszcze rok czy dwa do tego momentu.

    Stosujecie bardzo fajną metodę, jeśli chodzi o piktogramy i możliwość wyboru :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakiś czas temu przygotowałem taki zestaw prac na potrzeby szkolenia, które prowadziłem z "Zarządzania sobą w czasie". Wtedy dzieciaki były jeszcze za małe na współudział, dość szczegółowo i precyzyjnie mieliśmy rozpisane co i kiedy. I tak np. prasowanie mamy zawsze we wtorki, a to dlatego, że mogliśmy wtedy słuchać bardzo ciekawej audycji w radio eM - "przyjemnie z pożytecznym". Prasownie (oprócz wielkogabarytowych obrusów lnianych) bardzo mi służy :-).

    Co do teraźniejszości - synowie nam pomagają świadomie, córki bardziej z ciekawości. Mamy pewne stałe czynności jak "5S w domu i zagrodzie" oraz okazjonalne jak "wietrzenie magazynów" - pozbywanie się niepotrzebnych rzeczy.

    Sam pomysł z listą i obrazkami - świetnie to Wam wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  4. "umyć mamie podłogę w kuchni" - czyżby podłoga w kuchni była tylko mamy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna uwaga (: "mamę" bierzemy w duży nawias!

      Usuń
    2. Na to samo zwróciłem uwagę. :-) My dzieci uczymy, że sprzątamy dla wszystkich. Jak ja myję naczynia, to nie tylko po sobie, ale też po innych. Jak syn odkurza podłogi, to też nie robi tego dla mnie, tylko dla wszystkich. Itd.

      A co do tematu, to robimy podobnie (przy czym trzeba to zacząć w wieku 2-3 lat, oczywiście od prostych rzeczy): generalnie dzieci są odpowiedzialne za porządek w swoim pokoju, a dorośli w swoim. Części wspólne plus zmywanie naczyń, zakupy itp. są dzielone, ale bez sztywnego grafiku, bo czasem dzieci są zawalone lekcjami, albo ktoś jest chory... Staramy się, żeby to nie był handel pracą i wyliczanie, ile kto dzisiaj zrobił, tylko bezinteresowna pomoc płynąca z odpowiedzialności za wspólny dom i ... z miłości do innych członków rodziny, choć może to brzmieć nieco patetycznie.

      Usuń
  5. Jakie ładne macie piktogramy! Może je udostępnicie w jakimś formacie graficznym? Ja nie umiem tak ładnie rysować!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety piktogramy są obecnie dość podniszczone, ale zdjęcia umieszczone w poście są w dużym formacie (wystarczy kliknąć i wydrukować), aczkolwiek to nie wszystkie piktogramy, jakich używamy... Odwagi, na pewno dasz sobie radę!

      Usuń

UWAGA: Komentarze są moderowane i pojawiają się dopiero po pewnym czasie. Będzie nam miło, gdy się pod nimi podpiszesz :) Nie publikuję wypowiedzi pozornie na temat, a stanowiących formę reklamy, zwł. blogów komercyjnych...