Wdzięczny jestem za Waszą obecność, bogatszy o własne i Wasze przemyślenia, cieszę się zwłaszcza z tego, że w księgarniach pojawiły się dwie ważne i ciekawe książki dotyczące prostego życia („Minimalizm po polsku” Anny Mularczyk-Meyer oraz „Mniej” Marty Sapały). Ostatnio miałem także okazję przeczytać jedną z pierwszych prac magisterskich dotyczących minimalizmu. W ten sposób idea prostego życia ma szansę stać się w miarę spójną alternatywą, a także zdobywać coraz szerszy krąg zwolenników.
Dziękuję zwłaszcza Współautorom bloga (starym i nowym), którzy ubogacili go swoimi tekstami. Wiem ile czasem kosztuje zabranie się za pisanie. Mam nadzieję, że w nadchodzącym roku z nami pozostaniecie!
***
Skoro już wkrótce pożegnamy stary rok i powitamy nowy, będzie trochę o czasie i jego oszczędzaniu.
Podczas wczorajszej lektury z dziećmi wpadła mi w ręce książka Michaela Ende Momo i rozdział, w którym pan Fusi, fryzjer, myśli o rozpoczęciu prawdziwego życia: „Jak miałoby wyglądać to prawdziwe życie, tego pan Fusi za bardzo nie wiedział. Wyobrażał sobie tylko coś znaczącego, coś luksusowego, coś, co widuje się zawsze w magazynach ilustrowanych. Ale na coś takiego, myślał z rozdrażnieniem, nie mam czasu z powodu pracy. Bo na prawdziwe życie trzeba mieć czas. Trzeba być wolnym. Ja natomiast przez całe życie jestem niewolnikiem ciachania nożyczkami, mielenia językiem i namydlania podbródków.”
Podczas wczorajszej lektury z dziećmi wpadła mi w ręce książka Michaela Ende Momo i rozdział, w którym pan Fusi, fryzjer, myśli o rozpoczęciu prawdziwego życia: „Jak miałoby wyglądać to prawdziwe życie, tego pan Fusi za bardzo nie wiedział. Wyobrażał sobie tylko coś znaczącego, coś luksusowego, coś, co widuje się zawsze w magazynach ilustrowanych. Ale na coś takiego, myślał z rozdrażnieniem, nie mam czasu z powodu pracy. Bo na prawdziwe życie trzeba mieć czas. Trzeba być wolnym. Ja natomiast przez całe życie jestem niewolnikiem ciachania nożyczkami, mielenia językiem i namydlania podbródków.”
Skąd wziąć czas? Po prostu trzeba go zaoszczędzić! Pana Fusiego odwiedza szary pan, który proponuje mu otworzenie konta oszczędnościowego. Wylicza ile czasu zostało mu z dotychczasowego życia po odjęciu czasu na sen, czasu poświęconego na pracę, na posiłki, rozmowy ze starą, niesłyszącą matką, zajmowanie się papużką falistą, robienie zakupów, czyszczenie butów i inne uciążliwe obowiązki, chodzenie do kina i restauracji, codzienne odwiedziny u niepełnosprawnej panny Darii, w końcu zwyczaj siedzenia przez kwadrans przy oknie i rozmyślania nad minionym dniem. Ile zatem oszczędności mu zostało? ZERO!
"Gdyby na przykład dwadzieścia lat temu – zabrzmiał przy jego uchu popielaty głos agenta – zaczął pan oszczędzać tylko godzinę dziennie, to stan pańskiego konta wynosiłby teraz dwadzieścia sześć milionów dwieście osiemdziesiąt tysięcy sekund.”
Pan Fusi decyduje się na założenie konta oszczędnościowego. Co musi zrobić? „Ależ mój drogi – odpowiedział agent, unosząc brwi – na pewno pan wie, jak oszczędzać czas! Na przykład musi pan po prostu szybciej pracować i zaniechać wszystkiego, co zbędne. Zamiast pół godziny proszę poświęcać klientowi tylko kwadrans. Proszę unikać czasochłonnych rozmów. Godzinę przy starej matce niech pan skróci o połowę. A najlepiej proszę ją oddać do dobrego, taniego domu starców, gdzie będą o nią dbać, wtedy zyska pan od razu całą godzinę dziennie. Proszę pozbyć się niepotrzebnej papużki falistej! A pannę Darię odwiedzać tylko raz na dwa tygodnie, jeśli to w ogóle konieczne. Niech pan zrezygnuje z kwadransa, jaki przeznacza pan na podsumowanie minionego dnia, a przede wszystkim niech pan już nie marnotrawi tak często swego cennego czasu na śpiewanie, czytanie, a tym bardziej na spotkania z tak zwanymi przyjaciółmi.”
Od tej pory pan Fusi zaczął oszczędzać czas. Dni stawały się coraz krótsze – najpierw niezauważalnie, lecz potem pan Fusi zaczął to wyraźnie odczuwać. Zanim się zorientował, znów upłynął tydzień, miesiąc, rok i jeszcze jeden rok, i jeszcze jeden.
Gorączka oszczędzania ogarnęła całe miasto. Wyglądało na to, że nikt nie zauważał, iż oszczędzając czas, oszczędza w rzeczywistości coś innego. Nikt nie chciał się przyznać, że jego życie staje się coraz uboższe, coraz bardziej jednostajne i coraz zimniejsze. Nie potrafiono tak naprawdę świętować, ani z okazji radosnych, ani poważnych. Kiedy ktoś miał marzenia, uznawano to niemal za przestępstwo. Nawet wolne godziny musiały być wykorzystywane i dostarczać w pośpiechu tyle przyjemności i odprężenia, ile to tylko możliwe. Nieważne było, czy ktoś lubi swoją pracę i wykonuje ją chętnie – przeciwnie, to zabierało tylko czas. Ważne było jedynie, żeby w możliwie krótkim czasie zrobić możliwie jak najwięcej. A najdotkliwiej odczuły to dzieci, gdyż także dla nich nikt nie miał już teraz czasu.
Od tej pory pan Fusi zaczął oszczędzać czas. Dni stawały się coraz krótsze – najpierw niezauważalnie, lecz potem pan Fusi zaczął to wyraźnie odczuwać. Zanim się zorientował, znów upłynął tydzień, miesiąc, rok i jeszcze jeden rok, i jeszcze jeden.
Gorączka oszczędzania ogarnęła całe miasto. Wyglądało na to, że nikt nie zauważał, iż oszczędzając czas, oszczędza w rzeczywistości coś innego. Nikt nie chciał się przyznać, że jego życie staje się coraz uboższe, coraz bardziej jednostajne i coraz zimniejsze. Nie potrafiono tak naprawdę świętować, ani z okazji radosnych, ani poważnych. Kiedy ktoś miał marzenia, uznawano to niemal za przestępstwo. Nawet wolne godziny musiały być wykorzystywane i dostarczać w pośpiechu tyle przyjemności i odprężenia, ile to tylko możliwe. Nieważne było, czy ktoś lubi swoją pracę i wykonuje ją chętnie – przeciwnie, to zabierało tylko czas. Ważne było jedynie, żeby w możliwie krótkim czasie zrobić możliwie jak najwięcej. A najdotkliwiej odczuły to dzieci, gdyż także dla nich nikt nie miał już teraz czasu.
Jeżeli zatem myślicie o tym, aby zacząć nowe życie, nie oszczędzajcie na to czasu według rad szarego pana. Nie żałujcie go dla siebie i innych: na papużki faliste, rozmyślania pod koniec dnia, rozmowy z przyjaciółmi, czytanie i śpiewanie. Bo - jak pisze Ende- czas to życie, a życie mieszka w sercu. To moje życzenia dla Was na nadchodzący rok!
Na zakończenie Tym, u których miniony rok nie spełnił pokładanych w nim nadziei, oczekiwań i planów, i mniej lub bardziej przywodzi na myśl katastrofę, chciałbym zadedykować scenę jednego z moich ulubionych filmów:
Fragmenty Momo w przekładzie Ryszarda Wojnakowskiego