Historia pewnej ciotki

Bywalcy bloga z pewnością pamiętają moją sympatię do bohaterów książek Tove Jasson o rodzinie Muminków. Nie mogę rozstać się z tą książką nie tylko za sprawą spragnionych lektury małych Czytelników, ale także z powodu ujmującego i mądrego podejścia autorki do posiadania rzeczy materialnych, które przekazuje ustami Włóczykija. Dlatego też pozwolę sobie na kolejną dawkę tej lektury: tym razem na interesujący nas fragment trafiłem w Opowiadaniach z Doliny Muminków pt. Cedryk, oczywiście w przekładzie Ireny Szuch-Wyszomirskiej.

Była raz pewna pani, co bardzo kochała rzeczy, które posiadała. Nie miała dzieci, żeby ją bawiły lub gniewały, nie potrzebowała pracować ani gotować jedzenia, nie dbała o to, co ludzie o niej myślą, i nie była z natury bojaźliwa. Straciła natomiast chęć do zabawy. Innymi słowy, było jej dość nudno. Ale kochała swoje piękne rzeczy, które zbierała przez całe życie, czyściła je i porządkowała, tak że stawały się coraz to piękniejsze i piękniejsze i aż trudno było oczom wierzyć, kiedy się weszło do jej domu.
- Musiała być bardzo szczęśliwa - westchnął Sniff.
- No tak - odrzekł Włóczykij. - Była szczęśliwa, jak umiała być szczęśliwa. A więc pewnej nocy zdarzyło się, że ta ciotka mojej matki jedząc kotlet w ciemnej spiżarni połknęła dużą kość. Była to bardzo złośliwa kość, która nie dawała się wyciągnąć. Zostało jej kilka tygodni życia.
Przypomniało jej się nagle, że kiedy była młoda, miała zamiar zbadać Amazonkę, nauczyć się nurkowania w morzu i wybudować duży, wesoły dom dla samotnych dzieci, odbyć podróż do góry ziejącej ogniem i urządzić olbrzymie przyjęcie dla wszystkich przyjaciół. Ale na to wszystko było już teraz naturalnie za późno. Przyjaciół zaś nie miała wcale, gdyż przez całe życie zbierała tylko piękne rzeczy, a to zabiera moc czasu.
Im dłużej zastanawiała się, w tym większą popadała melancholię. Chodziła po swoich pokojach szukając pociechy we wszystkich pięknych przedmiotach, jakie tam były, ale nie potrafiły jej pocieszyć...

Pewnej nocy ciotka mojej matki leżąc i patrząc w sufit martwiła się i martwiła. Wokół niej stało mnóstwo pięknych mebli,a na nich moc pięknych drobiazgów. Wszędzie pełno było najrozmaitszych przedmiotów - na podłodze, na ścianach, na suficie, w szafach, w szufladach - i nagle ciotce zrobiło się duszno od tych wszystkich przedmiotów, które nie potrafiły dać jej najmniejszej pociechy. I wtedy wpadła na pewien pomysł. Pomysł był tak wesoły, że ciotka mojej matki zaczęła się śmiać. Ożywiła się natychmiast i wstała, żeby się zastanowić. 
Wpadła mianowicie na pomysł, żeby rozdać te przedmioty i w ten sposób mieć wokół siebie więcej powietrza, co jest konieczne, kiedy się ma dużą kość leżąca w poprzek żołądka i kiedy się chce poza tym w spokoju rozmyślać o Amazonce.

Dalej Włóczykij opisuje jak ciotka zrealizowała swój zamiar, wysyłając swoim bliskim anonimowe upominki, co dyskretnie pominiemy milczeniem.

No dobrze. Jednocześnie zdarzyło się coś innego. Ciotka mojej matki nagle mogła sypiać w nocy, a we dnie marzyła o Amazonce i czytała książki o nurkowaniu w morzu, i rysowała obrazki dla tego domu dla dzieci, których nikt nie chciał. To ją bawiło i dlatego zrobiła się milsza, niż była dawniej, i zaczynano ją lubić. "Muszę uważać - myślała sobie. - Ani się obejrzę, jak będę miała przyjaciół, a nie zdążę przecież urządzić dla nich tego wielkiego przyjęcia, o którym marzyłam w młodości..." 
W jej pokoju było teraz coraz więcej i więcej powietrza. Paczka wyjeżdżała za paczką, a im mniej rzeczy posiadała, tym większe miała uczucie lekkości. W końcu chodziła po swoich pustych pokojach, czując sie niby balon, wesoły balon, gotowy do odlotu... W końcu więc wszystkie pokoje były puste i ciotce mojej matki zostało tylko łóżko.

Było to duże łóżko z baldachimem i gdy nowi jej  przyjaciele przychodzili, żeby ją odwiedzić, mieścili się na nim wszyscy, ci zaś, którzy byli mniejsi, siadali na baldachimie. Wieczorami opowiadali sobie straszne albo wesołe historie i pewnego wieczoru ciotka mojej matki śmiała się tak okropnie z tych wesołych historii, że kość wyleciała jej z żołądka i że zupełnie wyzdrowiała!
- Co ty mówisz? - rzekł Sniff . - Biedna ciotka!
- Co chcesz powiedzieć przez to: biedna ciotka? - zapytał Włóczykij.
- No, przecież oddała wszystko! - krzyknął Sniff.  - Całkiem bez potrzeby! Przecież wcale nie umarła! Czy poszła potem i odebrała te rzeczy?
- Ty mały, nierozsądny zwierzaczku - powiedział. - Zrobiła z tego wszystkiego wesołą historię. A potem urządziła przyjęcie. I wybudowała dom dla samotnych dzieci. Była oczywiście za stara na nurkowanie w morzu, ale zobaczyła górę ziejącą ogniem. Potem udała się w podroż nad Amazonkę. To ostatnie, cośmy o niej słyszeli. 

Pominąłem w tekście niektóre zabawne wtrącenia Sniffa, przeczytajcie całość sami. Morał z tej historii jest z pewnością taki, że lepiej nie jeść kotleta w ciemnej spiżarni... No, ale może doszukacie się jeszcze jakiegoś innego...


A więcej ciekawych (i pouczających) fragmentów znajdziecie we wpisach:
Jak uniknąć noszenia walizek
Jak niebezpiecznie jest posiadać zbyt dużo rzeczy

Fragmenty innych bajek znajdziecie we wpisach:
Najlepszy sposób na smutki i kłopoty
Pan Fusi oszczędza czas, czyli życzenia na Nowy Rok
Lalka doskonała

Mikrodziennik

źródło
Z pomysłem na mikrodziennik zetknąłem się w filmie "Wszystko za życie" (obejrzyjcie koniecznie). Bohater, bardziej z konieczności niż wyboru, notuje codziennie jedno zdanie na okładce książki.

Pomyślałem, że to ciekawe, minimalistyczne podejście do idei prowadzenia dziennika. W miejsce potoku słów zapisywać każdego dnia jedno zdanie.

Mikrodziennik ma zachęcić do zapisania myśli, uczuć lub chwili, której doświadczyliśmy. Zmusza do daleko idącej selekcji tego, co ważne i warte zapamiętania, od setek myśli i codziennych interakcji, które można puścić w niepamięć. Taka zwięzłość skłania do zastanowienie się, co dzisiaj przeżyłem, co istotnego się wydarzyło. Jedno małe zdanie jak impuls przenosi nas z powrotem do tego, co było definiującą dany dzień myślą, odczuciem lub działaniem. 

Warto dodać, że są specjalne (np. pięcioletnie) mikrodzienniki, w których pod tą samą datą każdego roku wpisujemy jedno zdanie. To już rzecz gustu i przyjętej konwencji, aczkolwiek ja wolę układ linearny. 

Okazało się, że tak zwany "micro-journaling" ma już swoich zagorzałych zwolenników.
Przeczytacie o nim na stronach angielskojęzycznych:

https://www.toddbrison.com/microjournaling/
https://www.jeremydaly.com/micro-journaling-needs-to-be-a-thing/
https://www.stylelobster.com/lifestyle/new-obssession-micro-journalling/


A w temacie zwięzłego pisania polecam wpis:
Haiku - jak opisać życie w 17 sylabach




O potrzebach nigdy dość

Hierarchia potrzeb wg Maslowa
Zastanawiałem się jakiś czas temu nad teorią potrzeb Maslowa z perspektywy dobrowolnej prostoty.

Po pierwsze pokazuje ona, że życia nie da się zamknąć w kołowrotku zabiegów o zaspokojenie potrzeb, które Henry Thoreau podzielił na cztery grupy: żywność, schronienie, odzież i opał. To zaledwie podstawa całej piramidy potrzeb, których nie możemy negować.

Elementarne potrzeby jedzenia czy ubrania można, o ile nie ugrzęźniemy w konsumpcyjnym grajdole, dosyć prosto zaspokoić na względnie przyzwoitym poziomie. Ważne jest tutaj świadome wyhamowanie zakusów, by przez te prosto zaspakajalne potrzeby ugrać także coś, a czasem całkiem sporo, w dziedzinie przynależności i uznania. To bowiem szybka droga do zakupowego eldorado.

Według teorii potrzeb Abrahama Maslowa dopiero zaspokojenie podstawowych potrzeb powoduje, że człowiek może oddać się swoim wyższym aspiracjom i celom. Tajemnica cywilizacji, jak zauważył Andrzej Śmiały w "Pętli Spitsbergenu", polega na uzależnieniu człowieka od wygody i potrzeby posiadania.  Przesadna koncentracja na tym, co mamy w szafie i na talerzu, pod jakim kolorowym dachem mieszkamy sprawia, że wewnętrznie usypiamy. Dobrobyt podcina nasze głębsze aspiracje i prostą radość życia.

W teorii Maslowa, co szczególnie interesujące, zachowanie człowieka jest motywowane przez niezaspokojone potrzeby. Zadaniem reklamy jest wywołanie u odbiorcy poczucia braku - wrażenia, że jego potrzeby nie są zaspokojone. Dalej reklamy podsuwają sposób zaspokojenia każdej z kategorii potrzeb sprowadzony do elementu wymiernego: kolejnych zakupów. Ich celem jest wywołanie  złudnego przeświadczenia, że potrzebę bezpieczeństwa, uznania, a nawet samorealizacji możemy sobie po prostu kupić. O ile nie zmienimy samych potrzeb, o tyle minimalizm uczy zaspokajać je w sposób możliwie wolny od pieniędzy.

Pocieszający jest fakt, że im wyższą potrzebę chcemy zaspokoić, tym mniej jest ona uzależniona od pieniędzy. A przynajmniej mam taką nadzieję. O ile w kategorii potrzeb podstawowych siła marketingowej grawitacji dość mocno ściąga nas na ziemię, o tyle z każdym kolejnym piętrem jest ona coraz mniejsza. 

Dobrowolną prostotę możemy potraktować jako przydatne narzędzie. Uczy właściwego sposobu realizowania każdej z kategorii potrzeb. A także chroni przed presją wywieraną w każdej z nich przez reklamę. 

Zadanie domowe: przyjrzeć się konkretnej reklamie, próbując odgadnąć, do jakiej kategorii potrzeb jest przede wszystkim adresowana!

Finanse domowe z perspektywy 4 ćwiartek

Zgodnie z definicją YMYL, pieniądze to bezcenne godziny naszego życia, które na nie wymieniliśmy (więcej o tej definicji znajdziecie tutaj). Związek pieniędzy z czasem pozwala na wykorzystanie metod zarządzania tym ostatnim. Jakiś czas temu olśniło mnie, że metodę 4 ćwiartek można wykorzystać do optymalnego wykorzystania naszych zasobów finansowych. 

Znacie zapewne metodę zarządzania czasem poprzez podział zadań pomiędzy 4 ćwiartki, w której każde z nich przydzielamy do jednej z czterech kategorii:



Okazuje się, że pieniądze, które mają tak wiele wspólnego z czasem, a właściwie sposób, w jaki je wydajemy, dadzą się także podzielić na cztery kategorie wydatków. 

Ogólnie rzecz biorąc, nasze działania mieszczą się głównie w I ćwiartce, gdyż często zwlekamy na ostatnią chwilę  - zajmujemy się gaszeniem pożarów. Wszystko, co robimy, jest pilne i ważne, bo musimy to zrobić na już. Podobnie będzie z wydatkami w I ćwiartce. W tej ćwiartce mieszczą się choćby wszystkie opłaty za media, rachunki za telefon, raty kredytów. 

Ćwiartka III to wiele pilnych wydatków, które jednak nie mają większego wpływu na nasze życie, gdyż nie są ważne. To chociażby codzienne wydatki na jedzenie, chemię, usługi. Wszystko to, co niezbędne dla naszego utrzymania. Są pilne owszem, ale nieważne, gdyż same w sobie nie przynoszą istotnych korzyści.

Ćwiartki I i III odpowiadają za nasze codzienne przemęczenie, dlatego łatwo odpływamy w ćwiartkę IV, w której znajdują się wszystkie przyjemności. W tej ćwiartce równie łatwo trwonimy czas, jak i pieniądze. Wydajemy je na przeróżne przyjemności, zwykle w sposób nieprzemyślany i nieuporządkowany.  

Wydatki z II ćwiartki odkładamy na potem, bo „mamy jeszcze czas, by się tym zająć”. Tymczasem naszym celem powinno być racjonalizacja wydatków w I i III ćwiartce, a także ograniczenie wydatków w ćwiartce IV. Uzyskane nadwyżki możemy przesunąć do II ćwiartki. Tam znajdują się sprawy ważne: rzeczy, które chcemy i musimy zrealizować, aby znacząco podwyższyć komfort życia w dłuższej perspektywie. To choćby stworzenie poduszki bezpieczeństwa na nieprzewidziane wydatki (zanim zaskoczą nas w I ćwiartce), to środki na realizację długofalowych planów, pasji i marzeń, wreszcie oszczędności na emeryturę. 

Jeśli chcesz wyjść na finansową prostą musisz najpierw się poświęcić. Przemyśl wydatki, które znajdują się w ćwiartce IV. Wydatki, które się tam znajdują, nie są ważne, więc rezygnacja z nich nie wpłynie znacząco na twoje życie. Przyjrzyj się także wydatkom z III ćwiartki - skoro nie są ważne, część z nich można całkowicie odrzuć. 

Gromadząc z kolei środki w II ćwiartce odczujemy nieco ulgi w pozostałych - I ćwiartka przestanie nas straszyć. Zawsze może pojawić się coś pilnego i ważnego, czego wcześniej nie przewidzieliśmy (zepsuty samochód, poważniejsza choroba), jednak dla osób pracujących w II ćwiartce nie będzie to żaden dramat. Przede wszystkim jednak poszerzając zakres II ćwiartki znacząco i trwale poprawimy jakość swoich domowych finansów.

Warto zatem przyglądać się swoim wydatkom z perspektywy 4 ćwiartek.