Dziennik wdzięczności

Źródło
Swego czasu napisałem o trzech krokach prowadzących do wdzięczności (wpis znajdziecie tutaj.) Ogólny wniosek był taki, że to wdzięczni ludzie stają się ludźmi szczęśliwymi, nie zaś ludzie szczęśliwi - ludźmi wdzięcznymi. 

Okazuje się, że za powyższym stwierdzeniem stoją poważne badania naukowe, a praktyczną formę przybiera ono w ćwiczeniu polegającym na prowadzeniu tzw. dziennika wdzięczności. 

Badania pokazują, że prosty akt odnotowania w zeszycie rzeczy, za które jesteśmy wdzięczni, może przynieść nam imponujące korzyści: lepszy sen, mniej symptomów chorobowych i więcej wspomnianego na wstępie szczęścia...

Pisanie dziennika  wdzięczności ma nas niejako nakłonić do okresowego doszukiwania się w swoim życiu tego, za co możemy być wdzięczni. Chodzi o to, aby zapisać kilka, najlepiej pięć, rzeczy, których doświadczyliśmy w minionym tygodniu, za które odczuwamy wdzięczność. Piszemy zwięźle, jednym zdaniem, począwszy od spraw prozaicznych, poprzez te bardziej wysublimowane, na nieprzemijających kończąc. 

Aby prowadzenie dziennika wdzięczności zakończyło się powodzeniem warto pamiętać o kilku wskazówkach:

Nie opieraj się na uczuciach. Pisanie dziennika jest bardziej efektywne, jeśli przede wszystkim podejmiemy decyzję, że chcemy być bardziej wdzięcznymi, a przez to bardziej szczęśliwymi, osobami.

Skupienie się na pojedynczej rzeczy przynosi więcej korzyści niż pobieżna lista zbyt wielu spraw.

Skupienie się na ludziach, którym jesteśmy wdzięczni ma większy wpływ niż koncentracja na materialnych rzeczach.

Spróbuj odejmować, a nie dodawać. Jedna z metod stymulacji wdzięczności polega na zastanowieniu się, jak wyglądałoby nasze życie bez poszczególnych błogosławieństw, bardziej niż wyliczanie tych rzeczy.

Delektuj się niespodziankami. Staraj się zapisywać te wydarzenia, które były nieoczekiwane lub zaskakujące, gdyż to potęguje wdzięczność.

Nie przesadzaj. Pisanie okazjonalne (raz, dwa razy na tydzień) jest bardziej korzystne niż robienie tego codziennie. Cóż, okazuje się, że szybko przyzwyczajamy się do pozytywnych wydarzeń, zwłaszcza jeśli stale się na nich koncentrujemy.  


Patrząc na powyższe uwagi, kluczem do doświadczania wdzięczności jest nakłonienie siebie do zwracania uwagi na dobre rzeczy, które w innym wypadku uważalibyśmy za coś oczywistego. Łatwo bowiem wpaść w swego rodzaju stan odrętwienia, w którym nie dostrzegamy stale napływającego dobra w naszym życiu.

Dlaczego ta praktyka ma tak dobry wpływ na nasz umysł i ciało? Tłumaczenie myśli na konkretny język – poprzez czynność pisania – czyni nas bardziej świadomymi tego, co myślimy, pogłębiając tym samym ich wpływ. Pisanie dziennika wdzięczności pomaga organizować myśli, integrować je, pomaga zaakceptować własne, często trudne, doświadczenia i umieścić je w nowym, wyzwalającym kontekście. Stąd też jego działanie terapeutyczne.

Oczywiście tak naprawdę nie ma jednego sposobu na prowadzenie dziennika wdzięczności. Najważniejszą rzeczą jest ustalenie nawyku zwracania uwagi na zdarzenia, które pobudzają nas do wdzięczności. 


Informacje na temat dziennika wdzięczności znalazłem na stronach:
http://greatergood.berkeley.edu/article/item/tips_for_keeping_a_gratitude_journal
https://en.wikipedia.org/wiki/Gratitude_journal

Oczywiście działają także internetowe dzienniki wdzięczności:

http://thnx4.org/  (po angielsku) 
https://www.facebook.com/DziennikWdziecznosci/about/?entry_point=page_nav_about_item

Ze swej strony polecam jednak metody konwencjonalne: zeszyt i długopis.

Mowa prosta

Kolejny wpis na podstawie książki K. Wagnera "Proste życie" (z 1905 r.!). Poprzedni - Myśl prosta znajdziecie tutaj.

Żyjemy w nieustannym przepływie informacji, poglądów i opinii. Bombarduje nas język reklam. Przyzwyczailiśmy się do słowotoku polityków, nieustannej paplaniny radiowych i telewizyjnych zagadywaczy. Korzystamy z dobrodziejstw mediów społecznościowych, jednocześnie w tym galimatiasie słów sami gubimy sens i wartość tego, co chcemy powiedzieć. W rezultacie przestajemy ufać słowom.

Lekarstwem na kryzys słowa ma być wg Wagnera mowa prosta. Dla zreformowania życia w duchu prostoty należy czuwać nad tym, co i w jaki sposób mówimy i piszemy.

1. Szczerość

Kiedy trzeba najpierw sprawdzać i badać intencje każdego, wychodzić z zasady, że wszystko, co się mówi i pisze, ma za cel podawanie złudzenia zamiast prawdy, życie komplikuje się niesłychanie.

Wagner słusznie zauważa, że udoskonalenie sposobów informacyjnych miało przynieść więcej korzyści w poznawaniu ludzi i świata. Mimo to współczesnym z najwyższym trudem przychodzi poznanie własnych spraw i czasów. Nie ma słów nietykalnych dla ludzi ożywionych tylko żądzą utrzymania się przy swoim zdaniu i przedstawieniu go jako najlepsze. Ile prądów niezdrowych i sztucznych, głosów fałszywych, zjadliwych interpretacji, faktów i poglądów. W miarę większego czytania dzienników, mniej jasno widzi się rzeczy. W polityce, finansach, w nauce, sztuce, w literaturze, w religii, wszędzie są odwrotne strony, żądła i sieci. Jest prawda na pokaz i druga dla wtajemniczonych.

2. Prosty styl

Niebezpieczeństwo pięknych słów stanowi to, że żyją własnym życiem. Precz z figurami retorycznymi, wykrętami i matactwem. Nie może być bardziej silnego i przekonywującego jak prostota. Prawda tylko przekonać może - być prawdziwym, wstrzemięźliwym w wyrażaniu swoich uczuć i przekonań tak prywatnie, jak publicznie, nie przekraczać nigdy miary, wyrażać wiernie to, co czujemy.

3. Opanowanie

Pismo nasze jest pismem ludzi wzburzonych i rozprzężonych; pióro naszych przodków biegło po papierze spokojnie i pewnie. Tutaj stoimy wobec jednego z rezultatów życia nowoczesnego, tak skomplikowanego i złożonego, które nas niecierpliwi, morduje, wprowadza w gorączkę. Niewierni tłumacze własnych wrażeń, możemy tylko tą przesadą paczyć umysły bliźnich i nasze własne. Pomiędzy ludźmi przesadzającymi nie wiadomo, czego się trzymać. Podrażnienie charakterów, dysputy gwałtowne i jałowe, sądy powierzchowne, niczym nieuzasadnione - oto rezultaty nieumiarkowania w języku.

Powyższy opis niezwykle dokładnie charakteryzuje sposób, w jaki funkcjonują dzisiejsze media i internet. Korzystajmy ze współczesnych narzędzi komunikowania się, ale róbmy to w sposób, który chociaż trochę przywróci wartość słowom i zaufanie do siebie nawzajem. Warto także pamiętać o zaletach milczenia, bo jak mówi Wagner oszczędzając na wrzawie, zyskamy na sile.


Poprzednie wpisy z tego cyklu:
Myśl prosta
Duch prostoty
Życie utrudnione

Samowystarczalni i niedostępni

Podobno przeciętny Polak ma  6 bliskich osób, więc, odliczając partnera życiowego i jedno dziecko, zostają rodzice i teściowie? No i JAK bliscy są ci bliscy? I jaką rolę odegrał tu …. rozwój technologii?

Taka refleksja naszła mnie ostatnio, gdy oglądałam powtórki kultowego serialu „Beverly Hills 90210”, jeśli pamiętacie. Cokolwiek by nie wywinęli Brenda i Brandon, rodzice i tak zawsze się o tym dowiadywali. A działo się tak z jednej, głównej przyczyny: stacjonarnego telefonu! Ileż to rozmów podsłuchali rodzice – i przez to, lub dzięki temu, życie rodzeństwa potoczyło się inaczej. Dzisiaj to nie ma racji bytu; młodzież ma swoje telefony, swoje komputery, swoje telewizory, prywatne adresy, swoje sekrety w sieci, do których rodzice już nie muszą mieć dostępu. Ma namiastkę dorosłości, w której nie potrafi się poruszać.

Lubię prywatność i te wszystkie możliwości, ale wiem, że to tworzy nowe pokolenie, które będzie myślało w określony sposób. Młodzi ludzie przenieśli się do sieci na dobre. Kontakt z rodzicami i tak mają utrudniony, bo oni dużo pracują i tak naprawdę nie chcą mieć domowych problemów na dokładkę. Nie chcą wysłuchiwać o trudnościach, bo nowe czasy stworzyły nowe problemy, a oni - rodzice najczęściej mają stare myślenie (swoich rodziców) i nie chcą się mierzyć z nowymi problemami kolejnego pokolenia.

Popatrzmy też na inne aspekty: nie wpadamy do sąsiada pożyczyć szklanki mąki (i tak prawdopodobnie jest na diecie bezglutenowej ;-)) nie potrzebujemy już usług ksero (jest w drukarce) wypłacania pieniędzy z banku (bankomaty), ani nawet wywoływania zdjęć – ograniczamy kontakt z drugim człowiekiem do minimum. W Japonii są restauracje, w których nie ma żywej obsługi, za to robot podaje nam zamówione jedzenie na talerz.

A ja mam wrażenie, że jak kiedyś człowiek wychodził do ludzi i musiał się z nimi zmagać, ale uczestniczył w prawdziwym życiu, tak teraz człowiek, zostając ze sobą samym, zmagać musi się sam ze sobą. 

Iwona
Motyw kobiety 


Rodzina w rytmie slow

Mam przed sobą książkę "Rodzina slow" Bernadetty Noll wydaną nakładem Edycji Świętego Pawła. Jak zwykle w przypadku książek o rodzinie sprawdzam, czy autor/autorka wie, o czym pisze. W tym wypadku książkę napisała mama czwórki dzieci, zatem podejście do tematu nie jest samym tylko snuciem teorii na temat rodzicielstwa.

Książkę napisało samo życie i -jak wnoszę z lektury- zmagania samej autorki z codziennością. To jej olbrzymia zaleta. Cóż, podczas lektury odniosłem wrażenie, że jako rodzice przeżywamy dość uniwersalne problemy i przejawiamy identyczne potrzeby, dlatego książka podpowiada rozwiązania, które pomogą każdej bez wyjątku rodzinie, jak głosi podtytuł książki, zwolnić, odbudować więzi i doświadczyć większej radości.

Książka jest niezwykle praktycznym ujęciem tematu. Po krótkim rozdziale przybliżającym samą ideę slow, znajdziecie w niej 75 wskazówek, jak wspólnie zwolnić tempo życia. Temat życia rodzinnego wielokrotnie pojawiał się na blogu, nic dziwnego zatem, że pewne rozwiązania proponowane przez autorkę, jak choćby idea dziennika rodzinnego, wyjść sam na sam czy dnia bez wydawania, to wypisz wymaluj odkrycia, którymi dzieliliśmy się na Drodze do prostego życia. Książka dostarcza jednak mnóstwa świeżych pomysłów na rodzinne zwolnienie, na które dotąd nie wpadłem. Niektóre z nich z pewnością wykorzystam.

Jak podkreśla Bernadette, życie bez pośpiechu nie polega na tym, że przez cały czas nic nie robisz, choć zdarzają się i takie popołudnia, kiedy jest to dokładnie to, czego ci trzeba i co ostatecznie wybierasz. Podejście slow skupia się raczej na jakości relacji z otoczeniem i na uważnej obecności w tymże procesie. Wszystkie proponowane w książce rozwiązania mają na celu realizowanie tego założenia w praktyce.

"Rodzina slow jest wyrazem wiary, że życie rodzinne może być czymś w rodzaju studni, a nie studzienki kanalizacyjnej. Rodzina może być miejscem, do którego przychodzimy się napełnić, kopalnią pomysłów i inspiracji, miejscem, w którym szukamy pocieszenia i swobody, i w którym odnajdujemy swoje najlepsze i najprawdziwsze ja."

Kilka przykładów?
"Błyskawiczny atak" jako sposób na rodzinne porządki, wieczór kalendarzowy poświęcony synchronizacji zadań, biwak w domu, slow wagary, czasowa rezygnacja z zasad, tabela potrzeb wszystkich domowników, wyspa marzeń, kolacja w kooperacji, zabawa "jak pusta może być wasza spiżarnia?", ustalenia czasu dla całej rodziny bez ekranu, święta  w stylu slow, niech odejdzie stare, zanim przyjdzie nowe (jako sposób na pozbywanie się zabawek), rodzinna tablica ogłoszeń, zwariowany piątek (gdy na kilka godzin rodzice i dzieci zamieniają się rolami), DEAR (Drop Everything and Read), w końcu... "nie zamiataj ryżu, zanim nie wyschnie".

O co chodzi z tym ryżem?
Nie próbuj zamiatać mokrego ryżu z kuchennej podłogi, bo będzie się po niej ciągnął, będzie się przyklejał do szczotki i rozsmarowywał na drewnie. Po prostu poczekaj. Pobaw się na podłodze w salonie, wyjdź pospacerować na zewnątrz, pobądź z rodziną. Jeśli nie poczekasz, aż wszystko wyschnie, i zrobisz to teraz, będzie to trwało trzy razy dłużej. To, jak wskazuje Bernadette, wspaniała metafora dla idei slow: Nie wybieraj walki. Nie dodawaj sobie pracy. Zatrzymajmy się na chwilę, a odpowiedzi przyjdą same. Odejdźmy na bok, nie dając się ponieść chwilowej frustracji, a w pozostawionej w ten sposób przestrzeni odkryjemy rozwiązania.

Idea rodziny slow przypomniała mi nasz wpis o rodzicielstwie na wolnych obrotach. Zainteresowanych odsyłam tutaj, a także do zakładki RELACJE, gdzie znajdziecie wiele innych ciekawych inspiracji.