Książka "Siedem sekretów efektywnych ojców"



We wrześniu ubiegłego roku miałem okazję uczestniczyć w spotkaniu oraz wykładzie Kena Canfield'a nt. ojcostwa. Ken jest autorem książki "Siedem sekretów efektywnych ojców" z podtytułem Jak stać się ojcem jakiego potrzebują twoje dzieci.
Tytułowe sekrety to:
  1. Zaangażowanie
  2. Poznawanie dziecka
  3. Stałość
  4. Bezpieczeństwo i troska
  5. Miłość do matki dzieci
  6. Aktywne słuchanie
  7. Wyposażenie duchowe.
Nie będzie nic nowego jak napiszę, że ojcostwa trzeba się uczyć każdego dnia i z każdym dzieckiem. Jest to raczej powołanie niż zawód czy chwilowe zadanie. Wymaga troski, pełnego zaangażowania, poświęcenia - nie przychodzi to łatwo, nie zawsze jest to oczywiste.

Książka pomogła zrozumieć mi sekrety, pokazała kilka innych aspektów. Chciałbym w kolejnych postach w kilku zdaniach opisać co i jak oraz zachęcić Was do dyskusji.

 

Dziesięcina

Do napisania tego postu zainspirował mnie artykuł nt. dziesięciny - fragment tutaj. Oddać dziesiątą część na zbożny cel. Nawet jeśli pominiemy aspekt wiary, a zastanowimy się tylko nad tym, aby pomagać komuś, wspierać instytucje. Nie z tego, co nam zbywa, nie 1% podatku raz do roku, nie okazjonalnie do puszki na wszelakie zbiórki, ale regularnie świadomie podejmujemy "wyzwanie" oddawania części swoich przychodów.
Otoczenie zachęca nas do oszczędzania, inwestowania, pomnażania - nie ma tutaj sprzeczności z dawaniem, jednak nie jest to temat poddawany pod publiczną dyskusję.
źródło

Myślę, że dziesięcina czy inna forma regularnego dawania bardzo dobrze łączy się z dobrowolną prostotą - i jedno i drugie jest dobrowolne, bez przymusu. Świadomość podejmowanego wyzwania.
 
Te chwile zastanowienia pokazały mi jak daleko do tej formy dawania. Spontaniczność częściej, ale regularna dobrowolność - wyzwanie.



O dziesięcinie przeczytacie także na blogu Chrześcijański minimalizm tutaj.

Możecie też pobrać krótki ebook nt. dziesięciny autorstwa Konrada tutaj.

Gromadzenie dóbr

Podczas ostatnich wakacji odwiedziliśmy skansen w Starej Lubovni na Słowacji, gdzie mogliśmy zobaczyć m.in. ekspozycję domów i budynków gospodarczych z przełomu XIX i XX wieku z pogranicza obecnej Słowacji, Polski i Węgier.

Co nas bardzo zainteresowało - oprócz przygotowania skansenu dla turystów z Polski - to ile i co posiadali ówcześni ludzie. Przykłady domów ludzi bogatych (np. młynarz), jak i prostych, wiejskich chłopów. Zawartość do obejrzenia, dodatkowo szczegółowy opis "inwentarza". Najczęściej była to jedna izba, ew. sień, w której zamieszkiwała np. 5 osobowa rodzina. Mieścił się cały dobytek potrzebny do życia.
Oczywiście w bogatszym domu widać było różnicę w ilości (niewielką) oraz w jakości. Co jednak nie zmieniało faktu, że było mało - dla nas, obserwatorów. Jeśli nawet wystawa prezentowała tylko wycinek tamtego świata i cześć zachowanych rzeczy, to tym bardziej skłaniała do refleksji.

Wnętrze chaty
Ludzkość gromadzi przedmioty od zawsze, ale przeznaczone do konkretnego celu jak np. zdobywanie pożywienia, uprawa roli, świętowanie. Tak naprawdę ostanie kilka dekad to zmasowane gromadzenie ogromnych ilości wszystkiego. Im więcej mamy, tym więcej nam przybywa. Jak zmieścić nasz dobytek w jednym pokoju jak na załączonym zdjęciu?
Tłumaczeń mamy wiele - postęp, technologia, "należy nam się", stać mnie, chcę pokazać, że mam więcej niż sąsiad. Spirala gromadzenia.

Ta wizyta w skansenie pokazała nam jak od niedawna drastycznie wzrosła ilość posiadanych rzeczy niekoniecznie nam potrzebnych. Nasi przodkowie aspekt posiadania pojmowali chyba w innym kontekście.

Zimowe warzywa

Miałem problem z tytułem wpisu dlatego wybrałem najprostsze rozwiązanie. Chciałbym poruszyć temat zimowego "zdrowego jedzenia".
Nie przekonują mnie zachęty typu "jedzmy warzywa i owoce min. 5 razy dziennie" i mamy sałatki z pomidora, ogórki, rzodkiewki bądź truskawki. Inny przykład to program "warzywa w każdej szkole" - zapakowana papryka w folii w styczniu nie jest apetyczna i pewnie też zdrowa. Przecież nawet dziecko wie, że zimą papryka nie rośnie w Polsce. Dodatkowo ekonomia.

Jesteśmy bombardowani zdrowym jedzeniem, które zdrowe jest chyba w nazwie tylko. Bo jak się przekonać do sałaty w środku zimy, która to potrzebuje naturalnego słońca do wzrostu?


Mamy od kilku lat własną listę zdrowych warzyw, które w okresie zimowym spożywamy uzupełniając zapasy witamin. Oto ona:
  1. Rzeżucha - kiedyś kojarzona głównie z Wielkanocą i ukrytym w niej zajączkiem ;-). Siejemy na okrągło. Dzieciom smakuje jako dodatek do masła - posiekana rzeżucha z odrobiną soli utarta z masłem. Wymagania - podstawek, lignina (kupowana w aptece) i woda. Koszt opakowania ok. 1zł.
  2. Czarna rzepa - dla mnie numer jeden zimowego menu. Ponownie odkryta po kilku latach. Smakuje najlepiej starta i wymieszana z jogurtem/majonezem. Do kanapek, obiadu. Mogę ją jeść na śniadanie, obiad i kolację ;-).
  3. Kiszonki - kapusta, ogórki, zielone pomidory, buraczki. Kapusta i ogórki cały czas. Pomidory jesienią - zielone, które nie dojrzały na krzaku. Buraczki - rzadziej, ale bardzo dobre, szczególnie sok. Kapusta ukiszona jesienią w dużej beczce starcza do lata kolejnego roku. Bogactwo witaminy C. To właśnie kiszonej kapuście drzewiej lud nie miał problemu z niedoborem witamin zimą. Ogórki - kiszone i przechowywane w studni. Inny smak niż przechowywanych w piwnicy ze względu na stałą temperaturę. Nie znam cen bo powyższe robimy sami - mamy taką możliwość.
  4. Warzywa kopane - marchew, seler, buraki. Gotowane, pieczone - buraki z tymiankiem i czosnkiem, surowe. Na pewno tańsze i zdrowsze niż dostępne nowalijki.
  5. Kiełki - obecnie rzadziej uprawiane, ale bardzo ciekawa alternatywa dla zielonych warzyw jak sałata. Można w słoiku, my mamy trzy warstwowy pojemnik. Zwraca się po ok. 4-5 wysiewach porównując do kupna pudełka kiełek.
  6. Szczypiorek - jeszcze trochę za mało światła. Ale od połowy lutego skrzyneczka jest regularnie obsadzana małą cebulą.Teraz mamy mrożony z lata.
  7. Fasola - głównie gotowana i w postaci pasty do kanapek.
Lista pewnie nie jest skończona, jeśli macie coś co można z powodzeniem w zimie konsumować to zapraszam do dopisywania.

Jedno zdanie jeszcze nt. owoców. Jako przekąska (głównie w samochodzie) służą nam suszone owoce - świetnie sprawdzają w tej roli.


WARTO UCZYĆ W DOMU

Od czasu do czasu powraca na blogu temat samodzielnej nauki dzieci w domu, czyli edukacji domowej. Naszych czworo dzieci od trzech lat nie uczęszcza do szkoły/przedszkola. Mogę powiedzieć, że jest to najważniejsza część naszej życiowej strategii "na dzisiaj" (i najbliższe "jutro") i najbardziej charakterystyczny rys "dobrowolnej prostoty" w wydaniu naszej rodziny. Na podstawie wielu rozmów z innymi rodzicami, którzy martwią się kondycją polskiej szkoły, dostrzegamy stale rosnące zainteresowanie tematem ED.

O atutach edukacji domowej,  które rekompensują podejmowany przez rodziców trud i ryzyko kształcenia dzieci poza wyspecjalizowaną placówką edukacyjną, przeczytacie w artykule mojej Żony zamieszczonym na blogu Kierunek Rodzina, który serdecznie Wam polecam: Edukacja domowa – rozwija osobowość, uczy samodzielności i odpowiedzialności.

Każda rodzina ma swoje własne podejście do nauczania domowego. W audycji zrealizowanej na antenie Radia Wnet możecie posłuchać m.in. o modelu edukacji domowej w naszej rodzinie. Link do nagrania znajdziecie tutaj: Uczą dzieci w domu i nie żałują.

Decyzję o przejściu na homeschooling trzeba podjąć do końca maja. Informacje o warunkach, jakie trzeba spełnić, znajdziecie we wpisie: Edukacja domowa – na czym to polega?


A gdyby jeszcze było Wam mało - już na naszym blogu- polecam poprzednie posty na temat ED: 

Edukacja domowa (homeschooling) - krótki przewodnik
Edukacja domowa w pytaniach i odpowiedziach

Czas z dziećmi - gry planszowe

Czas, jaki spędzamy z dziećmi, może być wykorzystany na różne sposoby. Mogą za nim stać konkretne działania czy też spontaniczne zabawy. Może być "wymuszony" bądź zaplanowany. Jedną z form spędzania czasu z dziećmi w naszym domu jest granie w gry planszowe. 

Przedstawię listę i krótki opis gier, w jakie udało nam się zagrać. Dołożę też swój osobisty ranking - skala od 1 do 5 (gdzie 5 najlepsza). Zapraszam:
  1. Gra Go. Odkryta na nowo po 25 latach. Jedna z gier, jaka została z dzieciństwa (obok Chińczyka). Gramy (a raczej uczymy się) z najstarszym synem, pozostałym podoba się ilość kamieni i to, co można z nimi zrobić ;-). Gra wymagająca, ucząca myślenia. Na zdjęciu wersja z Pruszkowskich Zakładów Tworzyw Sztucznych - w tej wersji nie dało się grać ze względu na plastikowe kamienie ;-). Ocena -4.
  2. Carcassonne. Gra dla całej rodziny, najmłodsze córki układają sobie figurki same na stole. Łatwa, proste zasady, z każdym rozdaniem inne możliwości. Można grać zespołowo - wszyscy gramy tak, aby mieć np. największe miasto bądź najdłuższy trakt. Można z dodatkami, które pozwalają na nowe możliwości. Ocena -6 :D.
  3. Farmer. Bardzo prosta i ciekawa gra dla dzieci. Lubimy grać z synami lekko modyfikując zasady. Ocena -4.
  4. Jenga. Drewniane klocki do układania. Bardzo dużo możliwości oprócz tej najważniejszej - budowanie wieży. Nie jest planszówką ;-).Ocena -3.
  5. Osadnicy z Catanu. Ciekawa gra, ale trudna do opanowania przez dzieciaki. Instrukcja zawsze w pogotowiu. Gramy sporadycznie, wymaga czasu i skupienia. Dla dorosłych interesująca opcja na wieczór z grami. Ocena 4.
  6. Zakazana wyspa. Kooperacyjna gra, uczy pracy zespołowej. Szybka do rozegrania, duża losowość. Ocena -3.
  7. Cracoviana. Historia Krakowa dla maluchów, dla dorosłych odświeżenie znajomości miasta Kraka. Ocena -4 (szczególnie za wykonanie i pomysł)
  8. Kocham Polskę. Świetna nauka dla dzieci nt. naszego kraju. Dorośli czasami mają problem z odpowiedzią ;-). Ocena -3.
  9. Chińczyk. Bez reklamy. Gra, która w dzieciństwie była top one. Ocena -5.
  10. Grzybobranie. Dla najmłodszych, można tylko ustawiać i zbierać grzybki bez zagłębiania się w instrukcję. Ocena -3.
Większość gier można wypożyczyć, nawet w małych miastach. Może będą alternatywą dla telewizora i komputera na nadchodzące ferie zimowe?

Czy również gracie z dziećmi w planszówki? Jeśli tak to jakie gry u Was królują? 

W co się ubrać

Ostatnio moja Żona wybrała się z Córką na zakupy odzieżowe. Celem była jakaś spódnica. 


Okazało się, że znalezienie klasycznej, ładnej, dziewczęcej spódnicy nie jest wcale takie proste, chociaż sklepy dosłownie pękają w szwach. W sprzedaży są jednak głównie wydłużone bluzki, które mają zasłaniać pośladki (chyba), spódniczki mini przypominające wąskie opaski, spodnie rurki i leginsy, leginsy i jeszcze raz leginsy. Jak powiedział H. Thoreau To żądni luksusu i rozwiąźli ustalają modę, którą stado tak pilnie naśladuje. A my stwierdziliśmy, że niedługo przyjdzie nam wrócić do dawnych czasów, kiedy w domach królowały wykroje z Burdy i terkotały maszyny do szycia.

Na Prostym blogu w poście Milczenie Ajka nawiązała do tekstu Pamiętnik zakupoholika Michała Zaczyńskiego (znajdziecie go tutaj), a więc człowieka, który w szafie ma 57 T-shirtów. To, o czym pisze, jego codzienne rozterki i dylematy, to dla mnie przedsionek męskiego piekła. Na początku roku zrobiłem przegląd swoich ubrań. Zmieściłyby się w jednym większym neseserze. W porównaniu do Michała Zaczyńskiego wyszło na to, że jestem minimalistą (: Poważniejsze zakupy ubraniowe na przestrzeni kilku lat mogę policzyć na palcach jednej ręki. To głównie polary, kurtka, kolejne pary spodni, gdy stare egzemplarze zaczynają się już przecierać, bluza do biegania, nie licząc skarpetek i bielizny.

Tymczasem w styczniu królują wyprzedaże! W wielu miejscach w interencie można znaleźć porady jak uniknąć cenowych pułapek. Podobno wyprzedaże nie są po to, abyś kupił coś tanio, lecz po to po to, żebyś uważał/uważała, że kupujesz coś tanio. Przed polowaniem na "okazje" dobrze przypomnieć sobie, że historyczną przyczyną noszenia ubrań było utrzymanie ciepła i dbanie o skromność. Dzisiaj dominującym powodem jest moda i podkreślenie własnego bogactwa i statusu, na co można oczywiście wydawać tysiące złotych. Ale ci, którzy wybierają prostotę, skłaniają się do przywrócenia ubraniom ich pierwotnej funkcji. Zwykle wyprzedaże nie mogą konkurować z ubraniami ze sklepów z odzieżą używaną, jeśli tylko umiemy zdobyć się na przekroczenie wewnętrznej „bariery”. Akurat w Polsce, biorąc pod uwagę finansowe możliwości Polaków, kupowanie w SH nie jest żadnym wstydem. Dodatkowe wydatki da się często wyeliminować wracając do „starodawnej” praktyki naprawiania odzieży.

Nie oznacza to wcale, że mamy porzucić indywidualny gust lub nie ubierać się ze smakiem. Wymaga jednak porzucenia mody “z górnej półki” i zastąpienia jej “alternatywną” estetyką. Wybór prostego, skromnego ubioru, zgodnego nie z aktualnie lansowaną modą, lecz wewnętrznym przekonaniem i osobistym stylem, może być dobrym, zewnętrznym manifestem prostoty życia, a także estetyczną opozycją wobec kaprysów konsumpcjonizmu.

CZYM JEST DLA CIEBIE PROSTE ŻYCIE?

Do tej pory starałem się w wielu miejscach na tym blogu napisać, czym jest dla mnie (i mojej Rodziny) dobrowolna prostota.


Tutaj chciałbym dać każdemu z Was możliwość podzielenia się Waszymi ideami, pomysłami, spostrzeżeniami, przemyśleniami na temat miejsca prostoty w Waszym życiu.
Paradoksem dobrowolnej prostoty jest jej złożoność, a także pewna trudność w podejmowaniu jej wyzwań w codziennym życiu. Gdyby było inaczej nie musiałbym tyle o niej pisać (: Okazuje się nawet, że niektórzy prowadzą na jej temat badania naukowe (napiszę o tym niebawem).

Nie ma gotowych odpowiedzi ani utartych ścieżek. Dochodzenie do prostego życia to proces i jedyną drogą dokopania się do własnego rozumienia prostoty jest wyrażenie tego w słowach. Zatem czym jest dla Ciebie proste życie? Czego oczekujesz od prostego życia? Jakie mniejsze lub większe kroki podjąłeś, aby żyć prościej? Czy jest jakiś szczegół, rys prostoty, który pociąga Cię w niej najbardziej?

Zapraszam, byś podzielił się tym z nami, z Twojego punktu widzenia. Możesz napisać jedno zdanie, może kilka, a może nawet całą stronę.
Proszę o Twój komentarz do tego postu.
Pozdrawiam wszystkich Czytelników,
Konrad


O KOMERCJALIZACJI MINIMALIZMU

"Obyś żył w ciekawych czasach."  To przekleństwo wypowiadane przez Rzymian w pewnym zakresie pasuje do naszych realiów.



Maszynka marketingu przypomina sprawnie działającą maszynkę do mielenia mięsa, które później sprzedaje się w Biedronce. Mieli wszystko. I wszystko wygląda tak samo. Minimalizm nie jest tu żadnym "świętym", czy też czymś, z czym należałoby walczyć. To cudowny wynalazek dla marketingowego gremium ekspertów "od śpiewu i mas"! Można sprzedać mniej za więcej, bo przecież "less is more", czyż nie? 

Przykłady? Widoczne na zdjęciach. Na całe szczęście nie kupiłem ani jednego, ani drugiego :)








MÓWISZ: FERIE, MYŚLISZ: WYDATKI

Wprawdzie do ferii zimowych pozostało, w zależności od miejsca zamieszkania, od 2 tygodni do ponad miesiąca, jednak już teraz w wielu domach rozstrzygają się decyzje, w jaki sposób je zaplanować. Zapraszam serdecznie do lektury wpisu mojej Żony, który -mam nadzieję- zachęci Was do dość nietypowego, praktykowanego przez nas, sposobu ich spędzania.


Zdjęcie niestety z zeszłorocznej zimy.
Na razie czekamy na śnieg
Już niedługo przyjdzie czas śródrocznego odpoczynku naszych dzieci od porannego wstawania do szkoły, zakuwania do klasówek, odrabiania lekcji: ferie zimowe. Może cieszysz się, że Twoje dziecko złapie oddech po wyczerpującym pierwszym semestrze, a dodatkowo w planach macie tygodniowy wypad w góry na białe szaleństwo? A może martwisz się, co zrobić z dziećmi, gdy szkoła/przedszkole nie pracuje?

Na dziecięcych twarzach wspomnienie ferii zimowych wywołuje szczery uśmiech i rozmarzenie (byle tylko pogoda dopisała i spadł śnieg!). W dorosłych natomiast to samo wspomnienie wywołuje często frustrację i gorzką refleksję: mówisz - ferie, myślisz - wydatki. Wielu rodzin nie stać na zapewnienie dzieciom wyjazdu w góry na narty, wielu nie ma możliwości finansowych, by wypełnić dwa tygodnie zimowego odpoczynku atrakcjami, za które trzeba słono zapłacić. Ferie kojarzą się z koniecznością zaciągania pożyczek, nadszarpywania domowego budżetu pod kątem spełnienia pragnień i oczekiwań dzieci oraz swoich własnych wyobrażeń na temat tego, czego dzieci potrzebują, by dobrze odpocząć. Najczęstszy schemat wygląda tak: dzieci mają ferie i zimowiska, a rodzice pracują, by zarobić na opłacenie zimowych atrakcji.

Poniżej przedstawiam INNĄ OPCJĘ dla tych, którzy akurat teraz – lub co roku w tym czasie -  przeżywają wyżej opisane emocje i doświadczają stresu związanego z zapewnieniem dzieciom zimowego wypoczynku. Opcja ta przynosi ulgę domowemu budżetowi, a jednocześnie niesie ze sobą obietnicę wzmocnienia nadszarpniętych przez szybie tempo życia relacji w rodzinie. Nazywa się: TYDZIEŃ ZIMY DLA RODZINY.

Na czym polega? W skrócie: na wykorzystaniu jednego tygodnia ferii zimowych na odpoczynek od pracy zawodowej (dorośli) tudzież nauki (dzieci) oraz wzmocnieniu relacji w rodzinie dzięki obecności w domu zarówno jednych, jak i drugich. W domu – bez dalekich podróży.

Kalendarze, plannery, notatniki

Kilka słów na temat kalendarzy, notatek w naszej rodzinie:
  1. Jeden wspólny kalendarz ścienny w kuchni, w którym wpisywaliśmy nasze aktywności typu "wizyta u lekarza 17.00", "zabranie w szkole" itp. Sprawdzał się do momentu, kiedy nie było więcej niż dwa wydarzenia w ciągu dnia - ze względu na miejsce.
  2. Na laptopie mamy zainstalowany darmowy Rainalnder, w którym mamy głównie zadania związane z komputerem, siecią np. "przelew na konto", "rata kredytu". Sprawdza się od kilku lat. W tym roku wypróbuję dodatek do Thunderbirda - Lightning, aby móc zsynchronizować z e-mailami niektóre zadania. 
  3. Inne zadania spisywaliśmy na kartkach, ew. w zeszycie, planując rok. Jednak to rozwiązanie nie do końca się sprawdziło - brak jednego standardu, brak systematyczności oraz kilka źródeł. Dodatkowo nasze planowanie tygodniowe jadłospisu było na kolejnej kartce :-). 
  4. W pracy już od kilku lat zrezygnowałem z kalendarza książkowego - nie sprawdzał się, większość zadań i tak jest/była w komputerze (głównie e-maile). Natomiast do notatek bardziej się sprawdza, niż np. one note, zwykły zeszyt formatu B5. 
  5. Dostałem kalendarz TATY wydany przez inicjatywę tato.net, który oprócz standardowych elementów kalendarza zawiera m.in. plan na miesiąc oraz kompas tygodnia z rozbiciem na role męża, ojca, pracownika oraz obszar związany z zainteresowaniami. Może okazać się pomocny, jeśli chcemy się rozwijać i mieć małe, poręczne "narzędzie". Zobaczymy czy i jak się sprawdzi. 



Źródło
W tym roku wypróbujemy notatnik zawierający połączenie kalendarza, plannera i miejsca na notatki. Znalazłem w sieci notatnik mamy, który zawiera m.in.:
  • plan na tydzień z uwzględnieniem posiłków i listy akcji
  • tygodniowych spisów akcji
  • standardowej listy zakupów
  • codziennych i tygodniowych czynności (dotyczących m.in. sprzątania)
  • zagadnienia do rozwoju duchowego (bardzo to nam się spodobało)
Mamy nadzieję, że to rozwiązanie pozwoli nam nad zapanowaniem głównie akcji z pkt trzeciego. Jedno miejsce, jeden standard.


Jakie rozwiązania są w Waszych rodzinach? 
O obowiązkach domowych pisał Konrad tutaj jako jeden ze sposobów radzenia sobie z czynnościami, które nas "spotykają" każdego dnia. Jak planujecie, czego używacie?

PRZEPRASZAMY, REMANENT

Za nami mniej lub bardziej huczny Sylwester. Początek roku w wielu firmach oznacza zwykle zrobienie remanentu, a więc sprawdzenie stanu magazynów i dokumentów. Nowy rok to dobry moment na zrobienie swojego własnego domowego i osobistego „remanentu”: to czas na zajrzenie w różne miejsca swojego mieszkania, wgląd w sprawy finansowe, stan naszego zdrowia i jakość naszych relacji, a także przegląd i aktualizacja życiowych priorytetów. 

Każdy może wybrać obszar, który wymaga przeglądu. Mam nadzieję, że pomogą Wam poniższe punkty i linki do określonych wpisów na blogu:

1. Noworoczny entuzjazm do zmian dobrze wykorzystać na przejrzenie swoich szaf, półek z książkami, szuflad, pudełek, notatek i zapisków, a może też nietrafionych świątecznych prezentów i pozbycie się gratów, kurzołapów, staroci, rzeczy, które nas przytłaczają lub które od dawna czekają na rozstrzygnięcie swojego losu. Więcej przestrzeni na zewnątrz to dodatkowa energia i więcej psychicznego powietrza na zmierzenie się z większymi wyzwaniami. Pomocne mogą okazać się poniższe wpisy:

25 rzeczy, których możesz się pozbyć już dzisiaj
Gromadzenie rzeczy
Pamiątki, wspomnienia, mucha w bursztynie...
Porządki w komputerze

2. Początek roku to także okazja do oceny stanu naszych finansów, nawyków finansowych, przyjrzenia się swojemu aktualnemu zadłużeniu, zrobienia bilansu pasywów i aktywów. Warto zastanowić się, ile tak naprawdę potrzebujemy pieniędzy na swoje utrzymanie, jakie sytuacje wywołują nieprzemyślane wydatki. To także sposobność do zaplanowania tegorocznych oszczędności i strategii finansowej. Warto przeczytać:

Pieniądze albo życie – Krok 1 Określenie aktualnej sytuacji finansowej: dotychczasowe dochody i osobisty bilans aktywów i pasywów
Finansowa nirwana
Jak oszczędzić w 30 minut
Ile potrzeba nam na życie
Zakupy w szarej strefie
Pieniądze albo życie - Krok 6. Szanuj energię życiową - część druga: 101 sposobów na oszczędności


3. To także dobry czas na przyjrzenie się swojej kondycji fizycznej, nałogom i nawykom żywieniowym.
W tym roku postaram się przedstawić Wam nasze podejście do zdrowego odżywiania, a także sposoby na aktywne spędzanie wolnego czasu z rodziną i sobą samym - jak widać temat ten wymaga rozwinięcia, co nastąpi niebawem (:

4. Dobrze przyjrzeć się swoim relacjom - z mężem/żoną, dziećmi, rodzicami. Może warto zmienić coś w sposobie odnoszenia się do siebie nawzajem, na nowo siebie odkryć, na nowo podzielić się obowiązkami, porozmawiać o wspólnym koncie w banku, zaplanować wspólne chwile we dwoje lub czas na wyłączność z dziećmi, a może zmienić rodzicielską strategię lub wybrać dla dzieci... edukację domową?
W tym roku na blogu chciałbym więcej miejsca poświęcić dobrej komunikacji i sposobom radzenia sobie z emocjami. Będzie także cykl wpisów dotyczących homeschoolingu.

Moje propozycje dla tego punktu:
Najpierw rzeczy najważniejsze
Lista ulubionych zajęć we dwoje
Finanse - razem czy osobno?
Zaczynaj z wizją końca
Rodzice na wolnych obrotach


5. Wreszcie to czas sprawdzenia daty ważności naszych przekonań i poglądów, przyjrzenie się swoim życiowym priorytetom. Czy idziemy w dobrym kierunku czy też mapy, którymi kierowaliśmy się w zeszłym roku, straciły swoją aktualność? Może warto wytyczyć nowe szlaki?

Pomocne będą wpisy:
Balansując na drabinie - o priorytetach
Mała przerwa na oddech...
8 kroków do satysfakcjonującego życia
Czym jest dla ciebie wolność?


Dobrego Nowego Roku i... remanentu!!!

Blogowe podsumowanie roku 2013

Za nami pracowity rok na blogu!

Dziękuję przede wszystkim Współautorom bloga, szczególnie tym, którzy z czytelników stali się jego (mniej lub bardziej) aktywnymi współtwórcami. Bez Waszej odwagi, by "chwycić za pióro", czasu wykradzionego innym zajęciom, osobistego spojrzenia i stylu ten blog byłby zdecydowanie mniej ciekawy i mniej inspirujący - zwłaszcza dla mnie. Dodam, że na 92 tegoroczne wpisy, aż 42 są owocem Waszej twórczości!

Ten rok jest ważny także dla mnie, gdyż -po kilkumiesięcznej nieobecności- postanowiłem wrócić do pisania na blogu (o powodach pisałem we wpisie Reaktywacja). Bogatszy o ten rok przemyśleń, spotkań i rozmów na temat dobrowolnej prostoty (i nie tylko) muszę powiedzieć, że bardzo cieszę się ze swojej decyzji.

Chciałbym podziękować także Wam, Czytelnikom, którzy stale lub od czasu do czasu odwiedzaliście ten blog. Dziękuję za Wasze komentarze, które są ważnym uzupełnieniem treści poruszanych we wpisach. Dzięki nim mam poczucie, że blog stał się miejscem twórczej współpracy.

Statystyka nie jest najważniejsza, ale podsumowując ten rok nie mogę nie wspomnieć, że liczba odsłon bloga przekroczyła pół miliona. Zakładając blog w lutym 2010 r. nie przypuszczałem, że będzie cieszył się tak dużym zainteresowaniem. Jest to dla mnie duża satysfakcja, ale i zachęta do dalszej pracy w przyszłym roku.

A oto lista 10 najchętniej czytanych przez Was wpisów opublikowanych w 2013 r.

1. 25 rzeczy, których możesz się pozbyć już dzisiaj
2. Czym jest dla Ciebie wolność?
3. Ile potrzeba nam na życie
4. Jadłospis - planowanie tygodnia
5. Pół żartem, pół serio. Vol. 3
6. Pieniądze albo życie - Krok 7. Szanuj energię życiową - praca i dochody
7. Pochwała braku
8. Najpierw rzeczy najważniejsze
9. Pieniądze albo życie - Krok 8. Inwestuj oszczędności w celu zdobycia niezależności finansowej
10. Przycisk przerwy

Mam nadzieję, że rok 2014 będzie równie inspirujący i nadal będziecie odwiedzali Drogę do prostego życia! 

Dobre życie - cz.5: Śpiewaj i idź!

To już ostatni wpis z cyku Dobre życie.

To nie przypadek, że w Biblii tak wiele dzieje się w drodze, kiedy nie można polegać na swoich nawykach, przyzwyczajeniach, czterech ścianach i pełnych spichlerzach.  

Dobre życie nie jest jakimś punktem docelowym. To proces, który rozwija się nieustannie każdego dnia. Wsłuchiwanie się w swój wewnętrzny kompas - czy idziemy w dobrą stronę. Często podejmowanie na nowo tematów, które tyle razy przerabialiśmy. Walka z nieprzemyślanymi wydatkami, spłatą zadłużenia, uczenie się rozróżniania tego, co jest potrzebą, a co już komfortem, na który nas nie stać. Mamy tendencję, by wracać na utarte szlaki naszych starych nawyków. Dobre życie wymaga czuwania, stałej gotowości do zmian. Jeden z naszych znajomych za każdym razem, gdy nas odwiedza, dziwi się, że tyle zdążyło się u nas zmienić. To dla nas najlepszy sygnał, że jesteśmy na dobrej drodze.
Dosłownie każdy dzień przynosi nam odkrycia, niespodzianki, kolejne drogowskazy - dla naszej rodziny, małżeństwa i nas samych. Dobre życie to ciągłe uczenie się zaufania do Boga, któremu powierzyliśmy nasze życie. Wiara w to, że On sam przygotuje dla nas miejsce najlepsze z możliwych.

Zachować umiar w Święta

Święta Bożego Narodzenia, Wigilia i Sylwester to szczególnie wyczekiwany okres przez większość z nas i chcemy, aby w naszych domach ten okres był czasem obfitości.  Czy jednak czasem ta obfitość nie jest zbyt wielka? W dzisiejszym wpisie chciałbym zachęcić was do umiarkowania, zarówno jeśli chodzi o ilość spożywanych potraw, jak i umiarkowania w spożyciu alkoholu, który jest nieodłącznym atrybutem rodzinnych spotkań w Polsce.

Moje dzieciństwo, które zadziwiająco dobrze pamiętam, spędziłem w czasach PRL-u i dobrze pamiętam szarość i niedobory życia codziennego. W tym okresie szarej beznadziei wszyscy starali się, by wigilijny stół był bogaty. Na okres Świąt oszczędzało się wszelkie rarytasy i luksusy, starano się, aby wigilijny stół wręcz uginał się od bogactwa potraw. To było zrozumiałe w tamtym okresie. Odreagowanie trudnej rzeczywistości permanentnego niedoboru, objedzenie się wprost pysznościami, aż brzuch był pełen jak bania. 

Czy jednak jedzenie do przesytu jest najważniejsze w obecnych czasach, kiedy dóbr konsumpcyjnych mamy dostatek (a przynajmniej większość z nas)? Kiedyś ogromnym dylematem i wyzwaniem było zdobycie paczki kawy, czekolady dla dzieci czy butelki wina na Sylwestra dla dorosłych. Dziś dylematem jest co najwyżej wybranie najnowszego modelu smartfona i tabletu, byle o kilka % taniej niż kupił kolega i najlepiej z większą pamięcią niż ma kuzyn...

Dobre życie - cz.4: Rozpraszacze

Do świąt Bożego Narodzenia pozostało już kilka dni. Możemy je różnie przeżyć. Na zarzuty Marty, która „uwijała się koło rozmaitych posług”, że Maria jej nie pomaga, Jezus odpowiedział, że troszczy się i niepokoi o wiele, "a potrzeba mało albo tylko jednego”. Maria siedząca u Jego stóp „obrała najlepszą cząstkę”. Ten obrazek z domu Marty i Marii dobrze oddaje przedświąteczną atmosferę. Uwijamy się jak w ukropie. Tak wiele spraw nas rozprasza, że tracimy z oczu zasadniczy cel naszego życia.

Wybrać najlepszą cząstkę. Mało albo tylko jedno. Może jeden prezent, może mniej pracy w kuchni, mniej porządków i przygotowań w ogóle. Więcej wsłuchiwania się w siebie samego i w siebie nawzajem. To nic, że nie ze wszystkim będziemy na czas. Mały przykład: chcieliśmy podarować dzieciom samodzielnie zrobione prezenty. Miało być w duchu voluntary simplicity. Okazało się, że zwyczajnie nie damy rady, a świetny z początku pomysł stał się głównie psychicznym obciążeniem – ot, kolejna sprawa na długiej liście. Zrezygnowaliśmy z jego realizacji na rzecz drobnego prezentu – jednej książki dla każdego dziecka. Czasem "prościej i spokojniej" oznacza rezygnację z własnych planów i ambicji zrobienia czegoś wyjątkowego. Zyskaliśmy więcej czasu dla siebie. Naszą najlepszą cząstką w tym roku były poranne roraty, rekolekcje adwentowe, dzielenie finansowe z potrzebującymi (na przekór lękowi, że nam samym nie starczy), kartki z życzeniami wysłane do najbliższych.

Dobre życie - cz.3: Rodzina da radę!

Rodzina wielodzietna to wynalazek stary jak świat i moim zdaniem najlepszy z możliwych! W kolejnym poście tego adwentowego cyklu chcielibyśmy podzielić się z Wami odkrywaniem ojcostwa i macierzyństwa jako źródła dobrego, pełnego życia. W minione wakacje wspólnie z dziećmi wybraliśmy nasze rodzinne zawołanie: Wśród piasków pustyni czy na środku mórz, nasza rodzina da radę i już! Ma ono nam pomagać w chwilach napięć i problemów, których w naszej rodzinie nie brakuje. Mimo trudności wewnętrznych (nieustanne zmaganie się przede wszystkim z własnymi wadami, brakiem opanowania, chęcią narzucenia dzieciom własnej wizji) i zewnętrznych (nie przesadzacie z tą liczbą dzieci?) życie rodzinne ma dla mnie wyjątkową wartość: daje poczucie tożsamości i energię do ciągłych zmian.

Psalm 128 podaje przepis na szczęście, pod którym mogę się podpisać: Bo z pracy rąk swoich będziesz pożywał, będziesz szczęśliwy i dobrze ci będzie. Małżonka twoja jak płodny szczep winny we wnętrzu twojego domu. Synowie twoi jak sadzonki oliwki dookoła twojego stołu. Małżonkami staliśmy się wcześnie: w wieku 22 lat, jeszcze na studiach. Początkowo, o czym już mówiliśmy, nasze wybory, także zawodowe, były podyktowane materialnymi oczekiwaniami – zdobyciem dobrej pracy i kupnem własnego mieszkania. I tu do akcji wkroczyły dzieci, które wywróciły nasze życie do góry nogami. Okazało się, że to my stanęliśmy na nogi, a świat chodzi na głowie. Odkrycie rodzicielstwa zbiegło się z odkrywaniem dobrowolnej prostoty, dzięki czemu wizja dobrego życia nabrała konkretnego kształtu - licznej rodziny, w której każdy może czuć się kochany, bezpieczny i rozumiany. Zmiany, jakich dokonaliśmy w sposobie życia, można określić jako tyleż rewolucyjne, co niemodne i niezrozumiałe. Jedną z nich była sprzedaż dopiero co kupionego mieszkania i przeprowadzka w pobliże szkoły, która -jak sądziliśmy- da dzieciom lepsze warunki do rozwoju. Takim miejscem ostatecznie okazała się nie taka czy inna szkoła, ale edukacja domowa. Wymagało to całkowitej zmiany sposobu życia naszej rodziny, znalezienia klucza do współpracy z dziećmi, odejścia od stereotypowych ról i oczekiwań.

Dobre życie - cz.2: Lęk o przyszłość

W pierwszym wpisie Dobre życie - cz.1: Odkrywanie prostoty mówiliśmy o naszej drodze do dobrowolnej prostoty, czym dla nas ona jest i w czym wyraża się w codziennym życiu. W tym poście opowiemy o naturalnym lęku o przyszłość i jego różnych przejawach.

Święty Augustyn powiedział, że serce człowieka jest niespokojne, dopóki nie spocznie w Bogu. Związek z Nim jest dla nas przystanią, w której idea prostego życia może się w pełni realizować. Podobnie jak szczęście - również bezpieczeństwo nie zależy od pieniędzy i stanu posiadania. Jako osoby wierzące czerpiemy je z całkowitego zaufania Bogu. To On jest gwarantem życia, jakie prowadzimy, i zapewnia nam przyszłość, jakiej oczekujemy.

Posiadanie dużej ilości pieniędzy czy majątku, sukces zawodowy, dobrobyt czy powodzenie u innych może dawać złudne „poczucie” bezpieczeństwa, ale nie ma nic wspólnego z prawdziwym „bezpieczeństwem”. Nie możemy ubezpieczyć się od wszelkiego możliwego ryzyka, dlatego jesteśmy skazani na ciągły niepokój. Jako osoby wierzące możemy żyć w całkowitej wolności, ponieważ nasze życie zależy przede wszystkim od Boga, który powiedział, że nie powinniśmy troszczyć się przesadnie o własne potrzeby, które On sam chce zaspokoić.

Dobre życie - cz.1: Odkrywanie prostoty

Jestem bowiem świadomy zamiarów, jakie zamyślam co do was - wyrocznia Pana - zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie. Obietnica z księgi proroka Jeremiasza jest mi bardzo bliska i może być dobrym komentarzem do procesu, jakim było odkrywanie wartości prostoty w naszym życiu.

Do dobrowolnej prostoty nie dochodziliśmy poprzez etap rezygnowania z dostatku i luksusu, gdy nam się już sprzykrzyły. Można powiedzieć, że zawsze żyliśmy ubogo, ale nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to najlepsze, co nas spotkało. Doświadczenie domu rodzinnego, zarówno mojego jak i Żony, a także początkowe lata życia naszego małżeństwa i drogi zawodowej upływały w nieznośnej świadomości, że pieniądze, których brakowało, są -i z konieczności będą- warunkiem stabilizacji życiowej i poczucia bezpieczeństwa. Jako młoda rodzina mieliśmy dość typowe, materialne oczekiwania - przede wszystkim po 7 latach wynajmowania mieszkania tylko czekaliśmy na uzyskanie zdolności kredytowej, aby kupić własne. Od czasu do czasu snuliśmy całkowicie nierealne plany o kupnie lub budowie domu. Świadomość finansowych ograniczeń była kulą u nogi, źródłem frustracji i niepokoju. Nie widzieliśmy perspektyw. W końcu, zadłużając się do granic możliwości, kupiliśmy na kredyt niewielkie mieszkanie, którego nie mieliśmy za co umeblować.